Chcecie wygrywać wybory? Sformułujcie program, który oprócz tego, że jest słuszny i przyszłościowy, będzie także dla wszystkich atrakcyjny – bardziej niż czcze obietnice populistów z prawicy.
LONDYN – Większość ludzi na świecie stoi przed nieuchronnymi wyzwaniami związanymi ze zdrowiem, energią, kosztami życia i kryzysem klimatycznym. To dobry moment dla progresywnych przywódców politycznych na sformułowanie programu, który byłby istotną alternatywą dla tradycyjnej polityki gospodarczej. Brakuje jednak odważnej i spójnej wizji tego, w jaki sposób ma zostać osiągnięty stabilny, inkluzywny wzrost gospodarczy.
Pod koniec września, na corocznym zjeździe brytyjskiej Partii Pracy jej przewodniczący Keir Starmer wyłożył swój program oparty na ambicji przekształcenia kraju w „supermocarstwo zielonego wzrostu gospodarczego”, zdolne do tworzenia nowych miejsc pracy, branż i technologii. Ponieważ wcześniej rozmawiałam z Partią Pracy o potrzebie umiejscowienia myślenia o środowisku w samym sercu przemysłowej transformacji Wielkiej Brytanii, cieszę się, widząc takie ambicje u Starmera. Powinni się temu przyglądać z uwagą progresywni politycy całego świata.
Mazzucato: Skompromitowana ekonomia odchodzi na śmietnik historii. Oto co ją zastąpi
czytaj także
Wizja Partii Pracy stoi w jaskrawym kontraście z pakietem oklepanych propozycji wyjętych prosto z lat 80. ubiegłego wieku, jakie ogłosił niedawno rząd Liz Truss. Plany nowej premierki obejmują między innymi katastrofalne cięcia podatków w stylu „ekonomii skapywania”, dalsze osłabienie pozycji pracowników oraz utworzenie specjalnych stref ekonomicznych.
Chociaż rząd konserwatystów musiał już wycofać się rakiem z propozycji obniżenia podatków dla najbogatszych, bo próbował grać nieodpowiedzialnością finansową i się przeliczył, nadal nie ma nic do powiedzenia o inwestycjach publicznych (w infrastrukturę, innowacje, edukację i podobne obszary), które są potrzebne do napędzania wzrostu gospodarczego. Wręcz przeciwnie: cięcia podatków zwiększą dług publiczny i skłonią rząd do zmniejszenia tak bardzo potrzebnych inwestycji.
czytaj także
Brak odważnego, wyrazistego programu progresywnego pozwolił niestety skrajnej prawicy nabrać rozmachu w całej Europie – chociażby we Włoszech, które teraz będą rządzone przez postfaszystowski sojusz Georgii Meloni. Zawsze, gdy osoby z grupy najniższych dochodów przeżywają trudności – tak jak teraz i podczas nadchodzącej zimy – partie ksenofobiczne wykorzystują ich cierpienia i zrzucają winę na innych (jak robił to Donald Trump), by odwrócić uwagę od swoich słabych, niespójnych i pozbawionych konkretów propozycji programowych.
Stare błędy polityki gospodarczej i niespełnione obietnice populistów stanowią szansę dla progresywnych przywódców. Jednak przy tak wielu niepomyślnych wiatrach politycznych i gospodarczych trzeba dziś myśleć nie tylko o redystrybucji, ale także o tworzeniu bogactwa i wartości. Celem nie może być tylko łagodzenie dzisiejszych wstrząsów.
czytaj także
Argumenty obozu progresywnego przeciwko zaciskaniu pasa powinny wyjść poza tradycyjne apelowanie o „projekty gotowe do realizacji” [ang. shovel-ready projects – inwestycje infrastrukturalne, które są tak zaawansowane na etapie planowania, że nieomal od razu można rozpocząć budowę – przyp. tłum.]. Zamiast tego programy muszą promować kompleksowe strategie gospodarcze mające na celu pobudzenie mocnej, zrównoważonej i inkluzywnej odbudowy ekonomicznej.
Żeby na przykład przejść na gospodarkę zeroemisyjną, należy przede wszystkim rozwijać ambitne projekty w dziedzinie przemysłu i innowacji, które doprowadzą do transformacji całego systemu gospodarczego i wpłyną na wszystko: jak będziemy budować, co będziemy jeść i jak będziemy się przemieszczać. To pobudzi zrównoważony wzrost gospodarczy, a rządy będą wyznaczać kierunki i przyciągać inwestycje wydatkami publicznymi, zamiast tylko sprzątać bałagan po złych politykach gospodarczych i szkodliwych praktykach biznesowych.
czytaj także
Skuteczna progresywna polityka gospodarcza ma pięć wymiarów.
Po pierwsze, musi wyrażać nową narrację na temat tworzenia wartości, która zastąpi starą, głęboko okopaną opowieść o tym, że główną rolę zawsze odgrywa sektor prywatny, a państwo jedynie koryguje błędy rynków. Trzeba jasno pokazać, czym jest koncepcja inwestycji dla dobra wspólnego, gdzie sektor publiczny jest inwestorem pierwszej instancji, a nie tylko pożyczkodawcą ostatniej.
Po drugie, progresywny program gospodarczy musi postawić jednocześnie na zasobne państwo opiekuńcze i dynamiczne państwo innowacyjności, ponieważ to idzie ramię w ramię. Gdyby nie było usług społecznych, to zbyt wielu obywateli pozostałoby wiecznie bez ochrony i możliwości zaspokojenia najbardziej podstawowych potrzeb, bez których trudno mówić o dobrym życiu oraz uczestniczeniu w gospodarce: między innymi do edukacji, stabilnego zatrudnienia i opieki zdrowotnej. Z kolei bez innowacji pozostanie poza naszym zasięgiem zarówno wzrost gospodarczy, jak i możliwość rozwiązania palących problemów całego społeczeństwa takich jak pandemia, kryzys klimatyczny czy wykluczenie cyfrowe.
czytaj także
W tym celu obóz progresywny musi uczynić z obecnych wyznań społecznych centralne punkty strategii przemysłowej – od takich spraw jak zapewnienie szkolnych obiadów, które będą zdrowsze, smaczniejsze i przygotowane z troską o środowisko, po przyspieszenie rozwoju innowacji w systemach transportu. A obecny kryzys energetyczny musi stać się okazją do przeorientowania wzrostu gospodarczego, tak by jednocześnie był inkluzywny i zrównoważony oraz opierał się na zielonych innowacjach we wszystkich branżach przemysłu, w tym w produkcji stali i cementu.
Po trzecie, potrzebujemy polityki Zielonego Nowego Ładu – „Green New Deal”, którym ów „deal”, czyli umowa, będzie równie istotny co troska o środowisko. Oznacza to nową umowę społeczną. Społeczeństwo powinno zarówno ponosić ryzyko, jak i czerpać korzyści z inwestycji publicznych w zieloną transformację gospodarczą. To nie przypadek, że mamy teraz sytuację, gdzie zyski rosną, a inwestycje nie. To po prostu odzwierciedla coraz głębszą finansjalizację największych przedsiębiorstw z listy Fortune 500. Na wykup akcji w celu ich umorzenia (buy-back) poszło przez ostatnie 10 lat ponad 5 bilionów dolarów. A większość prywatnych środków trafia z powrotem do instytucji finansowych, ubezpieczycieli albo na rynek nieruchomości.
Rządy mają wiele narzędzi (dynamiczne systemy zakupów, dotacje, kredyty i regulacje), które pozwalają pobudzać innowacje pokrywające się z celami strategicznymi państwa oraz dopilnować, by zyski przedsiębiorstw były ponownie inwestowane z korzyścią dla społeczeństwa i środowiska. Kiedy na przykład rząd Wielkiej Brytanii bezmyślnie pożyczył 683 mln dolarów przedsiębiorstwu EasyJet, dając przewoźnikowi w pełni wolną rękę co do ich wykorzystania, władze Francji udzieliły kredytów pandemicznych firmom Air France i Renault pod warunkiem obietnic redukcji emisji.
Na szczęście pewne warunki zawiera też ustawa CHIPS and Science Act uchwalona niedawno w USA, która przewiduje wsparcie w wysokości 52 mld dolarów dla krajowych producentów półprzewodników. Można zrobić jeszcze więcej, by zagwarantować, że tworzona wartość będzie stanowić korzyść dla ludzi i naszej całej planety.
czytaj także
Po czwarte, by nie zmarnować potencjału kolektywnego tworzenia bogactwa, potrzeba nowych strategii instytucjonalnych. We współczesnych instytucjach finansowych panuje taka koncentracja na krótkiej perspektywie, że banki państwowe i inne struktury publicznego finansowania (w tym także bardzo lokalne) powinny zostać wykorzystane do stworzenia większych zasobów cierpliwego kapitału. Korzystałyby z niego te firmy, które są gotowe inwestować i szukać innowacji.
Progresywni politycy powinni też dążyć do tego, by danymi zarządzano jako dobrem wspólnym. Dane to zasoby XXI wieku i zarządzać nimi nie powinny w roli właścicieli tylko spółki Big Tech, ale też obywatele. Inspirujący przykład dała tu burmistrz Barcelony Ada Colau, która ściągnęła do władz miejskich hakerów, by poprawili system zarządzania danymi dla dobra wszystkich mieszkańców. Rządy postępowe muszą inwestować we własne możliwości organizacyjne i odwrócić trend zmierzający w stronę coraz dalej idącego outsourcingu (praktyka sięgania po zewnętrznych konsultantów poszła za daleko nawet zdaniem niektórych przedstawicieli prawicy).
Wreszcie: postępowy program gospodarczy powinien być inspirujący. Progresywnej polityce ekonomicznej powinno towarzyszyć zaangażowanie obywateli, tak by wyraźnie widzieli związek między zmianami a poprawą swojego życia. Wyobraźmy sobie na przykład, co by było, gdyby dziś sztuka była wykorzystywana tak jak za czasów agencji WPA (Work Progress Administration) stanowiącej część New Deal prezydenta Franklina Roosevelta.
Dopóki politycy progresywni nie sformułują pozytywnego, inkluzywnego programu na przyszłość, nie wygrają wyborów. Ale żeby stworzyć zwycięską strategię muszą najpierw wyraźnie rozstać się z myśleniem, które już od zbyt długiego czasu kształtowało politykę gospodarczą.
czytaj także
Plan Starmera to dobry krok w tym kierunku. Ale takie odważne obietnice należy włączyć do kompleksowego, inkluzywnego i zrównoważonego programu gospodarczego. Jak przekonała się dopiero co lewica we Włoszech, jeśli progresywni politycy walczą ze sobą nawzajem zacieklej niż z przeciwnikami, to nie powinni narzekać na wyniki wyborów.
**
Mariana Mazzucato wykłada ekonomię innowacji i wartości publicznych na University College London. Jest założycielką i członkinią zarządu Institute for Innovation and Public Purpose UCL. Jej najnowsza książka to Mission Economy: A Moonshot Guide to Changing Capitalism.
Copyright: Project Syndicate, 2022. www.project-syndicate.org. Z angielskiego przełożył Maciej Domagała.