Zdrowie

Dominiak: Leczenie heroiną

Uzależnieni na tym etapie nie biorą dla haju, ale po to, by przetrwać następny dzień.

W ramach Europejskiej Konferencji o Redukcji Szkód odwiedziłam centrum leczenia wspomaganego heroiną w Uniwersyteckiej Klinice Psychiatrycznej w Bazylei. Miejsce, które u nas jest nie do pomyślenia, z powodzeniem funkcjonuje w Szwajcarii od 20 lat.

Trafiają tam pacjenci, u których nie powiodło się standardowe leczenie substytucyjne, czyli zastępowanie narkotyku lekiem. Najciężej uzależnieni od opioidów są z reguły leczeni metadonem lub buprenorfiną, które ułatwiają im codziennie funkcjonowanie bez narkotykowego głodu. Kiedy to „tradycyjne” leczenie (w Polsce wciąż kontrowersyjne i słabo dostępne) zawodzi, uzależnionym podaje się regularne i ściśle wyznaczane dawki czystej heroiny. Podawana w bezpiecznych warunkach, w obecności pielęgniarek i lekarzy, dożylnie lub w tabletkach, staje się po prostu „lekiem”, który ułatwia przeżycie.

 

Nie, nie jest to imprezowanie i deprawowanie na koszt państwa. Taka polityka redukcji szkód wychodzi z założenia, że uzależnieni na tym etapie nie biorą dla haju, ale po to by przetrwać następny dzień. Nie ma w tym nic przyjemnego. A dla nas wszystkich jest lepiej, jeśli będzie się to odbywało w bezpieczny sposób.

20 lat istnienia takich punktów pokazuje, że terapia wspomagana heroiną i leczenie substytucyjne właściwie zlikwidowały problem epidemii HIV w Szwajcarii, znacznie zmniejszyły przestępczość i zmniejszyły sam popyt na tę substancję.

Heroina już po prostu nie jest cool, z narkotyku symbolizującego kontestację systemu stała się lekiem przyjmowanym w sterylnych warunkach.
Jak to działa? Pacjenci przychodzą dwa razy dziennie po swoją dawkę (dostosowaną do ich potrzeb, z reguły ok. 200 mg). Ci, którzy radzą sobie lepiej, mogą dostać kilkudniową dawkę do domu (ale ze względu na społeczne postrzeganie heroiny nie jest to mile widziane). Co piąty pacjent leczy się tutaj co najmniej od 15 lat. Pełne wyleczenie czy abstynencja (osiągalna dla kilku procent pacjentów) nie są celem. Dla pracowników Centrum najważniejsze jest polepszanie jakości życia osób uzależnionych od heroiny. Ok. 40% z nich pracuje. Są adresatami programów z zakresu pomocy społecznej, które mają na celu reintegrację: znalezienie pracy, domu, sensu życia.

W Polsce takie podejście właściwie nie istnieje – „ćpun” ma żyć pod mostem, nie nasz problem, nie za nasze podatki „darmozjad” będzie sobie używał.

Można powiedzieć: no tak, bogatych Szwajcarów na to stać. Ale prawda jest trochę inna: programy redukcji szkód są opłacalne. To nas nie stać, żeby nie rozważać wprowadzenia takich metod leczenia. Szwajcarzy policzyli, że każdy leczony pacjent to 30 euro dziennie oszczędności, głównie na wymiarze sprawiedliwości. Kiedy heroina czy metadon są dostępne za darmo w przychodni, nie trzeba kraść. Więc nie siedzi się w więzieniu.

 

Nie jest to oczywiście różowa rzeczywistość, bo wielu pacjentów dodatkowo zażywa kokainę czy benzodiazepinę. Heroina nie jest już modna, ale może być łatwo uzupełniona o inne substancje. Jednak pracownicy Centrum nie udają, że problemu nie ma. W klinice piętro wyżej prowadzą badania, które mają pomóc pacjentom w uzależnieniu krzyżowym (czyli uzależnienia od kilku substancji), na bieżąco starają się diagnozować lokalną scenę narkotykową i przeciwdziałać nowym zagrożeniom. Bo nie wierzą, że narkotyki nagle znikną ze świata, że je zwalczymy. Ale wierzą, że warto pomagać chorym ludziom w codziennym życiu. Nawet jeśli ma to oznaczać wydawanie heroiny.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij