Psychologia, Świat

Mózg osoby z ADD odmawia uczestnictwa w kapitalizmie. I to nas może wyzwoli

Mózg osoby z ADD stawia opór wrogiemu przejmowaniu czasu przez pracę zarobkową i biurokrację. Upiera się podchodzić do rzeczy twórczo, dążąc do przyjemności i autoekspresji. Zaburzenie? Dostrzeżmy w tym bezpardonowy, anarchiczny bunt ludzkiej psychiki.

Mój mąż ma ADD, zespół zaburzeń uwagi, choć niezdiagnozowany. Erik jest zbyt roztargniony, by wystarać się o diagnozę. Organizując dla niego badania w Holandii, gdzie obecnie mieszkamy, musiałam wykonać wiele telefonów, uzyskać właściwe skierowanie, wypełniać formularze i ankiety, długo czekać na wyznaczenie terminu wizyty, przeanalizować wypełnione druki wraz z psychologiem, wygrzebać stare zaświadczenia szkolne i umówić spotkania z ojcem Erika (który również może mieć zaburzenia uwagi) i z jego bratem (który ma zdiagnozowane ADHD), żeby prześledzić, jaki był Erik w dzieciństwie.

Chyba nie muszę dodawać, że Erik nie doprowadził tej procedury do końca. To cud, że ktokolwiek z neurologiczną przypadłością jest w stanie ją przejść. Pismo ADDitude mag, skierowane do osób z zaburzeniami uwagi (z ang. ADD – Attention Deficit Disorder) i zespołem nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi (ADHD), wymienia następującą listę objawów takich zaburzeń: kłopoty z zapamiętywaniem, roztargnienie, rozkojarzenie, niska sprawność funkcji wykonawczej. Funkcje wykonawcze to umiejętności, które pozwalają nam wykonywać pewne czynności, takie jak planowanie, zarządzanie czasem i przypilnowanie kilku spraw naraz. Erik w swoim akronimie nie ma literki H, jak w ADHD, ponieważ nie jest nadpobudliwy. Jednak biurokracja stanowi wyzwanie także dla osoby „tylko” z ADD.

Cyfrowy detoks nie istnieje. Dlaczego nie potrafimy zebrać myśli

Erik nie lubi, kiedy mówi mu się, że jego mózg jest „niesprawny”. Przez pierwsze 40 lat życia nie miał pojęcia, że ADD może dotyczyć właśnie jego. Od dzieciństwa jednak słyszał, że jest „dziwny”, „głupi” lub „zaburzony”. Pięć lat zajęło mu uporanie się myślą, że być może ma ADD – najpierw odrzucił to określenie, a potem na własny użytek je przyjął, nadal jednak niechętnie mówi o tym innym.

„Przez całe życie ludzie uważali mnie za błazna. Nie chcę potwierdzać ich przypuszczeń” – powiedział, kiedy zapytałam go, dlaczego nie wyjawił tego faktu swoim znajomym.

Ludzie rzeczywiście czasem mają go za błazna, ponieważ myśli w najbardziej twórczy sposób, z jakim przyszło mi się zetknąć. Erik jest wizjonerem. Przychodzą mu do głowy wielkie idee, wielkie marzenia, wielkie plany. Nie wszystkie realizuje. Wśród takich niedokończonych projektów było nasze pierwsze mieszkanie, remontowane przez pierwsze osiem lat naszego w nim życia, nowy protokół internetowy oraz nowatorskie prawodawstwo dotyczące własności intelektualnej w branży farmaceutycznej.

Teraz, mając 45 lat, Erik przyjmuje postawę, którą nazywa „podejściem z LA” – już nie kryje się ze swoją odmiennością. To nasza wspólna podróż, jego z ADD, a moja z przewlekłą chorobą autoimmunologiczną, którą zdiagnozowano u mnie w 2017 roku, oraz świadomością, że nadmierne spożywanie alkoholu i nałogowe palenie papierosów w młodości może okazać się w moim przypadku czymś więcej niż jedynie wypełnianiem patriotycznego obowiązku Brytyjki.

Przewodnikami w tych podróżach były dla nas książki węgiersko-kanadyjskiego lekarza i pisarza Gabora Maté. Opisał w nich ADD (którego i on doświadcza), przewlekłe schorzenia, nałogi oraz zachowania kompulsywne (które i on przejawia).

Maté nie zgadza się z rozpowszechnioną opinią, w myśl której ADD jest warunkowane czynnikami genetycznymi. Jak twierdzi, mimo że geny odgrywają w tym pewną rolę, to czy ADD rozwinie się u nas, zależy od tego, w jakim stopniu byliśmy w dzieciństwie otaczani właściwą opieką. Pięć szóstych połączeń w ludzkim mózgu tworzy się już po urodzeniu. U osób z ADD występują odmienne połączenia w korze przedczołowej, która odpowiada za samoregulację i uwagę. Aby ludzki mózg rozwinął się w optymalny sposób, niemowlęta potrzebują pożywienia, schronienia oraz bezpiecznej więzi z głównymi opiekunami.

Piotrowska: Nie rozumiemy dzieci z ADHD

Nie można jednak rodziców winić. To, że nie mieliśmy właściwej opieki, niekoniecznie oznacza, że byliśmy zaniedbywani bądź krzywdzeni, chociaż i takie przypadki się zdarzają. Wystarczy, że rodzice byli pod wpływem stresu i przez to nie potrafili się dostroić do niemowlęcia. Sam Maté urodził się w żydowskiej rodzinie w Budapeszcie zaledwie dwa miesiące przed wkroczeniem do miasta nazistów. Sytuacja nie musi być jednak aż tak ekstremalna. Pokażcie mi, proszę, rodzica, którego nie zżera stres, gdy próbuje łączyć pracę i wiązanie końca z końcem z wychowywaniem dzieci, nie mając przy tym należytego wsparcia i stale, przez lata, niedosypiając.

Mówimy zatem o jednostkowych cechach neurofizjologicznych, których wyłonienie jednak następuje w kontekstach społecznych. Kapitalistyczne społeczeństwo tworzy zestresowane rodziny, szkoły przypominające więzienia i toksyczne zakłady pracy. Nie ma się co dziwić, że mózgi szwankują nam na bezprecedensową dotąd skalę. ADD, czyli zespół zaburzeń uwagi, to schorzenie kapitalizmu.

ADD to nowa schizofrenia

Nie ja to wymyśliłam. W swoim wydanym po raz pierwszy w 2011 roku Realizmie kapitalistycznym nieżyjący już Mark Fisher pisał: „Jeśli zatem coś takiego jak zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi (ADHD) jest patologią, to jest to patologia późnego kapitalizmu”. I dodawał, że jest ona konsekwencją włączenia ludzi w obwody kontroli poprzez rozrywkę w ramach hipermedialnej kultury konsumenckiej.

Gabor Maté wyraźnie mówi, że ADD patologią nie jest. To raczej odmienność rozwojowa. Twierdzi, że u jego podstawy nie leży hipermedialna kultura naszych czasów, ale że kultura może przyczyniać się do ADD i w rzeczy samej je wzmaga.

Rozważania Fishera to wariacja na temat zaproponowanej przez Fredricka Jamesona, zwolennika teorii krytycznej, metafory „schizofrenika” jako typowego przedstawiciela kultury postnowoczesnej lat 80. ubiegłego wieku. Jameson opisał kulturę, w której jesteśmy stale bombardowani niepowiązanymi ze sobą obrazami, gdzie następuje „rozdrobnienie czasu na serię nieustannych »teraz«”. Według niego schizofrenicy uosabiali rozczłonkowanie tożsamości i wytwarzanego przez takie doświadczenie czasu, przejawiające się niemożnością skonstruowania spójnego poczucia „ja”, powiązanego z przeszłością, teraźniejszością i przyszłością.

Terapią jest wolność, czyli utopia za rogiem [„Nike” 2022 dla Jerzego Jarniewicza]

Inni myśliciele końca XX wieku przedstawili własne, nieortodoksyjne teorie schizofrenii. Wśród nich godna uwagi jest ta przedstawiona przez filozofa Gilles’a Deleuze’a oraz psychoanalityka Félixa Guattariego w ich wydanej w 1972 roku książce Anty-Edyp.

Jak zauważył Fisher, wykładowca-filozof, branża kultury zmieniła się od czasu, gdy w latach 80. ubiegłego wieku opisał ją Jameson. Według niego obecnie w salach wykładowych staje się twarzą w twarz z pokoleniem wrodzonym w tę ahistoryczną, antypamięciową kulturę „zajawek”; pokoleniem, dla którego czas od zawsze pocięty był w cyfrowe mikroplastry.

Według Fishera osoba z zespołem zaburzeń uwagi, łatwo ulegająca rozkojarzeniu i „słabo zapamiętująca”, była zaktualizowanym symbolem naszych czasów. A pisał o tym w 2011 roku, na długo przed pojawieniem się TikToka i filmików na Instagramie.

Fisher jednak nie wspomniał, że według Deleuze’a i Guattariego, choć nie według Jamesona, schizofrenia była czymś więcej niż jedynie schorzeniem charakterystycznym dla późnego kapitalizmu: była także jego aniołem zagłady. Przez doprowadzenie do postmodernistycznej schizofrenii kultura późnego kapitalizmu miała zasiać ziarno własnego upadku. Późny kapitalizm (zwany także kapitalizmem neoliberalnym) jest nieuporządkowany, chaotyczny, nieokiełznany. To gospodarczy Dziki Zachód, gdzie króluje mamona, finanse są fikcją, a wszelkie przeszkody w ich przepływie rozjeżdżane są buldożerami. To zaś stwarza kultury i podmiotowości, które także przejawiają nieuporządkowanie, chaotyczność i nieokiełznanie.

Ostatecznie jednak kapitalizm potrzebuje porządku, stabilności i zasad. Potrzebuje państwa. Potrzebuje państwowych sił zbrojnych, przepisów i biurokracji. Potrzebuje także dobrych, stabilnych, niezawodnych obywateli, którzy będą wypełniali jego wolę. Schizofreniczny chaos i nieuporządkowanie mogą prowadzić do zakłóceń całego systemu.

Szczerze mówiąc, nie wiem, czy w porządku jest wykorzystywać poważne schorzenie psychiczne jako metaforę naszej współczesnej kondycji. Teoretykom takim jak Deleuze zależało jednak na tym, aby w chorobach umysłu dojrzeć zjawiska polityczne, a nie naturalne czy prywatne. Doświadczane przez jednostki, wytwarzane są one jednak w ramach społeczeństw i przez nie. Osobiste jest polityczne.

W PRL-u były „rodziny” i „rodziny pijackie” [rozmowa z Wandą Hagedorn]

To samo można powiedzieć o różnicach neurologicznych, w tym ADD. Podobnie jak schizofrenię, zespół zaburzeń uwagi można rozumieć nie tylko jako totemiczną kondycję naszej ery, ale także jako jej konia trojańskiego.

ADD i wyścig z czasem

„ADHD polega w gruncie rzeczy na niedostrzeganiu czasu” – twierdzi znany specjalista od ADD Russell Barkley. Erik sądzi inaczej. Nie chodzi o niedostrzeganie czasu, jak mówi, ale brak świadomości konkretnego społecznego konstruktu czasu: czasu odmierzanego zegarem.

Kapitalizm zaordynował gospodarkę opartą na pracy zarobkowej, a wraz z nią utowarowił czas. Okazało się, że czas to pieniądz. A dokładniej – okazało się, że czas pracy robotnika to zysk kapitalisty.

Amazon: praca pod rządami algorytmów

czytaj także

W eseju Hours against the clock: on the politics of laziness („Godziny nabite na zegarze: o polityce mitrężenia czasu”) Lola Olufemi wyjaśniła, jak kapitalizm przechwytuje czas, przekształcając go w skończony zasób, który stale wyczerpujemy, przeznaczając go na pracę. Wzrost produktywności, ta mantra kapitalizmu, oznacza de facto przyspieszanie produkcji, zmierzające do tego, abyśmy wytwarzali więcej i więcej w tym samym przedziale czasu.

Najjaskrawiej tyrania kapitalistycznego czasu przejawia się w magazynach firmy Amazon, gdzie algorytmy śledzą każdy ruch pracowników, a pracownicy, którzy wykazują się najmniejszą produktywnością, systematycznie lądują na bruku. Widzimy ją także w fermach drobiu, gdzie pracownicy do pracy zakładają pieluchy, bo nie mają czasu nawet na wyjście do toalety.

Z powodu odmiennej budowy połączeń i chemicznego składu płata czołowego osoba z ADD nie doświadcza tego rodzaju upływającego liniowo czasu. Gabor Maté twierdzi, że dla ADD-owców czas przyjmuje dwie postacie: tu-i-teraz oraz długo-(i-szczęśliwie). Sama wciąż przypominam Erikowi o upływie czasu. Kiedy mówię mu, że jest czternasta, on uważa, że jest czternasta aż do momentu, kiedy powiem mu, że minęły już dwie godziny i że teraz jest już szesnasta. O tym, że właśnie spóźnia się na spotkanie, Erik orientuje się dopiero, kiedy wybija wyznaczona na to spotkanie godzina, a on wciąż jeszcze nie wyszedł z domu.

Do człowieka wydajnego

czytaj także

Jest już chyba jasne, dlaczego taka istota ludzka będzie na bakier z systemem gospodarczym zakorzenionym w reglamentacji czasu. Spróbujmy osobę z ADD wyprawić w porę do szkoły lub do pracy, wyznaczyć jej zadania do zrobienia w konkretnym przedziale czasowym, a potem wysłać ją z powrotem do domu, żeby zrobiła, co trzeba, aby dokładnie to samo powtórzyć następnego dnia.

Cały czas działamy z zegarkiem w ręku, nawet w czasie wolnym. Wieczorami przygotowujemy się do pracy nazajutrz. W weekendy staramy się zapomnieć o pracy, nie zaburzając jednak zbytnio swojego rytmu snu, żebyśmy zdołali wstać odpowiednio wcześnie w poniedziałek rano. Na urlopie, jeśli nam się poszczęści, możemy się na jakiś czas wyluzować, ale potem znowu trzeba się sprężyć.

Żarty żartami, ale ja zawsze uważałam, że budzik stanowi pogwałcenie praw człowieka. Osoby z ADD biorą to dosłownie, bo z reguły źle sypiają. Jak wiele innych spraw, które ich dotyczą, to „złe” wysypianie się wynika wyłącznie z presji czasu wywoływanej koniecznością pójścia na konkretną godzinę do szkoły lub pracy. Rytm snu Erika wydaje się mieć dwie fazy. Jedną z tych faz przesypia w nocy, drugą zaś rankiem lub po obiedzie, co byłoby absolutnie w porządku, gdyby nie to, że w pracy wymagają, aby od 9:00 do 17:00 był w biurze. Wyniki niedawnych badań sugerują jednak, że sen u człowieka jest naturalnie dwufazowy. To kapitalizm wymaga ośmiogodzinnego spania ciurkiem – a potem robi wszystko, żebyśmy tych ośmiu godzin nie przesypiali.

Praca po godzinach. Długo jedziesz? Łatwiej się zajedziesz

Erik funkcjonuje bardzo efektywnie. Kiedy się poznaliśmy, pracował jako analityk ryzyka w jednym z czołowych banków. Tyranię czasu potrafi znieść jednak tylko… do czasu. Ostatecznie, po roku czy dwóch, musi odejść z pracy i odzyskać swój własny czas oraz rytm spania. Mamy to szczęście, że stać nas, aby wieść takie życie, choć nie zawsze było to łatwe. Miliony ADD-owców, wraz z miliardami wszystkich pozostałych, tkwią jednak zakleszczone w kieracie. Kto wie, może ten kierat by się skończył, gdybyśmy kolektywnie przyjęli niezgodny z kapitalistycznym czas ADD-owców?

Kapitalistyczna biurokracja

Biurokracja może kojarzyć się z rozdętym aparatem państwowym, ale w obecnych warunkach hiperkapitalizmu najlepiej oddaje ją określenie „jak u Kafki”. Czy kiedykolwiek próbowaliście dodzwonić się do obsługi klienta w Airbnb? David Graeber uważał, że przedstawianie biurokracji jako przerostu państwa fałszuje obraz rzeczywistości. Według niego państwa i przedsiębiorstwa są wręcz nierozróżnialne pod względem panującej w nich biurokratycznej piekielności.

Biurokracje sektora państwowego i prywatnego są w rzeczywistości często ze sobą splecione. W Holandii, jeśli zalegamy z podatkiem lub inną opłatą, wydziały administracji państwowej ściągną je z nas z pomocą prywatnych komorników. A kiedy ci już nas dopadną, nie będzie końca lawinie karnych grzywien i opłat. Erik do tej pory jest straumatyzowany tym, jak potraktowali go tacy komornicy – wtedy żarty się skończyły. (Jednym z projektów Erika jest zresztą utworzenie „krajowego związku bezpłatników”, tylko jeszcze się za to nie zabrał).

Jednej rzeczy mózg osoby ADD nie trawi zupełnie – biurokracji. Częściowo z powodu obniżonego poziomu dopaminy osoby takie nie są wręcz w stanie poświęcić ani chwili na czynności, dla których nie znajdują w sobie wewnętrznej motywacji. Jeśli chcemy, aby dziecko z zespołem zaburzeń uwagi odrobiło zadanie domowe z matematyki, musimy nadać odrabianiu strukturę gry wideo, w której każde dobrze wykonane zadanie wywołuje strzał dopaminy.

Powiedzmy sobie szczerze, poza biurokracją w ścisłym znaczeniu, zajmującą nam szmat czasu, za który nikt nam nie płaci, za biurokrację można uznać także znaczną część zajęć zarobkowych, jako że nie mają one wartości samej w sobie, nie przekładają się na wartość dodaną dla społeczeństwa, a my wykonujemy je wyłącznie po to, aby zarobić na życie. Tu znowu osoby z ADD nie są w stanie się zmusić do robienia rzeczy, które nie mają znaczenia. Nasuwa się pytanie, jak to możliwe, że w ogóle ktoś może je robić – i co w gruncie rzeczy jest tu objawem zaburzenia?

ADD to wewnętrzny anarchista

Nie jest tak, że ludzie z ADD są leniwi. Wręcz przeciwnie. Erik jest raczej pracoholikiem. Podobnie jak wiele innych osób z ADD, na pewnych rzeczach skupia się wyjątkowo mocno, to tak zwany hiperfokus (istnieje również pojęcie „hiperskupienie” – red.). W jego przypadku to szczególne skupienie uwagi obejmuje tworzenie filmów i grafiki trójwymiarowej, szycie, rozwijanie wiedzy o kryptowalutach, granie na gitarze i pielęgnowanie ogrodu. Erik nie skupia się tak jednak na rzeczach, które narzucają mu inni.

Graeber: Praca bez sensu, praca bez wartości

czytaj także

Erik jest ucieleśnieniem ideału człowieka komunistycznego opisywanego przez Karola Marksa, który twierdził, że w ramach kapitalistycznego systemu czasu pracy „każdy ma pewien swój wyłączny, określony krąg działalności, który jest mu narzucany i z którego nie może się on wydostać; jest myśliwym, rybakiem lub pasterzem albo krytycznym krytykiem i musi nim pozostać, gdy nie chce stracić środków do życia”.

Jednak w komunizmie, w ramach demokratycznie kontrolowanej produkcji, bylibyśmy w stanie swobodnie rozwijać nasze uzdolnienia. To zaś pozwalałoby na „robienie dziś tego, a jutro owego, rano polować, po południu łowić ryby, wieczorem paść bydło, po jedzeniu krytykować, słowem, robić to, na co mam akurat ochotę, nie robiąc przy tym wcale ze mnie myśliwego, rybaka, pasterza czy krytyka” (przeł. K. Błeszyński, S. Filmus).

Mózg osoby z ADD nie nadaje się do bezcelowej harówki. Nadaje się do twórczego, nieskrępowanego myślenia, w ramach którego kropki łączone są we wszystkich możliwych kierunkach. To samo ukształtowanie połączeń neuronowych, które generuje wewnętrzny chaos i skłonność do rozpraszania uwagi, sprawia także, że ADD-owcy są lepsi w „odmiennych stylach myślenia”, „ekspansji pojęciowej” oraz „przełamywaniu barier wiedzy”.

Dlaczego nie sprzeciwiamy się rozkwitowi bezsensownego zatrudnienia?

Prawdą jest, że kapitalizm często czerpie korzyści z tego, że osoby z ADD nie radzą sobie z biurokracją, czego najlepszym przykładem są wspomniani wyżej komornicy. Jednostka z ADD często zaś poniesie z tego powodu uszczerbek. Choć tak naprawdę wiadomo, że ostatecznie to partner osoby z ADD, a zwłaszcza partnerka, wypełni wszystkie druki i dopełni wszelkich formalności.

A jednak to, że mózg osoby z ADD w kapitalizmie stawia opór wrogiemu przejmowaniu przez kapitalizm czasu poprzez pracę zarobkową i biurokrację, to, że mózg ten upiera się podchodzić do rzeczy twórczo, dążąc do przyjemności i autoekspresji, powinno być postrzegane jako źródło bezpardonowego, radosnego, anarchicznego buntu.

„Kochać” znaczy czynić

Według Gabora Maté, mimo że leki mogą w wielu przypadkach pomóc, nie powinny jednak stanowić pierwszego ani jedynego sposobu zaradzenia skutkom ADD. ADD nie jest chorobą. To odmienność neurorozwojowa, wywoływana przez rodziny, które są zbyt zestresowane życiem, aby móc poświęcić swoim dzieciom wystarczająco dużo właściwej uwagi.

Osoby z ADD były i są brutalnie traktowane przez społeczeństwo. To samo tyczy się osób uzależnionych oraz doświadczających przewlekłych chorób. Dobra wieść jest taka, że na każdym etapie życia możemy się uzdrowić. Aby to uzdrowienie nastąpiło, ludzie z ADD potrzebują przestrzeni, w której będą akceptowani i będą mogli realizować swoje pasje, być w kontakcie ze swoimi uczuciami i pielęgnować poczucie własnej wartości. Innymi słowy, potrzebują tego, co wszyscy.

Zawsze powtarzam, że kochać oznacza nie tylko uczucie, ale – jako czasownik – także działanie. Wychodzi na to, że nie tylko ja tak uważam. Powołując się na amerykańskiego psychiatrę Scotta Pecka, Gabor Maté definiuje miłość jako działanie, jako „wolę rozszerzenia siebie w celu umożliwienia duchowego i psychologicznego wzrostu drugiej osoby bądź własnego”. Na końcu swojej książki Maté zaś stwierdza: „Jeśli będziemy umieć czynnie kochać, nie będzie już więcej deficytów uwagi, nie będzie jej zaburzeń”.

Nie jesteśmy wolni, bo życie marnujemy w pracy

Winni jesteśmy sobie nawzajem stworzenie takich przestrzeni czynnego kochania i uzdrawiania. Przy okazji możemy też wyciągnąć wnioski z tego, jak mózgi osób z ADD odmawiają uczestniczenia w kapitalistycznym czasie pracy i w biurokracji. Wszyscy możemy przyjąć to prowokacyjnie twórcze myślenie. Wszyscy możemy pielęgnować w sobie „zaburzenie”, które nas wyzwoli.

**
Laura Basu jest redaktorką działu europejskiego w magazynie ourEconomy oraz badaczką w Instytucie Badań Kulturowych na Uniwersytecie w Utrechcie, a także w Goldsmiths College na Uniwersytecie Londyńskim. Jest również autorką książki Media Amnesia: Rewriting the Economic Crisis oraz współredaktorką książki The Media & Austerity.

Artykuł opublikowany w magazynie openDemocracy na licencji Creative Commons. Z angielskiego przełożyła Katarzyna Byłów.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij