Świat

Prawicowa Francuska Wiosna?

Kim są ludzie, którzy w ostatnich miesiącach coraz radykalniej protestowali przeciwko przyjęciu ustawy o małżeństwach homoseksualnych?

We wtorek 23 kwietnia Francja stała się dziewiątym w Europie, a czternastym na świecie państwem, w którym zalegalizowano małżeństwa homoseksualne.

Ostatni miesiąc prac nad ustawą toczył się w coraz bardziej napiętej atmosferze. Ruch przeciwników legalizacji małżeństw homoseksualnych, który mocno się zaktywizował, przyjął nazwę „Francuskiej wiosny”. Powstały miasteczka namiotowe, ulicami Paryża przeszły wielotysięczne demonstracje. Zwolenników ustawy nękano listami i mailami. Na lokalach organizacji LGBT malowano obraźliwe napisy. Kim są ludzie, którzy za tym stoją?

Wyrażenia „Francuska Wiosna” użył po raz pierwszy na początku roku paryski prawicowy adwokat Jacques Tremolet de Villers. W tekście opublikowanym w lutym w zbliżonym do francuskiej skrajnej prawicy katolickim dzienniku „Present” przywołał przykład Arabskiej Wiosny z 2011 roku i zapytał: A co by się stało, gdybyśmy w 2013 roku zrobili „wiosnę francuską?”. „Arabska wiosna” to nie jedyne źródło inspiracji. Padają odniesienia do Gandhiego i Solidarności, a w rozmowie z „Liberation” Tremolet powołuje się również na ducha Maja 1968 i nawołuje do „permanentnej insurekcji”. Ruch nawiązuje również do innych tradycyjnych lewicowych symboli: słynnego hasła „nie popuścimy” [On ne lâche rien!] Frontu Lewicy i symbolu podniesionej pięści.

„To przejęcie symboliki to stara metoda francuskiej skrajnej prawicy” – tłumaczy Nicolas Lebourg z uniwersytetu w Perpignan. Chcą wywołać wrażenie, że robią jakąś wielką rewolucję, podczas gdy w gruncie rzeczy chodzi im o zachowanie status quo.

Członkami ruchu są głównie młodzi zwolennicy prawicy. Chcą wpłynąć na parlament za pomocą ulicznych happeningów, nazywają się prawdziwym „francuskim ludem” i przeciwstawiają „autorytarnej dyktaturze” rządu, który nikogo nie reprezentuje. To cywilizacyjna walka w obronie tradycyjnego porządku społecznego – wyjaśnia politolog Jean-Yves Camus.

Głosowanie

Cisza. Jest prawie 17.00. Po 136 godzinach i 46 minutach debaty Claude Bartolone, przewodniczący Zgromadzenia Narodowego, podaje pod głosowanie tekst ustawy otwierającej możliwość zawierania małżeństw i adopcji przez pary homoseksualne. Kto za? Po szybkim głosowaniu przewodniczący ogłasza: 331 za, 225 przeciw, 10 się wstrzymało.

Tuż przed ogłoszeniem wyników prawica opuściła salę obrad. Jej deputowani przepychali się, depcząc wzajemnie w kolejce do wyjścia. Na sali słychać był okrzyki „Równość! Równość!”. W pierwszym rzędzie Christiane Taubira (ministra sprawiedliwości) i Dominique Bertinotti (ministra ds. rodziny) uśmiechnęły się i objęły. W jednej chwili posłowie lewicy również zaczęli się obejmować, wpadać sobie w ramiona i całować.

Pół godziny wcześniej Christiane Taubira dotarła do sali obrad z czerwoną różą w ręku i po raz ostatni zabrała głos. Ministra sprawiedliwości skomentowała echa przemocy ostatnich dni: „Trzeba mówić o tych, którzy są ranieni przez słowa, przez czyny”, stawić czoła „uwzniośleniu egoizmu”

„Musimy mówić naszym dzieciom, że mają swoje miejsce w społeczeństwie. Trzymajcie podniesioną głowę. Nie macie sobie niczego do zarzucenia”.

Taubira delektowała się swoim ulubionym cytatem Nietzschego: „wszystkie przemilczane prawdy stają się jadowite”. Tego rodzaju cytaty stały się znakiem rozpoznawczym ministry, która lubi się pokazywać od strony „technicznej”, za każdym razem trzymając w dłoni kodeks cywilny, ale także jako amatorka filozofii (w debacie wokół ustawy cytowała również Emmanuela Lévinasa), poezji i prozy. Przed głosowaniem Taubira dodała „nic nikomu nie zabraliśmy, otworzyliśmy innym dostęp do prawa”.

Frigide Barjot, przedstawicielka przeciwników ustawy, która była do tej pory zawsze w pierwszym rzędzie podczas debaty, opuściła trybuny. W kulisach członkowie ruchu LGBT pożegnali ją krzykami „Homofoby – już wystarczy!”. Nieco wcześniej dwóch aktywistów z ruchu przeciwników ustawy chciało rozłożyć swój transparent, lecz zostali wyprowadzeni przez straż. „Proszę stąd wyjść! Nie ma tu miejsca dla wrogów demokracji” – krzyczał Claude Bartolone, który postanowił wnieść skargę.

Sprawozdawca tekstu Erwann Binet wezwał przeciwników ustawy do „złożenia broni”. W odpowiedzi przedstawiciel prawicy Hervé Mariton oskarżył większość parlamentarną o „rozbijanie konsensusu, który jednoczy rodziny, rozbijanie związku dziecka z rodzicami”. Christian Jacob, przewodniczący klubu prawicowej partii UMP w parlamencie, w towarzystwie najgłośniejszych deputowanych złożył skargę konstytucyjną, stwierdzając, że istnieje „konflikt między ustawą a regułami międzynarodowego prawa publicznego” oraz że „definicja małżeństwa, fundamentalna zasada prawa Republiki, nie powinna być zmieniana przez zwykłą ustawę”. Tego dnia jednak nic nie było w stanie zniszczyć radości i dumy lewicy.

Wieczorne zamieszki

Jak podał „Le Parisien”, we wtorek o 22.00 zebrało się około 3500 przeciwników wprowadzonej ustawy. Zostali wezwani przez policję do pokojowego opuszczenia miejsca. Godzinę później około 500 osób, większość zamaskowanych i zakapturzonych, starła się z policją. „Starcia były wyjątkowo brutalne” – podało we wtorkowy wieczór źródło policyjne. Demonstranci rzucali petardami, butelkami, kostką brukową oraz wszystkim, co się znalazło pod ręką. Policja odpowiedziała gazem. Spokojnie zrobiło się dopiero po 1.00 w nocy.

W Lyonie 150 osób próbowało zablokować prowadzącą do Paryża autostradę A6, a następnie udali się przed uniwersytet, by zakłócić świętowanie około 1 500 zwolenników ustawy.

Zgodnie z ostatnim sondażem Narodowego Instytutu Statystycznego i Studiów Ekonomicznych we Francji około 200 000 osób żyje w związkach jednopłciowych, przy czym 60% to mężczyźni. Mniej niż połowa par homoseksualnych (43%) zawarła PACS. Do tej pory małżeństwa (heteroseksualne) zawierało 241 000 par rocznie. Ustawa pozwoli parom homoseksualnym uzyskać zabezpieczenie większe, niż dawał im PACS, będzie chronić współmałżonka w przypadku śmierci drugiego (spadkobranie, prawo do renty). Co ważniejsze, pozwoli parom adoptować dzieci posiadane przez jednego z partnerów lub przez oboje w przyszłości. Jak ogłosiło „Libération”, już 27 kwietnia na rue de Valois w Paryżu otwarty zostanie pierwszy salon, który będzie się zajmował organizacją ślubów i wesel dla par homoseksualnych.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij