Świat

Czy Justin Trudeau zatrzyma kolejną fazę kolonializmu?

Mieszkańcy doliny rzeki Peace w Kanadzie walczą z tamą, której budowa zatopi ich świat.

Zwycięstwo Indian z Dakoty Północnej to nie ostatnia bitwa o prawa rdzennych ludów regionu. W kanadyjskiej dolinie rzeki Peace mieszkańcy walczą z tamą, której budowa zatopi ich świat.

Po objęciu urzędu nieco ponad rok temu premier Justin Trudeau wielokrotnie podkreślał, jak ważne jest poszanowanie praw Pierwszych Narodów Kanady. Zapewniał, że państwo zbada lekceważone przez lata zaginięcia, zabójstwa i przypadki przemocy wobec kobiet pochodzących z rdzennych społeczności. Przyznał, że państwo bierze pełną odpowiedzialność za prowadzony przez ponad 100 lat program oddzielający dzieci z tych społeczności od ich rodzin w celu umieszczenia ich w specjalnych szkołach. Równolegle do procesu pojednania trwa jednak zepchnięta na dalszy plan walka członków i członkiń rdzennych społeczności o ich ziemię. W tle jest interes ekonomiczny, korporacje, miejsca pracy, bezpieczeństwo energetyczne kraju oraz wreszcie prawa społeczności, którym grozi zagłada – nie tyle fizyczna, co kulturowa.

Dolina Peace w kanadyjskiej prowincji Kolumbia Brytyjska to kolejne po Dakocie Północnej w Stanach Zjednoczonych pole walki dla rdzennych ludności Ameryki. O ile Indianom z Dakoty udało się zatrzymać budowę rurociągu przez ich ziemie, przyszłość społeczności z doliny Peace jest niepewna. – Ciężko jest mi nawet w pełni wytłumaczyć, jak ogromne zniszczenia spowoduje budowa tamy i elektrowni. Moi ludzie korzystali z tej rzeki od wieków, przez lata pełniła taką rolę, jak współczesne autostrady. W dolinie są miejsca pochówku, są cmentarze i wsie, gdzie kiedyś rozbijaliśmy obozy latem czy zimą. To środowisko, w którym mieszkają dzikie zwierzęta. Miejsce, gdzie polowaliśmy. Od ponad stu lat są tutaj również żyzne pola uprawne. Więc naprawdę mamy wiele do stracenia – mówi Georges Desjarlais z rdzennej społeczności Dane-Zaa.

Kilka społeczności Pierwszych Narodów zaskarżyło decyzję o budowie tamy do sądu. Tama zaleje bowiem dużą część Doliny Peace, środowiska, w którym żyli od zawsze.

Władze federalne i prowincji wydając decyzję o budowie tamy i elektrowni tłumaczą najprościej jak to możliwe: interesem ekonomicznym i szansą na rozwój kraju. Elektrownia dostarczy tanią energię. Projekt zaś nie jest niczym nowym. W Kolumbii Brytyjskiej w ostatnich latach doszło do gwałtownego rozwoju przemysłu wydobywczego. Całościowych skutków tego rozwoju, w tym efektów ubocznych, nikt jednak nie bierze pod uwagę i to również podsyca bunt mieszkańców doliny Peace. A zmiany są dla nich bardzo realne: napływ ludności z zewnątrz i wysokie płace pracowników nowych zakładów powodują ogólny wzrost cen, a tym samym prowadzą do zwiększenia nierówności ekonomicznych. Wzrasta też przestępczość, w tym przemoc wobec kobiet. Władze prowincji lekceważą te zjawiska.

Społeczności uważają, że są ofiarami kolejnej fazy kolonializmu. Bardziej wyrafinowanego niż dawniej, ale którego efekt będzie podobny. Walczą więc w sądzie, ale zanim sądowa batalia się skończy, może być za późno. W międzyczasie władze federalne, tak wiele mówiące o prawach Pierwszych Narodów, uznały, że będą czekać do ostatecznego rozstrzygnięcia sprawy i je zaakceptują, bez względu na rezultat. Aktywiści i aktywistki przypominają więc, że jeśli państwo jest gotowe do przyjęcia odpowiedzialności za dawne błędy, powinno być również gotowe przyznać się do aktualnych zanim ich środowisko i kultura zostaną zniszczone bezpowrotnie.

– To nie jest jedna z tych chwytających za serce historii – mówi Norma Pyle walcząca o ocalenie doliny. – Nie chcemy niczyjej litości. Żądamy natomiast publicznego uznania, że mamy do czynienia z katastrofą, która może się zaraz wydarzyć.

Społeczności doliny rzeki Peace są bohaterami tegorocznego Maratonu Pisania Listów Amnesty International. Wezwij premiera Kanady, by zatrzymał budowę tamy i zapewnił, że prawa Pierwszych Narodów będą przestrzegane: www.amnesty.org.pl/maraton

Więcej o sprawie w raporcie Amnesty International Out of Sight, out of mind: gender, indigenous rights and energy development in Northeast British Columbia, Canada

 

**Dziennik Opinii nr 3432/2016 (1543)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij