Świat

Jednota kontra dyskonty

Wystrojem wnętrza przypominają nasze dawne samy, ale to wciąż najczęściej spotykany rodzaj sklepu spożywczego poza wielkimi miastami w Czechach.

W Polsce, gdzie gloryfikuje się przedsiębiorstwa prywatne jako najdoskonalszą formę gospodarowania, słowo „spółdzielnia” kojarzy się bądź z minionym reżimem, bądź ze spółdzielniami mieszkaniowymi (i zwykle też nie najlepiej). Tymczasem zaraz za naszą granicą znajdziemy wiele spółdzielni działających w różnych dziedzinach gospodarki. Przykładem mogą być czeskie kooperatywy spożywcze Jednota.

Spółdzielczość na ziemiach czeskich zaczęła się bujnie rozwijać w drugiej połowie XIX wieku. Miała wyraźny podtekst polityczny – jej celem była konsolidacja czeskich kupców, rzemieślników i rolników przeciw dominującej warstwie niemieckiej. W 1954 roku dokonano ujednolicenia spółdzielni spożywczych. Miały odtąd działać pod nazwą Okresní lidové spotřební družstvo Jednota, czyli Powiatowa Ludowa Spółdzielnia Handlowa Jedność, i zajmować się handlem spożywczym oraz prowadzeniem popularnych hospod. Władze Czechosłowacji preferowały sieci państwowe, stąd działalność Jednoty ograniczono początkowo do wsi – w miastach jej sklepy zaczęły powstawać dopiero od 1964 roku, nadal z ograniczeniami. Ponieważ jednak Jednota działała prężniej niż sklepy państwowe, miała dobrą pozycję wyjściową we wsiach i małych miastach po upadku komunizmu.

Dziś w Republice Czeskiej funkcjonuje około 110 spółdzielni spożywczych. Prowadzą blisko 3100 sklepów, zatrudniających 16 tysięcy pracowników. Działają przeważnie pod nazwą Jednota, a posługują się wspólną nazwą handlową Coop (od angielskiego cooperative, „spółdzielnia”).

To wciąż najczęściej spotykany rodzaj sklepu spożywczego poza wielkimi miastami; wiele z nich wystrojem wnętrza przypomina nasze stare samy. Są jednak silnie atakowane zarówno „od góry” – przez wielkie hipermarkety i dyskonty – jak i „od dołu” – przez małe sklepy, prowadzone często przez Wietnamczyków, z nieporównanie mniejszym wyborem towaru, ale otwarte od świtu do nocy, również w niedzielę. Podobnie działają także dyskonty.

Natomiast sklepy Coop otwarte są, jak większość innych czeskich punktów usługowych, przez dziesięć godzin dziennie, nieraz z przerwą obiadową, z krótszym czasem pracy w sobotę i wolną niedzielą dla pracowników. Dla Polaka, przyzwyczajonego, że nawet w najmniejszych miejscowościach sklep spożywczy jest otwarty od szóstej rano do nocy przez cały tydzień, może to być szok. Jednota jednak się nie poddaje – bardziej prężne sklepy sieci sporo inwestują, walcząc z niemieckimi i austriackimi sieciami dyskontów. I w ten sposób historia zatoczyła koło.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Tomasz Larczyński
Tomasz Larczyński
autor książki „Pocztówki z Iranu”
Doktor nauk historycznych oraz analityk rynku kolejowego. Autor książki „Pocztówki z Iranu”. Publikuję m.in. w „Kurierze Kolejowym” i „Transporcie Publicznym”. Pracownik PAN Biblioteki Gdańskiej. Tworzy zespół Krytyki Politycznej w Trójmieście. Członek partii Razem.
Zamknij