Świat

Parfan: Ukrainki zapłacą podatek od bezdzietności?

Nowe inicjatywy ustawodawcze ukraińskiego parlamentu zagrażają wolności osobistej i prawom reprodukcyjnym kobiet. Do tego Kościoły – rzymskokatolicki i greckokatolicki – apelują o zakaz aborcji na życzenie. W obronie kobiet 8 marca demonstrowała w Kijowie Feministyczna Ofensywa. Relacja Nadii Parfan.

„Nadszedł czas, aby Kościół prawosławny i państwo zostały rozdzielone” – takie było hasło drugiego marszu Feministycznej Ofensywy, który odbył się w Kijowie w Międzynarodowym Dniu Kobiet. Ponad dwieście uczestniczek i uczestników z Ukrainy, Rosji, Białorusi, Serbii i Francji zebrało się obok jednej z największych świątyń Ukrainy – Monasteru św. Michała Archanioła o Złotych Kopułach, a następnie ruszyło w stronę pomnika pisarki Łesi Ukrainki i Ministerstwa Zdrowia.


Maszerujący przez ulice i place Kijowa feministki i feminiści protestowali przeciwko ingerowaniu przez Kościoły w prawa reprodukcyjne kobiet. Krytykowali przede wszystkim nowe inicjatywy ustawodawcze ukraińskiego parlamentu: podatek od bezdzietności, zakaz zapłodnienia in vitro dla niezamężnych kobiet i tych powyżej czterdziestego dziewiątego roku życia. Obok okrzyków: „Moje ciało – moja sprawa”, „Podatek od bezdzietności – podatek od biedy”, „Rodzicom – infrastrukturę” słychać było także: „Mniej kuchni – więcej książek”, „Równa praca – równa płaca”, „Nie dla patriarchatu, nie dla kapitalizmu”.

Wśród protestujących wyróżniała się grupa dziewczyn w kominiarkach, które solidaryzowały się z aktywistkami z rosyjskiego zespołu Pussy Riot, Nadią Tołokonnikową i Maszą Alechiną. Grozi im siedem lat pozbawienia wolności za niedawną akcję „Bogurodzico, przegoń Putina” w moskiewskiej Cerkwi Chrystusa Zbawiciela. Ważnym wydarzeniem marszu było uczczenie pamięci Łesi Ukrainki – pisarki, tłumaczki i działaczki społecznej z przełomu XIX i XX wieku. Członkinie Ofensywy zawiązały na jej pomniku fioletową, feministyczną chustkę i przypomniały zebranym, że jedyna kobieta w historii Ukrainy, której portret znajduje się na ukraińskich banknotach, nigdy nie miała dzieci.

Tydzień po manifestacji dowiódł aktualności głoszonych podczas niej haseł: przedstawiciele Kościołów greckokatolickiego i rzymskokatolickiego wezwali Radę Najwyższą do zakazu aborcji na życzenie. Już 12 marca parlament zarejestrował projekt odpowiedniej ustawy; jego autorem jest deputowany z Bloku Julii Tymoszenko Andrij Szkil. Dla liberalnej części ukraińskiego społeczeństwa wydarzenia te były szokiem: nikt nie wątpił w cynizm „osieroconych” przez Tymoszenko BJuT-owców, ale reakcyjno-konserwatywne oblicze Kościołów przybrało tak polityczny charakter po raz pierwszy.

Zagrożona jest wolność osobista i prawa reprodukcyjne Ukrainek, i to nie tylko przez „prorosyjski” Ukraiński Kościół Prawosławny Patriarchatu Moskiewskiego (pod względem liczby wierzących jest drugi na Ukrainie), ale przez „paneuropejskich” grekokatolików i katolików.

Pierwszą oznaką konserwatywnego zwrotu był IV Narodowy Kongres Bioetyki we wrześniu 2010 roku, gdzie omawiano „moralno-etyczne aspekty sztucznego przerywania ciąży”. Wzięła w nim udział m.in. Ogólnoukraińska Rada Kościołów i Organizacji Religijnych. Nie zważając na protesty, greckokatolicki biskup i przewodniczący Rady Markijan Trofymjak wygłaszał przed ministrem zdrowia i członkami Akademii Nauk referat o „grzeszności” i „upadku moralności jak takiej w dzisiejszej cywilizacji”.

Wszystkie te wymierzone w kobiety działania odwracają uwagę od spraw naprawdę „amoralnych”: problemów z dostępem do antykoncepcji, braku wychowania seksualnego i przemocy. 68 procent kobiet na Ukrainie w tej czy innej formie pada ofiarą przemocy domowej, z czego 20 procent „okresowo” lub „często”. Ta szokująca statystyka i tak nie oddaje w pełni brutalnej rzeczywistości: 10 marca kanały informacyjne obiegła historia dziewiętnastoletniej Oksany Makar z Mykołajewa, którą zgwałciło trzech młodych mężczyzn, a następnie podpaliło. Po zatrzymaniu przez milicjantów dwóch napastników zostało wypuszczonych.

Podczas gdy uwagę opinii publicznej przykuwała akcja ratowania życia dziewczyny, okazało się, że przestępcy mogą uniknąć odpowiedzialności. Po ostatnich zmianach w prawie osoby, którą po raz posądzono o gwałt czy jego próbę, nie można wsadzić do więzienia. Gdzie publiczne oświadczenia duchowieństwa? Czemu Kościoły żądają zakazu aborcji, a nie ukarania gwałcicieli? Czyżby przemoc seksualna i zamach na kobiece ciało nie były „grzechem”?

*Nadia Parfan – kulturoznawczyni, działaczka Feministycznej Ofensywy, redaktorka ukraińskiej „Krytyki Politycznej”

 

Przełożył Paweł Pieniążek

 

Fot. Anastazja Bezwerchna, Anna Hrycenko

 

{gallery}fotorelacje/manifakijow{/gallery}

 

 

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij