Świat

Osioł i słoń a sprawa polska [Wybory USA]

Po raz pierwszy od 16 lat naprawdę nie wiemy, kto wygra amerykańskie wybory. Co z tego wynika dla Polski?

Dawno nie było aż tak ciekawie. Wtorkowy wybór Amerykanów naprawdę „zrobi różnicę” w obszarze polityki zagranicznej, bo Clinton i Trump w temacie interesów i roli USA w świecie różnią się bardziej niż Bush i Gore, o Obamie i McCainie czy Romneyu nie wspominając. Do tego po raz pierwszy od 16 lat naprawdę nie wiemy, kto te wybory wygra.

Co z tego wszystkiego wynika dla Polski?

Najgłośniejsze punkty sporne w kampanii – na tyle oczywiście, na ile polityka zagraniczna w ogóle obchodzi wyborców – to stosunek do Chin, Bliskiego Wschodu, do Rosji i do wolnego handlu. Pierwsza i ostatnia kwestia mają ogromne znaczenie dla światowego układu sił, aczkolwiek trudno dziś stwierdzić, czy przyszły zwycięzca naprawdę będzie miał wielkie pole manewru. Żadnego wielkiego zwrotu od 2017 roku w tych akurat sprawach nie powinniśmy się spodziewać. Trumpowi na wojnę walutowo-handlową z Chinami nie pozwoli zależność USA od skupowanego przez Chińczyków amerykańskiego długu; na realną ochronę amerykańskiego rynku pracy i protekcjonizm – finansowe lobby i korporacyjni republikanie dominujący w Kongresie. Clinton nie zostanie „hiperglobalistką”, bo zbyt wiele głosów odda na nią wahający się elektorat Sandersowej lewicy, poza tym do umów handlowych trzeba dwojga, a taka np. TTIP najwyraźniej nie przejdzie ze względu na opór europejskiej opinii publicznej.

Zatem – wsio rawno? A może, jak mówił nasz superminister i wicepremier, czeka nas wybór między dżumą a cholerą?

Bynajmniej, bo sprawa relacji z Rosją i polityki bliskowschodniej (Iran, Syria, Państwo Islamskie…) nie tylko naprawdę różni kandydatów, ale też ma przełożenie na szanse i pozycję Polski w Europie. I to na kilku planach. Pod każdym względem wybór Trumpa to dla Polski mniejsza bądź większa, ale z pewnością niepiękna katastrofa.

Po pierwsze wedle wszelkiego prawdopodobieństwa kompromaty Putina na Clinton (zhakowane maile) to małe piwo przed śniadaniem w porównaniu z kompromatami na Trumpa. Bo wbrew nieco paranoidalnej propagandzie amerykańskich antytrumpistów, kandydat Partii Republikańskiej to nie tyle agent Kremla, ile po prostu szemrany biznesmen uwikłany w rozmaite interesy. Wśród jego licznych powiązań pada nazwisko Siemona Mogilewicza, lidera legendarnej mafii sołncewskiej. Dla rosyjskiej elity dysponującej wszystkimi zasobami – ludzkimi i archiwalnymi – jednej z najlepszych tajnych służb świata, materiały kompromitujące prezydenta Trumpa to wyjątkowy oręż. Trzymane w tajemnicy pozwoliłyby minimalizować reakcje USA na swoje działania; ujawnione – pogłębiłyby kompromitację zachodniego ustroju demokratycznego, co wydaje się zresztą głównym celem „amerykańskiej” polityki Putina.

Po drugie stosunek Trumpa do Bliskiego Wschodu wzmacnia „obiektywną” pozycję Rosji wobec świata zachodniego. Zapowiadane przez niego renegocjacje (czytaj: zerwanie) atomowego dealu z Iranem wpychają ten kraj nieodwołalnie w sojusz z Rosją (geopolityka) i przy okazji ratują rosyjski budżet (bo zerwane porozumienie w sprawie irańskiego atomu oznacza powrót gospodarczych sankcji, a te – podbicie światowych cen ropy). Całkowite lekceważenie – przez Clinton uznawanych przynajmniej werbalnie – praw człowieka i wszelkich „chirurgicznych” metod rozwiązywania konfliktów czynią z Rosji pożądanego partnera Zachodu w Syrii i okolicach; dużo bardziej efektywnego niż jacyś postępowi Kurdowie czy inna antyassadowska opozycja.

Po trzecie wyobrażony świat Trumpa zakłada podział na zarządzane przez samców alfa strefy wpływów. Niektórym (także na lewicy) takie podejście może wydać się lepsze od globalistycznej ideologii zachodniego uniwersalizmu czy neokonserwatywnego „eksportu demokracji”. Rzecz w tym, że kandydatka Clinton żadnej z tych ideologii nie głosi: Irak i Afganistan odbiły się Ameryce tak silną czkawką, że w mesjanizm nie wierzy już niemal nikt, od Samanthy Power po republikanów. Z kolei Trumpowska alternatywa – uznanie prawa Rosji, obok innych mocarstw regionalnych, do własnej strefy wpływów – nie przesądza z góry, jakie będą tych stref konkretne kształty. Przypomnijmy sobie frazy o przemyśleniu pomocy dla wschodnioeuropejskich sojuszników NATO, weźmy pod uwagę taktykę wojny hybrydowej – i odpowiedzmy sobie na pytanie, czy Rosja skorzysta, czy nie skorzysta z szansy wzmocnienia swojej „głębi strategicznej” wobec Paktu.

Po czwarte wreszcie zwycięstwo Trumpa oznacza potężny wiatr w antyunijne żagle. Nic tak nie sprzyja populistycznej prawicy, jak poczucie, że Duch Dziejów jest z nimi. A efektem jej wzmocnienia może być albo rozpad UE na koncert mocarstw, albo zacieśnienie integracji europejskiej w „dobrym towarzystwie”. Czyli – przy obecnym rządzie – bez nas.

Hillary Clinton nie uratuje Unii Europejskiej, jeśli ta postanowi popełnić samobójstwo; nie utrzyma w niej Polski, jeśli ta sama się zmarginalizuje. Jej zwycięstwo daje jednak szanse na minimum stabilizacji i oddech osaczonej przez kryzys uchodźczy, wojnę hybrydową na wschodzie i stagnację na Południu Europie. Oznacza też, że nawet jeśli USA wciąż nie będą rozwiązaniem dla świata w kwestii praw człowieka, pokoju i dobrobytu, to nie staną się głównym źródłem problemów. Ameryka nie będzie awangardą postępowych wartości, ale punktowo – od kwestii ocieplenia klimatu po liberalną politykę równościową – jako państwo nie będzie przeszkadzać, a poprzez sieci liberalnych NGO może pomóc. I wreszcie, będzie jawnym wrogiem, a nie rzecznikiem „nieliberalnej demokracji”, redukując potencjał rozsadzenia przez Orbana i Kaczyńskiego Europy od środka. A zatem, drodzy Amerykanie, weźcie, kurwa, zagłosujcie.

Wybory-USA-ksiazki

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Michał Sutowski
Michał Sutowski
Publicysta Krytyki Politycznej
Politolog, absolwent Kolegium MISH UW, tłumacz, publicysta. Członek zespołu Krytyki Politycznej oraz Instytutu Krytyki Politycznej. Współautor wywiadów-rzek z Agatą Bielik-Robson, Ludwiką Wujec i Agnieszką Graff. Pisze o ekonomii politycznej, nadchodzącej apokalipsie UE i nie tylko. Robi rozmowy. Długie.
Zamknij