Unia Europejska

Sierakowski: Niemcy w lewo, Austria w prawo

Wybory w Niemczech i Austrii dobrze podsumowują sytuację demokracji liberalnej w konfrontacji z populizmem. Komentarz Sławomira Sierakowskiego.

W Austrii stało się to, co miało się stać. Zwyciężyli chadecy na czele z Sebastianem Kurzem, który politycznie bardziej pasuje do Partii Wolnościowej, czyli skrajnej prawicy, która także osiągnęła świetny wynik i może wejść do rządu. W odróżnieniu od większości polityków głównego nurtu Kurz nie wyklucza tworzenia rządu z FPÖ.

Austria: w prawo – zwrot!

Sam Sebastian Kurz jest nieco złagodzoną wersją FPÖ. Oni uchodźców hurtem wywaliliby z miejsca, Kurz na pewno by nie wpuścił, ale skoro już wjechali, to jednych zmusiłby do integracji (ciekawe, jakie byłyby skutki takiego zmuszania), a drugich poddał ekstradycji.

Kurz grał na prostym mechanizmie. Zapowiadał, że to, co Austria obserwowała niedawno, czyli przejazd fali uchodźców zmierzających do Niemiec (niewielki procent został nad Dunajem), to dopiero początek, ale on zna rozwiązanie i należy go z tego powodu wybrać. Podobny numer wykręcili wszyscy populiści na całym świecie.

Kurz nieźle pasuje do układanki z Orbanem i Kaczyńskim, ale niewykluczone, że po zwycięstwie zadowoli się tym, co dostał i doszlusuje do głównego nurtu europejskiego. Jednak równie prawdopodobne jest, że będzie kontynuował swój skrajny kurs – inaczej może zacząć tracić poparcie na rzecz Wolnościowców Heinza-Christiana Strache.

Podobnie jak Orban, Kurz jest populistą usytuowanym w centrum sceny politycznej. To bardzo wygodna na zewnątrz pozycja, bo można wszystkich, którzy protestują przeciw skrajnemu kursowi, szantażować tym, że ewentualni następcy mogą być jeszcze gorsi (Jobbik od lat stanowi takie alibi dla Orbana).

Austria jest krajem kompaktowym, ale też nowoczesnym i tradycyjnym. Jedno i drugie najwyższej jakości – PKB na głowę wyższe niż w Niemczech, w rankingach miejsc najwygodniejszych do życia Wiedeń jest pierwszy albo drugi, problemów żadnych, nawet integracja kilku poprzednich fal uchodźców przebiega właściwie bez zakłóceń.

Bruksela, Berlin albo Paryż, które nie potrafią upilnować Orbana ani Kaczyńskiego mimo silnych argumentów gospodarczych i finansowych, Kurza tym bardziej zostawią w spokoju. Tym bardziej, że Kurz nie ma ambicji rujnowania ustroju własnego państwa. On organizuje swój populistyczny program wokół kwestii uchodźców. Rząd Kaczyńskiego zyskał w tej sprawie nowego, silnego sojusznika.

O Sebastianie Kurzu, co nowość ze złem pożenił i wygrał

Niemcy: w lewo – zwrot!

Choć tylko lokalne, to wybory w Dolnej Saksonii miały znaczenie nie mniej istotne niż austriackie.

Po pierwsze, wszyscy czekali na ich wynik, żeby zacząć na poważnie rozmowy o koalicji jamajskiej.

„Za Niemcami, w których dobrze nam się żyje”

Po drugie, wynik SPD miał wiele powiedzieć na temat przyszłości Martina Schulza. Zwyciężyli socjaldemokraci z rezultatem 36,9% przed CDU 33,6% (dalej Zieloni 8,7%, FDP 7,5%, AdD 6,2% i Die Linke 4,69%) i po trzech przegranych wyborach lokalnych oraz jednych krajowych, wreszcie odbili się od dna. Minusem jest wprawdzie fakt, że koalicja z Zielonymi, ze względu na słaby wynik tych ostatnich (stracili aż 5%), straciła samodzielną większość. Dotychczasowi koalicjanci mogą teraz spróbować powiększyć koalicję o FDP, albo zdecydować się na wielką koalicję z CDU. Pierwsza byłaby policzkiem dla CDU, które właśnie z Zielonymi i FDP chce rządzić w całym kraju. Druga z kolei zejściem z obranego kursu na bycie w opozycji do chadeków.

Zwycięzcy się martwią, przegrani świętują

Nie wiadomo, co z tego ostatniego wyjdzie, bo dolnosaksońscy Zieloni są bardzo lewicowi i mogą nie chcieć koalicji z CDU, z kolei szef FDP wykluczył koalicję z socjaldemokratami.

W jednym zdaniu – wynik wyborów lokalnych w Dolnej Saksonii utrudni budowę ogólnokrajowej koalicji jamajskiej, bo ktoś kogoś będzie musiał zdradzić z głównym przeciwnikiem.

Wynik populistów z AfD nie jest tak dobry jak w całym kraju, ale i tak mogą mówić o sukcesie, bo dostali się do kolejnego Landtagu, a to kolejny krok, żeby ugruntować się na scenie politycznej.

Jak należy interpretować to, że chwilę po przegranych wyborach krajowych, Niemcy uśmiechnęli się do SPD i w Dolnej Saksonii dali tej partii znacznie więcej głosów niż 24 września (27,40%)?

Prawdopodobnie zadziałał już efekt przejścia do opozycji. Ten kurs okazać się może zbawienny dla SPD i zatrzymać jej powolny upadek. SPD udało się przyciągnąć znaczącą grupę dotąd niegłosujących. Aż połowa z tych, którzy zagłosowali na SPD to wcześniej niegłosujący, których udało się zmobilizować socjaldemokratom (aż 167 tys. na 316 tys. wszystkich). Dzięki temu wzrosła frekwencja wyborcza. Jak napisał „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, socjaldemokraci mogli przypomnieć sobie, jak smakuje sukces, ocalili stanowisko dla lidera i mogą zacząć się odbudowywać.

Dobrze, że liderem SPD pozostanie Schulz, bo ze wszystkich potencjalnych liderów socjaldemokratów wydaje się najlepszy i dalej ma wszystkie personalne atuty, żeby poprowadzić socjaldemokratów do kolejnych zwycięstw.

Wielkie show towarzysza Schulza

Populizmu nie udało się jeszcze pokonać

Wybory w Dolnej Saksonii przeszły w polskich mediach niemal bez echa. Znacznie poważniej potraktowano odbywające się tego samego dnia wybory w Austrii. Znaczenie mają jedne i drugie.

Jeśli Brexit i wybór Trumpa przeraziły świat, że populizm podchodzi już Zachodowi pod szyję, to sukces Macrona i wybory w Holandii, a także prezydentura w Austrii dla kandydata Zielonych Alexandra van der Bellena, zadziałały uspokajająco.

Stiglitz: Nie otwierajcie jeszcze szampana. Pora na lekcję z antyglobalizmu

Wyniki ostatnich wyborów w Niemczech i Austrii dobrze podsumowują sytuację demokracji liberalnej w konfrontacji z populizmem: krok do przodu, krok do tyłu. To tylko dowodzi tego, że zastanawiając się nad kryzysem demokracji liberalnej nie należy patrzeć na wyniki jednostkowych wyborów, tylko systemowe przyczyny sukcesów populistów (słabość państw w walce z nierównościami, terroryzmem i kryzysem uchodźczym). A te nie ustały.

5 lekcji z populizmu

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Sławomir Sierakowski
Sławomir Sierakowski
Socjolog, publicysta, współzałożyciel Krytyki Politycznej
Współzałożyciel Krytyki Politycznej. Prezes Stowarzyszenia im. Stanisława Brzozowskiego. Socjolog, publicysta. Ukończył MISH na UW. Pracował pod kierunkiem Ulricha Becka na Uniwersytecie w Monachium. Był stypendystą German Marshall Fund, wiedeńskiego Instytutu Nauk o Człowieku, uniwersytetów Yale, Princeton i Harvarda oraz Robert Bosch Academy w Berlinie. Jest członkiem zespołu „Polityki", stałym felietonistą „Project Syndicate” i autorem w „New York Times”, „Foreign Policy” i „Die Zeit”. Wraz z prof. Przemysławem Sadurą napisał książkę „Społeczeństwo populistów”.
Zamknij