Świat

Pieniążek z Kurdystanu: Kto zdobędzie Mosul?

Odbicie drugiego największego miasta w Iraku jest kwestią w równym stopniu militarną, co polityczną.

Według Kurdów i Amerykanów Państwo Islamskie (Daesz) nigdy nie było tak słabe, jak teraz, i jego pokonanie jest już tylko kwestią czasu. Mierzy się z poważnym kryzysem finansowym, a ochotnicy już nie tak ochoczo wstępują w szeregi jego oddziałów. W tej sytuacji zaskakujące mogą się wydawać problemy z rozpoczęciem kluczowej z perspektywy Iraku operacji odbicia z rąk bojowników ISIS Mosulu.

To drugie po Bagdadzie pod względem wielkości miasto w Iraku. Przed wojną mieszkało tam niemal dwa miliony ludzi. Ilu zostało w mieście? Nie wiadomo. W każdym razie Kurdowie szacują, że w przypadku zaostrzenia sytuacja wokół Mosulu na ich terytoriach schronienia będzie szukać od dwustu do dziewięciuset tysięcy osób.

Gazowe ataki

Intensywność ostrzałów jest różna, podobnie jak wykorzystywana broń. W tej okolicy peszmergowie, oddziały kurdyjskie, kontrolują siedemdziesiąt pięć kilometrów frontu. Jak twierdzi generał brygady Ziryan Shekh Wasani, odpowiadający za ten region, bojownicy z tak zwanego Państwa Islamskiego, inaczej Daeszu, ostrzeliwują ich tu przede wszystkim z moździerzy. Od razu dodaje, że peszmergowie dzielnie odpowiadają i nie cofną się ani o krok. Podkreśla to kilka razy, jakby chciał mnie przekonać, że nie powtórzy się sytuacja z 2014 roku, kiedy to iracka armia oddała islamistom Mosul praktycznie bez walki.

Generał brygady peszmergów Ziryan Sheikh Wasani

W tej okolicy bojownicy ISIS kilkukrotnie stosowali gazy bojowe (musztardowy i chlorowy). Wasani pamięta zapach gazu musztardowego z lat osiemdziesiątych, gdy Saddam Husajn użył go przeciwko Kurdom. W rezultacie zginęło kilka tysięcy osób, w tym mieszkańcy wioski, z której pochodzi Wasani. – Pamiętam ten zapach. Włosy zabitych przez Daesz pachniały tak samo – twierdzi.

Kto walczy z kim?

Coraz częściej mówi się jednak, że na przeszkodzie zdobycia Mosulu stoi wcale nie opór żołnierzy Daesz, ale tarcia w samej armii irackiej oraz wśród Kurdów.

Coraz bardziej napięta sytuacja w Bagdadzie powoduje, że znaczne siły są ściągane z frontu do stolicy Iraku. Niedawno szyiccy demonstranci wtargnęli do parlamentu, pobili kilku deputowanych i powołali własny rząd. Są frustrowani brakiem działań i słabością polityków, a także korupcją. – Ruch szyicki może doprowadzić do zmian społecznych, ale prawdopodobna jest też powtórka z irańskiej rewolucji islamskiej z 1979 roku. Póki co irackie wojsko i siły porządkowe są jeszcze w stanie zapanować nad sytuacją, ale pytanie jak długo – mówi historyk z Uniwersytetu Amerykańskiego w Sulejmaniji Djene Bajalan.

Ostatnio w Tuz Churmatu doszło do starć między szyicką milicją Haszd al-Szaabi a peszmergami, w rezultacie których zginęło ponad dwadzieścia osób. Przez kilka dni trwały negocjacje pokojowe i chociaż już nie dochodzi do walk, sytuacja pozostaje napięta. „Ze strategicznego punktu widzenia eliminowanie ISIS, zanim skończymy z Haszd [al-Szaabi – przyp. P.P.], to ogromny błąd. Oni niosą znacznie większe zagrożenie dla Irakijczyków” – napisał na Twitterze przewodniczący oddziału technologii informacyjnych Kurdyjskiego Rządu Regionalnego Hiwa Afandi, tuż po starciach w Tuz Churmatu.

Służba za darmo

Ambiwalentny jest też stosunek sił kurdyjskich do irackiej armii. Wśród peszmergów panuje bowiem przekonanie, że wojsko lojalne wobec Bagdadu niespecjalnie nadaje się do walki. Ciągle wypominają im upadek Mosulu w czerwcu 2014 roku, gdy mimo kolosalnej przewagi armia iracka nie była w stanie sobie poradzić z nadchodzącymi bojownikami ISIS.

Peszmergowie przekonują, że morale w szeregach irackiej armii jest dziś tak samo niskie jak było wówczas. – W Mosulu mieli wielu żołnierzy i pełno sprzętu wojskowego, a mimo tego iracka armia uciekła. To ci sami ludzie, którzy nie wiedzą, o co walczą, więc trudno im robić to z przekonaniem – mówi generał Wasani.

Armia iracka w okolicach Machmuru

Z kolei Kurdowie nie czują potrzeby zdobywania kolejnych pozycji i dalszego napierania na siły Daesz, bo – zgodnie ze słowami Wasaniego – „dalej to już nie jest Kurdystan”. Do tego czują się traktowani niesprawiedliwie przez Irak, który nie wypłaca im żołdu – zmagający się z kryzysem Kurdystan nie ma takiej możliwości, więc Peszmergowie często walczą za darmo.

Wasani podkreśla, że nie chodzi wyłącznie o pieniądze, ale te dodatkowo zmotywowałyby żołnierzy. A gdyby do tego zostal dozbrojeni w nowoczesną broń, to są gotowi zająć Mosul nawet „jeszcze w tym roku”.

Tymczasem konflikty między peszmergami a Irakijczykami oraz niestabilna sytuacja w Bagdadzie każą raczej sądzić, że Państwo Islamskie w Mosulu przynajmniej na razie może spać spokojnie.

Tekst powstał dzięki wsparciu Funduszu Mediów.

 

**Dziennik Opinii nr 137/2016 (1287)

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paweł Pieniążek
Paweł Pieniążek
Dziennikarz, reporter
Relacjonował ukraińską rewolucję, wojnę na Donbasie, kryzys uchodźczy i walkę irackich Kurdów z tzw. Państwem Islamskim. Stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Autor książek „Pozdrowienia z Noworosji” (2015), „Wojna, która nas zmieniła” (2017) i „Po kalifacie. Nowa wojna w Syrii” (2019). Dwukrotnie nominowany do nagrody MediaTory, a także do Nagrody im. Beaty Pawlak i Nagrody „Ambasador Nowej Europy”. Stypendysta Poynter Fellowship in Journalism na Yale University.
Zamknij