Unia Europejska

Corbyn za, a nawet przeciw [brexitowe WTF dla średniozaawansowanych]

brexit

Wielka Brytania na wyjściu z UE może wyjść albo bardzo źle, albo katastrofalnie, a sam Brexit jest projektem skrajnie prawicowym i imperialno-rasistowską rekonstrukcją nieistniejącej przeszłości. Dlaczego Labour nie zatrzyma tego szaleństwa? Pisze Jacek Olender.

Wynik referendum brexitowego z czerwca 2016 faktycznie przeorał brytyjską scenę polityczną. Minęły od niego ponad dwa lata, a nikt już właściwie nie wie, gdzie stoi i z czym w ręku.

Skidelsky: Bardzo angielskie wyjście

Partia konserwatywna z Theresą May u steru jest pogrążona w wewnętrznej wojnie między skrajną prawicą brexitową (Boris Johnson, Jacob Rees-Mogg, David Davies), umiarkowanymi realistami (sama premier May i Jeremy Hunt) oraz autentycznymi realistami (np. Amber Rudd i Ken Clarke). Pogrążony w podjazdowej wojnie rząd konserwatystów nie radzi sobie dosłownie z niczym, a już najmniej z negocjacjami z Brukselą.

Opozycja powinna mieć więc z górki. Co jednak ciekawe, w tej sytuacji totalnego rozkładu partia rządząca wcale nie dołuje w sondażach, a wręcz przeciwnie, idzie z opozycyjną Partią Pracy łeb w łeb. Zastanówmy się, dlaczego tak się dzieje.

Za, a nawet przeciw

Zaskakująca dla wielu (w tym dla partyjnego establishmentu Partii Pracy) wygrana Jeremy’ego Corbyna wydobyła na światło dzienne wewnętrzne podziały, o których istnieniu mało kto wcześniej w Labour myślał. Corbyn wbił klin pomiędzy sprofesjonalizowaną kastę zawodowych parlamentarzystów o umiarkowanych poglądach a znaczną część bardziej lewicowych, szeregowych członków partii. Starcie trwa.

Notowaniom i jedności partii nie pomagają też oskarżenia Corbyna o antysemityzm (faktycznie – przynajmniej dwa wypadki były, łagodnie mówiąc, co najmniej „niefortunne”). Ich niszczące konsekwencje systematycznie podsycała dodatkowo zła polityka informacyjna partii, z Corbynem broniącym się co kwadrans w inny sposób.

Po trzecie wreszcie, problemem Labour jest kompletnie niezrozumiałe stanowisko partii w sprawie Brexitu. Miała załatwić to zeszłotygodniowa konferencja partii w Liverpoolu, ale przyniosła ona tylko częściowe rozjaśnienie sytuacji.

Do tej pory Labour nie miała w zasadzie żadnego stanowiska w sprawie Brexitu – poza kilkoma komunałami, do których nawet sama partia nie przywiązywała specjalnego znaczenia. Najpierw ustanowili „sześć testów-warunków”, które każda ustawa okołobrexitowa miała „zaliczyć”, aby uzyskać poparcie Labour w parlamencie, ale za chwilę sama partia wyrzuciła je do kosza.

Czemu laburzyści nie poparli wprost pozostania w Unii? Po pierwsze dlatego, że każdy sprzeciw wobec wyniku referendum jest natychmiast uznawany przez skrajną prawicę za „zdradę demokracji”. Po drugie w referendum około 65% wyborców Labour zagłosowało za pozostaniem w UE, ale aż 35% za wyjściem. A nikt nie chce stracić 35% wyborców. Po trzecie głosowanie brexitowe było w dużej mierze głosem sprzeciwu wobec tego, w jakim kierunku zmierza kraj, a przecież to gniew ludzi powinna Labour reprezentować. Po czwarte laburzyści za wszelką cenę chcą uniknąć bycia partią „jednej sprawy”, czyli oporu wobec brexitu – akcentując swoje całościowe pomysły na przebudowę kraju.

Unia nie jest gotowa na niekontrolowany przepływ ludzi [Skidelsky o Brexit]

Po piąte i najważniejsze – coraz bardziej widać, że eurosceptycyzm Corbyna i jego najbliższego zaplecza (np. ministra finansów w gabinecie cieni Johna McDonnella), wynikający rzekomo z neoliberalnej polityki Brukseli choćby w sprawie Grecji, jest raczej słabo kamuflowaną niechęcią. W istocie Corbyn i jego najbliżsi widzieliby Zjednoczone Królestwo poza Europą.

Zawiodła strategia

W efekcie Labour utrzymuje dziś poparcie na poziomie torysów premierki May, czyli jednego z najbardziej nielubianych rządów od czasów Margaret Thatcher. Partia pracy zmarnowała w zasadzie ostatnie dwa lata, a jej kierownictwo liczyło chyba tylko na to, że torysi sami zatopią się w wewnętrznej wojnie nad procesem wyjścia z UE. Z tym, że póki co nie zatonęli.

Labour stanęło w trwającym dwa lata rozkroku, który miał się skończyć na wrześniowym zjeździe partyjnym. Pod naciskiem wielu bardziej lub mniej oddolnych grup i sporego wsparcia udzielonego przez komitety regionalne, laburzyści oficjalnie wsparli możliwość zorganizowania drugiego referendum – tym razem nad warunkami wyjścia z UE wynegocjowanymi przez rząd.

I temu towarzyszył niezwykły chaos. Tuż przed konferencją John McDonnell zapowiedział, że na karcie referendalnej i tak nie może być opcji pozostania w UE. Już w trakcie konferencji Keir Starmer ogłosił zaś, że partia poprze referendum z opcją całkowitego pozostania w UE na karcie, o ile nie dojdzie do upadku rządu May i przyspieszonych wyborów. Starmer dostał owację na stojąco.

Brexit z tak słabym rządem? Tych trzech błędów Theresa May nie może już popełnić

Czy Labour może to jeszcze wygrać?

W zasadzie nie bardzo wiadomo, po co przeć do przyśpieszonych wyborów, skoro do końca negocjacji brexitowych zostało pięć miesięcy. Być teraz u władzy Zjednoczonego Królestwa znaczy przegrać.

Czy Labour może faktycznie poprzeć drugie referendum i pozostanie UK w Unii? Nie jest to wykluczone, gdyż przygniatająca większość członków partii takie rozwiązanie popiera. Problemem jednak nie jest tylko poparcie idei samego referendum, ale też to, jakie pytanie zostałoby w nim postawione i czy pozwoli ono wyrzucić cały Brexit do kosza.

On może jeszcze powstrzymać Brexit

czytaj także

Równie prawdopodobne jest jednak to, że wygłoszona na zjeździe opcja pozostania w UE była tylko samowolą Starmera, który poczuł krew osłabionego Corbyna i będzie się starał o przejęcie władzy w partii.

Tymczasem rząd premier May postanowił grać w tchórza z betonową ścianą praw fizyki i właściwie wszyscy wiedzą, jak ta potyczka się skończy. Labour najwyraźniej liczy, że torysi roztrzaskają się w drobny mak, ale taki polityczny zakład partii Corbyna pachnie po prostu poświęceniem dobrobytu całego kraju.

Niestety, Wielka Brytania cierpi dziś na tę samą chorobę, co reszta Europy – dominację małostkowych liderów bez jakiejkolwiek spójnej wizji przyszłości.

10 rzeczy, które możesz zrobić, żeby utrudnić jej Brexit

Warufakis: Gdyby Anglicy mieli euro, nie byłoby Brexitu

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jacek Olender
Jacek Olender
Filozof, komentator Krytyki Politycznej
Rocznik 1987. Studiował konserwację dzieł sztuki oraz filozofię. W tej pierwszej dziedzinie zrobił doktorat w Londynie i obecnie jest pracownikiem naukowym na Wyspach. Pisze o nauce i polityce. Były członek partii Razem.
Zamknij