Świat

Dlaczego republikanie troszczą się o uczucia korporacji?

Większość dyrektorów wykonawczych korporacji wykorzystuje swoje firmy jako instrumenty finansowania Partii Republikańskiej.

Pewnie nie sądziliście, że lider republikanów w Senacie, który trzy lata temu ogłosił, iż pozbycie się Obamy z Białego Domu jest najważniejszym celem jego partii, jeszcze was czymś zaskoczy. Ostatnie przemówienie Mitcha McConella w waszyngtońskim American Enterprise Institute sięgnęło jednak wyżyn absurdu.

Pochylam się nad tym przykładem tylko dlatego, że pozwala on dostrzec, w jaki sposób działania republikanów na rzecz odebrania Obamie prezydentury są związane zarówno z decyzją zdominowanego przez nich Sądu Najwyższego, który – powołując się na pierwszą poprawkę do konstytucji USA – zrównał korporacje z ludźmi, jak również z dążeniami tej partii do utrzymywania Amerykanów w niewiedzy na temat tego, kogo i co dotują korporacje.

Zgodnie z logiką rządzącą pokręconym światem republikanów, McConnell twierdzi, że planowane regulacje wymuszające na korporacjach ujawnianie wydatków na kampanie ograniczą ich prawo do swobody wypowiedzi. Narastającą presję w tej sprawie nazywa „bronią polityczną”, którą demokraci wykorzystują „do nękania i zastraszania ich krytyków”.

Nękanie i zastraszanie? Dotychczas zwykliśmy nazywać to odpowiedzialnością przed akcjonariuszami i konsumentami.

Pięcioro członków Sądu Najwyższego uważa, że korporacje są ludźmi. Zgadza się z tym Mitt Romney. Teraz zaś lider mniejszości w Senacie – najwyższy rangą republikanin w USA – doprowadza tę logikę do absurdu, dochodząc do wniosku, że jeśli korporacje są ludźmi, to muszą czuć się nękane i zastraszane w sytuacji, gdy akcjonariusze bądź konsumenci nie akceptują ich wydatków na cele polityczne.

Do diabła, korporacja może wręcz wpaść we wściekłość. Albo rozpłakać się. Korporacje mają przecież uczucia.

Nie jest to tylko dziwaczne. Kłóci się również z prawem i logiką. A tak w ogóle, to czym są korporacje, jeśli pominiemy ich akcjonariuszy i konsumentów? Prawnymi fikcjami, skrawkami papieru. I dla kogo one istnieją, jeśli nie dla ludzi, którzy są ich prawnymi właścicielami i tymi, którzy kupują produkty i usługi przez nie sprzedawane?

To jasne, że McConell nie chce, by korporacje musiały ujawniać dotacje na cele polityczne, ponieważ on i inni republikanie obawiają się, że część akcjonariuszy i konsumentów nie byłaby tymi wydatkami zachwycona. Co więcej, mogliby zacząć ograniczać korporacje pod tym względem. Powodem, dla którego McConnell i inni republikanie nie chcą żadnych ograniczeń korporacyjnych wydatków politycznych, jest to, że większość dyrektorów wykonawczych to republikanie pragnący wykorzystywać swoje firmy – oraz ich pieniądze, które prawnie należą do udziałowców – jako instrumenty nieformalnego finansowania Partii Republikańskiej.

Pomagają w tym różnego rodzaju instytucje-wydmuszki, jak np. U.S. Chamber of Commerce czy Crossroads GPS. Organizacje non-profit od 2010 r. wydają na wybory znacznie więcej niż wielkie komitety wsparcia działalności politycznej (Super PACs). W ostatnich dwóch latach zasiliły kampanie kwotą 95 mln dolarów, podczas gdy Super PACs (które są zobligowane do ujawniania swoich dobroczyńców) przekazały 65 mln dolarów.

Crossroads GPS ujawniło w zeznaniach podatkowych, że w tym roku 23 ofiarodawców przekazało im co najmniej 1 mln dolarów na finansowanie prowadzonych przez tę organizację kampanii. Jednocześnie Crossroads uważa się za organizację non-profit w myśl obowiązujących w USA regulacji podatkowych – oficjalnie jest to „organizacja zajmująca się opieką społeczną”, która nie musi ujawniać swoich chlebodawców. Nawet ćwierćinteligent wie jednak, że jej nadrzędnym celem jest wpływanie na wyniki wyborów.   

McConnell i inni republikanie zapominają, że ukryte finansowanie kampanii leżało u źródeł afery Watergate sprzed czterdziestu lat. Zapominają również, że nawet Sąd Najwyższy w swym okropnym werdykcie w sprawie „Citizens United” podtrzymał jako zgodne z konstytucją wymogi dotyczące jawności finansowania polityków przez korporacje i inne podmioty zewnętrzne.

Mitch McConnell chce osłonić swoich republikańskich kolegów, którzy w najbliższych tygodniach będą głosować nad ustawą wprowadzającą wymóg pełnej jawności korporacyjnych wydatków na cele polityczne. Jego przemówienie w American Enterprise Institute nie stanowi jednak żadnej realnej osłony. Przykrywa jedynie wszystkie te republikańskie manipulacje płaszczykiem hipokryzji.

Tekst pochodzi ze strony http://robertreich.org


Tłum. Maciej Sobociński

Robert B. Reich – jest jednym z wiodących amerykańskich ekspertów do spraw ekonomii i zatrudnienia. Profesor na wydziale polityki społecznej Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley. Przez trzy kadencje pracował w administracji państwowej, m.in. jako Sekretarz Pracy w gabinecie prezydenta Billa Clintona. Magazyn „Time” wybrał go do dziesiątki najbardziej efektywnych sekretarzy minionego stulecia. Opublikował 13 książek. Jest jednym z najaktywniejszych komentatorów życia publicznego w USA. 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Robert Reich
Robert Reich
Amerykański polityk i ekonomista
Profesor polityki społecznej na Uniwersytecie w Berkeley, były sekretarz pracy w administracji Billa Clintona. Magazyn „Time” uznał go za jednego z dziesięciu najskuteczniejszych członków amerykańskiego rządu w ostatnim stuleciu.
Zamknij