Unia Europejska

Prezydent mojego kraju spalił wielkie czerwone gacie [ZOBACZ MEMY]

Milos-Zeman-prezydent-czech

Pal mi się, ogieńku! Pal mi się wesoło! Wy, złote iskierki, polatujcie wkoło!

Panie i Panowie, proszę o uwagę. Wybrany w demokratycznych wyborach prezydent i najwyższy przedstawiciel suwerennej Republiki Czeskiej publicznie spalił wielgachną parę bokserek. A dokonał tego wiekopomnego czynu na zwołanej specjalnie w tym celu konferencji prasowej. Nie myślcie tylko, że Pierwszy Piroman podpalił spodenki ot tak sobie, dla draki. Kryje się za tym cała historia.

W 2015 roku pewna grupa artystów w przebraniu kominiarzy postanowiła wśliznąć się do samej jaskini lwa, czyli do siedziby prezydenta na zamku na praskich Hradczanach, i prostym manewrem okazać władzy despekt: w miejsce prezydenckiej chorągwi z hasłem „Prawda zwycięży!” zawiesić coś mniej absurdalnego, a bardziej adekwatnego. Jak postanowili, tak zrobili. Nad zamkiem powiała więc nowa, stosowniejsza chorągiew, „lepiej pasująca do człowieka, który nie ma za grosz wstydu”, jak wyrazili się później śmiałkowie.

Czyli gacie.

Kolejne pięć lat z Zemanem. Cholera. Co poszło nie tak?

Zamek odpowiedział istną nawałnicą błota ciskanego w mediach, pozwów sądowych i oskarżaniem artystów o faszyzm. To ostatnie domaga się komentarza. Według biura prasowego prezydenta, ostatni raz zdjęto chorągiew z masztu podczas… nazistowskiej okupacji. Nasuwa się zatem niepokojące pytanie, jak często i czy w ogóle oddaje się ją do pralni oraz czy w związku z tym wciągnięcie na maszt męskiej bielizny nie było aby zmianą na lepsze.

Koniec końców sąd nakazał dowcipnisiom pokryć koszt naprawy dachu i przeciętej liny – wyszło tego 63 tysiące koron (około 10,5 tysiąca złotych). Analizując te koszty przez pryzmat powszechnej wiedzy o tym, jak rozległe uszkodzenia dachu powoduje zwykle wizyta przeciętnego kominiarza, musiała to być diabelnie droga lina! W każdym razie wkrótce potem czerwone bokserki godnie powiewające nad prezydenckim pałacem poszły w zapomnienie. Aż do teraz.

Polskie wizy, ukraińscy pracownicy i czeski Rohlik

Czerwone gacie na czarną godzinę

Dlaczego właściwie Zeman uznał za stosowne na nowo, po trzech latach, podgrzać temat gaci?

Jedno wyjaśnienie, proste i doskonale spójne z charakterem prezydenta, podsuwa jego dziecinna wręcz złośliwość: cały ten spektakl zorganizował niemal dokładnie w rocznicę śmierci jednego z artystów, którzy ściągnęli z masztu prezydencką flagę. A może nasz ziejący jadem smok wylazł z zamczej jamy właśnie dlatego, że zaczął mu doskwierać brak atencji mediów? Istotnie, od kilku tygodni nie pojawiał się na jedynkach gazet, a w kraju, w którym władza karmi się czystym egoizmem, to niewybaczalny afront.

Dość ciekawie przedstawia się też możliwość, że numer z portkami miał wyrażać ogólny stosunek Zemana do sztuki. Prezydent twierdzi, że kupił bokserki za symboliczną koronę. Są jednak inne wyceny. Według najśmielszej z nich na licytacji można by je sprzedać nawet za ponad dwa miliony koron (ok. 335 tysięcy złotych). Czeska gospodarka podobno ma się coraz lepiej, ale tu jednak z dymem poszła grubsza kasa.

Ze wszystkich interpretacji najbardziej przekonująca jest jednak taka, że Zeman po prostu odkurzył starą, wypróbowaną w bojach taktykę walki politycznej. Pocieszające jest to, że aby takie błazenady odnosiły zamierzony efekt i należycie przykuwały uwagę opinii publicznej, każda następna musi być jeszcze głośniejsza i jeszcze głupsza. Może następnym razem Zeman nie zdejmie portek, zanim je podpali?

Dokładanie do (atomowego) pieca

Więc o co w tym wszystkim chodzi? Tego samego dnia co publiczne palenie gaci, na praskim zamku odbyło się dość niecodzienne spotkanie. Wziął w nim udział nasz wielce umiłowany pan prezydent, jeszcze bardziej umiłowany pan premier (odkąd w styczniu złożył dymisję, niestety nie ściga go już policja), a także postać spod nieco ciemniejszej gwiazdy: Daniel Beneš, prezes ČEZ, największego koncernu energetycznego w kraju, który –tak się składa – w 70 procentach należy do państwa.

„Celem jest oczyszczenie miasta z bezdomnych”

Już za tydzień miało nastąpić przetasowanie w radzie nadzorczej firmy. To zawsze okazja do podłapania wymarzonej synekury dla każdego polityka skłonnego pójść na drobne ustępstwa wobec, dajmy na to, premiera, który ma trudności z wotum zaufania w parlamencie, albo prezydenta, który ma wyrobione poglądy na to, z jakim rządem chce mu się współpracować, a z jakim nie bardzo. Jeśli Andrej Babiš chce zmontować choćby mniejszościowy rząd, musi się dogadać z socjaldemokratami, ale i zadbać o milczące poparcie radykałów – komunistów i ultraprawicowej partii SPD (my, faszyści? Skądże!). Czy można sobie wyobrazić lepszą zachętę niż nowa, atrakcyjna i hojnie wynagradzana praca w służbie krajowi?

Po zerwaniu rozmów koalicyjnych w Czechach: Pat trwa

A Zeman próbuje upiec na tym ogniu jeszcze jedną pieczeń. Umiejętny nacisk sprzyjających mu polityków na zarząd ČEZ da mu wolną rękę do podpisania sowitych kontraktów na rozbudowę obu czeskich elektrowni atomowych i wręczenia ich kolesiom z Rosatomu. Nawet jeśli zapomnimy na chwilę o dobrze znanej biegłości rosyjskich inżynierów od energetyki jądrowej (pozdrowienia z Czarnobyla!), zawarcie takich umów uruchomiłoby olbrzymi strumień pieniędzy z Rosji do Czech. Tu zostałby przechwycony, podzielony, dokładnie wyprany i wykorzystany po to, by umocnić informacyjną i finansową – a zawsze fatalną w skutkach – rosyjską kontrolę nad naszym krajem. Zeman niestrudzenie pracuje nad tym od lat.

Boicie się Putina? Samych siebie się boicie

Wieczny ogień chwały

Szkoda byłoby jednak zmarnować tak doskonały symbol. Płonące jak żagiew czerwone bokserki potwierdziły jedynie swój pierwotny przekaz: Zeman jest politykiem bez skrupułów, bez kompasu moralnego i bez wstydu. Wyraziły tym samym więcej prawdy, niż mogłaby to uczynić oficjalna prezydencka chorągiew. Niczym najwięksi bohaterowie Czech, gacie spłonęły za ideę, którą ucieleśniały:

Jan Hus i Hieronim z Pragi, 1415.

Jan Palach i Jan Zajíc, 1969.

Wielkie czerwone majtasy, 2018.

Piraci z Wyszehradu – ostatnia nadzieja antyestablishmentu

**
Z angielskiego przełożył Marek Jedliński.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Michal Chmela
Michal Chmela
Tłumacz, dziennikarz
Tłumacz, dziennikarz, korespondent Krytyki Politycznej w Republice Czeskiej.
Zamknij