Świat

Ukraińcy nie wybaczą nam obojętności

„Droga Unio Europejska, drogie Stany Zjednoczone! Nie potrzebujemy już waszego moralnego wsparcia. Zróbcie coś albo się odpierdolcie”.

Mem tej treści krąży po Facebooku od niedawna (1859 udostępnień, 353 polubień w momencie pisania), ale oddaje chyba nastroje rosnącej rzeszy Ukraińców, którzy od wielu tygodni (permanentnie lub na zmianę) bronią kijowskiego Majdanu bądź chociaż z nim sympatyzują. Kolejne zagraniczne wyrazy „zaniepokojenia rozwojem wypadków”, względnie „najwyższego ubolewania z powodu aktów przemocy” faktycznie mogą co najwyżej doprowadzić do szału ludzi bitych, porywanych ze szpitali, torturowanych w lasach i na posterunkach milicji, ostrzeliwanych przez snajperów i bombardowanych zastraszającymi SMS-ami. Tych, którzy boją się, że ich to wszystko dopiero spotka – zniechęcą do jakiegokolwiek zaangażowania

Czy Unia Europejska może dziś realnie wpłynąć na bieg wypadków w Ukrainie? Powstrzymać zabijanie przez ukraińską władzę jej własnych obywateli? Wywrzeć nacisk na ekipę Wiktora Janukowycza tak, by ta ustąpiła albo chociaż ucywilizowała swoje relacje z opozycją i demonstrantami? Skłonić, choćby szantażem, tamtejszych oligarchów do sprzeciwu wobec postępowania prezydenckiej administracji? Odwrócić kierunek geopolitycznego zwrotu wschodniego „partnera” (jak szumnie definiuje Ukrainę sztandarowy dla Unii program współpracy)? Zaproponować taki program pomocy, który wyrwie Kijów z energetyczno-kredytowego uścisku Kremla i magnatów z moskiewskiej ulicy Namiotkina?

Czy ewentualne sankcje gospodarcze i personalne, względnie oferty wsparcia, pożyczek i preferencji rynkowych mogą coś pomóc? Nie znam odpowiedzi na te pytania. Życzę tego sobie, Polsce, Ukrainie i całej Unii Europejskiej. Rozum nie skłania dziś jednak do pomyślnych wróżb. Co więc pozostaje?

Jeśli patos i wielkie słowa w polityce mają kiedykolwiek niegroteskowy sens, to w takich właśnie sytuacjach.

Brak zdecydowanych działań oznacza – a przynajmniej powinien – dla Unii Europejskiej katastrofę moralną. Działania zdecydowanie podjęte, ale nieskuteczne – tylko cios wizerunkowy. Ale nie o PR Europy w tym momencie toczy się gra. W najbliższych dniach faktycznie może się rozstrzygnąć los Ukrainy na wiele lat – choć niekoniecznie w znaczeniu, o jakim myślą liderzy Majdanu (choć życzę im sukcesu z całego serca), a tym bardziej rozegzaltowane media donoszące nam co pół dnia o kolejnych „przełomach” i nadchodzących właśnie „decydujących starciach”.

 

Najbliższą bitwę – chciałbym się mylić – Janukowycz może wygrać. Może utrzymać władzę i przez jakiś przynajmniej czas lawirować między presją Putina a sprzeciwem własnego społeczeństwa. A wówczas jego największym sojusznikiem będzie „bezalternatywność”. To prawda, że Ukraińcy walczą przede wszystkim o demokrację we własnym kraju, a nie ten czy inny zwrot geopolityczny; że to w Kijowie, a nie w Brukseli zdecyduje się ich przyszłość. Nie zmienia to faktu: atmosfera opuszczenia przez Zachód, świadomość bierności elit politycznych i opinii publicznej krajów Unii Europejskiej wobec aspiracji Ukraińców – będą doskonałą szkołą społecznego konformizmu i rezygnacji. Nadzieja i perspektywa przyszłości Ukrainy w Unii, przekonanie o determinacji Europy, by społeczeństwo ukraińskie wesprzeć, sprzyjają temu, by trwały opór władzy mogły stawiać masy, a nie tylko garstka najodważniejszych desperatów. Realne posunięcia polityczne Unii – nawet jeśli nie w pełni skuteczne – określą, być może na lata, jej symboliczny status w wyobraźni Ukraińców.

 

Marsz Ukrainy w stronę demokracji zapewne nie skończy się sukcesem za kilka dni. Jeśli ma jednak potrwać raczej kilka niż kilkadziesiąt lat, Unia Europejska nie może sobie dziś pozwolić na kompromitację i proste „uznanie realiów”. Ukraińcy przyjaciele mogą darować nam chwilową polityczną porażkę – wybaczenia obojętności nie wolno nam od nich oczekiwać.

 

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Michał Sutowski
Michał Sutowski
Publicysta Krytyki Politycznej
Politolog, absolwent Kolegium MISH UW, tłumacz, publicysta. Członek zespołu Krytyki Politycznej oraz Instytutu Krytyki Politycznej. Współautor wywiadów-rzek z Agatą Bielik-Robson, Ludwiką Wujec i Agnieszką Graff. Pisze o ekonomii politycznej, nadchodzącej apokalipsie UE i nie tylko. Robi rozmowy. Długie.
Zamknij