Świat

Pieniążek: „Noworosja” niezupełnie rosyjska

„Swat” przekonuje, że wszyscy tu popierają Noworosję. Porozmawiajcie z mieszkańcami – mówi.

Kilka dni temu w Nowoazowsku pojawiły się czołgi. Te stojące na skraju miasta miały namalowane flagi nieuznawanej republiki Noworosja. Pozostałe jednak nie miały żadnych oznaczeń, podobnie jak bojownicy, którzy nie chcieli udzielać żadnych komentarzy. Powszechnie uważa się, że są to siły rosyjskie. Oni sami określają się jako „Wyzwoleńcza Armia Noworosji”. – Weź przynieś mi kurtkę, żeby nie było wątpliwości – mówi „Swat”, czterdziestopięcioletni dowódca bojowników, do jednego ze swoich ludzi. Na kurtce jest naszywka „Noworosji”, co ma potwierdzać, że nie są „zielonymi ludzikami”, które po wydarzeniach na Krymie kojarzą się z nieoznakowanymi rosyjskimi żołnierzami. „Swat” twierdzi, że nie dostali pomocy z Rosji, ale z chęcią ją przyjmą. Jak mówi, jego batalion to w osiemdziesięciu procentach obywatele obwodu ługańskiego i donieckiego. Rosjan podobno jest tylko pięciu, ochotników.

Jak jednak pojawili się niezauważenie w przygranicznym mieście, które nie leży w pobliżu terytoriów kontrolowanych w tym momencie przez separatystów? – Przyjechaliśmy tu z Krasnodonu – mówi „Swat”. Mieli rzekomo przejechać ponad sto pięćdziesiąt kilometrów przy granicy. Ten odcinek jest kontrolowany przez siły ukraińskie. Na wyposażeniu mieli między innymi czołgi. Szansa na to, że pozostaliby niezauważeni, jest minimalna.

„Swat” przekonuje, że wszyscy tu popierają Noworosję. – Porozmawiajcie z mieszkańcami. Oni wam powiedzą wszystko, co chcecie – powiedział „Swat” grupie dziennikarzy. Więc porozmawialiśmy.

– A skąd mam wiedzieć, kim oni są. Nie chcę rozmawiać z uzbrojonymi osobami – mówi Wałentyna, która przyjechała do Nowoazowska z Doniecka. Wracają z plaży. Jest jedną z wielu uchodźczyń. Nie narzeka jednak na sytuację. Mówi, że w mieście jest spokojnie. Ona i jej koleżanka Switłana czekają przede wszystkim na moment, kiedy będą mogły wrócić do domu.

Spokój chwalą też inni mieszkańcy. – Przez cztery dni tylko raz sprawdzono mi paszport i to tylko tak symbolicznie – mówi Serhij. Nie podoba mu się jedynie, że w sklepach nie ma papierosów.

Na ulicach miasta jest raczej pusto. Jak twierdzi Serhij, część osób wróciła, bo zobaczyła, że sytuacja jest spokojna. Otworzyły się niektóre sklepy. Na radzie miejskiej nie ma separatystycznej flagi, wisi flaga obwodu donieckiego – wschodzące słońce.

Małżeństwo Maksym i Anna siedzą nad zatoką. Też są z Doniecka. Przyjechali tu na wakacje, ale po tym, jak w Doniecku rozpoczęły się walki, postanowili zostać w Nowoazowsku na dłużej. Są tu już dwa miesiące. Ile jeszcze zostaną? Nie wiadomo, bo w tej chwili sytuacja w Doniecku się zaostrza. – Nasz syn nie pójdzie na razie do szkoły, bo nie ma gdzie – mówi Maksym. Na pytanie, czy to źle, syn z wahaniem kręci głową.

Nikt z moich rozmówców nie jest jednak zwolennikiem „Noworosji”. Na „ochotników” patrzą mniej lub bardziej przychylnie. Niektórzy z nich brali udział w tak zwanym referendum, w którym postawiono kwestię niepodległości obwodów donieckiego i ługańskiego. – Nie chodziło w nim o to, czy popieramy Rosję czy Ukrainę – mówi Serhij. Jak twierdzi, był to sprzeciw wobec nowej władzy w Kijowie, która nie podoba się wielu osobom w Donbasie.

Jedynymi osobami, które z entuzjazmem wypowiadają się przy mnie o „ochotnikach”, są dwie kobiety przechodzące główną ulicą miasta. Nie mają jednak wielkiego wyboru.

– Podobno was tu gnębimy – zagaduje „Swat” w towarzystwie dziennikarzy i kilku innych bojowników.
– To nieprawda! My was uwielbiamy – odpowiadają niemal chórem.
Szeroko się uśmiechają, ale w zasadzie nie zatrzymują się i wkrótce znikają z horyzontu.

Kogo więc popierają mieszkańcy? Przede wszystkim chcą pokoju, a kto go zaprowadzi – teraz jest im już wszystko jedno. – Mieliśmy plany i marzenia. Teraz już ich nie ma – przyznaje Wałentyna. Za jej plecami unosi się ogromna smuga dymu znad morza. To bojownicy zniszczyli ukraiński kuter straży granicznej.

Nowazowsk, 31 sierpnia 2014

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paweł Pieniążek
Paweł Pieniążek
Dziennikarz, reporter
Relacjonował ukraińską rewolucję, wojnę na Donbasie, kryzys uchodźczy i walkę irackich Kurdów z tzw. Państwem Islamskim. Stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Autor książek „Pozdrowienia z Noworosji” (2015), „Wojna, która nas zmieniła” (2017) i „Po kalifacie. Nowa wojna w Syrii” (2019). Dwukrotnie nominowany do nagrody MediaTory, a także do Nagrody im. Beaty Pawlak i Nagrody „Ambasador Nowej Europy”. Stypendysta Poynter Fellowship in Journalism na Yale University.
Zamknij