Unia Europejska

Róża Thun: Ton rozmowy o Polsce zmienił się

We wtorek 19 stycznia w Parlamencie Europejskim odbędzie się debata o sytuacji w Polsce. Przed debatą rozmawialiśmy z posłanką do PE Różą Thun.

Paweł Iwaniec: Beata Szydło powiedziała, że rząd będzie starał się „ochoczo” współpracować z Komisją Europejską podczas pierwszego etapu postępowania. Wielu komentatorów, także w Strasbourgu, wskazuje, patrząc na odpowiedź Zbigniewa Ziobry na list Timmermansa i komentarze szefa MSZ Witolda Waszczykowskiego, że ta dyskusja nie będzie jednak łatwa.

Róża Thun, posłanka do Parlamentu Europejskiego: Trudno jeszcze ocenić. Rząd może się opamięta. Ale ochoczo rozmawiać raczej na pewno nie będzie. Premier Szydło już tyle złych rzeczy powiedziała o politykach unijnych z Komisji Europejskiej, o tych, którzy zostali wybrani w różnych krajach. Trudno mówić o ochoczej współpracy przy takiej dyskusji i tak samo ciężko powiedzieć o sympatii z drugiej strony, z Brukseli.

Do Polski sympatia oczywiście jest, ale obawiam się, że szanse na sympatię do rządu Prawo i Sprawiedliwość już zaprzepaściło.

Słuchałam wczoraj prezydenta Dudy na konferencji prasowej z Donaldem Tuskiem. Wydaje mi się, że Duda jednak zrozumiał, że musi bardzo poważnie traktować procedurę sprawdzenia praworządności w Polsce przez Komisję Europejską. Mam nadzieję, że premier Szydło ochoczo czy nie ochoczo zrozumie, że i ona musi poważnie traktować postępowanie KE.

Myśli pani, że na dzisiejszą debatę przyjdzie duża liczba europosłów? Słyszała pani komentarze od swoich koleżanek/kolegów z innych krajów?

Atmosfera, którą PiS wywołuje, przybiera formę trochę „wulgarnej awantury”. Partia rządząca sama robi duży szum wokół tego, co się dzieje w Polsce. Każda wypowiedź zachodniego polityka komentowana jest negatywnie, środowiska powiązane z Prawem i Sprawiedliwością zasypują e-mailami skrzynki deputowanych. To może mieć dwojaki efekt.

Część osób pewnie ma już kompletnie dosyć sprawy Polski i może zdarzyć się tak, że przyjdą jedynie osoby, które mają zabrać głos w debacie oraz polscy europosłowie. Poza tym większość zainteresowanych i tak wie, że to nie premier Szydło ustala strategię i decyzje, tylko Jarosław Kaczyński z tylnej ławki. A jego na debacie przecież nie będzie.

Wszyscy parlamentarzyści widzą jednak, że w Polsce odbywają się duże antyrządowe demonstracje i spora część obywateli uważa, że nowy rząd w Polsce łamie prawo.

Większa część Parlamentu Europejskiego zdecydowanie chciała tej debaty, a więc przyjdzie z ciekawością popatrzeć, jak wygląda i zachowuje się nowo wybrana premier, która dopuściła do ustawodawstwa łamiącego Konstytucję.

Nie wyobrażajmy jednak sobie, że cała Europa żyje tematem Polski. Już były trudne sytuacje w Unii Europejskiej, znacznie większe kryzysy niż ten z Polską. Dla wielu ludzi to, co się dzieje w Polsce, wciąż wydaje się dalekie i egzotyczne.

Sam fakt takiej debaty i potrzeba dyskusji o praworządności w Polsce raczej nie budują nam najlepszej opinii. Zauważalna jest też zmiana stylu mówienia o Polsce. Czy będzie to miało konsekwencje dyplomatyczne i oznacza większe trudności dla polskiego rządu i dyplomatów?

To jest zdumiewające. Ton rozmowy o Polsce zmienił się naprawdę o 180 stopni w ciągu raptem kilku tygodni. Ja to widzę doskonale po moich kolegach w PE. Oni są zdziwieni, że z kraju, o którym mówiło się praktycznie wyłącznie dobrze, nagle słychać głosy, że rządzą awanturnicy, którzy tworzą prawo po nocy, reszta Polski protestuje, a KE ma duże wątpliwości, co do przestrzegania praworządności. Wiele organizacji pozarządowych zajmujących się prawami człowieka, instytucje europejskie piszą listy w sprawie Polski. W odpowiedzi na zmiany w mediach publicznych głos zabrało Stowarzyszenie Dziennikarzy Europejskich (AEJ). To wszystko razem budzi bardzo niedobre zainteresowanie wokół Polski.

Zapytał się mnie niedawno mój młodszy kolega z Parlamentu Europejskiego: „Dlaczego wy nas właściwie tak nie lubicie?”. Bo przekonanie, że nie lubimy partnerów z Europy Zachodniej rozlewa się dziś na nas wszystkich, na każdego Kowalskiego.

Pamiętam, jak w zeszłej kadencji PE posłowie PiSu chcieli, aby odbywały się debaty dotyczące łamania wolności prasy w Polsce, śledztwa smoleńskiego i zwrotu wraku samolotu. PiSowi bardzo zależało, żeby wciągnąć te tematy na agendę i salę plenarną. Z tego nigdy nic nie wychodziło, więc ostatecznie rezerwowali salki w PE i tam organizowali dyskusje we własnym, zamkniętym gronie. Jak mam być szczera, to nikt nie brał tych ludzi na serio. To są mniej więcej ci sami ludzie, którzy dzisiaj opowiadają o donosicielstwie.

To ironia losu, bo Prawo i Sprawiedliwość tak długo się awanturowało, że końcu doszło do tego, że jak przejęli władzę, to okazało się, że dyskusja o Polsce jest niestety konieczna. Tak długo krytykowali stan polskiej gospodarki, aż w końcu agencja ratingowa obniżyła nam ocenę. I teraz paradoksalnie to oni muszą chwalić gospodarcze osiągnięcia poprzedniego rządu.

Jak przeciętny Kowalski może odczuć zmianę stylu mówienia o Polsce? Może to tylko PRowe przepychanki rządu pokazujące Polskę „wstającą z kolan”?

Jeżeli jesteśmy mało wiarygodnym partnerem, od razu odbija się to na naszej gospodarce. Złoty spada, a my przecież nie chcemy być tanią siłą roboczą. Chińczycy będą zawsze robili tańsze rzeczy, a my mamy konkurować dobrą jakością produktu i profesjonalnymi usługami.

Zepsucie sobie opinii jest czymś najgorszym, co można zrobić. Kompletnie zgadzam się z Januszem Lewandowskim, który mówi: „Las rośnie wolno, spalić go można w minutę”.

Jeżeli Kowalski ma kredyt, to on już dzisiaj podrożał. Przez rating i słabość złotego. Kowalski poszukujący partnera do otwarcia biznesu międzynarodowego niestety bardzo szybko odczuje, że Polska cieszy się mniejszym zainteresowaniem rynku. Reputacja naszej gospodarki, którą budowaliśmy latami, jest czymś niezwykle ważnym. Widać wyraźnie jak złe decyzje polityczne negatywnie odbijają się na prognozach gospodarczych.

Kowalski może odczuć zmianę atmosfery dyskusji o Polsce jeszcze boleśniej niż odczuje rządy PiSu. Przykładem są fundusze strukturalne, których beneficjentami jesteśmy wszyscy. Pieniądze z Brukseli trzeba dobrze zainwestować, wydać i rozliczyć. To wymaga bardzo ścisłej współpracy z instytucjami UE i trzymania się obowiązujących reguł. Stosowanie się do rekomendacji KE jest zasadnicze, jeżeli nie chcemy zrujnować rozwoju każdego poszczególnego gospodarstwa domowego.

Spoglądając na polską scenę polityczną boję się, że i debata w parlamencie może zamienić się w tradycyjną „pyskówkę” pomiędzy PiS a PO.

Mam nadzieję, że nie. Ze strony Platformy to nie będzie debata polsko-polska.

Nie wiadomo dokładnie, jak zostały podzielone głosy, ale będą wypowiadali się przede wszystkim posłowie z innych państw. Możliwe, że frakcja Europejskich Konserwatów i Reformatorów, w której jest PiS, też nie będzie chciała, aby PiS zrobił „pyskówkę” na sali plenarnej Może EKR nie przydzieli posłom PiSu dużo czasu w dyskusji. Liczę, że debata nie będzie pokazem wojny polsko-polskiej.

***

Róża Thunbyła szefowa Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce, posłanka do Parlamentu Europejskiego.

Paweł Iwaniecdziennikarz i ekspert od mediów społecznościowych. Mieszka w Strasbourgu.

Czytaj także:
Piotr Buras: KE była sojusznikiem Polski, dziś to się kończy [rozmowa Cezarego Michalskiego]
Jakub Majmurek: PiS skazuje nas na europejską izolację

**Dziennik Opinii nr 19/2016 (1169)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij