Przykazania nie po to zostały wymyślone, by człowiek stawał się lepszy, lecz po to, żeby nad człowiekiem zyskać władzę.
Prątkująca miłosierdziem i chrześcijaństwem, głównie w sieci, czasem na papierze, Fronda oferuje również przenikliwe blogi. Szczególnie wartym uwagi, a także lekarskiego namysłu jest bloger Ogórek (najczęściej występuje bez kreseczki, jako Ogorek). Blog przezeń prowadzony mieści się w kategorii Kościół i religia. To istotne spostrzeżenie, bowiem najczęściej w Kościele brakuje religii, a w religii Kościoła, tymczasem u blogera Ogórka jest też spójnik „i”, który mówi wiele, a także nieco wychyla się w przyszłość. Spójnik „i” oznacza, że tekst będzie obronny oraz spajający.
Wpisy blogera Ogórka są misternie, a nawet bardzo misternie skomponowane, oraz najczęściej numerowane. Numeracja poszczególnych akapitów, czy też cząstek myślowych, bo krzywdzącym byłoby nazywanie tych perełek akapitami, bardzo ułatwia lekturę i przyswajanie rozmaitych treści, a to z tej przyczyny, iż bez tej numeracji mniej wyrobiony czytelnik mógłby się pogubić, o co i gdzie chodzi.
Dam przykład. Ostatni wpis z kategorii Kościół i religia nosi tytuł „Obrona ojczyzny”. To jest wpis obronny, ale z elementami zaczepnymi, o czym trochę dalej. Od razu też widać, że ojczyzna równa się Kościół i religia.
Akapit z numerem 1. O Niemcach, bo nie ma ojczyzny ani jej obrony bez Niemców, przynajmniej od czasów Głogowa. Czytelnik mógłby pomyśleć, iż znowu schematy, schematy, schematy, ale Ogórek pokazuje figę i zaskakuje. Bo pisze o Niemcach, jakby byli ludźmi, choć przecież wiemy, że nie są, przynajmniej od czasów Cedyni. Zeszłego roku tedy zarejestrowano w Niemczech 414 ataków na chrześcijan lub instytucje chrześcijańskie, niestety szwabska prasa nie informowała o tym wystarczająco. Dlaczego nie informowała? „Pytanie zostawiamy bez odpowiedzi, bo jest ona zbyt drastyczna.” Po tej efektownej figurze retorycznej idźmy do akapitu kolejnego.
Akapit z numerem 2. Nie można bronić ojczyzny bez Żydów. I znowu bloger Ogórek idzie pod prąd przyzwyczajeń prawicowego czytelnika. Pochyla się z troską nad Żydami. „Czasem się zastanawiam, co się stało z żydami? Jak to może być, że naród, który w ST jest tak waleczny, tak pełen wartości i pełen Boga, spadł na nieludzki poziom członków Urzędu Bezpieczeństwa.” Bloger Ogórek nie dość, że stawia trafne pytanie, to znajduje jeszcze trafniejsze odpowiedzi. „Wierzę, że kiedyś Bóg da im kolejny przykład Makabejczyków, po którym wszyscy żydzi opuszczą religijny lub ten okropny laicki judaizm i wrócą do jedynej prawdy, jaką jest Jezus Nasz Pan. Ten, który przecież właśnie przyszedł do nich, a oni go odrzucili i zamęczyli, bardziej wierząc jakimś tam durnym rabinom niż Synowi Boga”. Ogórek, choć bezkompromisowy w sądach własnych, zdaje sobie sprawę, że musi zadowolić swego czytelnika, dlatego wypuszcza nieco kokieteryjny, aczkolwiek literacko zrozumiały atak na „filozofa” Hartmanna (podwójne „n” jest znaczące). Z Żydami stały się straszne rzeczy, nisko upadli, a dowodem upadku jest „filozof” Hartmann.
Akapit z numerem 3. Znowu Niemcy. To część intensywnie erudycyjna. Kto się nie orientuje w wewnętrznym życiu Kościoła niemieckiego, ten może mieć kłopot ze zrozumieniem. Ale idzie o to, że źle się dzieje w niemieckim Kościele, nie jest to kościół pro life. Pro life w niemieckim Kościele jest tylko biskup Dyba (zmarł niestety w 2000 r.), biskup Meisner (zaraz odchodzi na emeryturę) i dwaj jeszcze inni panowie. Na dobrą sprawę powinno to Polaka cieszyć. Mniej Niemców, mniej wrogów Polski, jednak Ogórek patrzy ponad granicami i podziałami. Broni zasady podstawowej: czyli że każdy musi się urodzić, nawet jeśli jest Niemcem, albo po to tylko, by dać się zabić.
Akapit z numerem 4. Zmieniamy krąg kulturowy i hop do jezuickiego „Przeglądu Powszechnego”, a w nim wywiad z Małgorzatą Braunek, promującą buddyzm. Na szczęście jezuicki „Przegląd Powszechny” zbankrutował lub w sposób inny zamknął swe papierowe podwoje. W ciekawej stylistyce Ogórek pisze „Dlatego chętne tam nie zaglądam. Zaglądam na katolickie portale”. Jezuici to nie są katolicy.
Akapit z numerem 5 poświęcono trollowi Fantomasowi, który bardzo się Ogórkowi naraził, nie zgadzając się z nim. A przy okazji kilka ciepłych jak kupa słów pod adresem „Gazety Wyborczej”, pisanej oczywiście jak to na prawicy inaczej.
I wreszcie docieramy do akapitu 6, kluczowego. W którym wreszcie bloger oraz myśliciel wyjawia prawdę. Prawdę o zabijaniu.
Ogórek eksplikuje w podpunktach, kiedy zabijanie jest obowiązkiem, a nie grzechem: „Do takich właściwych sytuacji należą na przykład:
a) obrona ojczyzny
b) obrona bliskich
c) samoobrona
d) obrona Kościoła
e) obrona Wiary”.
Tekst obronny Ogórka jest, jak zszokowany czytelnik widzi, tekstem zaczepnym. Należy wrogów obsadzić w roli wrogów, a potem zabijać, zabijać, zabijać.
Nie dajmy się zwieść kapryśnej konstrukcji tekstu z tymi punktami i podpunktami ani szerokim horyzontom myślowo-geograficznym (Niemcy, żydzi, buddyści i profesor Hartmann) to tylko taka zmyłka; kompozycyjnie zwana zmyłką na wariata. Ogórek nie oszalał, lecz wyciągnął rzeczywiste konsekwencje, bacznie obserwując postawę Kościoła.
Przykazania nie po to zostały wymyślone, by człowiek stawał się lepszy, lecz po to, żeby nad człowiekiem zyskać władzę. A skoro tak, to można je hmm… relatywizować, co Kościół robił przez stulecia i robi nadal.
I Ogórek o tym wie. I nam mówi.
Nie śmiejmy się warzywom w nos.