Unia Europejska

Flassbeck: Niemcy, słoń w składzie porcelany

Rozwiązanie, które może uratować strefę euro? Radykalne podniesienie płac w Niemczech – twierdzi Heiner Flassbeck, niemiecki ekonomista.

Kto odpowiada za obecny kryzys? Szaleństwo rynków finansowych? Rozrzutność europejskiego Południa? A może upór elit rządzących krajów Północy, niewolniczo wiernych błędnym dogmatom? Niemiecki ekonomista Heiner Flassbeck, do niedawna dyrektor ds. ekonomicznych Konferencji Narodów Zjednoczonych ds. Handlu i Rozwoju (UNCTAD), a obecnie szef portalu gospodarczego Flassbeck-Economics.de, kryzys w strefie euro określa jako wyzwanie o charakterze egzystencjalnym: jego zdaniem od samego początku problemy wykraczały daleko poza kwestię zadłużenia w Grecji czy bańki spekulacyjnej na rynku nieruchomości w Hiszpanii.

Podczas wykładu w Instytucie Studiów Zaawansowanych 6 czerwca Flassbeck mówił, że polityka zarządzania kryzysem – ze strony MFW, Komisji Europejskiej czy Europejskiego Banku Centralnego – opierała się na fałszywych przesłankach teoretycznych, właściwych teorii neoklasycznej. Skupiono się przede wszystkim na łatwiejszym do politycznego „opanowania” fiskalnym wymiarze polityki gospodarczej, zaniedbując związki pomiędzy kształtowaniem się cen, jednostkowymi kosztami pracy w poszczególnych krajach, wspólnym dla strefy euro celem inflacyjnym i ogólnym poziomem konkurencyjności.

Prof. Heiner Flassbeck. Fot. Dominika Wróblewska

Źródła tego nieporozumienia tkwią jeszcze w rozwiązaniach traktatu z Maastricht, który nie przewidywał koordynacji polityki płacowej – faktycznie determinującej poziom inflacji – zawierał natomiast wymogi dotyczące wysokości dopuszczalnego deficytu oraz długu publicznego.

Zdaniem autora 10 mitów kryzysu istotą unii walutowej jest utrzymanie wspólnego celu inflacyjnego przez różne kraje przy jednoczesnym zrzeczeniu się przez jej członków samodzielnej polityki monetarnej. Wbrew jednak temu, co głosi tzw. ilościowa teoria pieniądza, o realizacji wyznaczonego wspólnie celu inflacyjnego decyduje nie podaż pieniądza, lecz wzrost jednostkowych kosztów pracy (pomniejszony o wzrost produktywności wyznacza poziom inflacji w danym kraju). Na gruncie dominującej teorii i poglądów głównych decydentów koordynacja polityki płacowej stanowiłaby jednak niedopuszczalną ingerencję polityczną w mechanizmy rynku. Tymczasem różnice we wzroście jednostkowych kosztów pracy, zamiast oczekiwanej konwergencji gospodarek strefy euro, przyniosły wzrost konkurencyjności Niemiec, na niekorzyść m.in. Francji i krajów południa Europy.

Choć wspólny cel inflacyjny ustalono na nieco poniżej 2 procent, niemal w całej strefie euro stopa inflacji była wyższa – z wyjątkiem Niemiec, pozostających niemal 1 procent rocznie poniżej wyznaczonego celu. W efekcie po ponad dekadzie cena podobnego produktu wytworzonego w Niemczech wzrosła z umownych 100 euro do 110, ale już we Francji – do 120, a we Włoszech do około 130. Warto przy tym zauważyć, że na przykład we Francji, która utrzymywała inflację niemal idealnie na wyznaczonym poziomie, średnie płace rosły dokładnie tak, jak produktywność całej gospodarki. Niemcy uzyskały niższą inflację poprzez silną polityczną presję na płace, możliwą dzięki programowi Agenda 2010 oraz tzw. reformom Hartza.

Nastąpiła tym samym realna (nie nominalna) dewaluacja gospodarki niemieckiej i relatywna rewaluacja gospodarek Południa. W efekcie towary tych krajów stały się mniej konkurencyjne i zostały wyparte z rynków przez konkurenta niemieckiego.

Gdyby kraje te mogły prowadzić suwerenną politykę monetarną, przeprowadziłyby dewaluację swego pieniądza – ale rozwiązanie to nie jest oczywiście możliwe w warunkach unii walutowej.

Sztuczne podwyższenie konkurencyjności gospodarki niemieckiej względem pozostałych gospodarek UE doprowadziło Niemcy do ogromnej nadwyżki eksportowej (ok. 180 miliardów euro, 6 procent niemieckiego PKB), którą zaabsorbowały – głównie na kredyt – kraje Południa strefy euro. Flassbeck podkreśla, że debata gospodarcza, w której winą za nierównowagę obarcza się jedynie państwa z deficytem obrotów bieżących, nie kwestionując roli państw z nadwyżką, jest jednostronna.

Niemcy tymczasem domagają się od krajów Południa naśladowania ich drogi – głównie poprzez cięcia płac, co według teorii neoklasycznej powinno automatycznie zmniejszyć bezrobocie i zwiększyć konkurencyjność gospodarek państw z deficytem obrotów bieżących (i pochodnym wobec niego zadłużeniem). Zdaniem Flassbecka rozwiązanie to doprowadziłoby do ich całkowitego załamania, gdyż zyski ze zwiększenia eksportu nie zrównoważyłyby spadku popytu na rynkach wewnętrznych, które odpowiadają w tych krajach za około 75 procent PKB (wyjątek stanowi Irlandia).

Prof. Jerzy Osiatyński i prof. Heiner Flassbeck. Fot. Dominika Wróblewska

Realizacja niemieckich postulatów przyniosłaby zatem dramatyczne konsekwencje dla całej strefy euro: załamanie popytu wewnętrznego spowodowałoby deflację, około dekady recesji na Południu, a także wzrost bezrobocia, w którym Francja i Włochy „dobiłyby” do Grecji i Hiszpanii.

Jedynym rozwiązaniem, jakie zdaniem Flassbecka mogłoby uratować strefę euro, byłoby radykalne (rzędu 5 procent rocznie w ciągu dekady) podniesienie płac w Niemczech, co pozwoliłoby na względne zrównoważenie bilansu obrotów bieżących w obrębie UE. Flassbeck przypomina przy tym, że proces przeciwny – czyli presja na płace – nie miał „obiektywnego” charakteru ekonomicznego, lecz wynikał ze świadomej polityki niemieckiego rządu.

Sytuację Niemiec Flassbeck określa jako „słonia w składzie porcelany”: wszyscy zdają się go nie zauważać, co najwyżej zbierają z podłogi porozbijane filiżanki.

Patologia współczesnej gospodarki niemieckiej polega na tym, że o ile w czasach cudu gospodarczego w latach 50. oszczędności niemieckich gospodarstw domowych były równoważone przez długi (zamieniane na inwestycje) niemieckich przedsiębiorstw (przy względnie zrównoważonym budżecie państwa i bilansie obrotów bieżących), o tyle dziś (także przy względnie zrównoważonym budżecie i konstytucyjnym hamulcu zadłużenia) oszczędzają zarówno gospodarstwa domowe, jak i przedsiębiorstwa. Wobec tego równowagę zapewnić może jedynie nadwyżka eksportowa, tzn. de facto dług innych krajów. Stanu tego nie da się jednak utrzymać na dłuższą metę – dotychczasowi dłużnicy bankrutują, a najważniejsi gracze na rynku globalnym albo sami mają nadwyżki (Azja), albo dążą do zredukowania deficytu obrotów bieżących (USA).

Nakłonić niemieckie przedsiębiorstwa do inwestycji może, według Flassbecka, podniesienie podatków od zysków przedsiębiorstw oraz podniesienie płac, które wzmocniłoby niemiecki popyt wewnętrzny – na towary niemieckich firm, ale także producentów z Południa.

Wbrew dominującemu od lat 70. przekonaniu wzrost płac nie musi determinować wzrostu bezrobocia – dzisiejszy paradoks polega bowiem na tym, że udział płac w PKB jest najniższy od czasu II wojny światowej, a bezrobocie najwyższe.

Obala to neoliberalne przekonanie, że zmniejszanie płac może przynieść zmniejszenie bezrobocia (dzięki zastępowaniu droższego kapitału tańszą pracą). I właśnie rozstrzygnięcie intelektualnej bitwy w tej kwestii zadecyduje, zdaniem autora Gospodarki rynkowej XXI wieku, o pomyślnym – bądź nie – przezwyciężeniu kryzysu strefy euro. 

Oprac. Michał Sutowski

Czytaj także:

Heiner Flassbeck: Wykorzystać ostatnią szansę dla Unii

Rozmowa z Heinerem Flassbeckiem: Nieortodoksyjne spojrzenie na kryzys

Fragment książki Heinera Flassbecka 10 mitów kryzysu

Projekt finansowany ze środków Parlamentu Europejskiego.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij