Kierunek wybrany przez marszałka ma świadczyć na jego obronę. Za dyplom z psychologii nie ma synekur. To nie MBA. Na psychologię idzie się z autentycznej chęci poszerzenia wiedzy, a nie dla wpływów czy majątku.
Renata Kim napisała w „Newsweeku”, że Szymon Hołownia studiował na Collegium Humanum. Jest na liście studentów, podpisał ślubowanie. Hołownia tłumaczy, że zapisał się w 2020 roku, bo postanowił uzupełnić wykształcenie, ale potem zrozumiał, co to za miejsce, i nie chodził na zajęcia. To prawdopodobne, podobnie było w przypadku wielu innych studentów „Collegium Tumanum” – na tym polegała specyfika uczelni, że można nie chodzić, nie zaliczać, a dyplom dostać. Wystarczy zapłacić. Szymon Hołownia jednak, jak przekonuje, nie płacił i nie ma dyplomu, co również jest całkiem wiarygodne, bo po czterech latach przynajmniej licencjat z tej psychologii powinien być.
Wykształcenie czy złoty kibel?
Kierunek wybrany przez marszałka też ma świadczyć na jego obronę. Za dyplom z psychologii nie ma synekur. To nie MBA. Na psychologię idzie się z autentycznej chęci poszerzenia wiedzy, a nie dla wpływów czy majątku.
czytaj także
Popularność Collegium Humanum zdaje się świadczyć o tym, iż w społeczeństwie, w którym zawód nauczyciela prestiżowy nie jest i opłacalny też nie, wykształcenie jednak się liczy. Nie złota szczotka do kibla (pamiętacie protesty w Rosji w 2021 roku, kiedy Aleksiej Nawalny pokazał film z willi Putina, a na nim toaletowy gadżet za 700 euro?), nie podróż rowerem do pracy, będąc premierem (to Holandia), ale właśnie „mgr” czy „dr”, które można sobie dopisać przed nazwiskiem.
Jest jeszcze nadzieja, że w czasach, kiedy media przegrywają z platformami socialmediowymi, zalewanymi bullshitem, powszechnie dzielone jest przekonanie, iż fajnie jest, jeśli ktoś coś wie. A nie się domyśla, podejrzewa, albo mu się wydaje. Jednak edukacja wymaga pracy i czasu, a mało kto ma czas i przestrzeń na sprawdzanie autentyczności dyplomów polityków, pojawiają się więc przedsięwzięcia biznesowe celujące właśnie w tę niszę.
Szymon Hołownia prawdopodobnie padł ofiarą takiej właśnie niszy biznesowej. W każdym razie Donald Tusk marszałkowi wierzy.
Sam marszałek zdaje się nie wierzyć w wymiar sprawiedliwości. Pytany przez dziennikarki powiedział, iż mógłby pozwać „Newsweek”, ale zapewne proces będzie trwał tak długo, że jego dobre imię nie zostanie oczyszczone przed wyborami prezydenckimi. Uznał, że warto też pozwać Collegium Humanum za bezprawne obracanie jego danymi. Wyraził przy tym obawę, iż informacje mogły wyciec z prokuratury albo ze służb. Temu z kolei stanowczo zaprzeczyli szef MSWiA Tomasz Siemoniak i prokurator generalny oraz minister sprawiedliwości Adam Bodnar.
Niewinny i skrzywdzony
Tu sprawa robi się poważniejsza. Marszałek Sejmu mówi, że jedyną jego bronią jest prawda, sugeruje, że służby i prokuratura są upolitycznione, bo jak inaczej wytłumaczyć tę koincydencję? Szymon Hołownia ogłosił, iż kandyduje na prezydenta, następnie pojawił się kandydat Trzaskowski, a potem bum, wypływają informacje ze śledztwa w sprawie Collegium Humanum. Nie ma przypadków, to falstart kampanii wyborczej, charty ruszyły, zanim padł wystrzał ogłaszający wyścig.
czytaj także
Hołownia zdaje się myśleć, że wyborcy, do których usiłuje trafić i których chce reprezentować, są niewinni i skrzywdzeni, maluczcy, najmniejsi z najmniejszych, cechujący się łatwowiernością i prostolinijnością, nierozumiejący i bojący się polityki, rywalizacji, gry. Dlatego przedstawia się jako Szymon z Białegostoku, lat 48. Nie pokazuje partyjnych barw. Przekonuje, że jest nieuwikłany i niezależny.
A teraz jeszcze pokrzywdzony. Niesprawiedliwie potraktowany przez służby państwa, zatem jeszcze bardziej przekonujący, bo podobny do tych, do których chce trafić.
Ale Szymon Hołownia jest marszałkiem Sejmu.
Po ośmiu latach rządów PiS, w czasie których upolitycznianie służb było jawne i intensywne, odwracanie tego procesu na pewno nie należy do najłatwiejszych zadań i dlatego potrzebuje czasu i fasady, za którą mogą trwać prace remontowe. Tę fasadę tworzą autorytety Adama Bodnara i Tomasza Siemoniaka, ale i zachowanie wszystkich innych członków rządu i parlamentu. Sugestie, których Hołownia nie poparł na razie żadnymi dowodami, tę fasadę nadwątlają. Wiadomość, że służby działają tak jak za PiS, na polityczne zlecenie rządzącej partii, to poważny cios w zaufanie wyborców, którzy po to między innymi głosowali na koalicję 15 października, by służby działały dla dobra państwa, a nie były siłowym ramieniem rządzącej frakcji.
czytaj także
Wypada więc zapytać, czy reakcja marszałka, nawet jeśli podstawą jest autentyczna krzywda, wywołana rzeczywistym pomówieniem, jest proporcjonalna i odpowiedzialna. Czy droższa jest Szymonowi Hołowni miłość własna, własne ambicje i żal, że był tak blisko, a jest coraz dalej? Czy istotniejsza i poważniejsza jest odbudowa służb i zaufania obywateli do państwa? Czego oczekujemy od kandydata na prezydenta?
Może szkoda, że marszałek nie znalazł czasu, by te studia z psychologii skończyć.