Kinga Dunin

Panie Bosaku, przypominam o sobie

Kiedyś Krzysztof Bosak, wówczas poseł, a słowo posła chyba coś znaczy, publicznie obiecał, że zapłaci za moją eutanazję w Szwajcarii.

Krzysztof Bosak. Wypucowane chłopię jak ze znanego filmu Boba Fosse’a, pamiętamy wszyscy tę słynną piosenkę, chociaż nie wszyscy mamy nadzieję, że „nasz będzie jutrzejszy dzień”. W pewnym wieku optymizm gdzieś się ulatnia. W każdym razie Bosaka pamiętam sprzed kilku, może nawet dziesięciu lat – Młodzież Wszechpolska, LPR, na ekranie TV, a potem już w Radzie Programowej. Później eldorado się skończyło, podobno występował w Tańcu z gwiazdami, ale nie oglądałam. I tak zapomniałam na lata o panu Bosaku, teraz już nie takim znowu chłopięciu-orlęciu. Ale  sobie przypomniałam. Zobaczyłam go na kongresie Ruchu Narodowego, jest w jego władzach. Nie słuchałam, co mówił, bo wróciły wspomnienia.

Debata. Gdzieś w samym centrum Warszawy, na pewno nie w Nowym Wspaniałym Świecie ani nie w świetlicy na Chmielnej – to nie KP ją organizowało. Ale kto? I kto ją prowadził? Nie mogę sobie przypomnieć, pamiętam jednak, że dyskusja dotyczyła prawa do eutanazji i brałam w niej udział ja i wówczas chyba jeszcze poseł Bosak. Dyskusja jak to dyskusja, rytuał, który do niczego nie prowadzi. Przy takiej, dającej się przewidzieć, różnicy poglądów jest tylko popisem niemożności porozumienia. A jednak – to też pamiętam – na sali było całkiem sporo osób.
I to do nich zwracam się z gorąca prośbą.

Pod koniec powiedziałam, że poseł Bosak może umierać, jak chce, natomiast ja jednak chciałabym mieć wybór. I wówczas poseł, a słowo posła chyba coś znaczy, publicznie obiecał, że zapłaci za moją eutanazję w Szwajcarii. No bo przecież nie w Polsce, bo Polska będzie wielka i narodowa oraz naturalna od poczęcia aż po zgon. Nie jest to dla mnie w tej chwili problem palący, ale dobrze jest się zabezpieczyć, bo w klinice Dignitas kosztuje to jednak kilka tysięcy euro. To nawet nie eutanazja, raczej wspomagane samobójstwo, ale jak zwał, tak zwał, z emerytury na pewno mi nie wystarczy. Raczej wysokość tego świadczenia może uczynić problem palącym.
Panie Bosaku, słowo się rzekło, więc wypada go dotrzymać. Nie mówię, że kobyłka u płota, ale kto szybko daje, dwa razy daje.

Nie wiem, jak dalej potoczy się pańska kariera, czy Ruch Narodowy dotrwa do mojej śmierci – mam nadzieje, że nie. Pan wygląda na kogoś, kto na pewno sobie poradzi, ale czy będzie Pan pamiętał? Proponuję zatem, żeby już teraz przelał Pan na moje konto odpowiednią kwotę. Jeśli Pan nią nie dysponuje, może jakaś zrzutka wśród kolegów? Marzycie o walce z lewactwem, a jak walka, to i jej ofiary. W tym wypadku nie będziecie musieli pobrudzić sobie ani rąk, ani kastetów, ani nawet sumień, bo nie jestem ani z waszego narodu, ani z waszej religii. Czyż to nie piękna sytuacja?

Gdyby jednak członek komitetu decyzyjnego RN nie pamiętał o swoje publicznie złożonej obietnicy – ludzie honoru nie zapominają – to może są tacy, którzy pamiętają?

Bardzo proszę, jeśli ktoś pamięta to spotkanie i dane mi słowo, o kontakt. Żebym w razie czego mogła powiedzieć: mam świadków.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij