Kraj

Malinowska-Sempruch: HIV w Polsce

Według Euro HIV Index (EHIVI), rankingu wskazującego poziom opieki zdrowotnej nad chorymi na AIDS i zarażonymi wirusem HIV, Polska zajmuje w UE 20 miejsce na 29.

Jan Smoleński, Krytyka Polityczna: Według Euro HIV Index (EHIVI), rankingu wskazującego poziom opieki zdrowotnej nad chorymi na AIDS i zarażonymi wirusem HIV, Polska zajmuje w UE 20 miejsce na 29. Skąd taki słaby wynik?

Kasia Malinowska-Sempruch, Open Society Institute: Gdyby sporządzić cenzurkę, na której odhaczałoby się kolejne punkty związane z walką z HIV, to wszystko wygląda z pozoru OK. Mamy terapię substytucyjną oraz punkty wymiany igieł i strzykawek (wprowadziliśmy je jako pierwsi w Europie Środkowej!), mamy bezpłatne anonimowe testy na obecność HIV i skuteczne leki antyretrowirusowe. Jednak gdy spojrzymy głębiej, to obraz jest naprawdę zatrważający. Miejsc na programach substytucyjnych jest bardzo mało, a uzależnieni boją się chodzić do punktów wymiany sprzętu, bo cały czas penalizuje się posiadanie niewielkich ilości narkotyków. Pieniędzy na leki antyretrowirusowe zawsze jest „na styk” od kiedy pamiętam, ciągle jest strach, że tych leków zabraknie, a leczenia antyretrowirusowego nie można przerwać. Z badań na obecność HIV mało kto korzysta. W Polsce testy robi raptem 5 osób na 1 tys. One powinny być czymś normalnym, gdy partnerzy np. decydują się na dziecko i prezerwatywa raczej będzie im w tym przeszkadzać. W tych krajach, gdzie świadomość dotycząca HIV/AIDS jest największa, odsetek testujących się jest dziesięć razy wyższy! Jesteśmy na samym koniuszku Unii Europejskiej. Mało tego, ogromna większość spośród zakażonych w Polsce dowiaduje się o nosicielstwie, gdy mają już zaawansowane objawy AIDS i leków potrzebują od zaraz! To pokazuje, że prewencja w Polsce leży, jest niespójna, brakuje na nią pomysłu, państwo nie prowadzi aktywnej polityki zapobiegania kolejnym zakażeniom. Tak kiepski rezultat jest przykry, ale mnie to nie dziwi.

W wakacje była co prawda kampania „Wróć bez HIV”.

Dobrze, że w ogóle się  coś takiego pojawiło, bo jak ludzie wyjeżdżają, to często włącza się mechanizm „nie jestem u siebie, więcej mi wolno”. Przesłanie jest oczywiście takie, żeby na wyjazdach uważać, bo można HIV przywieźć. Ja bym się jednak bardziej martwiła o HIV, który mamy blisko siebie i jak się przed nim chronić.

Poza tym, czy ta akcja była skoordynowana z innymi? I co ona mówiła na temat profilaktyki HIV? Nic konkretnego. Natomiast między wierszami przesłanie było z grubsza takie: nie uprawiajcie seksu. Nasz generalny problem z mówieniem o seksie owocuje niestety niezrozumiałym przekazem.

Ja miałem też  wrażenie, że ta kampania „wysyłała”  HIV gdzieś daleko od nas: HIV można zarazić  się w delegacji, na wyjeździe nad morze, lub – ewentualnie – u prostytutki. To współgrało z niektórymi komentarzami na forach internetowych podczas tzw. sprawy Simona Mola: przyjechał z Afryki i przywiózł to do nas. A te dziewczyny, które zostały zakażone, to się puszczały. Jakby HIV prawdziwego Polaka-katolika nie dotyczył.

Myślę, że tak wiele osób tak późno robi sobie testy na HIV między innymi dlatego, że nie klasyfikują się do grup, które według stereotypów są zagrożone: narkomanów, osób homoseksualnych, „puszczalskich dziewczyn”.

My, jako społeczeństwo, jesteśmy niezwykle moralizatorscy, chorobę oceniamy nie w kategoriach medycznych lecz w moralnych, jako skutek czegoś, z czym jako społeczeństwo mamy problem, głównie niektórych zachowań seksualnych czy przyjmowania substancji psychoaktywnych.

Jakie są  największe problemy osób zakażonych HIV w Polsce?

Moim zdaniem największym problemem jest to, że HIV wciąż jest w pewnym sensie podziemiem. Pamiętam, że gdy ponad 10 lat temu wyjeżdżałam z Polski, kilka osób publicznie ujawniło się. Gdy wróciłam, było ich mniej, bo wiele z nich założyło rodziny, mają dzieci w przedszkolach i nie chcą, by ich rozpoznano. W czasie, gdy na Zachodzie o HIV mówi się już jak o chorobie, u nas wciąż jest to stygmat, wciąż powód do dyskryminacji i strachu. I oczywiście spirala się nakręca, bo wiele osób po prostu się boi tego, że inni będą się ich bać.

Polska była jednym z pierwszych krajów w regionie, które wprowadziły leki antyretrowirusowe. Zwykle mechanizm jest taki: kiedy chorobę można już leczyć, to odium śmierci i zagrożenia znika. W Polsce nic takiego nie zaszło.

Będąc w USA, przyzwyczaiłam się, że zakażeni mówią o HIV wprost, bez strachu. Tutaj jest zupełnie inaczej. Z tego powodu nie znamy historii zakażonych, traktujemy HIV jak nie nasz problem, nie testujemy się. A nawet jak podejrzewamy, że mamy HIV, to nie robimy testu, bo boimy się reakcji otoczenia.

Czy HIV to wyrok śmierci?

Oczywiście zakażenie HIV jest uciążliwą chorobą, której skutkiem często jest śmierć, ale teraz, dzięki lekom udaje się z nią żyć naprawdę bardzo długo. Powiem tak: mam w Nowym Jorku znajomych, którzy od ponad 25 lat żyją z HIV i są na terapii antyretrowirusowej. Gdy zaczynali przyjmować leki, myśleli, że umrą w ciągu dwóch lat. Żyją do tej pory. A w międzyczasie moja mama zmarła na raka piersi.

Kasia Malinowska-Sempruch – szefowa Global Drug Policy Programme Open Society Insitute, od lat pracuje z uzaleznionymi od narkotyków i chorymi na HIV/AIDS.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jan Smoleński
Jan Smoleński
Politolog, wykładowca w Ośrodku Studiów Amerykańskich UW
Politolog, pisze doktorat z nauk politycznych na nowojorskiej New School for Social Research. Wykładowca w Ośrodku Studiów Amerykańskich UW. Absolwent Instytutu Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego i Nauk Politycznych na Uniwersytecie Środkowoeuropejskim w Budapeszcie. Stypendysta Fulbrighta. Autor książki „Odczarowanie. Z artystami o narkotykach rozmawia Jan Smoleński”.
Zamknij