Unia Europejska

Wybory we Francji: Who is Who

23 kwietnia odbędzie się pierwsza tura wyborów prezydenckich we Francji. Ich wynik wraz z wyborami do Bundestagu, które odbędą się we wrześniu tego roku, może zdecydować o kierunku, w którym rozwijać się będzie w najbliższym czasie Unia Europejska. O ile jednak w przypadku Niemiec niezależnie od ostatecznego kształtu koalicji rządzącej władzę obejmą ugrupowania jednoznacznie proeuropejskie, we Francji w wyścigu o fotel prezydenta pozostają kandydaci o diametralnie odmiennych wizjach rozwoju wspólnoty europejskiej – od skrajnie eurosceptycznych po euroentuzjastyczne. Stąd, jak wiele razy miało to miejsce w historii integracji europejskiej, to właśnie z Francji mogą popłynąć kluczowe z punktu widzenia przyszłości projektu europejskiego impulsy – zarówno do jego radykalnej reformy, jak i rozbicia.

Katarzyna Mierzejewska oraz Jakub Sypiański z Globallab.org.pl wzięli pod lupę piątkę głównych kandydatów i przyjrzeli się ich pomysłom na Europę i politykę zagraniczną. Już na wstępie trzeba zwrócić uwagę na fakt, że choć kandydaci prezentują często skrajnie różne poglądy, realizacja wizji praktycznie każdego z nich będzie stanowić dla Polski duże wyzwanie. W wielu przypadkach zagrożenia nie wynikają jednak z samych poglądów kandydatów, lecz z negatywnego nastawienia aktualnych władz Polski do procesu pogłębiania integracji europejskiej.

We francuskich wyborach prezydenckich bierze udział jedenaście kandydatek i kandydatów, wśród których sześć osób cieszy się sondażowym poparciem poniżej pięciu procent i nie będzie się liczyć w ostatecznej walce o drugą turę, która odbędzie się 7 maja. Pozostała piątka to: Emmanuel Macron, były minister w rządzie Manuela Vallsa i założyciel centrowego ruchu En Marche!Benoît Hamon, kandydat Partii Socjalistycznej oraz były europoseł i minister edukacji w rządzie Vallsa, który opuścił sprzeciwiając się odejściu od lewicowej polityki przez prezydenta François Hollande’a, Jean-Luc Mélenchon, kandydat Partii Lewicy i jej były przewodniczący,  europoseł i były senator, Marine Le Pen, przewodnicząca Frontu Narodowego oraz europosłanka oraz François Fillon, kandydat Republikanów i premier w latach 2007-2012 w czasie prezydentury Nicolasa Sarkozy’ego. Obecny prezydent François Hollande nie ubiega się o reelekcję.

Aktualne sondaże największe szanse do wejścia do drugiej tury, która odbędzie się 7 maja, dają Emmanuelowi Macronowi oraz Marine Le Pen, którzy cieszą się poparciem  21-23 procent głosów. Duże nadzieje na osiągniecie drugiej tury mogą mieć także François Fillon (z poparciem rzędu 19-20 procent) i Jean-Luc Mélenchon (17-20 procent). Benoît Hamon może liczyć na nieco poniżej 10 procent głosów. Sondaże wskazują, że w drugiej turze Emanuel Macron jest zdecydowanym faworytem w starciu z każdym potencjalnym kontrkandydatem (otrzymując od 54 do 70 procent głosów w zależności od kontrkandydata i sondażu). Marine Le Pen musiałaby z kolei uznać wyższość każdego potencjalnego kontrkandydata. Natomiast Jean-Luc Mélenchon w drugiej turze pokonałby zarówno Le Pen, jak i Fillona, który według sondaży w drugiej turze pokonałby jedynie kandydatkę Frontu Narodowego.


Marine Le Pen – eurosceptyczka par excellence

Marine Le Pen przedstawiła swój program na konferencji w Lyonie na początku tego roku. Projekt określono mianem „144 zobowiązań”, dzięki którym kandydatka zamierza „przywrócić porządek we Francji” i sprawić, aby stała się ona „zamożna, sprawiedliwa, bezpieczna, wolna, dumna, silna i zrównoważona”. Pod rządami Frontu Narodowego „Francja ma być wreszcie Francją” i uwolnić się spod dyktatu islamskiego fundamentalizmu, globalizacji i wreszcie Unii Europejskiej.

Skrajna europejska prawica, jakiej czołową reprezentantką jest Le Pen, dostrzegła w Brexicie i kryzysie uchodźczym szansę na przekucie rosnącej popularności eurosceptycznych, antyimigranckich haseł w realną władzę. Po referendum w sprawie Brexitu Le Pen ogłosiła, że „Wielka Brytania rozpoczęła ruch, który nie może być już zatrzymany”, a nowa „Wiosna Ludów jest teraz nieuchronna”. Podobne zdania padły z jej ust tuż po wyborze Donalda Trumpa na prezydenta USA. Wtedy wyrażała nadzieję, że znany nam do tej pory świat „dzikiej globalizacji sztucznie zaimplementowanej na terenie europejskich państw” chyli się ku upadkowi, a mieszkańcy starego kontynentu wezmą przykład z Amerykanów i „dadzą nauczkę ultraliberalnym elitom”. Niekontrolowaną globalizację Marine Le Pe w linii prostej łączy z osłabieniem narodowej gospodarki, bezpieczeństwa, a także wzmacnianiem islamskiego fundamentalizmu.

Kandydatka Frontu Narodowego uważa Unię Europejską w obecnej formie za porażkę. Wielokrotnie oskarżała Francois Hollande’a o „służalczość” wobec Brukseli i sprzeniewierzenie francuskich interesów. Te Le Pen rozumie jako ochronę francuskiej kultury i tożsamości, pełną kontrolę własnych granic i migracji, prowadzenie samodzielnej polityki monetarnej i patriotyzm gospodarczy. Tymczasem według Le Pen UE w obecnym kształcie prowadzi do „zmiażdżenia suwerenności” państw członkowskich.

Zgodnie z wizją Le Pen Unia powinna być luźną koalicją państw, która ,„szanuje niezależność Francji, jej suwerenność narodową i która będzie służyć interesom narodowym”. W wypadku wygranej Le Pen zapowiedziała, że natychmiast podejmie negocjacje z Brukselą w sprawie odzyskania „czterech suwerenności”: terytorialnej, gospodarczej, monetarnej i prawnej. W tym celu Francja miałby opuścić strefę euro oraz Schengen, a także przywrócić bariery handlowe mające chronić francuską gospodarkę. Swojego podejścia nie uzasadnia chęcią izolacji bądź ucieczki z Europy, ale wolą do renegocjacji warunków członkostwa w Unii oraz dostosowanie ich do francuskiego interesu narodowego i w konsekwencji wzmocnienia pozycji Francji na w kontynencie.

Jej pierwszym priorytetem ma być znalezienie kompromisu w ramach istniejących struktur europejskich i doprowadzenie do radykalnych zmian traktatowych, które w jej mniemaniu umożliwią Francji odzyskanie suwerenności. Gdyby jednak w ciągu 6 miesięcy nie udało się osiągnąć porozumienia, liderka Frontu Narodowego zapowiedziała przeprowadzenie referendum w sprawie Frexitu, aby „zakończyć koszmar, całą unijną farsę i na nowo zrobić z Francuzów wolnych obywateli”.

Jak wspomniano, Marine Le Pen wielokrotnie opowiadała się za wyjściem Francji ze strefy euro. W trakcie kampanii wyborczej zaczęła jednak „rozmywać” swoje stanowisko. W styczniu zamiast o odrzuceniu europejskiego pieniądza zaczęła mówić o współistnieniu obu walut i powrocie do ECU – jednostki rozliczeniowej poprzedzającej wprowadzenie euro. Frank obowiązywałby wówczas w obrocie codziennym, a wspólna waluta służyłaby rozliczania międzynarodowych transakcji. Uwagę zwraca, że w trakcie pierwszej telewizyjnej debaty, która odbyła się 20 marca, szefowa Frontu Narodowego ani razu nie nawiązała bezpośrednio do kwestii strefy euro. Tak samo starała się unikać tematu uważanego za jeden z najbardziej kontrowersyjny punktów jej programu, a więc możliwości Frexitu.

Zmiana retoryki, nawet mimo tego, że włodarze partii zaprzeczają jakoby miało miejsce złagodzenie stanowiska, jest znamienna. Postawa Le Pen odzwierciedla, jak sztandarowa francuska partia eurosceptyczna dostosowuje swój język i wyrażane stanowisko w debacie publicznej w celu uzyskania przewagi w wyborach prezydenckich. Nawet jeśli oznacza to przemilczenie swojej najbardziej charakterystycznej propozycji politycznej. Ostrożny dobór słów wydaje się być starannie przemyślany. Po porażce w wyborach w Holandii skrajnie prawicowej i antyimigranckiej Partii na rzecz Wolności (PVV) pod przewodnictwem Geerta Wildersa, Front Narodowy nie chce szafować pojęciem Frexitu, aby nie zniechęcić do siebie części potencjalnych wyborców. Ponadto, także w kontekście swoich szans w drugiej turze, musi dbać o budowę akceptowalnego dla większości Francuzów wizerunku. Można być jednak pewnym, że kontrkandydaci będą ją skrupulatnie rozliczać z wcześniejszych deklaracji.

Trzy łyżki dziegciu po holendersku

Jednocześnie, Marine Le Pen jest zdania, że Unia Europejska rozsadzana przez siły odśrodkowe wkrótce zniknie niejako sama z siebie, co uczyni Frexit zbędnym. Zgodnie z tą logiką Le Pen traktuje wybory we Francji jako kolejny krok ku zbuntowaniu się europejskich społeczeństw i podważeniu obecnego porządku, pod którego adresem nie szczędzi słów krytyki. W tym sensie nie tyle chce „niszczyć”, a „budować” nowy ład, dobitnie wieszcząc upadek starego.

Oprócz Unii Europejskiej, także NATO jest stałym obiektem krytyki Le Pen. Kandydatka Frontu Narodowego nie wykluczyła, ze Francja pod jej przywództwem opuści sojusz. Podobnie jak Donald Trump wyraziła przekonanie, że NATO jest instytucją przestarzałą. „To jest struktura, która została zbudowana, aby chronić Zachód przed Związkiem Radzieckim. A skoro ZSRR nie istnieje, jest oczywiste, że nie ma powodów, aby NATO miało dalej istnieć”, stwierdziła Le Pen. Ponadto uważa, że NATO stało się narzędziem Stanów Zjednoczonych, dzięki któremu USA narzucają swoją wolę polityczną pozostałym członkom sojuszu. Alternatywą dla Sojuszu Północnoatlantyckiego miałoby być ogólnoeuropejskie porozumienie z Rosją.

Dopełnieniem osłabienia Unii Europejskiej i podważania sensu istnienia NATO jest postulowane przez Le Pen zbliżenie Francji z Rosją. Analityk ECFR Fredrik Wesslau zaliczył Marine Le Pen do grona „przyjaciół Władimira Putina” w Europie. Liderka Frontu Narodowego nie kryje swojej sympatii dla Kremla i jest częstą gościną w programach prorządowej telewizji Russia Today. Po zwycięstwie Le Pen jej prorosyjskie sympatie mogą przełożyć się na konkretne kroki polityczne. Front Narodowy uznaje bowiem aneksję Krymu przez Rosję, dokąd wysłał swoich obserwatorów na referendum w marcu 2014 roku, które w oczach polityków FN miało legitymizować działanie Rosji. Sam Krym Marine Le Pen określa mianem części rosyjskiej strefy wpływów. Stanowisko Frontu Narodowego miało zostać przez Rosję nagrodzone finansowo – partia otrzymała od First Czech Russian National Bank, instytucji finansowej powiązanej z Kremlem, pożyczkę w wysokości ponad 9 milionów euro.

Zgodnie z prorosyjskim stanowiskiem Le Pen jest przekonana, że konflikt na Ukrainie da się rozwiązać dzięki współpracy z Kremlem. W odniesieniu do Europy Środkowej zdaniem Le Pen Putin nie chce przekształcić naszego regionu w rosyjską strefę wpływów, lecz strefę neutralną. Dlatego też polityczka sceptycznie odnosi się do decyzji o wzmocnieniu wschodniej flanki NATO stojąc na stanowisku, że wojskowa obecność wojsk sojuszniczych w dawnych państwach Układu Warszawskiego jest pogwałceniem porozumienia, jakie zawarto z Moskwą. Jednocześnie zapowiedziała wprowadzenie konstytucyjnego zapisu ustanawiającego minimalny próg wydatków wojskowych na poziomie wysokości 2 procent PKB oraz zwiększenie ich do 3 procent do 2022 roku.

Szukając poparcia dla swojej wizji przyszłości Europy Le Pen przychylnym okiem spogląda na eurosceptyczne władze w Warszawę. Na spotkaniu z zagranicznymi dziennikarzami wskazała na dwa punkty, w których popiera stanowisko polskiego rządu: spór z Komisją Europejską o Trybunał Konstytucyjny oraz kwestię relokacji uchodźców. Ponadto przy okazji krytyki strefy euro, Le Pen przywołała Polskę jako przykład państwa, które niechętnie podchodzi do kwestii wspólnej waluty. Mimo wielu punktów stycznych, zwłaszcza w sferze retoryki, polskie władze stanowczo odcięły się jednak od możliwości współpracy z Le Pen na rzecz osłabienia lub wręcz rozbicia UE.

Nie da się ukryć, że punktu widzenia Warszawy, jak i całej Unii Europejskiej, zwycięstwo Le Pen byłoby potężnym ryzykiem. W przeciwieństwie do Brexitu ewentualne wyjście Francji ze struktur europejskich oznaczałoby w zasadzie koniec Unii Europejskiej. W kwestiach bezpieczeństwa wygrana Le Pen może doprowadzić do zachwiania architektury bezpieczeństwa w Europie.


François Fillon – gaullista

„Francja musi odzyskać kontrolę nad Unią Europejską”, stwierdził 4 kwietnia w czasie debaty prezydenckiej François Fillon. Kandydat konserwatystów deklaruje, że jest przeciwnikiem unijnego federalizmu i podkreśla przywiązanie do idei państw narodowych i chęć wzmocnienia ich znaczenia w ramach wspólnoty. Na piedestale stawia francuską suwerenność i opowiada się za zmniejszaniem kompetencji instytucji unijnych, w szczególności Komisji Europejskiej. W zamian postuluje wzmocnienie metody międzyrządowej, dzięki czemu kluczowe kompetencje miałaby powrócić do rządów narodowych.

Jednocześnie Fillon jest zwolennikiem silniejszej integrację, zwłaszcza w sferze ekonomicznej, w ramach państw strefy euro. Nawiązując do postulatów administracji Nicolasa Sarkozy’ego z czasu kryzysu w Grecji Fillon zapowiada utworzenie „rządu” lub „„dyrektoriatu generalnego” strefy euro składającego się z szefów państw i rządów. Ciało to miałoby zastąpić spotkania eurogrupy i za sprawą cyklicznych narad odbywających się co trzy miesiące doprowadzić do zinstytucjonalizowanej współpracy mającej na celu harmonizację fiskalną i podatkową państw euro oraz ustalanie wspólnej polityki monetarnej wraz z Europejskim Bankiem Centralnym, który odpowiadałby nie tylko za stabilność cen, ale również za impulsy wzrostowe. Nad polityką budżetową państw członkowskich miałby czuwać niezależny od Komisji Europejskiej organ kontrolny.

Kandydat Republikanów uważa, że konieczna jest również renegocjacja umowy o strefie Schengen. Jako priorytet wymienia wzmocnienie kontroli granic zewnętrznych, potrojenie budżetu Frontexu oraz stworzenie korpusu straży granicznej. Miałoby to poprawić poczucie bezpieczeństwa w Europie w obliczu presji migracyjnej. W przypadku niewypełniania przez państwa członkowskie swoich zobowiązań, w wizji Fillona groziłoby im zawieszenie członkostwa w strefie Schengen.

Ambicją kandydata Republikanów jest zbalansowanie silnego wpływu Berlina w Unii i przeniesienia umownego ośrodka decyzyjnego do Paryża. Zależy mu jednak na zachowaniu dobrych stosunków  Niemcami. Bez silnej ententy pomiędzy tymi dwoma państwami Europa byłaby narażona na dominację Amerykanów, Rosjan lub Chińczyków, twierdzi Fillon. Francuscy komentatorzy podkreślają ową „gaullistowską postawę” Fillona, na która składa się zarówno chęć zacieśnienia więzów z Niemcami jak i wzmocnieniu państw narodowych. Jednocześnie w podejściu Fillona można wyczuć pewne napięcie między dążeniem do pogłębienia integracji w mniejszym gronie państw Unii, a podkreślaniem zachowania suwerenności państw narodowych.

W stosunku wobec Rosji Fillon proponuje zastąpienie „niedojrzałej” polityki podejściem „pragmatycznym”. Prawicowy kandydat uważa Rosję za kluczowego partnera w wielu dziedzinach. Krytykuje unijne sankcje za ich nieefektywność i wytworzenie atmosfery „zimnej wojny” pomiędzy Kremlem a Brukselą, co ma działać na niekorzyść obu graczy i uniemożliwia korzystną dla wszystkich współpracę. Również ze względu na Rosję Francois Fillon z dystansem podchodzi do wzmocnienia wschodniej flanki NATO. Twierdzi, że rozbudowa potencjału militarnego na wschodnich granicach sojuszu, a także zapraszanie do współpracy z NATO państw leżących w „naturalnej strefie rosyjskich wpływów” (jak Gruzja) jedynie podsyca atmosferę konfliktu i prowokuje Rosjan.

W podejściu Fillona do Rosji można jednak zauważyć istotne różnice względem Marine Le Pen. Fillon uważa co prawda, że Rosja nie jest i nigdy nie była dużym zagrożeniem dla Francji, dlatego też retoryka antyrosyjska wprowadza mylne i całkowicie niepotrzebne oraz szkodzące francuskim interesom uczucie niechęci wobec Moskwy. Jednocześnie Fillon nie jest jednak tak rozrzutny w słowach jak Le Pen i nie nawołuje do wielkiej przyjaźni z Rosją, lecz o zastąpienie „szorstkiej znajomości” realną współpracą. Choć Fillon nie uważa Rosji za bezpośrednie zagrożenie dla Francji, zdaje sobie sprawę z jakim graczem ma do czynienia. Określa ją jako kraj „niebezpieczny”, który nie wytworzył standardów demokratycznych obowiązujących w Europie Zachodniej. W jego opinii Rosję można uznać za wroga i przygotować się na bezpośrednie starcie lub przyjąć inną strategię i spróbować zaangażować ją w dialog mający na celu stworzenie warunków dla utrzymania pokoju i wzmocnienia bezpieczeństwa w Europie. On skłania się ku temu drugiemu rozwiązaniu.

Ponadto, współpraca z Rosją może jego zdaniem przyczynić się do opanowania konfliktu syryjskiego. Z punktu widzenia Fillona priorytetem jest pokonanie ISIS i na tym polu gotowy byłby do współpracy z Rosją Putina i Syrią Asada. W grudniu 2016 roku stwierdził, że aby zakończyć konflikt Unia Europejska będzie musiała podjąć rozmowy również z osobami odpowiedzialnymi za zbrodnie wojenne. Dopuścił także możliwość stopniowego odbudowywania kontaktów dyplomatycznych z Syrią. Byłby to zdecydowany zwrot w polityce zagranicznej Francji, która od 2012 roku, a więc za czasów premierostwa Fillona, zamknęła swoją ambasadę w Damaszku.

Analizując agendę Fillona w sprawach zagranicznych z perspektywy Polski szczególną uwagę zwracają ambiwalentne pomysły na przyszłość Unii Europejskiej. Z jednej strony apele o poszanowanie prymatu państw narodowych wydają się być zgodne z obecną linią polityki zagranicznej, jaką stara się wypracować Prawo i Sprawiedliwość. Z drugiej jednak chęć tworzenia unii w Unii, a więc przyśpieszenia integracji między państwami strefy euro, to zapowiedź negatywnego dla Polski scenariusza Unii dwóch prędkości, co może dla Polski może skutkować polityczną izolację połączoną z dotkliwym wykluczeniem ze wzmacniania gospodarczych powiązań.

W wypowiedziach Fillona ciężko doszukiwać się bezpośrednich odniesień do Polski, co wskazuje, że Warszawa nie jest specjalnie istotnym elementem jego wizji polityki europejskiej. Z perspektywy Warszawy niepokojące muszą być jednak postulaty dotyczące ocieplenia stosunków z Rosją. Przyjazny stosunek do Rosji oraz dystans zwiększenia obecności militarnej na wschodniej flance NATO wskazuje, że Warszawa i Paryż Fillona odmiennie artykułowałyby swoje cele strategiczne w zakresie polityki bezpieczeństwa.


Emmanuel Macron – federalista

Emmanuel Macron zaczyna swój program europejski od mocnego odwrócenia narracji eurosceptyków. Oznajmia, że „prawdziwa suwerenność wymaga działania na poziomie Europy”. Podczas, gdy Marine Le Pen podgrzewa nastroje swoich wyborców odwołując się do lęku przed uosabianą przez Europę globalizacją, Macron oznajmia dobitnie, że „jeśli będziemy osłabiać Europę, pozostawimy Francję samą wobec zagrożeń współczesności”, co czyni go wraz z Benoît Hamonem najbardziej proeuropejskim z kandydatów.

Macron mówi jasno, że chce zamienić Unię Europejską w federację. Jako prezydent chciałby począwszy od końca bieżącego roku zorganizować „konwencje demokratyczne”, które miałyby dyskutować nad przyszłością Unii. Proponuje również wprowadzenie obok list krajowych ogólnoeuropejskiej listy wyborczej z 73 miejscami, przeznaczonymi dla nowych eurodeputowanych, którzy zastąpią odchodzących Brytyjczyków. Symboliczne jest akcentowanie przez Macrona znaczenia programu Erasmus, który chciałby rozszerzyć, stawiając za cel, aby przynajmniej co czwarty młody Francuz lub Francuzka wyjeżdżali na semestr zagraniczny do innego państwa Unii.

W swoim programie europejskim podkreślana chęć ograniczenia „dumpingu socjalnego” w ramach Unii, co może być jak na kandydata kojarzonego nie bez powodu z liberalizmem gospodarczym zaskakujące. Żeby ograniczyć zjawisko konkurowania państw między sobą za pomocą obniżania standardów praw pracowniczych i obciążenia podatkowego firm, Macron chce wprowadzić stosowanie wspólnych zasad dotyczących podatków i praw socjalnych oraz wzmocnić narzędzia antydumpingowe. Do tej samej sfery należy postulat ustanowienia minimum europejskich praw socjalnych.

Jednocześnie Macron podkreśla konieczność przeprowadzenia pilnej restrukturyzacji francuskiej gospodarki. W uzdrowieniu gospodarki centrowy kandydat widzi sposób na rozbudzenie „niemiecko-francuskiego silnika”, który napędza Europę. Ten silny tandem ma ponowo napędzać współpracę europejską na różnorodnych polach, od obronności po kulturę. Kwestie relacji francusko-niemieckich to inny przykład odwrócenia narrację eurosceptyków. Podczas gdy Le Pen od lat głosi, że wraz z przyjęciem wspólnej waluty Francja stała się poddaną Berlina, Macron przekonuje, że to w latach poprzedzających jej wprowadzenie „Francja była wasalem Bundesbanku” i dopiero euro „zwróciło [jej] zdolność do wpływania na europejską politykę monetarną”.

Według Emmanuela Macrona strategie ekonomiczne państw członkowskich nie są dostatecznie zharmonizowane. Dlatego też strefa euro potrzebuje głębokich zmian. Za poważny problem uważa brak mechanizmów odpowiadania na kryzysy i sytuacje wyjątkowe. Były minister gospodarki postuluje powołanie dwóch nowych urzędów – ministra gospodarki i finansów strefy euro oraz europejskiego prokuratora handlowego. Ten ostatni zająłby się kontrolą przestrzegania zobowiązań podjętych przez państwa Unii, zwłaszcza pod względem socjalnym, środowiskowym i podatkowym.

Macron chciałby też stworzenia oddzielnego budżetu strefy euro. Miałby on trzy funkcję: inwestycyjną, wsparcia finansowego w nagłych okolicznościach oraz odpowiadania na kryzysy gospodarcze. Dostęp do tego budżetu byłby uzależniony od wypełniania porozumień w kwestiach podatkowych i społecznych utrudniających dumping wewnątrz strefy.

W ramach walki z międzypaństwowym dumpingiem, Macron domaga się ustanowienia minimalnego zestawu praw socjalnych w sferach takich jak edukacja, ochrona zdrowia, świadczenia dla bezrobotnych i płaca minimalna. Podkreśla przy tym konieczność wzięcia pod uwagę nierównego rozwoju państw członkowskich. Tego typu wiążące klauzule miałby się znaleźć również w każdej nowej unijnej umowie handlowej. Obywatelska kontrola nad międzynarodowymi umowami handlowymi miałaby być zapewniona dzięki powołaniu specjalnych komitetów, w których przedstawiciele organizacji pozarządowych czuwaliby nad procesem negocjacyjnym, implementacją i późniejszą ewaluacją traktatów.

Macron promuje wprowadzenie w Unii inicjatywy, którą nazywa „Buy European Act”. Ma to być rozwiązanie, które pozwalałoby na ograniczenie dostępu do przetargów publicznych firmom, które lokalizują w Europie mniej niż połowę własnej produkcji. Postuluje również wprowadzenie na poziomie unijnym instrumentu kontroli inwestycji zagranicznych w celu ochrony europejskich interesów oraz sektorów strategicznych. Chciałby także, aby wspólna polityka rolna jeszcze bardziej wspierała europejskich rolników wobec konkurencji z innych kontynentów.

Odnosząc się do problemów z terroryzmem podkreślił w jednym wywiadów potencjalne socjoekonomiczne podłoże radykalizacji młodzieży o pochodzeniu muzułmańskim: „ktoś, kto nosi brodę albo arabsko brzmiące nazwisko ma cztery razy mniej szans na otrzymanie zaproszenia na rozmowę o pracę”. Oponuje co prawda przed uznaniem nierówności szans za główną przyczynę rozwoju sekt dżihadystycznych, ale uważa, że „odpowiadamy za pojawienie się gruntu, na którym rozwija się totalitarne szaleństwo dżihadyzmu”. Winą za frustracje społeczne obarcza niewydolność ekonomii, duszenie szans rozwoju i szklane sufity.

Emmanuel Macron określa, że przyjęcie uchodźców z Syrii to obowiązek moralny i obiecuje wykonać zobowiązania powzięte przez François Hollande’a w kwestii ich przyjęcia. Jednocześnie zaznacza, że konieczne jest usprawnienie polityki azylowej, przede wszystkim w zakresie przyspieszenia procedur. Z punktu widzenia Polski należy podkreślić, że opowiada się za równomiernym rozmieszczeniem uchodźców między kraje Unii Europejskiej.

Podejście Macrona do migrantów innych niż szukających azylu jest mniej entuzjastyczne. Odnośnie „tak zwanych migrantów «ekonomicznych»” stwierdza, że „musimy lepiej określić nasze potrzeby”. Przewidując w następnych latach intensyfikację „nacisku migracyjnego”, zapowiada konieczność podejmowania kroków wyprzedzających – wzmocnienia bezpieczeństwa granic oraz zaangażowania we współpracę (u Macrona: „pomoc”) rozwojową dla krajów pochodzenia migrantów. Macron zapowiada przeznaczenie na nią sumy w wysokości 0,7 procent PKB. Wsparcie chciałby skoncentrować na krajach Afryki subsaharyjskiej, Sahelu, Maghrebu, objętych kryzysem i należących do Frankofonii. Macron łączy walkę z przyczynami migracji także z kwestiami zmian klimatu i wynikającym z niego wzrostem nierówności i biedy. Stąd za priorytetowe uznaje wypełnienie postanowień szczytu klimatycznego w Paryżu. Planuje zawiązać międzynarodową koalicję, która odwiodłaby Donalda Trumpa od porzucenia ustaleń paryskich.

Z drugiej strony Macron chciałby podjąć walkę z przestępczością zorganizowaną, która kontroluje nielegalne migrację oraz zwiększyć ochronę granic. W osiągnięciu tego celu miałoby pomóc m.in. powołanie nowej europejskiej agencji straży granicznej i przybrzeżnej. Elementem ograniczania przyjazdów migrantów ma być też stabilizacja i pomoc dla Libii. Bezpieczeństwa w Europie strzec ma nie tylko nowa agencja graniczna, ale również europejska policja w sile pięciu tysięcy oficerów. Dla bezpieczeństwa Europejczyków konieczna jest też według niego lepsza współpraca służb specjalnych: wspólny system informacyjny ze scentralizowaną bazą danych, obowiązkowa wymiana informacji i większe stosowanie biometrii.

Europa ma być w wizji Macrona i jego doradców nie tylko motorem postępu gospodarczego i społecznego, ale też jednym z gwarantów bezpieczeństwa – Macron przypomina, że traktaty europejskie zawierają klauzule wzajemnej obrony. Unia ma być jednym z czterech filarów, na których chce on oprzeć obronę Francji. Pozostałe to siły narodowe, NATO i strzegące światowego pokoju ONZ. Macron opowiada się za zwiększeniem europejskiej współpracy militarnej. Ma ona obejmować stworzenie Europejskiej Rady Bezpieczeństwa oraz europejskiego sztabu generalnego połączonego ściśle z centrami dowódczymi państw członkowskich oraz z NATO. Macron postuluje również stworzenie europejskiego funduszu zbrojeniowego oraz wspólne zakupy uzbrojenia.

Jeśli chodzi o siły narodowe, Macron stawia diagnozę, że kluczowe dla francuskiego systemu obronności pozostaje odstraszenie nuklearne. W związku z tym francuski arsenał atomowy, wliczając w to siły powietrzne, musi zostać zmodernizowany i utrwalony. Zastrzega przy tym, że Francja będzie stosować się do wszystkich wymogów układu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej.

Macron podkreśla konieczność utrzymania dotychczasowego zaangażowania Francji w struktury NATO. Zastrzega natomiast, że sojusz nie powinno przyjmować nieograniczonej liczby nowych członków. Francja Macrona nie poprze żadnych nowych rozszerzeń Sojuszu poza państwami bałkańskimi oraz Finlandią i Szwecją. Macron zapowiada też, że będzie starać się ograniczyć interwencje NATO poza „swoją strefą geograficzną” wyłącznie do wypadków, w których „w grę wejdą bezpośrednio interesy Francji”. Francja pod jego rządami nie weźmie udziału w nowych operacjach zagranicznych poza przypadkami „obrony koniecznej” lub gdy „wszystkie rozwiązania polityczne zostały wyczerpane”, co w rzeczywistości daje ogromne pole do interpretacji.

W opinii Macrona dialog NATO-Rosja nie powinien zostać zatrzymany. Jednocześnie podkreśla, że to „Europa spełnia warunki, żeby porozumieć się z Rosją” – problem leży po drugiej stronie. Stąd nałożone dotąd sankcje będą konieczne, dopóki nie będą respektowane porozumienia z Mińska, podkreśla lider En Marche!. Jednocześnie Macron zdradza ogólną gotowość do prowadzenia dialogu z państwami, którym daleko do przestrzegania standardów demokratycznych i praw człowieka (oprócz Rosji wymienia Turcję, kraje bliskowschodnie i leżące wokół Zatoki Perskiej). Nie omija przy tym zwyczajowego gestu w kierunku cnoty i zarzeka się, że będzie w tym dialogu zwracał uwagę na prawa człowieka i interesy Francji. Macron przyznaje, że Turcja oddala się w tym momencie od UE, ale uważa, że nie powinno zamykać przed nią drzwi.

W odniesieniu do reformy Organizacji Narodów Zjednoczonych postuluje poszerzenie grona stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ o Niemcy, Japonię, Indie, Brazylię i kraj afrykański. Chciałby też wprowadzić reguły anulujące prawo weta jej członków w sytuacjach udowodnionych masowych zbrodni.

Te postulaty na pierwszy rzut oka brzmią uspokajająco z punktu widzenia interesu Polski. Program Emmanuela Macrona zawiera jednak jedno kluczowe zastrzeżenie. „Ta Europa dyplomacji i obronności musi oprzeć się przede wszystkim na grupie państw gotowych, w przypadku kryzysów zagrażających naszemu bezpieczeństwu, do obrony wspólnej linii dyplomatycznej”. Macron wyraźnie ma tu na myśli państwa środkowoeuropejskie, które odmówiły w 2015 roku wzięcia udziału w pomocy uchodźcom. Macron zaznacza, że ten europejski rdzeń obronny może być potem rozszerzany na inne kraje członkowskie, „jeśli zostaną spełnione ku temu warunki”. Jednak wobec nieprzejednanego stanowiska obecnych polskich władz realne staje się ryzyko rozróżnienia na „Europę dwóch obronności”.

Kwestie bezpieczeństwa są dobrą ilustracją tematu „Macron a Polska”. Wszystkie jego postulaty zdają się być bowiem korzystne dla Polski – tyle tylko, że jej nie obejmują. Współpraca w ściganiu nadużyć fiskalnych, wsparcie rolnictwa, wzmocnienie granic i pewna ochrona przed inwestycjami spoza wspólnoty – wszystko mogłoby znaleźć się na liście rzeczy, o które Warszawa mogłaby walczyć w Brukseli. Macron chce wzmocnienia Europy, co leży jak najbardziej w interesie Polski. Owe wzmocnienie skupiać ma się jednak wokół wewnętrznego kręgu kilku państw „starej Unii” lub państw strefy euro. Realizacja programu Macrona może więc w obliczu niechęci polskiego rządu do głębszej integracji przyczynić się do urzeczywistnia projektu Europy dwóch prędkości i osłabienia pozycji Polski na kontynencie.


Jean-Luc Mélenchon – globalny rewolucjonista

„Europa naszych marzeń jest martwa” – tymi słowami Jean-Luc Mélenchon rozpoczyna europejski rozdział swojego programu. Na bazie tej negatywnej diagnozy Mélenchon buduje swój ambitny i bardzo szczegółowy program, owoc długich prac i debat na łonie popierającego go ruchu obywatelskiego. Plan Mélenchona jako „niekompatybilny z traktatami europejskimi, które narzucają cięcia budżetowe i nieskrępowaną wymianę handlową” oraz demontaż praw pracowniczych i prywatyzację usług publicznych zakłada radykalną reformę UE.

Mélenchon przygotował dwa scenariusze relacji Francji z Unią Europejską: plan A i plan B (którego nie należy mylić z konferencjami „Planu B” – spotkań europejskiej lewicy, w których uczestniczy). Plan A to reforma Unii Europejskiej. Zawiera dziewięć punktów i warto je przedstawić wszystkie:

1) zerwanie z niezależnością Europejskiego Banku Centralnego, zmiana jego statutu;

2) dewaluacja euro;

3) regulacja sektora finansowego: zakazanie obrotu toksycznymi obligacjami i kontrola ruchu kapitałów;

4) zwołanie europejskiej konferencji poświęconej zadłużeniu państw członkowskich mającej na celu obniżenie odsetek, rozłożenie długów w czasie i częściowe umorzenie długów;

5) zatrzymanie prywatyzacji usług publicznych (kolej, energia, telekomunikacja);

6) wprowadzenie „solidarnego protekcjonizmu”: powstrzymanie swobodnego obrotu kapitałów i towarów między Unią i innymi państwami i dopuszczenie pomocy państwowej dla sektorów strategicznych;

7) położenie kresu dumpingowi wewnątrz Unii poprzez odgórne wprowadzenie harmonizacji socjalnej i fiskalnej wraz z klauzulą nieobniżania poziomu praw socjalnych;

8) zmiana wspólnej polityki rolnej w kierunku samowystarczalności żywnościowej, lokalności, ekologii i wiejskości;

9) porzucenie przemysłu węglowego i wiarygodną obniżkę emisji gazów cieplarnianych.

Jeśli te warunki nie zostaną spełnione, Mélenchon zapowiada wprowadzenie planu B: stopniowego wychodzenia Francji z Unii Europejskiej. Na czym ma on polegać? Mélenchon zapowiada cztery kroki:

1) zatrzymanie przez Francję wpłat do budżetu Unii Europejskiej;

2) zlecenie Bankowi Francji przekształcenie euro z waluty „jedynej” w walutę „wspólną”, czyli prawdopodobnie przywrócenie franka przy jednoczesnym zachowaniu euro;

3) wprowadzenie kontroli przepływu kapitału i towarów w celu „uniemożliwienia najbogatszym ucieczki z powodów podatkowych”;

4) budowę nowych ram współpracy z gotowymi do tego państwami.

Oba te spektakularne plany mają być oparte na zgodzie narodu francuskiego uzyskanej w referendum. Benoît Hamon – nie bez racji – krytykuje strategię Mélenchona mówiąc, że podnosi poprzeczkę tak wysoko, że plan B, czyli wyjście z Unii, wydaje się być jedynym realnym scenariuszem.

W przypadku drugiej kluczowej organizacji międzynarodowej świata zachodniego, czyli Sojuszu Północnoatlantyckiego, Jean-Luc Mélenchon nie stawia już takich warunków i zapowiada, że za jego prezydentury Francja opuści NATO. Nie stanie się też częścią żadnego trwałego sojuszu wojskowego z wyjątkiem operacji pokojowych prowadzonych pod egidą ONZ. NATO jest dla Mélenchona przede wszystkim koalicją wojskową skierowaną na agresję, nie na obronę, oraz narzędziem polityki amerykańskiej. Waszyngtonu nie ucieszy też zapewne zapowiedź przyznania we Francji azylu Edwardowi Snowdenowi i Julianowi Assange’owi. Mélenchon nie jest też zwolennikiem koncepcji obronności europejskiej. Na na wiecu w Lyonie stwierdził, że „Europa obronności to Europa wojny, a my jesteśmy za Europą pokojów. Francja nie będzie wozem podążającym za czyjąś armią”.

Poza odrzuceniem idei wspólnej obronności w ramach NATO i UE przy jednoczesnym postulacie „położenia kresu wojnom”, w programie Mélenchona rzuca się w oczy brak zainteresowania i konkretów w sprawach obronności. Milczy on jest m.in. w kwestii francuskiego arsenału nuklearnego. Znajdujemy w nim wyłącznie postulaty zatrzymania prywatyzacji sektora zbrojeniowego i wprowadzenia zasady kupowania broni od producentów francuskich.

Na zagrożenie Republiki przez terroryzm odpowiedzią ma być więcej Republiki. Mélenchon odrzuca logikę celu uświęcającego środki, uważając, że ograniczanie wolności republikańskich jest zwycięstwem terrorystów. W swoim programie dużą wagę przywiązuje do prewencji. W zapobieganiu rekrutacji do siatek terrorystycznych wskazuje na rolę edukacji, pomocy społecznej i usług publicznych. Akcentując konieczność lepszego diagnozowania przyczyn społecznych terroryzmu zapowiada powołanie instytucji uniwersyteckiej badającej to zjawisko oraz zwiększenie dostępu parlamentarzystów do informacji gromadzonych przez służby zwalczające terroryzm tak, żeby lepiej zapobiegali mu poprzez legislację.

Takie podejście wynika m.in. diagnozy Mélenchona, że Francja ma do czynienia z przestępczością, a nie z wojną ideologiczną. Kraj nie toczy walki z konceptami pseudoideologicznymi takimi jak „islamizm” lub „dżihadyzm” i kandydat w całym swoim programie nie używa tych terminów, mówiąc konsekwentnie o terrorystach jako o „przestępcach”.

Konieczne według niego jest położenie nacisku na infiltrację siatek przestępczych zamiast na inwigilację technologiczną, co do której skuteczności Mélenchon jest sceptyczny i którą uważa za sprzeczną z wolnościami republikańskimi. Postuluje też uniezależnienie się francuskich służb wywiadowczych od opieki Amerykanów.

Wsparcie mechanizmów sygnalizowania przez osoby bliskie ułatwi według niego włączanie osób podejrzanych do programów zapobiegania rekrutacji przez siatki terrorystyczne. Uważając więzienia za środowisko podatne na rozwój tych siatek, Mélenchon postuluje szukanie alternatyw do kar pozbawienia wolności w przypadku niskich wyroków. Mélenchon wzywa też do refleksji nad rolą mediów, które goniąc za widownią i sensacją, stają się tubą propagandową terrorystów.

Jednym z ciekawszych elementów programu Mélenchona jest jego wizja polityki migracyjnej. Wychodzi w niej z tradycyjnej osi debaty, która koncentruje się na granicach strefy Schengen i w której podstawowe pytanie brzmi „przyjmować czy nie przyjmować”. Rozdział o migracjach zaczyna się od słów „emigracja łączy się zawsze z cierpieniem tego, który wyrusza”. Wizja Mélenchona wychodzi więc poza logikę „zamkniętych” lub „otwartych” granic i jako priorytet stawia „umożliwienie każdemu życia u siebie”. Zapowiada zwiększenie zaangażowania w walkę z przyczynami migracji. „Trzeba zatrzymać wojny”, „położyć kres niszczącym lokalne gospodarki umowom handlowym” i wesprzeć poprzez transfery technologii i środków finansowych kraje zmagające się ze skutkami zmian klimatu.

Te działania mają wspomóc ogólnoświatowe instytucje. Mélenchon postuluje przekształcenie Urzędu Wysokiego Komisarza ds. Migracji i Międzynarodowej Organizacji do Spraw Migracji we Światową Organizację Migracji oraz zwołanie corocznej konferencji ONZ, która będzie decydować o szybkim reagowaniu na kryzysy i pomocy przyznawanej krajom przyjmującym. Jej zadaniem ma być także szukanie rozwiązań problemu milionów uchodźców klimatycznych, którzy pojawią się w XXI wieku. Mélenchon, podobnie jak Macron i Hamon, chce ustalenia środków budżetowych na współpracę rozwojową na poziomie 0,7% PKB.

W Europie Mélenchon zamierza zwiększyć cywilne zaangażowanie w operacje ratunkowe na Morzu Śródziemnym i zatrzymać militaryzację kontroli kanałów migracyjnych. Jest też przeciwnikiem zawartego w zeszłym roku porozumienia UE z Turcją. Mélenchon chce ograniczyć migracje, ale nie poprzez walkę z migrantami. Duży nacisk kładzie na godność migrujących. Chce m.in. skończyć z umieszczaniem dzieci w ośrodkach dla uchodźców, nawet w towarzystwie rodziców, oraz zapewnić opiekę tym, które podróżują samotnie. Postuluje wreszcie budowę programu „pomocy w powrocie” dla uchodźców z krajów, w których sytuacja się poprawia.

W porównaniu z programami innych kandydatów wyjątkowo obszerny plan Mélechona zawiera też opis całej serii konkretnych planowanych posunięć w polityce zagranicznej, zwłaszcza na Bliskim Wschodzie. Ostro krytykuje on poprzednie rządy francuskie za sojusz z „odpowiedzialnymi po części za finansowanie terroryzmu” monarchiami Zatoki Perskiej i współpracę z radykalizującym się reżimem Erdoğana w Turcji. Postuluje wykluczające islamistów zawieszenie broni w Syrii i ogólnoświatową koalicję przeciwko Daeszowi i na rzecz pokoju w Syrii, która będzie walczyć z czynnikami budującymi finansowe fundamenty organizacji: praniem pieniędzy, handlem ropą, obrotem kapitału w Internecie.

Krytyka współpracy z „autorytarnym” rządem tureckim jest zadziwiająca, jeśli weźmiemy pod uwagę jego życzliwy stosunek do Rosji i rządów Putina. Wojnę na Ukrainie Mélenchon widzi jako mieszankę kryzysu wywołanego przez zmanipulowanych przez CIA demonstrantów na Majdanie oraz nieodpowiedzialne prowokacje nowego rządu w Kijowie. Ukraina to dla niego „naturalna rosyjska strefa wpływów”, z czego wynikałoby, że tym bardziej Europa nie ma prawa patrzeć tam Rosji na ręce. W trakcie wspomnianego wiecu wyborczego w Lyonie zapytał nawet: „Czy wciąż muszę powtarzać, że Rosjanie są dla nas partnerami, że wzięli udział w naszym wyzwoleniu i że ich system rządzenia dotyczy wyłącznie ich, tak jak nasz system dotyczy wyłącznie nas”. Choć Mélenchon zarzeka się, że łączą go żadne kontakty z Putinem, to pod względem stosunku do działań Rosji poza Marine Le Pen jest najbardziej życzliwym Kremlowi kandydatem.

Warto zauważyć również, że wspomniane postulowane przez Mélenchona wyjście z NATO nie jest włączone do podrozdziału o obronności, lecz jest elementem rozdziału, który można określić jako „alterglobalistyczny”. Obejmuje on serię kroków na arenie międzynarodowej, które mają zmienić priorytety polityki globalnej na walkę o zatrzymanie rozwoju nierówności, zmian klimatycznych i wojen. Mélenchon proponuje w nim stworzenie przez ONZ ogólnoświatowych wiążących norm dla międzynarodowych korporacji, wymuszających minimum praw socjalnych i ochrony środowiska. Nad „transnarodowymi” przestępstwami finansowymi (korupcja, unikanie podatków, spekulacja) ma czuwać natomiast specjalny trybunał sprawiedliwości gospodarczej. Globalny obrót kapitału należy zresztą według niego po prostu ograniczyć. Mélenchon pragnie pewnego instytucjonalnego „odwrócenia sojuszy”. Postulując opuszczenie Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Światowej Organizacji Handlu, pragnie wzmocnienia Światowej Organizacji Pracy i powołania „waluty ogólnoświatowej”.

Mélenchon w centrum globalnego systemu stawia zreformowaną, wzmocnioną i zdemokratyzowaną Organizację Narodów Zjednoczonych. Zapowiada niepodejmowanie jakichkolwiek interwencji wojskowych bez mandatu tej organizacji. Lepszą skuteczność tych prowadzonych przez ONZ ma zapewnić powołanie ONZ-etowskiego sztabu generalnego, który przejmie dowodzenie nad operacjami pokojowymi.

Sceptyczny wobec Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych Mélenchon nie chce jednak izolacjonizmu Francji. Postuluje „nowy sojusz alterglobalistyczny” z krajami rozwijającymi się. Chce m.in. utworzenia specjalnej strefy współpracy w zachodniej i środkowej części basenu Morza Śródziemnego oraz silniejszej współpracy z państwami BRICS i Ameryką Łacińską.

Holistyczny plan Mélenchona imponuje rozmachem i spójnością. Podstawowy program liczy 126 stron, a do tego opracowanych zostało kilkanaście mniejszych programów tematycznych. Jest poważną receptą na największe globalne problemy: rosnący rozziew między bogatą globalną Północą a rozwijającym się Południem, coraz bardziej masowe migracje, niepohamowaną ucieczkę kapitałów przed demokratyczną kontrolą czy kryzys demokracji. Obejmuje tak odważne propozycje jak podatek progresywny o poziomie do 100%, spogląda w przyszłość i zajmuje się nawet takimi kwestiami jak podział Arktyki czy podbój kosmosu.

Program Mélenchona daje odpowiedzi na szereg kluczowych wyzwań przed jakimi stoi Europa oraz cała społeczność międzynarodowa i wykracza daleko poza ramy bieżącej polityki. Jednocześnie z perspektywy Polski niesie za sobą szereg niebezpieczeństw. Nawet jeśli Mélenchon nie wyprowadzi Francji z Unii Europejskiej, to postulat opuszczenia NATO mógłby z geopolitycznego punktu widzenia fatalne skutki dla bezpieczeństwa Rzeczypospolitej. Tym bardziej, że jego program polityki międzynarodowej cechuje również nieuzasadniona pobłażliwość dla Putinowskiej Rosji, całkowicie sprzeczna z demokratycznymi ambicjami, jakie stawia sobie i światu.


Benoît Hamon – lewicowy reformator

Najwięcej o różnicach między Benoît Hamonem a Mélenchonem, dwójką lewicowych kandydatów, mówią pierwsze słowa rozdziałów ich programów traktujących o Unii Europejskiej. Mélenchonowe „Europa naszych marzeń jest martwa” mocno kontrastuje z Hamonowym „Europa jest zagrożona” – z jednej strony globalizacją, z drugiej ruchami odśrodkowymi. Receptą na jedno i drugie ma być Europa silna, socjalna i protekcjonistyczna. Integracji nie można zaniechać, ponieważ, gdy „rowerzysta przestanie pedałować, to się przewraca”.

Europejski program Hamona jest w dużej mierze zbieżny z tym, co do tej pory zaproponował ruch DiEM25 Janisa Warufakisa: więcej demokracji, więcej udziału obywateli w podejmowaniu decyzji, więcej solidarności. Unia Benoît Hamona ma być przede wszystkim platformą ochrony gospodarek, demokracji i praw socjalnych. W tej pierwszej dziedzinie Hamon zapowiada walkę przeciwko optymalizacji fiskalnej i unikaniu podatków. Ma ona obejmować m.in. wzmocnienie mechanizmów ścigania oszustw podatkowych oraz ustanowienie dwóch specjalnych podatków: od korporacji międzynarodowych oraz od transakcji finansowych.

W ramach działań stymulujących gospodarkę i przyczyniających się do walki ze zmianami klimatu Hamon chce powołania europejskiego programu inwestycyjnego na rzecz transformacji ekologicznej i gospodarczej o wysokości biliona euro. Kandydat Partii Socjalistycznej zapowiada, że nie ratyfikuje umów CETA i TTIP. Zamiast tego zamierza starać się o przekształcenie zawieranych międzynarodowych umów handlowych w kierunku sprawiedliwej wymiany, obejmującej ochronę środowiska i praw obywateli. Wsparłby ustanowienie „Buy European Act”, który chroniłby firmy europejskie przed konkurencją pozakontynentalną.

Z punktu widzenia Polski warto wyróżnić kilka kwestii znajdujących się w jego planie dla Europy. Po pierwsze, Hamon zapowiada rewizję dyrektywy o pracownikach delegowanych, co może oznaczać utrudnienie firmom ściągania do Francji pracowników ze słabiej rozwiniętych krajów kontynentu na podstawie kontraktów o słabych zabezpieczeniach socjalnych. Żeby zakończyć równanie do dół w sprawie standardów socjalnych, Hamon chce również, podobnie jak Macron, ustanowienia europejskiego minimum praw socjalnych.

Rząd polski powinien być szczególnie zainteresowany także innym europejskim postulatem Hamona – wprowadzenia silnego mechanizmu ochrony państwa prawa. Każde z państw członkowskich ma podlegać sankcjom w przypadku zdiagnozowania przez Unię zagrożeń dla standardów demokratycznych. Tak wyraźne zajęcie się tą kwestią w programie na wybory prezydenckie we Francji jest bez wątpienia zasługą Viktora Orbána i Jarosława Kaczyńskiego.

Hamon należy do kandydatów, którzy zamierzają sformalizować i wzmocnić podział na Europę dwóch prędkości. Proponuje bowiem – zgodnie z pomysłem  Thomasa Piketty’ego, najbardziej znanego spośród grupy czołowych francuskich intelektualistów, którzy mu doradzają – powołanie „demokratycznego zgromadzenia” dla strefy euro, złożonego z przedstawicieli parlamentów narodowych i europejskiego. Jest to odpowiedź na nieprzejrzystość i nieformalność tzw. eurogrupy, której zasady funkcjonowania są obiektem krytyki Hamona. Prerogatywą zgromadzenia strefy euro mają być negocjacje dotyczące budżetu europejskiego oraz wspólnej polityki socjalnej i fiskalnej. Hamon obiecuje rozłożenie długów państw europejskiego południa pomiędzy wszystkich członków strefy.

W kwestii uchodźczej Hamon uważa, że Francja „nie może uciekać od odpowiedzialności moralnej” – musi przyjąć „kobiety i mężczyzn uciekających przed wojną i nędzą”. Obiecuje, że wobec problemów ekonomicznych i klimatycznych, które nadejdą w XXI wieku, Francja „zawsze wybierze człowieczeństwo i współpracę międzynarodową”.

Hamon zapowiada przede wszystkim likwidację „absurdalnych” zasad reżimu dublińskiego, które nakładają na migrantów obowiązek aplikowania o azyl w pierwszym kraju europejskim, w którym postawią stopę, co skutkuje nadmiernym przeciążeniem Włoch i Grecji. Hamon jest zwolennikiem mechanizmu rozdzielania uchodźców trafiających do tych krajów, który według niego powinien być obowiązkowy. Chce też ustanowienia „wizy humanitarnej”, która umożliwi staranie się o azyl bez konieczności fizycznego przemieszczenia się do Francji/Europy.

W kwestiach bezpieczeństwa Hamon nie przewiduje rewolucji, zarówno w kwestii terroryzmu, jak i NATO i stosunku do Rosji. W odniesieniu do pierwszego z wymienionych wyzwań stawia inną diagnozę niż Mélenchon oraz wybiera inne środki. Mélenchon traktuje terroryzm jako problem kryminalny, który ma źródło w mieszance problemów społeczno-ekonomicznych, natomiast Hamon utrzymuje tradycyjną logikę. Podczas gdy ten kandydat Partii Lewicy wskazuje na więzienia jako teren rekrutacji dla siatek terrorystycznych, Hamon postuluje wprowadzenie surowszych kar. Zapowiada też zamykanie miejsc kultu, które są miejscami propagowania przemocy i nienawiści oraz zamykanie granic dla wracających z Syrii osób podejrzanych o udział w „dżihadzie”.

Hamon przychyla się do koncepcji zwiększenia współpracy w zakresie obrony na poziomie europejskim, obejmującym również kwestie wywiadowcze, co miałoby również włączyć partnerów europejskich w ponoszenie ciężaru finansowego i logistycznego misji prowadzonych przez Francję. Jednocześnie przywiązuje dużą wagę do narodowego wymiaru obronności. W celu „zagwarantowania suwerenności, autonomii decyzyjnej i swobody działania” kandydat socjalistów obiecuje utrwalić zdolność Francji do odstraszania nuklearnego i działań zewnętrznych. Zapowiada wprowadzenie już jesienią tego roku ustawy zmierzającej do zwiększenia budżetu obronnego do 2% PKB w ciągu pięciu lat. Postuluje również wyłączenie środków wydawanych na obronność z trzyprocentowego limitu deficytu publicznego obowiązującego w strefie euro.

W odniesieniu do procesów globalizacji Hamon stawia diagnozę o dużej niestabilności współczesnego świata. Brak regulacji sprawia, że globalizacja „rani nasze społeczeństwa i wywołuje lęki”. Receptą na tę dziką globalizację ma być na naszym kontynencie silna, socjalna i protekcjonistyczna Unia, a na świecie – zaangażowanie we współpracę rozwojową, zapobieganie zmianom klimatu i promowanie prawa człowieka.

Hamon zapowiada ustalenie wydatków na współpracę rozwojową na poziomie 0,7% PKB. Pomoc międzynarodowa ma dotyczyć nie tylko gospodarki, ale również demokracji i klimatu. Obiecuje wsparcie dla procesów transformacji demokratycznych w Afryce i regionie śródziemnomorskim. Deklaruje przywiązanie do instytucji ONZ i wsparcie dla Międzynarodowego Trybunału Karnego.

W kwestii Rosji jest największym obok Macrona realistą. Stara się jednak zachować pewien dystans retoryczny między różnymi imperializmami, dystansując się w tym samym stopniu od brutalności „Rosji Putina, Chin Xi Jinpinga i Stanów Zjednoczonych Trumpa”. Zapowiada bliżej nieokreśloną „inną wizję” rozwiązania konfliktów w Syrii, na Ukrainie i regionie Sahelu oraz pozytywnie ocenia porozumienie z nuklearne z Iranem.

Biorąc pod uwagę odwagę Hamona w proponowanych zmianach na polu polityki wewnętrznej (na czele z flagową propozycją powszechnego dochodu gwarantowanego), jego program zagraniczny i europejski w wielu aspektach zaskakuje zachowawczością, co być może wynika z faktu dość późnej i zaskakującej nominacji. W wielu punktach jest on typowym programem lewego skrzydła Partii Socjalistycznej opierającym się za przekonaniu, że należy robić to, co teraz, tylko lepiej i z większą troską o demokrację i klimat. Jego program europejski w dużej mierze opiera się natomiast na pomysłach ruchu DiEM25 i Thomasa Piketty’ego. Zapytany, czy będzie chciał przeprowadzić referendum o wyjściu kraju z Unii, jeśli jego pomysły nie uzyskają na forum europejskim aprobaty, zaprzeczył wymijająco – „wyjście z Unii nie leży w interesie Francji”.

Z punktu widzenia Europy i przede wszystkim Polski ten umiarkowany kurs zdaje się być najlepszym scenariuszem. Nie ma w nim słowa o nadmiernej wyrozumiałości dla Kremla i o „naturalnych strefach wpływu” Rosji. Hamon pragnie kontynuować integrację europejską i uczynić ją bardziej demokratyczną. Jednak i program Hamona niesie dla Polski ryzyko. Jego wizja integracji zakłada nie tylko silniejszą instytucjonalizację podziału na strefę euro i resztę państw członkowskich, ale też bezpośrednio (choć nie wprost) odnosi się do państw środkowoeuropejskich, traktując ich problemy ze standardami demokratycznymi i brak solidarności jako problem całej Unii. W jednym z wywiadów mówi, że „nie możemy być zakładnikami państw europejskich, które chcą tylko wspólnego rynku, ale nie mając wspólnych ambicji politycznych i demokratycznych”. Hamon opowiada się wprost za stworzeniem „unii w unii”: „Europa dwóch prędkości już istnieje. Nazywa się «strefa euro». Dlatego uważam, ze teraz należy jeszcze bardziej przyspieszyć”. Stąd nie można liczyć na to, że Benoît Hamon będzie w Europie głosem chcącym za wszelką cenę utrzymać Warszawę w centrum Unii.

Opracowali:
Katarzyna Mierzejewska
Jakub Sypiański

Katarzyna Mierzejewska jest absolwentką Instytutu Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego na specjalności bezpieczeństwo i studia strategiczne. Publikowała m.in. na łamach Medium Publicznego, Codziennika Feministycznego, Krytyki Politycznej i Centrum Inicjatyw Międzynarodowych.

Jakub Sypiański jest historykiem regionu śródziemnomorskiego i tłumaczem. Jest absolwentem Uniwersytetu Warszawskiego i Sorbony (Paryż 1), obecnie doktorant na Uniwersytecie Jana Gutenberga w Moguncji. Zajmuje się historią relacji muzułmańsko-chrześcijańskich oraz tematyką migracji.

Zdjęcia: thierry ehrmann/Flickr (CC BY 2.0). Tekst ukazał się na portalu Globallab.org.pl.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij