Agata Popęda, Świat

Amerykańskie dzieciaki mówią basta

March for ur lives 2018

Uczniowie, którzy ocaleli ze strzelaniny w Parkland na Florydzie, poprowadzili March for Our Lives w Waszyngtonie i w ośmiuset innych amerykańskich miastach. Łącznie uczestniczyło w nim od 1,2 do 2 milionów osób.

Minęło już sześć tygodni od czasu tragedii w liceum w Parkland na Florydzie, gdzie 14 lutego kolejny biały sfrustrowany chłopak zastrzelił siedemnaście osób (swoich kolegów i jednego nauczyciela). Ta strzelanina przykleiła się do pierwszych stron gazet nie ze względu na sprawcę, jego motywy i liczbę ofiar, lecz dzięki uczniom, którzy ocaleli. To oni poprowadzili March for Our Lives w Waszyngtonie i w ośmiuset innych amerykańskich miastach. Łącznie uczestniczyło w nim od 1,2 do 2 milionów osób.

7 tysięcy ofiar, 7 tysięcy par butów przed Kapitolem

Sześć tygodni temu wszyscy myśleliśmy, że znamy scenariusz. Kilka dni wrzawy w mediach, debata sprowadzana przez republikanów do dyskusji o zdrowiu psychicznym w Ameryce i na tym koniec – aż do kolejnej strzelaniny (nieodłącznej części amerykańskiego życia). Lecz uczniowie, którzy przeżyli masakrę w Parkland, znaleźli własny sposób na uporanie się ze śmiercią kolegów – postanowili, że strzelanina w ich liceum przejdzie do historii jako OSTATNIA.

Nie marnując czasu, najpierw złożyli wizytę u polityków na Florydzie, gdzie zapowiedzieli oniemiałemu senatorowi Marco Rubio (nie wiem czy go pamiętacie; ubiegał się o republikańską nominację w wyborach prezydenckich 2016; Trump dał mu ksywkę Mały Marco), że jeśli nadal będzie brał pieniądze od NRA (National Riffle Association – bardzo ważny sponsor republikańskich polityków), może zapomnieć o dalszej karierze w ich stanie. To był dopiero początek. Zamiast wrócić do domu i zostawić Parkland politykom i dziennikarzom, młodzi z Florydy sami zabrali się za politykę i dziennikarstwo. Oczywiście, media społecznościowe stanowią dla tego pokolenia środowisko naturalne i na tym polu nikt nie ma z nimi szans… Twitter i Facebook jest zalany hasłami #Enough, #MarchForOurLives czy #WecallBS.

Szybko wyłoniły się konkretne twarze ruchu jak David Hogg czy Emma Gonzalez, którzy rozpoczęli tour po mediach i nie dali nam zapomnieć o sobie ani na chwilę, jednocześnie przygotowując wielki marsz w stolicy. Jego celem jest regulacja dostępu do broni, którą osiemnastoletni morderca z Parkland, Nikolas Cruz, kupił legalnie w lokalnym sklepie. Osiemnastolatek w Ameryce nie może kupić piwa, ale może kupić półautomatyczną spluwę zaprojektowaną dla wojska (AR-15).

21 lutego na spotkaniu zorganizowanym przez CNN Emma Gonzalez stawiła czoło rzeczniczce prasowej NRA, Danie Loesch. Ta fantastyczna wymiana zdań demonstruje poziom zaangażowania uczniów z Parkland i jak bardzo są przekonani o swoich racjach. 14 lutego aktywiści urządzili ogólnonarodowy walkout – o 10 rano studenci w całej Ameryce opuścili budynki szkolne na siedemnaście minut, żeby uczcić pamięć siedemnastu ofiar.

W sobotę 24 marca w Waszyngtonie zgromadziły się tłumy – młodzi ludzie, nauczyciele, Afroamerykanie, którzy łączą tę kwestię z problemem brutalności amerykańskiej policji i liczbą śmierci od broni, której pełno w dzielnicach ich miast. Mimo ponurego kontekstu, atmosfera była pogodna, dużo uśmiechów i poczucia wspólnoty. Jeśli kogoś to jara, to informuję, że na marszu w DC pojawili się Kanye West i Kim Kardashian oraz Miley Cyrus.

Ale marsz to nie wszystko. Aktywiści z Parkland wcale nie zamierzają spocząć na laurach. Na 7 kwietnia planowana jest seria spotkań w ratuszach, podczas których będzie się wywierać presję na lokalnych polityków. Organizatorzy marszu apelują do każdego z członków Kongresu o stawienie się na takim spotkaniu, niezależnie od przynależności partyjnej. Będzie ostro, bo jesienią są wybory do Izby Reprezentantów, a energia na amerykańskiej lewicy jest naprawdę spora… Banda nadgorliwych uczniów z Wisconsin zorganizowała nawet 4-dniowy marsz do macierzystego miasteczka Spikera Izby, Paula Ryana śpiewając po drodze: „Hey hey, NRA, how many kids have you killed today?” Nie wyglądają jakby zamierzali odpuścić…

Kiedy republikanie zorientowali się, że nie da się spacyfikować młodych z Parkland, przypuścili na nich atak. Najpierw próbowali ich zbagatelizować (co nastolatkowie mogą wiedzieć o regulacjach i prawie do posiadania broni), potem zaczęli mówić o liberałach, którzy – jak kiedyś Naziści i Sowieci – wykorzystują dzieci, żeby promować swoją politykę. W Internecie krąży plota, że George Soros zapłacił każdemu z uczestników marszu osiemset dolców.

Cztery dni po marszu konserwatywna dziennikarka telewizyjna Laura Ingraham (Fox News) zaatakowała na Twitterze jednego z uczniów, który przeżył strzelaninę, Davida Hogga, wyśmiewając się, że nie dostał się na studia do dobrego college’u… W odpowiedzi Hogg zaapelował, żeby firmy, których reklamy pokazywane są w czasie programu prowadzonego przez Ingraham, wycofały swoje poparcie.

W przeciągu dni ze współpracy z Fox News zrezygnowały między innymi TripAdvisor, Nestle, Wayfair i Hulu. Ingraham przeprosiła za swojego posta, a na innych republikanów padł blady strach. Z tymi dzieciakami lepiej nie zadzierać.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agata Popęda
Agata Popęda
Korespondentka Krytyki Politycznej w USA
Dziennikarka i kulturoznawczyni, korespondentka Krytyki Politycznej w USA.
Zamknij