Unia Europejska

Sierakowski: Ładny i brzydki populizm

Macron owija krytykę polskiego nacjonalizmu politycznego we francuski nacjonalizm gospodarczy.

Mimo sprzeciwu Polski i Węgier Rada Europejska przyjęła właśnie projekt reformy dyrektywy na temat pracowników delegowanych, który jest bardzo bliski postulatom Emmanuela Macrona:

Macron pokazał, że Grupa Wyszehradzka i jej wspólny interes to fikcja

Wbrew nazwie temat jest bardzo ciekawy i charakterystyczny – tak dla naszych czasów, jak i przywódców.

Macron jako pierwszy europejski przywódca zdecydował się na porzucenie eufemistycznego języka wobec Polski. Jego zwycięstwo zostało odnotowane jako pierwszy wielki sukces w walce z falą populizmu na Zachodzie po sukcesach Trumpa i Brexicie. Z budzącą nadzieję całej Unii Europejskiej Francją kontrastowała osuwającą się w przepaść „illiberal democracy” Polska Kaczyńskiego. Macron wydawał się najbardziej predestynowany do upominania się o wartości demokratyczne i przestrzeganie prawa w Polsce, a także o solidarność europejską, której stał się symbolem.

Stiglitz: Nie otwierajcie jeszcze szampana. Pora na lekcję z antyglobalizmu

Ostatnio jednak można było nabrać wątpliwości, czy Macronowi rzeczywiście na walce z populizmem i solidarności europejskiej tak bardzo zależy.

W Unii Europejskiej trwają prace nad reformą dyrektywy o pracownikach delegowanych. Bogatsze kraje (na czele z Francją i przy milczącej aprobacie Niemiec) chcą uniemożliwić wykorzystywanie tego prawa do tworzenia tak zwanej przewagi komparatywnej na swoich rynkach przez kraje o tańszej sile roboczej i niższych zabezpieczeniach socjalnych, które wysyłają tam robotników – przede wszystkim Polskę.

Najgłośniej o reformę tego prawa zabiega Emmanuel Macron. Problem z jego krytyką jest dwojaki:

1. Podczas wizyty w Europie Środkowo-Wschodniej, do której prezydent Francji pojechał szukać sojuszników do reformy dyrektywy, powiedział: „Europa to region stworzony na bazie wartości, związku z demokracją i swobodami, z którymi Polska jest dzisiaj skonfliktowana (…). Stanowisko kraju, który postanowił się izolować w Europie, nie osłabi zawarcia naszego ambitnego kompromisu. Wręcz przeciwnie”.

Dla Macrona Polska to balast. I to niestety nie tylko wina PiS

Czyli Unia Europejska powinna zmienić dyrektywę na korzyść Francji, a nie Polski, bo polskie władze odrzucają demokrację liberalną? Macronowska krytyka łamania reguł demokracji liberalnej w Polsce staje pod znakiem zapytania, kiedy zaczyna się używać jej do promowania francuskich interesów gospodarczych. A przypomnijmy jeszcze, że po raz pierwszy zażądał on sankcji dla Polski dzień po wizycie w fabryce Whirlpoola w Amiens, zakładzie, który miał zostać przeniesiony do Polski.

2. Jeśli zajrzeć do tego, co piszą eksperci, w krytyce zjawiska pracowników delegowanych jest 90% propagandy, a tylko 10% rzeczywistości.

Sprawdźmy, skąd są pracownicy delegowani i dokąd jadą. Otóż najwięcej pracowników wysyłają do pracy w innych krajach: Polska (22,8%), Niemcy (11,7%) i Francja (6,9%), natomiast główne kierunki, które ci pracownicy obierają, to Niemcy (28%), Francja (11,9%) i Belgia (10,5%) – policzyli Zsolt Darvas, Elena Vaccarino i Uuriintuya Batsaikhan, eksperci z think-tanku Breugel.

Wskazują oni, że „fałszywe jest założenie, że pracownicy delegowani pochodzą głównie z krajów o niskich kosztach wynagrodzeń i płac, a oddelegowywani są do pracy w krajach, które oferują wyższe zarobki (…). Tymczasem tylko Niemcy przyjmują ponad połowę (62%) pracowników delegowanych z krajów o niskich kosztach wynagrodzeń i płac. We Francji jedynie 23% pracowników delegowanych przyjeżdża z takich krajów, a aż 44% z nich pochodzi z krajów, gdzie wynagrodzenia i płace są wysokie”.

Sam problem pracowników delegowanych jest z punktu widzenia skali marginalny: „pracownicy delegowani mają dużo mniejszy udział w sektorze zatrudnienia Unii Europejskiej, niż się na pierwszy rzut oka wydaje. O ile pracowników delegowanych jest w Unii około 2 milionów, co składałoby się na 0,9% wszystkich pracowników wspólnoty, to przeliczenie tego na pełne etaty (w ujęciu rocznym) daje nam już tylko ekwiwalent 0,2% całego sektora zatrudnienia UE”.

Przegrana partia szachów Macrona?

Najbardziej merytorycznym uzasadnieniem dla reformy Macrona jest walka z dumpingiem socjalnym. Z tym, że jak piszą eksperci: „delegowanie pracowników jest najmniej istotnym czynnikiem konkurencji między krajami o niskich i wysokich poziomach wynagrodzeń i płac. W przeciwieństwie np. do importu towarów czy przenoszenia miejsc pracy za granicę”.

Analiza Marka Benio z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie pokazuje, że „polscy pracownicy delegowani zarabiają z reguły więcej, niż wynosi płaca minimalna w kraju przyjmującym (…). Poza ich nominalnym wynagrodzeniem, delegowanie pracowników pociąga za sobą dodatkowe koszty dla delegującego pracodawcy, tj. obciążenia wynikające z pobytu i pracy za granicą, składające się czasami nawet na 29% całkowitych kosztów zatrudnienia danego pracownika. To sugeruje zaś, że kraje goszczące zagranicznych pracowników delegowanych nie są wyłącznie motywowane czynnikiem taniej siły roboczej”.

Ogromną przesadą jest więc mowa o dumpingu socjalnym między krajami płacącymi wysoko i nisko, a także o tym, że jest to jakaś wielka przewaga komparatywna, która zabiera pracę Francuzom i Francuzkom. Ze względu zaś na skalę zjawiska reforma Macrona będzie miała niezauważalne znaczenie dla francuskich pracowników.

Czy zatem Emmanuel Macron realnie walczy o ochronę interesów francuskich pracowników? Wygląda raczej na to, że mydli oczy własnym wyborcom, owijając przy okazji krytykę polskiego nacjonalizmu politycznego we francuski nacjonalizm gospodarczy. Zamiast szkodzić, pomaga więc populistom, dostarczając im argumentów na rzecz tezy, że obce siły nie walczą o żadną solidarność europejską, tylko o własne interesy kosztem Polski. Czyżby mieli jednak rację?

Dlaczego populiści wygrywają, nawet kiedy… przegrywają?

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Sławomir Sierakowski
Sławomir Sierakowski
Socjolog, publicysta, współzałożyciel Krytyki Politycznej
Współzałożyciel Krytyki Politycznej. Prezes Stowarzyszenia im. Stanisława Brzozowskiego. Socjolog, publicysta. Ukończył MISH na UW. Pracował pod kierunkiem Ulricha Becka na Uniwersytecie w Monachium. Był stypendystą German Marshall Fund, wiedeńskiego Instytutu Nauk o Człowieku, uniwersytetów Yale, Princeton i Harvarda oraz Robert Bosch Academy w Berlinie. Jest członkiem zespołu „Polityki", stałym felietonistą „Project Syndicate” i autorem w „New York Times”, „Foreign Policy” i „Die Zeit”. Wraz z prof. Przemysławem Sadurą napisał książkę „Społeczeństwo populistów”.
Zamknij