Świat

Niemczyk: Otrucie Skripala to może być powrót zimnej wojny

Zatruci silnie toksyczną substancją w brytyjskim Salisbury były rosyjski agent wywiadu Siergiej Skripal oraz jego córka Julia wciąż znajdują się w szpitalu. Walczą o życie. Premier Theresa May powiedziała w Izbie Gmin, że „jest wysoce prawdopodobne, że za otruciem rosyjskiego szpiega stoi Rosja”. Brytyjska premier poinformowała o wydaleniu z Wielkiej Brytanii 23 rosyjskich dyplomatów. Rosnące napięcie między Wielką Brytanią i Rosją dla Krytyki Politycznej komentuje Piotr Niemczyk.

Otruty 4 marca w Salisbury Sergiej Skripal jest z punktu widzenia rosyjskiego wywiadu porównywalnie, a może nawet bardziej szkodliwy niż Aldrich Ames i Robert Hanssen byli szkodliwi dla służb USA. Ci dwaj amerykańscy zdrajcy, zdekonspirowani, odpowiednio, w 1993 i 2001 roku, wydawali KGB i GRU agentów ulokowanych w administracji, wojsku i służbach specjalnych Związku Radzieckiego, a później Rosji.

Piotr Niemczyk – urzędnik państwowy, dziennikarz, polityk, ekspert z zakresu bezpieczeństwa.

Sergieja Skripal był aktywny do 2006 roku. Współpracując z brytyjskim Secret Intelligence Service (znany także jako MI6) wskazywał zachodnim służbom kontrwywiadowczym werbowanych i lokowanych na Zachodzie od początku lat 90. szpiegów i ich współpracowników działających na rzecz Moskwy. Był dla brytyjskiego wywiadu tak cenny, że w 2010 roku znalazł się w wąskim gronie uczestników głośnej wymiany szpiegów między Stanami Zjednoczonymi a Rosją. Czworo więźniów wymieniono wtedy na aż 10 aresztowanych w USA nielegałów (z „celebrytką” Anną Chapman na czele).

Nie tylko prosta arytmetyka wskazuje na jego ciężar. Wartość Skripala nie równa się po prostu dwóm i pół rosyjskich nielegałów (specjalnie szkolonych do działania „pod przykryciem” profesjonalistów, którym stwarza się staranne legendy pozwalające na rozmycie się pomiędzy zwykłymi obywatelami i w obcym środowisku). Trzeba bowiem uwzględnić fakt, że szefowie brytyjskich służb musieli warunki wymiany swojego agenta negocjować ze służbami amerykańskimi, bo to one w 2010 roku zatrzymały rosyjską siatkę i doprowadziły do wymiany. A przecież Amerykanie też mają w zwyczaju ostro się targować i również chcieli od Kremla uzyskać jak najwięcej.

W czasach Związku Radzieckiego wśród najcięższych kar za zdradę był wyrok śmierci czy kilkudziesięcioletnie wyroki w najcięższych obozach pracy, ale nie tylko. Dla złapanych zdrajców i tzw. defektorów (czyli tych, którym udało się zbiec) nie mniej groźną przestrogą była świadomość, że drastyczne konsekwencje odwetu poniosą członkowie najbliższej i dalszej rodziny. To oni właśnie, kiedy oficer wywiadu wyjeżdżał na placówkę, zostawali zakładnikami. W przypadku zdrady, rodzice, rodzeństwo, a przede wszystkim dzieci (jeżeli pozostawały z jakichś powodów w ZSRR, na przykład na studiach, albo gdy nie było to potrzebne dla kamuflażu wywiadowcy jako zwykłego dyplomaty) miały złamane życie.

Po rozpadzie ZSRR ten straszak przestał działać. Paszporty przestały być tak ściśle reglamentowane – administracja państwowa nie może już odmawiać ich wydania bez powodu, czyli tylko dlatego, że jakiś członek rodziny został skazany za szpiegostwo. Skorzystały z tego w pierwszej kolejności żona i córki poprzednika Skripala w roli najważniejszego brytyjskiego szpiega w Moskwie – Olega Gordijewskiego. Dołączyły do męża i ojca w Londynie po sześciu latach rozłąki i poważnych kłopotów w totalitarnym państwie.

Dlaczego to teraz ważne? Ponieważ dyscyplina służb rosyjskich opiera się z jednej strony na strachu, a z drugiej na obietnicy, że ojczyzna wyciągnie ich z najpoważniejszych nawet kłopotów. Rozmydlenie granic i konieczność przestrzegania elementarnych praw człowieka, takich jak niestosowanie odpowiedzialności zbiorowej, ten pierwszy argument osłabiło. Ten drugi też już nie zawsze działa tak skutecznie, bo bywa, że rosyjscy szpiedzy, posmakowawszy życia w USA czy zachodniej Europie, wcale nie palą się do powrotu do Rosji.

Wygląda więc na to, że szefostwo rosyjskich służb uznało konieczność powrotu do zimnowojennych argumentów. I to tych z najmroczniejszych czasów: zabójstw, porwań i represji wobec rodzin. Nie ma na to bezpośrednich dowodów, ale zarówno zabójstwo Aleksandra Litwinienki w 2006 roku (oficera kontrwywiadu, który dokumentował nielegalne działania rosyjskich służb wobec Czeczeńców i badał okoliczności zabójstwa niezależnej dziennikarki Anny Politkowskiej), jak i porwanie w 2014 roku estońskiego oficera kontrwywiadu Estona Kohvera tylko po to, żeby go po roku wymienić na cennego rosyjskiego agenta Aleksieja Dressena (aresztowanego i skazanego w Estonii na 20 lat więzienia, co oznacza wyrok jak na państwo UE horrendalnie wysoki), miało służyć przede wszystkim odbudowie „reputacji” wywiadu rosyjskiego i wzmocnieniu „morale” oficerów.

Niemczyk: Terror nasz powszedni

Podobny sens miała jeszcze świeża wymiana z 11 lutego 2018, do której doszło na rozgraniczającym Rosję i Estonię moście na rzece Piusa. Młodego agenta GRU wymieniono na aresztowanego wcześniej w Moskwie pod bardzo wątpliwymi zarzutami biznesmena. Druga wymiana w ciągu trzech lat, podobnie jak zabójstwo i co najmniej jedno usiłowanie „eliminacji zdrajcy” (a może nawet dwa, bo sprawa zatrucia rtęcią małżeństwa Kałasznikowów w Berlinie w 2010 roku do dziś nie jest wyjaśniona, choć tam rosyjskie ślady są najsłabsze) w ciągu zaledwie dwunastu lat – to bardzo poważny sygnał o rosyjskiej gotowości powrotu do zimnowojennych zasad. Trzeba pamiętać, że pomiędzy 1962 a 1986 rokiem na legendarnym moście Glienicke w Berlinie doszło do podobnej wymiany agentów trzy razy, a w ciągu zaledwie trzech lat na Piusie w estońskiej wsi Koidula doszło do niej już dwukrotnie.

Snowden: Mamy obowiązki, które wykraczają poza narodowe zobowiązania

Być może kluczem do wzajemnych relacji pomiędzy agencjami wywiadowczymi była stosunkowo niedawna wymiana z 2010 roku na lotnisku w Wiedniu, której beneficjentem był właśnie Skripal. Konieczność wypuszczenia go musiała wprawić w furię kierownictwo ze słynnego „akwarium”, czyli siedziby rosyjskiego GRU. I dlatego teraz przedmiotem śledztwa brytyjskiej policji i Security Service (czyli kontrwywiadu, dawniej MI5) są nie tylko pułkownik z GRU i jego córka, ale również zmarli w ostatnich latach w niejasnych okolicznościach inni członkowie rodziny: jego żona i syn.

Siergiej Skripal i jego córka zostali otruci środkiem trującym typu nowiczok – wynika z brytyjskich analiz. Prawdopodobne użycie nowiczoka, a więc substancji bardziej toksycznej niż uważany do niedawna za najbardziej trujący gaz bojowy VX (użyty do zabójstwa w Malezji Kim Dzong Nama – brata i być może rywala Kim Dzong Una), ma być bardzo wyraźnym sygnałem. Niby to nie stuprocentowy dowód, że za zamachem stoją Rosjanie, ale tego produktu ostatnich lat zimnej wojny nie ma w dyspozycji nikt inny (chociaż specjaliści od dezinformacji z Kremla podpowiadają, że trochę tego świństwa mogło zostać na Ukrainie).

Podobnie jak w przypadku polonu wykorzystanego do zabójstwa Litwinienki, którego rocznie na świecie powstaje najwyżej 200 gram i który wytwarzany jest wyłącznie w elektrowniach atomowych, trudno mieć wątpliwości, że jego dysponentem byli właśnie Rosjanie. Specjaliści ze Specnazu i grupy Alfa znają setki sposobów, jak zabić kogoś bez śladów. Tyle że „przypadkowa” śmierć nie zrobi wrażania na żadnym z tysięcy oficerów rosyjskich służb. Oni muszą wiedzieć, że cenę za zdradę nadal wyznaczają ich szefowie.

Trudno przewidzieć, na jakie sankcje ostatecznie zdecyduje się Wielka Brytania i jej sojusznicy z NATO, a tym bardziej ocenić, jak bardzo mogą być skuteczne. Problem w tym, że jeżeli demokratyczne państwa prawa nie znajdą skutecznej odpowiedzi na (nadal nieliczne na szczęście) skrytobójstwa i porwania „na wymianę”, to może się zaraz okazać, że cofniemy się w czasie o lat kilkadziesiąt, a więc do czasów, kiedy okrucieństwo było normą, a politycy po obu stronach żelaznej kurtyny, chociaż nie w tym samym stopniu, uważali, że cel uświęca środki.

**
Piotr Niemczyk – urzędnik państwowy, dziennikarz, polityk, ekspert z zakresu bezpieczeństwa, były funkcjonariusz Urzędu Ochrony Państwa i wiceminister gospodarki, działacz opozycji w okresie PRL.

Niemczyk: Po co PiS-owi służby [rozmowa]

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij