Kraj

Zastanówmy się, co nie działa

Co zadziało się w naszym kraju, że nawet rodzice, którzy mają dobry kontakt z dzieckiem, nie są w stanie mu pomóc?

Publiczne ujawnienie dramatycznej historii Stasia skłania do poważnej rozmowy, chociażby przez wzgląd na niewyobrażalną stratę i cierpienie, jakie spotkało tę rodzinę. Pani Fryczkowska w wywiadach udzielonych „Wprost” i „Newsweekowi” zasygnalizowała poważny problem. Uszanujmy jej decyzję i spróbujmy zidentyfikować, gdzie leży źródło tego problemu i jak można mu zaradzić.

Co zadziało się w naszym kraju, że nawet rodzice, którzy mają dobry kontakt z dzieckiem, są z nim blisko i nie stronią od rozmowy z synem lub córką, że dobra i ponad przeciętnie otwarta na młodego człowieka szkoła, wreszcie koledzy z klasy, aktywni, wrażliwi i zaangażowani społecznie – że oni wszyscy nie są w stanie pomóc dziecku?

Jest to smutny i przerażający efekt atmosfery, jaką stworzyliśmy w naszym kraju wokół używania substancji psychoaktywnych. Temat został spłycony, sprowadzony do zakazów i kar, mitów i stereotypów. Karmimy nimi powszechną psychozę, tworząc warunki, w których młoda osoba sięgająca po zakazane środki ma więcej kłopotów z przyznania się do tego niż pożytku i pomocy od dorosłych. Nie może liczyć ani na  nauczycieli czy wychowawców, którzy uciekają się do środków takich jak przymusowe testy na obecność substancji psychoaktywnych, ani na rodziców, którzy godząc się na stosowanie takich środków wobec swojego dziecka, wysyłają jasny sygnał, że używanie substancji psychoaktywnych nie jest przez nich akceptowane. Skoro uzależnienie jest chorobą, oczekiwalibyśmy, że szkoła, rodzice i koledzy będą mieli możliwość uruchomienia skutecznego systemu pomocy. Gdy nastoletni chłopiec łamie rękę przez nieostrożność, nikt nie wyrzuca go za to ze szkoły. Wzywa się lekarza. Gdyby zachorował na białaczkę, czy zmagał się z jakimkolwiek, nawet krępującym, schorzeniem, rodzina i społeczność szkolna prawdopodobnie stanęła na głowie, żeby mu pomóc. W polskich realiach taki system pomocy nie uruchamia się w przypadku osób sięgających po narkotyki.

Wybiórcze testy na obecność narkotyków przeprowadzane w klasach albo zachęcanie dzieci do pełnienia straży uczniowskich przenoszą do szkoły klimat policyjny, który nie służy wcale prewencji, a zamyka drogę do szczerej, otwartej rozmowy. Jest to sygnał spójny z obowiązującą w Polsce ustawą. Za narkotyki grożą kary. Ale kary nie odstraszają – pomimo naszego restrykcyjnego prawa, ¼ polskiej młodzieży szkolnej próbowała już marihuany. Nawet jeśli sprawdzanie plecaków w poszukiwaniu zakazanych substancji odstraszy jedną czy dwie młode osoby, zatrzaśnie drzwi do porozumienia z kolejnymi dziesięcioma, które już przeszły inicjację i mogą być uzależnione. Kary są nieskutecznym narzędziem profilaktyki. Tworzą natomiast atmosferę, w której prościej jest nie widzieć problemów innych. Jeżeli jedyną odpowiedzią na informację o tym, że uczeń pali marihuanę, jest jego wyrzucenie ze szkoły, to większość pedagogów, która jest przychylna uczniom, nie chce drążyć tematu, by nie spowodowować tych bardzo bolesnych konsekwencji. Kolega, który mógłby mu pomóc, nie „wsypie” przyjaciela, informując pedagoga o jego problemie. W rezultacie dzieci, które często – jak w przypadku Stasia prawdopodobnie – używają marihuany jako lekarstwa na swoje stresy czy problemy emocjonalne, zostają pozostawione samym sobie.

Niezbędne jest więc utworzenie ścieżki, która nie będzie miała nic wspólnego z represją ani stygmatyzowaniem na forum szkoły, a dzięki której już dziś pedagog, kolega, rodzic będzie mógł pomóc każdej młodej osobie, która uważa, że ma lub potencjalnie może mieć problem. Konieczne jest wypracowanie atrakcyjnej oferty pomocy i leczenia, która przemawiałaby do młodych ludzi. Bo jeżeli leczenie jest przez nich postrzegane jako coś, z czego się nie korzysta, jako „obciachowe”, to co to mówi o jakości takiego leczenia? Niezbędne jest także, by rodzic miał poczucie, że może bezpiecznie podzielić się np. z pedagogiem szkolnym obawami o swoje dziecko, bez strachu, że rezultatem tego będzie wydalenie ze szkoły.

Wykorzystywanie dramatu rodziny, której dziecko popełniło samobójstwo, do przepychanek politycznych wydaje się wyjątkowo cyniczne i nieetyczne. Uszanujmy dramat tej rodziny i zastanówmy się, w którym miejscu i dlaczego nie sprawdzają się nasze systemy pomocowe.

Kasia Malinowska-Sempruch, Magdalena Dąbkowska,

Międzynarodowy Program Polityki Narkotykowej w Open Society Foundations

Czytaj serwis Krytyki Politycznej poświęcony polityce narkotykowej.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij