Świat

Nuria Piera: Dla mnie nie jest ważne, gdzie Wesołowski i Gil będą odsiadywać wyrok

Ważne, by zapadł i by obaj trafili do więzienia.

Agnieszka Zakrzewicz: Pani jako pierwsza ujawniła sprawę byłego abp. Wesołowskiego. Jakie uczucia towarzyszyły pani, gdy telewizja otrzymała informację, że to pedofil?

Nuria Piera, dyrektorka dominikańskiej telewizji NCDN: Kiedy zgłoszono mi sprawę – widząc, że chodziło o papieskiego nuncjusza, a więc wysokiego hierarchę Kościoła – byłam przede wszystkim bardzo zaskoczona, gdyż była to osoba bardzo znana, która udzielała się społecznie oraz politycznie. Osoba widoczna i rozpoznawalna w społeczeństwie dominikańskim.

Jak rozpoczęliście dochodzenie?

Porozmawialiśmy z człowiekiem, który się do nas zgłosił. Upewniliśmy się, czy na pewno rozpoznaje Wesołowskiego, i rozpoczęliśmy obserwację podejrzanych miejsc, w których go widywano – czyli nabrzeża Santo Domingo. To było bardzo trudne, bo gdy dzwoniono do nas, że Wesołowski pojawił się na plaży Montesinos – zanim przyjechaliśmy, już go tam nie było, albo widzieliśmy tylko, jak się przechadza lub pije piwo. Tylko to udało nam się sfilmować.

Zaczęliśmy rozmawiać z dziećmi, które zawsze kręciły się w tamtych okolicach – zdobyliśmy zeznania ofiar i świadków. Baliśmy się jednak ujawnić całą sprawę. Zdecydowałam wtedy, że zadzwonię do nuncjatury i poproszę Wesołowskiego o wywiad, mówiąc, że mamy zamiar wyemitować o nim materiał. Powiedziano mi, że arcybiskup znajduje się poza granicami kraju. Byliśmy zdezorientowani. Po dwóch dniach Kościół wydał oficjalne oświadczenie, że nuncjusz został odwołany, nie podając jednak powodów.

Wyemitowaliśmy wtedy materiał. Na początku nikt nie zareagował, a później pojawiły się głosy, że to medialna nagonka na Kościół, oszczerstwa i manipulacja.

Kiedy jednak zaczęliśmy pokazywać nagrania ze świadkami i zeznania ofiar, Kościół na Dominikanie musiał się przyznać do skandalu.

Jak w tym wszystkim zachował się Kościół dominikański?

Najpierw mówił, że przechadzanie się po nabrzeżu nie jest jeszcze grzechem. Jednak kiedy wybuchł skandal i zostały ujawnione świadectwa ofiar, w dokumencie wydanym przez Episkopat Republiki Dominikańskiej pojawiły się już przeprosiny i słowa pokory. O skłonnościach papieskiego nuncjusza informowały nie tylko media. Wiemy, że kardynał Nicolas de Jezus Lopez Rodrigues, arcybiskup Santo Domingo, już w 2013 roku wysłał do Watykanu dokumentację na ten temat.

Czyli Watykan wiedział od dawna o skłonnościach „non sanctas” papieskiego ambasadora, którego przenosił z miejsca na miejsce?

Jeden z włoskich dziennikarzy mających kontakty w Watykanie twierdzi, że kardynał Rodrigues pisał do Watykanu o tym, co się dzieje na Dominikanie, już podczas pontyfikatu poprzedniego papieża. Benedykt XVI nie zdecydował się jednak odwołać Wesołowskiego.

Także reakcja papieża Franciszka nie była aż tak błyskawiczna. Od odwołania Wesołowskiego z Dominikany (21 sierpnia 2013 r.) do jego aresztowania we wrześniu 2014 upłynął ponad rok. W międzyczasie Wesołowski przechadzał się spokojnie po ulicach Rzymu…

Kiedy biskup pomocniczy Dominikany Victor Masalles spotkał Wesołowskiego w Rzymie i napisał o tym na Twitterze, pytając, jak to możliwe – dopiero wtedy papież zdecydował o aresztowaniu. To pokazuje, że Kościół dominikański wiedział od dawna o całej sprawie i starał się o odwołanie nuncjusza – jednak bezskutecznie. Prawdopodobnie o skłonnościach Wesołowskiego w Watykanie wiedziano od lat.

Nuncjusz był tak wpływowy, że czuł się bezkarny?

Posiadamy zdjęcia, na których kardynał Lopez Rodrigues i Wesołowski odprawiają wspólnie eucharystię i dzielą hostię. Jak można dzielić się z kimś „ciałem Chrystusa”, wiedząc dobrze o tym, że osoba ta wykorzystuje seksualnie nieletnich? Myślę, że dla kardynała Lopeza Rodriguesa było to bardzo trudne i bardzo źle znosił zmowę milczenia, jaka obowiązywała przez całe pięć lat tej nuncjatury.

A jednak zrobiono wszystko, aby skandal nie wybuchł…

Faktem jest, że Wesołowski opuścił Dominikanę z honorami przysługującymi nuncjuszowi – na lotnisku oczekiwał w salonie VIP-ów, odleciał w pierwszej klasie. Kościół dominikański, wiedząc dobrze, że jest pedofilem, pozwolił mu opuścić terytorium kraju, w którym dopuścił się przestępstw na nieletnich.

Na Dominikanie było dwóch duchownych pedofilów narodowości polskiej. W toku jest również dochodzenie w sprawie byłego michality – Wojciecha Gila, który przebywa w areszcie śledczym w Warszawie. Jak doszło do ujawnienia jego sprawy?

Historia księdza Wojciecha Gila rozpoczęła się inaczej niż ta Wesołowskiego. Matka chłopca, który próbował popełnić samobójstwo, zgłosiła swoje podejrzenia do rady wioskowej, która początkowo nie uwierzyła jej i broniła duchownego. Dopiero, gdy wybuchł skandal międzynarodowy i organy ścigania wkroczyły do akcji, szukając księdza listem gończym wydanym przez Interpol –  na Dominikanie sprawę zaczęto brać na poważnie. Wtedy również my rozpoczęliśmy dochodzenie dziennikarskie. Wcześniej byłam powściągliwa.

Czy Wesołowski i Gil znali się, mięli ze sobą kontakty?

Tak. Mamy zdjęcia, na których są razem. Wesołowski i Gil jeździli razem do domu należącego do nuncjatury w Boca Cicha. Możemy więc powiedzieć, że to, co robili, robili w domu papieża, bo wszystkie posiadłości nuncjatury należą do Ojca Świętego.

Dwóch polskich księży pedofilów na Dominikanie. Co myślą o tym wszystkim Dominikańczycy?

Całkiem niedawno przeżyliśmy skandal pedofilski, którego bohaterem był bardzo znany duchowny dominikański. Teraz kiedy mamy do czynienia jednocześnie z dwoma Polakami – księdzem i nuncjuszem – to już za dużo… To wielki cios dla dominikańskiego Kościoła, bo ludzie przestali mu ufać, przestali chodzić na mszę, obawiają się o własne dzieci. Pierwsze trzy miesiące to była prawdziwa rewolta wiernych. Teraz się trochę uspokoiło.

Włoski dziennik „Corriere della Sera” jako pierwszy podał, że w komputerze byłego nuncjusza Wesołowskiego znaleziono olbrzymie archiwum pornograficzne. Posiadanie pornografii dziecięcej to jeden z zarzutów, jakie mu postawiono zgodnie z watykańskim kodeksem karnym. Również w kościelnym komputerze w Juncalito policja znalazła archiwum z tysiącami zdjęć pornograficznych nieletnich. Księdzu Gilowi nie postawiono jednak zarzutu pornografii dzieciecej, bo to nie był jego komputer osobisty. Co należy o tym sądzić?

Na razie o tych archiwach wiemy mało. Wiemy tylko, że są „podobne”. Że na zdjęciach są „podobne” dzieci. I to słowo „podobne” jest bardzo niepokojące.

Obaj duchowni nagrywali i robili zdjęcia telefonem komórkowym w jednoznacznych sytuacjach z nieletnimi. To osobiste upodobania seksualne czy też ten materiał pornograficzny mógł służyć do innych celów – wymiany lub sprzedaży w sieci pedofilskiej?

To interesujące pytanie. Ale na nie musi odpowiedzieć prokuratura.

Zarówno Wesołowski, jak i Gil prowadzili bardzo aktywne życie społeczne, interesowali się polityką, obracali pieniędzmi i robili wiele dla społeczności lokalnej. Jak to możliwe?

To jest właśnie paradoks tego wszystkiego. Dopuszczali się przestępstw pedofilskich, ale jednocześnie robili bardzo wiele dobrego. Organizowali życie społeczności lokalnej, walczyli o słuszne cele, zdobywali na to środki finansowe, pomagali biednym, wspierali rodziny. Obaj prowadzili doskonałą działalność duszpasterską.

Wsztyscy zadają sobie pytanie: jak to możliwe? Dlatego tak trudno było uwierzyć, że wykorzystują nieletnich.

Jak moralnie osądza pani Wesołowskiego i Gila?

Jeszcze do niedawna byłam przekonana, że ojciec Gil pod względem moralnym jest gorszy od Wesołowskiego, gdyż wykorzystywał nieletnich z ubogiej wsi, którzy byli nieświadomi i naiwni, podczas gdy Wesołowski korzystał z usług tych, którzy się prostytują na nabrzeżu. Dziś myślę, że obaj są jednakowo winni. A nawet przekonuję się do tego, że Wesołowski bardziej, ze względu na swoją pozycję – im wyższa ranga, im wyższe stanowisko i posiadana władza – tym większa odpowiedzialność.

Czy uważa pani, że powinna nastąpić ekstradycja na Dominikanę zarówno Wesołowskiego, jak i Gila, aby mogli być tu sądzeni? Czy może wystarczą procesy w Watykanie i w Polsce?

Niestety Republika Dominikańska ma wiele luk w swoim systemie prawnym i sądowniczym. Nie wiem, czy w tej sytuacji możemy być pewni, że w tych dwóch przypadkach na Dominikanie uda się przeprowadzić sprawiedliwe procesy i skazać winnych na surowe kary. Dla mnie nie jest ważne, gdzie Wesołowski i Gil będą odsiadywać wyrok. Ważne jest, aby on zapadł, aby był jak najwyższy i aby obaj trafili do więzienia.

Dla mnie nie jest ważne, gdzie Wesołowski i Gil będą odsiadywać wyrok. Ważne jest, aby on zapadł, aby był jak najwyższy i aby obaj trafili do więzienia.

Wydaje się, że na Dominikanie to kobiety wypowiedziały wojnę pedofilii. Pani jako dziennikarka ją rozpętała. Sprawę Wesołowskiego i Gila prowadzą dwie prokuratorki śledcze: Yeni Berenice Reynoso i Luisa Liranzo. Ile odwagi potrzeba w tak religijnym kraju, aby stanąć po stronie ofiar pedofilii klerykalnej?

Dominikańskie kobiety są bardzo silne. Prokuratorka Yeni Berenice Reynoso prowadzi sprawę Wesołowskiego bardzo dobrze, z niezwykłym zacięciem. To ona domaga się ekstradycji Wesołowskiego i chce, aby był on sądzony w Santo Domingo z udziałem ofiar. Jest to sprzeczne z przekonaniem prokuratora generalnego Francisco Domíngueza Brito, który skłania się ku temu, aby Wesołowski był sądzony w Watykanie. Dominikańska prokuratura prowadzi również godną podziwu działalność społeczną. Reynoso już pomogła ofiarom Wesołowskiego, które były w tragicznej sytuacji. Niektóre dzieciaki już dawno opuściły szkołę i rozpoczęły życie na ulicy, bo nie umieją nawet czytać i pisać. Teraz ich matki mają pracę, a chłopcy wrócili do nauki.

W Polsce w dalszym ciągu nie wierzy się w to, że Wesołowski, a przede wszystkim Gil, popełnili przestępstwa seksualne na nieletnich. Wielu polskich katolików nadal jest przekonanych, że cały skandal to manipulacja medialna i polityczna, która ma uderzyć w Kościół i która narodziła się w skorumpowanym kraju Trzeciego Świata, rządzonym przez narkoprzemytników. Jak pani chce przekonać Polaków?

Ja nie chcę nikogo do niczego przekonywać, bo wszystko to jest prawdą. Zawsze znajdą się niewierzący czy niedowierzający. Ale ci, którzy wierzą, powinni wiedzieć, że istnieje i Bóg, i Diabeł. Oczywiście bardzo trudno wyobrazić sobie, że aż tyle brudu kryje się w Kościele.

Oskarżenia są bardzo mocne i są na nie dowody – jeżeliby ich nie było, ani polski wymiar sprawiedliwości, ani Watykan nie zdecydowałby o rozpoczęciu procesów.

Sprawą Gila zainteresowała się dominikańska prokuratura, ponieważ wybuchł skandal Wesołowskiego, nagłośniony przez wiarygodne media. Gdyby – jak w przypadku Gila – to ktoś z rodziny poszkodowanego dziecka zgłosił się sam do prokuratury – wszystko zostałoby uciszone.

Czytaj także:
Agnieszka Zakrzewicz, Sprawa Wesołowskiego to test dla papieża Franciszka
Arkadiusz Stempin: Walka z „trądem” w Watykanie

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agnieszka Zakrzewicz
Agnieszka Zakrzewicz
Korespondentka z Włoch
Dziennikarka specjalizująca się w tematyce kościelnej i watykańskiej, mieszka w Rzymie, skąd jako korespondentka polskich mediów opowiada o kulisach Kościoła i Watykanu. W szczególności o tych sprawach, które najbardziej dotykają problemu kobiet w funkcjonowaniu tej instytucji, pedofilii, homoseksualizmu, sekularyzacji współczesnego społeczeństwa oraz przemian Kościoła katolickiego w epoce „postwojtyłowej“. Nakładem wydawnictwa Czarna Owca ukazały się dwa tomy jej krytycznych rozmów o współczesnym Kościele katolickim, „Głosy spoza chóru” i „Watykański labirynt”.
Zamknij