Na prośbę, by w planowaniu uwzględnić różne gatunki zwierząt, które w tym parku mieszkały, osoba reprezentująca ratusz odpowiedziała: „To jest park miejski, a nie rezerwat przyrody”.
1. Zjadanie pieniędzy
„Here is no water but only rock
Rock and no water and the sandy road”
– T.S. Eliot, The Waste Land
Z czasów dzieciństwa w RFN (był to pewnie rok 1988, miałem jedenaście lat) pamiętam taką naklejkę samochodową. Już wówczas raziła mnie naiwnością:
Dopiero jak zetną ostatnie drzewo
I zatrują ostatnią rzekę
Zauważą
Że pieniędzy nie da się zjeść
Naklejkę wyprodukowała partia zielonych. Mój kłopot z naklejką był taki, że wyrażała prawdę tak oczywistą, że nikt jej nie może zakwestionować – więc po co to w ogóle mówić, a tym bardziej naklejać? Nie wyobrażałem sobie osoby, która by uważała, że pieniądze da się zjeść, a rzeki i drzewa są sprawą drugorzędną.
Przypomniała mi się ta naklejka dwa tygodnie temu. Premier Tusk, omawiając politykę UE w sprawie węgla, oświadczył w radiu, że „kwestie klimatyczne nie mogą rujnować efektywności gospodarczej”.
Ja zawsze myślałem, że musi istnieć pewien obszar fundamentalnych spraw, takich jak kwestie klimatyczne i prawa człowieka (w wielu obszarach, jak np. wycinanie lasów Amazonii czy gaz łupkowy na Podlasiu, jest to jedno i to samo), które są ważniejsze od efektywności gospodarczej.
Ironia wypowiedzi premiera Tuska polega na tym, że za kilka lat to właśnie kwestie klimatyczne zrujnują efektywność gospodarczą, i wtedy już doszczętnie: powodzie, susze, wzrost poziomu morza, wzmożone huragany zaczną zmiatać z powierzchni ziemi całe kraje. Ale do tego momentu zostało jeszcze nam trzydzieści lat.
Nie mam pretensji do premiera Tuska o te przedwyborcze słowa. Premier (jak udowodnił Tołstoj w Wojnie i pokoju) może robić i mówić tylko to, na co mu pozwala dany historyczny moment, premier jest niewolnikiem tego, co jego elektorat chce usłyszeć. Ale z rozpaczą pomyślałem, że większościowy elektorat w Polsce naprawdę chce usłyszeć, że kwestie gospodarcze są ważniejsze niż klimat. Większościowy elektorat w Polsce naprawdę myśli, że walka o to, by nie zniszczyć ekosystemu naszej planety, jest pewnego rodzaju luksusem, na który będzie czas, jeśli będziemy dużo zarabiać. A jeśli nie będziemy dużo zarabiać, to będziemy żyć sobie i bez klimatu, co tam.
Można pomyśleć, że nie ma alternatywy. Ale przecież alternatywy są – niezależność energetyczną można zwiększyć tak samo przez a) przestawienie się na odnawialne źródła (słońce, wiatr, woda) i b) obniżanie zużycia (rowery, kompost, transport publiczny).
2. Parking
[…] the sun beats,
And the dead tree gives no shelter, the cricket no relief,
And the dry stone no sound of water.
– T.S. Eliot, The Waste Land
Wśród betonowej pustyni samego centrum Warszawy, na zachód od Dworca Centralnego, znajduje się duży parking na którym rosną pojedyncze drzewa, krzaki i trawa. Parking nie jest przykryty betonem, tylko ziemią, żwirkiem – momentami przypomina naturę. Co roku wczesną wiosną obserwuję krzewy, chwasty i drzewka, które bezczelnie wychodzą spod ziemi, i wokół których zbierają się motyle, komary, pszczoły, osy, wróble, kruki, a nawet kuny i jeże. Taki bardzo delikatny, podstawowy, miejski ekosystem, istniejący w centrum – mimo wszystko.
Na koniec maja przychodzi kilku poważnych panów i na zlecenie szefa parkingu wycina wszystkie krzewy, drzewka i chwasty. Przychodzą z warczącymi obcinarkami i z determinacją zabijają wszystko, co mogłoby podtrzymać ten ekosystem. Zostaje tylko niska trawa oraz badyle przypominające o tym, że tu mogły wyrosnąć krzewy, drzewa, krzaki, że przez dwa miesiące latały tutaj motyle – a nawet chodziły jeże. Motyle, wróble i kuny znikają, pojawiają się karaluchy.
Tam, gdzie stoi mój samochód, stoją pnie dwóch drzewek. Co roku wypuszczają nowe gałęzie, które pięknie wyrastają, i co roku te gałęzie są ścinane przez warczących panów. W tym roku zawalczyłem: napisałem mejla do zarządu parkingu z prośbą, by tych dwóch roślin nie ścinać, parkingowym mówiłem, żeby nie dopuścili do ścięcia tych dwóch roślin, i jak się pojawili panowie z obcinarkami, chodziłem do nich i tłumaczyłem, że te dwa drzewka muszą zostać. Udało się, dwa drzewka jak na razie rosną na moim miejscu parkingowym. Oczywiście nie stworzą one ekosystemu.
Kiedy rozmawiałem z szefem parkingu o tym, że ten parking przecież mógłby wyglądać inaczej, gdyby nie wycinać wszystkiego, odpowiedział prostym zdaniem: „Wie pan, estetyka musi być!”.
Dla niego – czyli dla jego klientów – taki ogołocony parking ma wyższe walory estetyczne niż taki, na którym rosną dzikie krzewy i po którym latają motyle. Dla nich „estetyka” – czyli pustynność, czystość – jest wyższą wartością niż życie roślin i drobnych zwierząt, które przecież mogłyby mieszkać na tym parkingu obok naszych samochodów. Obok nas. Mogłyby. Czy ogrodnicy byliby drożsi niż panowie z obcinarkami?
3. Siekierki
A rat crept softly through the vegetation
Dragging its slimy belly on the bank
While I was fishing in the dull canal
– T. S. Eliot, The Waste Land
W okolicach elektrociepłowni Siekierki jechałem wzdłuż Wisły na rowerze, po bardzo pięknej ścieżce rowerowej, która przejeżdża nad kanałem, przez który płynie woda zużyta w elektrociepłowni do chłodzenia. Na plaży obok ujścia tego kanału do Wisły siedziało dwóch bezdomnych wędkarzy, jeden spał na piasku, grzejąc się w słońcu, drugi nożem patroszył maleńką rybę. Zapytałem, jakie ryby można złowić w Wiśle.
– „Teraz tu uregulowali ten kanał ładnie, to jest gorzej” – powiedział.
– „Dlaczego jest gorzej?” ‒ zapytałem.
– „Zanim tutaj tak wszystko wyczyścili, to było mnóstwo owadów, bo były krzaki. No i ryba była. Teraz nie ma krzaków, to nie ma owadów, no i ryb nie ma”.
4. To nie rezerwat
I will show you fear in a handful of dust.
– T.S. Eliot, The Waste Land
Mogę jeszcze podać przykład kompletnie zanieczyszczonego lasu na przedmieściach Warszawy. Śmieci wyrzucone przez mieszkańców są potem rozwlekane przez zwierzęta. Tych śmieci nie wyrzucił ktoś dziesięć lat temu – te śmieci znalazły się tam w poniedziałek, we wtorek, dzisiaj, kilka godzin temu. Te śmieci dzisiaj zjadają ptaki i dzisiaj te ptaki od tego umierają.
No i ogród Krasińskich, wysterylizowany i wyczyszczony. Na prośbę, by w planowaniu uwzględnić różne gatunki zwierząt, które w tym parku mieszkały, osoba reprezentująca ratusz odpowiedziała: „To jest park miejski, a nie rezerwat przyrody”. Tak jakby poza rezerwatami przyrody zwierzęta nie miały prawa przeżyć. Tak jakby nie można było również poza rezerwatami przyrody dbać o inne gatunki. Tak jakby tylko rezerwaty były miejscami, gdzie coś poza człowiekiem może istnieć.
Niszczenie całych ekosystemów się dzieje, naprawdę, teraz, teraz i teraz – w każdej chwili. To się dzieje w skali planety, na co nie mamy wpływu – ale to się dzieje też tu, w mniejszej skali, wszędzie wokół nas, w Warszawie, na naszej ulicy w sercu miasta. Siedzimy i zabijamy całe życie wokół nas, i myślimy, że nasze pieniądze na pewno da się zjeść. Jakoś musi się je dać zjeść.