Tomasz Piątek

Wyjący Gnom

Piątek (nie Tomasz Piątek, tylko dzień piątek). Piątek, godzina dwunasta. Dwunasta w nocy, dokładnie północ. Jestem w Łodzi. Łódż-Śródmieście, ulica Tuwima. Kładę się spać i nagle…

Piątek (nie Tomasz Piątek, tylko dzień piątek). Piątek, godzina dwunasta. Dwunasta w nocy, dokładnie północ. Jestem w Łodzi. Łódż-Śródmieście, ulica Tuwima. Kładę się spać i nagle…


– UUUUUUUUUUU!!! UUUUUUUUUUU!!! – słyszę upiorne wycie. Dobiega z ulicy. Co się dzieje? – myślę. O tej porze? To musi być jakiś alarm, jakieś skażenie. I jak to ja, zamiast siedzieć w domu i czekać, aż skażenie minie, biorę kurtkę i wychodzę na dwór.

 

– UUUUUUUUUUU!!! UUUUUUUUUUUU!!! – wyje i wyje. Oczywiście, na dworze słychać to wycie o wiele głośniej niż w domu. Z wąskiej i pełnej dziur ulicy Tuwima skręcam w wąską i pełną dziur ulicę Dowborczyków. I tam widzę niezwykły widok.

 

Pomiędzy dziurami powoli toczy się naprzód mini-ciężarówka ze złowrogim napisem GNOM. Zbliżam się i czytam małe literki poniżej GNOMA. Okazuje się, że GNOM to nazwa firmy. Przed GNOMEM idzie ktoś w rodzaju gnoma: człowieczek w kolorowym kombinezonie, który na plecach ma coś jakby garbo-plecak, z tego garba wystaje długa, giętka rura, a z tej rury wydobywa się wycie, jak odkurzacza, tyle że tysiąc razy głośniejsze. Jasne jest, że nikt z tych nielicznych ludzi, którzy jeszcze mieszkają przy ulicy Dowborczyków, dzisiaj się nie wyśpi. Mężczyzna wsadza swoją rurę pod samochody. On coś odkaża tą rurą? – myślę – Czy to jakieś specjalne skażenie naziemne-podsamochodowe? Co jest tak pilne, żeby to robić z takim hałasem o dwunastej w nocy?

 

Nagle widzę dwóch chłopaków, też w kolorowych kombinezonach, którzy dwoma miotłami przy krawężniku wykonują jakieś nerwowe ruchy.

 

– Panowie, co tu się dzieje? – pytam.

– Wymiatamy piasek spod samochodów. My wymiatamy, kolega go wydmuchuje dmuchawą, a na końcu przyjedzie zamiatarka i zamiecie. 

 – Ale dlaczego? 

 – Rozkaz pani prezydent Łodzi. Na Euro. 

 

Zaraz – myślę – przecież w Łodzi nie ma Euro 2012. Żaden mecz się tu nie odbędzie. Ale podobno ma przyjechać masa kibiców, którzy nie znajdą noclegu w Warszawie i w ten sposób Łódź zarobi. Co prawda hotelarze półgłosem mówią, że wcale tych kibiców nie będzie taka masa, ale rozumiem, że masa kibiców na Euro została zadekretowana jako kolejny strategiczny dogmat miasta Łodzi. I dlatego należy ulicę Dowborczyków odpiaszczyć. Żeby cudzoziemcy nie narzekali, że w Łodzi ulice zapiaszczone. A nie można by było zamiast tego załatać dziur? Przecież jak cudzodziemcy zobaczą ulicę Dowborczyków, nawet bez piasku, ale z tymi wszystkimi dziurami, to się porzygają! Najwyraźniej jednak dziur załatać nie można, w żadnej sytuacji i w żadnej okoliczności, nawet takiej jak Euro 2012 (pewnie to też jest jakiś strategiczny dogmat miasta Łodzi i strategiczne są dziury). Zamiast dziurami, będziemy więc przejmować się piaseczkiem.


Ale jeśli już przejmować się piaseczkiem, to nic nie da odpiaszczanie ulicy w nocy z 18 na 19 maja, na dziewiętnaście dni przed Euro 2012 – bo po jednym dniu ulica znowu będzie zapiaszczona. Centrum Łodzi jest jednym z najbardziej piaszczystych i zapylonych miejsc w Polsce, ze względu na budowę tak zwanego Nowego Centrum Łodzi i nowego Dworca Fabrycznego. Trzeba wybudować nowy dworzec, żeby mógł przyjąć kolej dużych prędkości (której nie będzie, ale dworzec i tak się buduje, bo to jest strategiczny dogmat miasta Łodzi). I trzeba wybudować Nowe Centrum Łodzi z apartamentami dla warszawiaków, którzy będą dojeżdżać do pracy w Warszawie koleją dużych prędkości (której nie będzie, więc nie będzie także warszawiaków, ale Nowe Centrum trzeba wybudować, bo to też jest strategiczny dogmat miasta Łodzi). Przy wyburzaniu zabytkowych budynków i kopaniu fundamentów pod Nowe Centrum Łodzi po okolicy rozwiewają się niesamowite ilości pyłu i piachu. Dlatego, co gnom wywieje, wiatr zaraz znowu nawieje.


– Ale dlaczego o północy? – pytam jeszcze chłopaka z miotłą.

– Rozkaz pani prezydent Łodzi – odpowiada.

 

No tak. Pewnie po to, żeby nie utrudniać ruchu za dnia. Jasne, jesteśmy w Polsce. Dla polskich władz pieszy obywatel się nie liczy, nie liczy się jego sen. Piesi to piechota, pospólstwo, chamstwo. Liczy się tylko sarmacki szlachetka na swoim mechanicznym rumaku. Ale nawet jak on ze swojego rumaka zsiądzie i pójdzie spać, to też staje się pieszym chamem i nie ma co dbać o jego sen. Więc w zasadzie liczą się tylko samochody, nie ludzie.

 

– Tu jeszcze ludzie spokojni – dodaje chłopak w kombinezonie – Na ulicy Jaracza, to byli bojowi, protestowali. Bo pan rozumie, jak się wywiewa piasek spod krawężników, to się brudzą samochody.

 

No tak. Liczą się tylko samochody i jak się ludzie zbuntują, to tylko w obronie samochodów. Ale najwyraźniej dla łódzkich władz nawet samochody się nie liczą. Chyba, że jedynie te w ruchu. Łódzka odmiana polskiego sarmatyzmu: stojący samochód jest tak samo godny pogardy, jak leżący właściciel. Samochód się pobrudzi, właściciela się obudzi. 

 

A wszystko tylko dla kamuflażu. Żeby udawać, że coś się robi z tymi ulicami, kiedy nic się nie robi – z tymi dziurami. Dziurami strategicznymi.

 

www.tomaszpiatek.pl 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Tomasz Piątek
Tomasz Piątek
Pisarz, felietonista
Pisarz, felietonista. Ukończył lingwistykę na Universita’ degli Studi di Milano. Pracował w „Polityce”, RMF FM, „La Stampa”, Inforadiu, Radiostacji. Publikował w miesięczniku „Film” i w „Życiu Warszawy”. Autor wielu powieści. Nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej ukazała się jego książka "Antypapież" (2011) i "Podręcznik dla klasy pierwszej" (2011).
Zamknij