Joanna Wowrzeczka

Komunikacyjna otchłań

Internet. Wyszukiwanie połączeń - są dwa.

Internet. Wyszukiwanie połączeń – są dwa.

Godz.10.30. Mamy jeszcze 10 minut do odjazdu busa. Jest zimno. Niespodziewanie zimno, więc zimno jak szlag. Na przystanku stoi kilka osób w bezpiecznej od siebie odległości, bo mimo świąt nie chce się ludziom gadać. Wszystko się jednak zmienia, kiedy mija 10.40. Na placu nie pojawia się żaden pojazd z tablicą z pożądanym kierunkiem. Oczekujący nerwowo poruszają się, zaczynają się dostrzegać, spojrzenia przecinają rzutem na zegarek. W końcu i ja pękam. Pytam:
– Pan też czeka na Kraków?
– Tak, czekam od ósmej – spokojnie odpowiada pan w czarnym kapeluszu.
– To nic, ja czekam od wczoraj – wyrywa się panu z wąsem. Przez całe Czechy bez problemu przejechałem. Zostało mi 100 km do domu i co? Musiałem w hotelu się zatrzymać.
– Drogie jest to jeżdżenie autobusami – dorzucił nagle mój synek.
Razem z panią w zielonej, dzierganej czapce zaczęłam analizować rozkłady jazdy (liczba mnoga wynika z ilości przewoźników). Pan, który czeka od ósmej, już dawno powinien zawiesić kapelusz na swoim czy zaprzyjaźnionym wieszaku, a pan z wąsem od wielu godzin powinien delektować się czterodniowym urlopem. Czyżby stali tyłem do otwartych drzwi oczekiwanych pojazdów, a może przesadzają z opowieściami o czekaniu?
No dobrze, ale w końcu i ja jestem świadkiem, i na pewno niczego nie przegapiłam. Na rozkładzie jednego z przewoźników jest podany telefon. Gra paskudna melodia. Nikt nie odbiera.
Biorę Gucia za rękę i biegniemy na plac po drugiej stronie ulicy, skąd odjeżdżają autobusy PKS. Kiedy pan z okienka o wymiarach 10 na 15 centymetrów spokojnie oświadcza, że najwcześniejszy autobus w kierunku, o który pytamy, odjedzie o 13. Mam wrażenie, że stoję na pustyni Komunikacyjna Otchłań. PKS w Cieszynie niestety jest w procesie liwkidacji, więc nawet nie mogę podnieść głosu, żeby upomnieć się o zapisane na rozkładzie połączenie z godziny 11.
Wracamy na przystanek prywaciarzy. Jeszcze raz próbuję dodzwonić się do przewoźnika. Odbiera:
– Słucham.
– Chciałam się dowiedzieć, skąd różnica między tym, co widzę na tablicy a rzeczywistością?
– Podaliśmy w internecie, że dzisiaj dopiero o 18 pojedzie.
– Ależ ja sprawdzałam i nie znalazłam takiej informacji.
– Jest w aktualnościach.
– Dlaczego nie przy rozkładzie jazdy? Halo! Halo!
Cisza.
Wytrwaliśmy do 11.40. Zdążyły mi zsinieć ręce. Wysłuchaliśmy też cytatów z Nałkowskiej jako reakcji eleganckiej starszej pani w szarym prochowcu. Ludzie oczekujący na przystanku zachowywali się nad wyraz spokojnie i wspierająco. Jakby byli zaprzyjaźnioną grupą turystów, która w przerwie na papierosa czeka na hasło kierowcy: „Jedziemy dalej!”.
Podjeżdża bus. Hura! Wsiadamy.
– Dzień dobry, proszę dwa bilety do Skoczowa.
– Ale ja nie jadę przez Skoczów.
– Jak to? Na rozkładzie nie ma takiej informacji!
– Przykro mi.


Do 18 nie wytrwam. Za zimno. Babcia musi przeżyć samotnie poniedziałek wielkanocny, a my zjemy kupne ruskie pierogi.

 

 

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Joanna Wowrzeczka
Joanna Wowrzeczka
Malarka, socjolożka
Malarka (dr od 2008) i socjolożka (dr od 2004). Współzałożycielka Galerii „Szara” w Cieszynie. Zajmuje się badaniem pola sztuki w Polsce oraz problemem zdominowanych, a także wyprowadzaniem studentów z murów uniwersytetu w tzw. siną dal. Redaktorka działu sztuka w magazynie „Opcje”. Szefowa Świetlicy Krytyki Politycznej „Na Granicy” w Cieszynie. Mama polityczna.
Zamknij