Świat

Gruzja: Co udało się wywalczyć rejwerskimi protestami?

Jak się robi skuteczny ruch społeczny? Potrzebne będą: brutalna policja, muzyka elektroniczna, narkotyki i rave'y przed parlamentem.

Wczesnym rankiem 12 maja 2018 roku uzbrojeni policjanci weszli do BASSIANI, najsłynniejszego klubu w  Tbilisi i zamknęli jego działalność. Twierdzili, że naloty na ten i jeszcze jeden lokal (Cafe Gallery), były reakcją władz na pięć przypadków zgonów, które wydarzyły się jeden po drugim w ciągu kilku tygodni, miały związek z narkotykami i wstrząsnęły miastem. Jednak klub BASSIANI już wcześniej opublikował na swoim facebookowym profilu oświadczenie, gdzie odcinał się od jakichkolwiek związków z rozprowadzaniem nielegalnych pigułek i zachęcał do niekupowania narkotyków przynajmniej do czasu, aż substancja zbierająca tak śmiertelne żniwo nie zostanie zidentyfikowana. Wielu bywalców sceny klubowej nabrało więc podejrzeń, że naloty miały drugie dno polityczne, o którym władze nie mówiły.

W ciągu kilku godzin zorganizowano protesty w śródmieściu Tbilisi. Obsługa klubu BASSIANI ustawiła wielkie głośniki przed starym budynkiem parlamentu; na miejscu zebrało się około 15 tysięcy ludzi, którzy zaczęli tańczyć. Główna ulica Tbilisi, aleja Szoty Rustawelego, zamieniła się w wielki rave na otwartym powietrzu. Przesłanie dla rządu było następujące: dla wielu młodych Gruzinów nie ma żadnej zgody na to, by władze mieszały się do działalności klubu uważanego za istotną liberalną instytucję w jednym z najbardziej konserwatywnych krajów Europy. To przesłanie uchwycił slogan, który wkrótce stał się mantrą rave’u: „tańczymy razem, walczymy razem”, „We dance together, we fight together”.

#Rejwolucja róż

Żeby zrozumieć skąd wzięły się policyjne naloty i zainspirowania przez nie „rewolucja rave”, jak teraz nazywa się to zjawisko, trzeba przede wszystkim dostrzec rolę BASSIANI w dwóch znaczących kampaniach społeczno-politycznych. Po pierwsze klub brał aktywny udział w upowszechnianiu praw LGBT, a to kontrowersyjny temat w kraju, gdzie ponad osiemdziesiąt procent mieszkańców deklaruje wyznanie ortodoksyjne i gdzie szerzy się homofobia. Giorgi Kikonishvili, pierwszy w Gruzji działacz gejowski oraz pomysłodawca Horoom Nights, comiesięcznej imprezy LBTG w BASSANI, tłumaczy, że powstanie klubu miało zasadnicze znaczenie dla wykształcenia się skutecznego ruchu walki o prawa homoseksualistów w kraju. – Oczywiście zanim otworzyło się BASSANI, w Gruzji też istniał ruch LGBT i aktywizm na rzecz praw kobiet – wyjaśnia mi w ascetycznym biurze klubu – ale był bardziej rozbity. Wszyscy robili coś na własną rękę. Klub pomógł nam połączyć różne działalności i stworzyć prawdziwy ruch.

Taneczny protest solidarnościowy pod Ambsadą Gruzji w Warszawie, 19 maja 2018, fot. Jakub Szafrański

Organizacja Horoom – słowo to oznacza jeden z tradycyjnych tańców gruzińskich – było znaczącym przełomem w mieście, gdzie historia homofobicznej przemocy była jeszcze bardzo świeża. 17 maja 2013 roku podczas Międzynarodowego Dnia Przeciw Homofobii, Transfobii i Bifobii tłum liczący około 20 tysięcy osób – częściowo podjudzony retoryką duchownych – zaatakował 60 aktywistów świętujących w centrum Tbilisi. Policja w końcu pod eskortą ewakuowała działaczy, ale są poważne podejrzenia, że władze celowo pozwoliły, by homofobiczny motłoch przerwał kordon ochronnych barierek. Z tego powodu Kikonishvili, który znajdował się wśród zaatakowanych, mówi, że był to dzień, który przyniósł Gruzji „największy wstyd we współczesnej historii”.

Zapytałam dziewczyny o narkotyki i seks na polskich festiwalach

Wydarzenia z 2013 roku zmusiły społeczność LGBT w Tbilisi do tego, by uświadomiła sobie, że bezpieczeństwo może zapewnić jej tylko głęboka przemiana opinii publicznej. Po zmobilizowaniu sił w sieci, a także w mediach, przyjęła ona ofertę klubu BASSANI (wtedy jeszcze nowego, słabo znanego lokalu), by stworzyć u nich event mający na celu upowszechnienie praw homoseksualistów poprzez muzykę elektroniczną. Strategia była ryzykowna. Klub mieszczący się pod stadionem piłkarskim to może nie jest pierwsze miejsce, które przychodzi do głowy przy organizowaniu bezpiecznej przestrzeni dla gejów. Jednak, jak zauważa Kikonishvili, lokal zapewnił „najlepszy sposób zjednoczenia społeczności” oraz miejsce, gdzie można było „spotkać się razem, wymienić pomysłami i zacząć walkę na większą skalę”. Chcąc pokazać, że impreza jest otwarta dla całej społeczności, pierwszy Horoom był za darmo i mógł w nim uczestniczyć każdy (chociaż ochrona lokalu była wzmocniona) niezależnie od dochodów czy pochodzenia.

Taneczny protest solidarnościowy pod Ambsadą Gruzji w Warszawie, 19 maja 2018, fot. Jakub Szafrański

Horoom okazał się niebywałym sukcesem. Na pierwszej imprezie klub pękał w szwach, a teraz może się pochwalić społecznością liczącą około 5 tysięcy regularnych gości. Obyło się też bez większych skandali, dzięki czemu eventy umknęły uwadze skrajnie prawicowych grup, które wykazały się taką agresją w 2013 roku. Wydaje się więc, że połączenie zupełnie nowego, undergroundowego lokalu, jaki zapewnił klub BASSIANI z działalnością grupy pełnych determinacji aktywistów dało efekt w postaci pierwszej, naprawdę bezpiecznej przestrzeni dla osób homoseksualnych, co jeszcze kilka lat wcześniej byłoby nie do pomyślenia. Co więcej, są pewne dowody na to, że w szerszym kontekście nastawienie społeczne wobec homoseksualizmu też się zmienia. W 2017 roku do wyborów stanęła pierwsza osoba otwarcie deklarująca swoją nieheteroseksualną orientację. Postęp dokonuje się stopniowo i homofobia nadal jest problemem, ale BASSIANI odgrywa kluczową rolę w konfrontacji z głęboko zakorzenionymi w gruzińskim społeczeństwie normami kulturowymi.

Druga kampania kojarzona z BASSIANI – liberalizacja gruzińskiego prawa o zwalczaniu narkotyków – jest bodajże nawet bardziej upolityczniona niż ta pierwsza. Przepisy antynarkotykowe w Gruzji są jednymi z najbardziej drakońskich w Europie. Za posiadanie małych ilości każdej nielegalnej substancji psychoaktywnej grozi do 11 lat pozbawienia wolności, 7-14 za duże ilości, a w szczególnie poważnych sytuacjach sąd może skazać na 8-20 lat albo nawet na dożywocie. Wielu młodych ludzi się przez to wykoleiło – także w małym, mocno powiązanym środowisku artystycznym Tbilisi. W 2014 roku muzyk Beka Tsikarishvili trafił do aresztu za posiadanie 69 g marihuany i groziło mu 14 lat więzienia. Przyjaciele i popierające go osoby zmobilizowały się do protestów pod hasłem „Beka nie jest przestępcą”, na których wzywały do wycofania oskarżenia, a także do szerszej reformy przepisów antynarkotykowych. Ostatecznie zamiast więzienia Tsikarishvili dostał karę grzywny w wysokości 2000 lari (ok. 650 euro), ale organizatorzy demonstracji wykorzystali energię społeczną, by w 2015 roku stworzyć bardziej formalną organizację wspierającą reformy, czyli White Noise Movement (WNM). W tym ruchu klub BASSIANI też stał się istotnym narzędziem dla aktywistów. Z jednej strony znaleźli w nim pomocą bazę społeczną i gotową strukturę uświadomionych społecznie młodych ludzi, a z drugiej klub był sam zainteresowany tym, by uczestnicy imprez mogli się bawić bez niepotrzebnych interwencji policji.

Taneczny protest solidarnościowy pod Ambsadą Gruzji w Warszawie, 19 maja 2018, fot. Jakub Szafrański

Paata Sabelashvili, jeden z założycieli WNM, mówi w rozmowie ze mną, że celem ruchu jest przeniesienie wysiłków policji ze stygmatyzacji „używania” narkotyków do eliminacji „nadużywania”. – Policjanci kierują się niewłaściwym wyznacznikiem sukcesu – wyjaśnia w wywiadzie, który prowadzimy za pośrednictwem Skype’a (Sabelashvili pracuje obecnie w Tallinie, gdzie jest koordynatorem w organizacji pozarządowej zajmującej się prewencją HIV/aids w obszarze postsowieckim, Eurasian Coalition on Male Health). Gruzińscy stróże prawa za bardzo skupiają się na wyrabianiu statystyk, na otwieraniu i zamykaniu śledztw, a za mało zajmują się zapobieganiem przedawkowaniom. Zdaniem Sabelashviliego zwrot w tym drugim kierunku sprawiłby, że przeciętne osoby zażywające narkotyki nie wpadały by w tryby systemu sądownictwa karnego, a władze mogłyby się zająć prawdziwymi zagrożeniami, takimi jak przemyt narkotyków oraz przestępczość zorganizowana. Poza tym, taka depenalizacja zażywania narkotyków, którą de facto proponuje WNM, ograniczyła by do minimum interakcje między policją, a zwykłymi użytkownikami substancji psychoaktywnych, przez co udałoby się uniknąć brutalnych przypadków kojarzonych z gruzińską polityką antynarkotykową. W 2016 roku 56-letni taksówkarz Levan Abzianidze z Kutaisi zmarł po tym, jak zabrano go na posterunek policji i podano lek moczopędny, by mógł zapewnić próbkę do badania na obecność narkotyków w organizmie. Policja zaprzecza jakoby Abzanidze został zmuszony do przyjęcia leku, a sprawa jest nadal w toku. Jednak WNM zapewnia gorąco, że takich spraw by nie było, bo policjanci nie czuliby presji na aresztowanie osób zażywających narkotyki w celu poprawiania statystyk.

Wygrać wojnę z dopalaczami? Jest sposób – dekryminalizacja marihuany

WNM wprowadziło skuteczne środki wyeliminowania policyjnych nadużyć. Organizacja stworzyła siatkę prawników pro bono, którzy są dostępni 24 godziny na dobę i oferują pomoc osobom proszonym o poddanie się testów na obecność narkotyków. Sabelashvili twierdzi, że dzięki temu liczba takich badań moczu, jakie musiał przejść Abzanidze spadła z około 60 tysięcy do 20 tysięcy rocznie. Poza tym związek ze słynnym klubem BASSIANI pozwolił aktywistom upublicznić sprawę liberalizacji przepisów antynarkotykowych, zwłaszcza wśród młodych ludzi, którzy najczęściej eksperymentują z takimi substancjami. Obecnie WNM deklaruje, że łącznie za pośrednictwem różnych mediów społecznościowych dociera do około 50 tysięcy obserwujących – czyli więcej niż jakakolwiek inna kampania społeczna w kraju.

Taneczny protest solidarnościowy pod Ambsadą Gruzji w Warszawie, 19 maja 2018, fot. Jakub Szafrański

Decyzja o nalocie na BASSIANI miała być prawdopodobnie demonstracją władzy w obliczu rosnącej popularności ruchu. Okazała się jednak ogromnym błędem w ocenie sytuacji i nie odebrała WNM energii społecznej. Proponowane przez ruch zmiany zaczynają być wprowadzane do systemu prawnego. W lipcu 2018 roku, zaledwie dwa miesiące po nalocie władz na klub, Sąd Konstytucyjny orzekł, że marihuana powinna zostać zdekryminalizowana, co sprawiłoby, że polityka narkotykowa Gruzji przestałaby być jedną z najbardziej surowych w Europie, a stałaby się jedną z najbardziej liberalnych. Do programu pełnej depenalizacji proponowanej przez WNM jeszcze oczywiście daleka droga. Niemniej jest to znak, że polityczne i społeczne nastawienie do narkotyków zmienia się stopniowo w Gruzji w kierunku propozycji przedstawianych przez BASSIANI oraz WNM. Jak na małą grupę działaczy i imprezowiczów z klubu założonego w starym basenie, takie osiągnięcie robi duże wrażenie.

Przedawkowanie to uderzenie w dno? Ty też możesz nie przeżyć

Skąd taki sukces aktywizmu sceny elektronicznej Tbilisi? Natia Sartiana-Kituashvili, założycielka i dyrektorka Creative Education Studio (CES), stołecznej szkoły dla DJ-ów, producentów muzycznych, filmowców, grafików i twórców stron internetowych, uważa, że wynika to ze znaczenia muzyki dla gruzińskiej kultury jako takiej. – Jesteśmy bardzo muzykalnym ludem i muzyka ma dla nas duże znaczenie – mówi, kiedy spotykamy się w biure CES. – To przychodzi nam naturalnie – tłumaczy. Po zaledwie siedmiu latach działalności jej szkoła wypuściła na rynek ponad 400 DJ-ów, producentów i muzyków. Przemysł muzyczny w Tbilisi kwitnie więc, a to pozwala instytucjom takim jak BASSIANI przyciągać naprawdę utalentowanych ludzi, którzy pochodzą stąd i pragną zmieniać całe gruzińskie społeczeństwo.

Być może jednak jeszcze większe znaczenie ma atmosfera i struktura samego BASSIANI. Od samego początku miał być nie tylko przestrzenią kulturową, ale też polityczną i miał opierać się na trzech wartościach: „równość, solidarność i wolność”. Zamiast założyć, że inicjatywy społeczne wykształcą się w sposób organiczny wśród gości, założyciele klubu podjęli wysiłki w celu nawiązania kontaktu z aktywistami i zachęcenia ich do wykorzystania lokalu do ich działalności. Z kolei aktywiści, którzy wcześniej wykorzystywali bardziej tradycyjne metody kampanii NGO zorientowali się, że BASSIANI może stanowić wartościową platformę do szerzenia zaangażowania społecznego wśród młodszych osób. Jak mówi Peeta Sabelashvili, za sprawą BASSIANI aktywizm stał się w Gruzji „seksi”, bo punk ciężkości przesunął się ze sterylnych dyskusji politycznych albo akademickich w kierunku tworzenia prawdziwego ruchu społecznego, w którym młodzi ludzie mogą angażować się na własnych warunkach.

Taneczny protest solidarnościowy pod Ambsadą Gruzji w Warszawie, 19 maja 2018, fot. Jakub Szafrański

Osiągnięcia uczestników rave’ów w BASSIANI mają ograniczony zasięg i można je łatwo zaprzepaścić. W Gruzji działa wiele wiele grup konserwatywnych i skrajnie prawicowych, które agresywnie sprzeciwiają się działaniom społecznym klubu. Ponadto mimo wysiłków podejmowanych w celu stymulacji podobnych projektów w innych miastach (np. Kutaisi), to związek między sceną muzyczną a działalnością aktywistów jest najsilniejszy w Tbilisi. Poza stolicą nie udało się obudzić takich reakcji. Niemniej symbiotyczny związek branży kreatywnych i aktywizmu społecznego w Tbilisi pokazuje, że mała grupa zdeterminowanych ludzi może osiągnąć bardzo wiele, gdy odpowiednią, naprawdę atrakcyjną platformę, z którą może pracować. Ruch z pewnością będzie mierzyć się z ciągłą opozycją i kolejnymi przeszkodami. Ale BASSIANI i wartości, które reprezentuje, trudno będzie zatrzymać.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij