Świat

Socjalizm albo barbarzyństwo

Hollande swoją polityką musi pokazać, że europejska demokracja nie jest jak dmuchany słoń z opowiadania Mrożka. Alternatywą dla niej jest rosnący w siłę prawicowy populizm.

Jak w komentarzu redakcyjnym zauważa brytyjski „The Guardian”, Nicolas Sarkozy jest jedenastym z rzędu europejskim przywódcą, który stracił władzę po erupcji kryzysu finansowego jesienią 2008 roku. Głos na Hollande’a był oczywiście w dużej mierze głosem przeciw Sarkozy’emu i jego krzykliwemu, ostentacyjnemu modelowi prezydentury. Ale nie tylko przeciw temu. Na kryzys europejskie elity zareagowały ostrymi cięciami wydatków publicznych, pompowaniem szerokiego strumienia publicznej pomocy do prywatnych instytucji finansowych. Koszty kryzysu ponosili przede wszystkim mało, w najlepszym wypadku średnio zamożni obywatele, nie te instytucje i grupy społeczne, które wcześniej korzystały na odpowiedzialnej za kryzys polityce gospodarczej, czy szerzej na modelu gospodarki opartym na deregulacji, nisko płatnej, elastycznej pracy i długu jako podstawowym narzędziu finansowania wzrostu. Wyniki europejskich wyborów z ostatniej niedzieli – od Francji, przez niemiecki Szlezwik-Holsztyn po Grecję – mówią „nie” polityce walki z kryzysem, przenoszącej jego koszta na osoby niezamożne, polityce zwijania europejskiego państwa dobrobytu – a w szerszej perspektywie całej polityce ekonomicznej dominującej w krajach rozwiniętych przez ostatnie trzy dekady.  


Przed trzecią turą


W jaką konkretną politykę oblecze się to „nie” Francuzów, zależy w dużej mierze od wyników „trzeciej tury” wyborów prezydenckich: czerwcowych wyborów do Zgromadzenia Narodowego. W dwóch turach głosowania, 10. i 17. czerwca, Francuzi wybiorą skład parlamentu. We Francji obowiązuje ordynacja większościowa. Kandydaci do niższej izby parlamentu wybierani są w jednomandatowych okręgach wyborczych, jeśli żaden z nich nie zdobędzie ponad połowy ważnych głosów w danym okręgu wyborczym, to organizuje się w nim drugą turę, w której mierzą się dwaj  kandydaci, którym udało się zgromadzić największą liczbę głosów z pierwszej. Taka ordynacja wyborcza służy wielkim partiom, zaniżając parlamentarną obecność mniejszych. Dlatego też ani Front Narodowy (przeciw którego kandydatom często masowo głosują wyborcy pozostałych partii w drugiej turze), ani Front Lewicy nie będą w stanie wprowadzić do parlamentu tylu swoich przedstawicieli, na ilu wskazywać by mogły wyniki Marine Le Pen i Mélenchona z pierwszej tury. Niewielka przewaga Hollande’a z niedzieli może wystarczyć Partii Socjalistycznej na zdobycie bezwzględnej większości w parlamencie. W takiej sytuacji Hollende’a będzie miał podstawy do tego, by rzeczywiście spróbować wcielić w życie swój ekonomiczny program, przedstawić alternatywę dla polityki oszczędności i cięć, jaką – mimo kilku gestów pod adresem bardziej lewicowego elektoratu – prowadziła administracja Sarkozy’ego.

Serek Tomasza Lisa


Właśnie spełnienia przez Hollande’a wyborczych obietnic wydają się najbardziej obawiać obawiać polscy komentatorzy z prawie wszystkich mediów głównego nurtu, od portalu „Na temat” po „Rzeczpospolitą”. Wszyscy prześcigają się w zapewnieniach jak „nierealistyczny” jest program francuskiego prezydenta-elekta, wszyscy wyrażają nadzieję na to, że po wyborach nowy prezydent Francuzów porzuci go, na rzecz „realistycznej” polityki gospodarczej. „Sarkozy ma szansę zostać prezydentem o ile porzuci większość swoich haseł wyborczych” – pisze Tomas Lis. Lisowi szczególnie nie podoba się mu pomysł podwyższenia podatków – przyciśniętym podatkami Francuzom może już bowiem nie starczyć na serek do bagietki, nie mówiąc już o dobrym winie. Cóż, „serek” zabierały w ciągu ostatnich kilku dekad Francuzom ze stołów nie ciężary podatkowe, tylko polityka cięć budżetowych, deregulacji zatrudnienia, delokalizacji przemysłu.  Polityka oszczędności nie tworzy dobrobytu. Tworzą go stabilne, dobrze płatne miejsca pracy, rozsądna redystrybucja dochodu narodowego, wysoko finansowane, sprawnie działające usługi publiczne. Jeśli Europa ma się wydobyć z kryzysu, potrzebuje prorozwojowej polityki, której kosztów nie są w stanie ponosić obywatele, dla których choćby praca na stabilnej posadzie z przyzwoitym wynagrodzeniem jest szczytem marzeń. Nie chodzi o to, by zabierać komukolwiek nawet bardzo dobre wino do obiadu. Ale warto się zastanowić, czy stać dziś Europę na to, by jej bogacze mogli bez problemu uchylać się od płacenia podatków w „rajach podatkowych”, gromadzić miliony euro oszczędności czy kupować kolejne jachty.

Słoń a sprawa europejska

Zresztą, jeśli i tak każdy kandydat po wyborach, miałby prowadzić dokładnie tą samą politykę ekonomiczną, to rozsądniej byłoby zrezygnować z tej w końcu nie taniej imprezy. Głos na Hollande’a jest także głosem nadziei na to, że polityka demokratyczna ma znaczenie, że wybór tego, a nie innego kandydata może przełożyć się na polityczne decyzje dotykające codziennego życia wyborców.

W zabawnym opowiadaniu Mrożka pt. Słoń PRL-owski dyrektor prowincjonalnego ogrodu zoologicznego, nie mogąc znaleźć dla swojego zoo prawdziwego słonia kazał postawić na wybiegu nadmuchanego, zrobionego z gumy. Pewnego dnia ogród odwiedzała wycieczka z miejscowej szkoły. Gdy nauczycielka wyjaśniała uczniom, że słoń jest jednym z najcięższych zwierząt na ziemi, zawiał mocniejszy wiatr i nadmuchany słoń uniósł się w powietrze. Taki rozdźwięk między słowami nauczycielki, a szybującym w powietrzu słoniem nie mógł ujść uwagi uczniów. „Uczniowie, którzy wtedy byli w ogrodzie zoologicznym, opuścili się w nauce i stali się chuliganami. Podobno piją wódkę i tłuką szyby. W słonie nie wierzą w ogóle”.

Hollande swoją polityką musi pokazać, że francuska demokracja nie jest jak dmuchany słoń z opowiadania Mrożka. Francuzi, a także inni obywatele Europy, są już coraz bliżsi temu, zacząć „w słonie nie wierzyć w ogóle”. Symptomem tego jest  poparcie dla populistycznych, ksenofobicznych, czy nie raz otwarcie faszystowskich (węgierski Jobbik) partii, które zyskują na całym kontynencie. Świetny wynik Marine Le Pen w pierwszej turze, wczorajsze dobre wyniki skrajnie prawicowej partii Złota Jutrzenka (21 mandatów) pokazują jedno: Europa raz dziś jeszcze stoi przed wyborem między socjalizmem i skrajnie prawicowym barbarzyństwem. Czy ostrożniej: jakąś rzeczywistą socjaldemokratyczną korektą obecnej postaci kapitalizmu, bardziej sprawiedliwie dystrybuującą bogactwo, a prawicowym populizmem z ksenofobią, antyimigranckimi ekscesami i dziesiątki, jeśli nie setkami małych Brievików w każdym parlamencie.

Oczywiście, dzisiejsza socjaldemokracja nie może odbudować dawnego państwa dobrobytu, opartego o fordowskie formy produkcji i zbudowane na nich modele solidarności społecznej. Nie ma do nich powrotu po pierwsze dlatego, że żadne państwo narodowe nie jest dziś w stanie w ten sposób kontrolować przepływów kapitału, po drugie dlatego, że same dominujące formy produkcji wyglądają dziś inaczej, opierają się na innym rodzaju więzi i kooperacji. Tym nie mniej przed Europą nie ma dziś pilniejszego zadania, niż takie pokierowanie ekonomicznym rozwojem, by służył polepszeniu materialnego bytu większości Europejczyków, nie interesom wąskiej elity skupionej głównie wokół sektora finansowego. Hollande sam nie będzie w stanie narzucić Europie takiego programu potrzebuje do niego partnerów w kilku innych stolicach, na pewno w Berlinie. Ale jego zwycięstwo w drugiej po Berlinie europejskiej stolicy, jeśli chodzi o polityczne i ekonomiczne znaczenie, jest znakiem nadziei na to, że Europa może wychodząc z kryzysu zrobić krok w dobrym kierunku.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Majmurek
Jakub Majmurek
Publicysta, krytyk filmowy
Filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisuje także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”. Współautor i redaktor wielu książek filmowych, ostatnio (wspólnie z Łukaszem Rondudą) „Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej”.
Zamknij