– Potrzebowaliśmy siedemnastu dni głodówki i sześciu wizyt karetki do tego, aby ministerstwo zdecydowało się z nami spotkać. Od ministra Błaszczaka oczekujemy otwartości i wysłuchania naszych racji, sądzimy, że o części rzeczy, które mamy mu do powiedzenia, on po prostu nie wie – mówi Michał Pytlik.

Wideo: Dominika Wróblewska
Relacja: Maciek Kruszka

Koniec protestu głodowego w Dobrzeniu Wielkim kończy dramatyczny etap sprzeciwu wobec ignorowania głosu mieszkanek i mieszkańców przy próbie siłowego wcielenia części podopolskich gmin do Opola.

Niezależnie od tego, jak potoczą się rozmowy z ministrem spraw wewnętrznych i administracji Mariuszem Błaszczakiem, inicjatywa będzie teraz po stronie świetnie skonsolidowanej społeczności Dobrzenia Wielkiego. Nie można zmarnować tej chwili.

Budowanie lokalnej tożsamości

„Cała gmina zawsze razem!”. Skandujemy, ile sił w płucach. Obok, za wysokim płotem, w gmachu MSWiA przy ul. Batorego w Warszawie, odbywa się spotkanie samorządowców z przedstawicielami ministerstwa. Na spotkaniu są przedstawiciele oddalonego o 320 km Dobrzenia Wielkiego. Jest 16 stycznia 2017 roku.

Osiem miesięcy wcześniej dowiedzieliśmy się z mediów o pomyśle na „Duże Opole”. Patryk Jaki ogłosił w mediach społecznościowych, że decyzja rządu zapadła: po nowym roku Opole ma się powiększyć, wchłaniając kilkanaście okolicznych sołectw i przy okazji rozdzielić gminy, które są ze sobą wyjątkowo zżyte.

Poziom bezczelności rządzących był wyjątkowy: Dobrzeń Wielki w konsultacjach wypowiedział się w 99,7% przeciwko zmianom granic administracyjnych. Ciężko uwierzyć, że nagle, po ponad 20 latach budowania demokracji i samorządności w Polsce, zawieszamy te zasady. To trochę tak, jakby zniknął grunt pod nogami i nie było się czego złapać. Człowiek w pierwszym odruchu jest nieco oszołomiony.

Prezydent Opola i minister Jaki również widzą determinację ludzi. Nie przeszkadza im to bez ustanku i arogancko odnosić się do protestujących. „Lokalni politykierzy nakręcają tych ludzi” – to ich ulubiony argument, którym „upupiają” całe społeczności, odbierając im prawo do samodzielnego podejmowania decyzji o proteście. Wystarczy odrobina empatii, żeby zrozumieć, jak zareaguje na takie słowa ktoś, kto wcześniej przygotował z prześcieradła wielki transparent na swój płot, w którym zamanifestował swoje zdanie, uczestniczył w kilku demonstracjach w Opolu, a potem rzucił wszystko i pojechał bronić integralności swojej gminy aż do stolicy. Retoryka stosowana przez władzę przekreśliła szansę zaakceptowania przez podopolskie społeczności podjętej przez rząd decyzji. Doprowadziła też do bezprecedensowego ich zjednoczenia, które – jak się mieliśmy niedługo przekonać – przetrwa również próbę podziałów ze względu na narodowość.

„Każda z głodujących osób straciła już między 5 a 6 kilogramów”

Cementowanie wspólnoty ponad podziałami

Siedemnastego dnia głodówki, 11 stycznia 2017 roku, lokalny oddział TVP emituje materiał o rzekomych powiązaniach finansowych prowadzących strajk głodowy z budżetem okrojonej gminy. Teza brzmi, że głodują, bo po podziale gminy stracą pieniądze. Typowy materiał na polityczne zamówienie. Nie to jest jednak najbardziej bulwersujące. Kamera w sali kinowej Gminnego Ośrodka Kultury omija znajdujący się na ścianie wielki transparent z napisem „Nie wyrzucajcie Polski z naszych serc”, najeżdża natomiast na niektóre osoby prowadzące głodówkę, a głos z offu je przedstawia: „pan, który prowadzi lokalny portal informacyjny, pan, który jest dyrektorem Gminnego Ośrodka Kultury, a te dwie panie należą do mniejszości niemieckiej”.

Nikogo tutaj już nie dziwi, że wystarczy przynależność do mniejszościowej grupy narodowościowej, żeby być podejrzanym.

W Dobrzeniu Wielkim ─ jak wielokrotnie podkreślał w mediach pan Józek, uczestnik głodówki, podczas której dwukrotnie trafił do szpitala ─ zgodnie żyją obok siebie Polacy, Ślązacy, Niemcy, Romowie, Ukraińcy i kresowiacy. Na Opolszczyźnie żyją od pokoleń ludzie wielu narodowości i wszyscy są takimi samymi obywatelami tego kraju. Inicjatorzy zmian granic miasta nieumyślnie, a właściwie odwrotnie do swoich zamierzeń, stworzyli świadomą społeczność, która dzięki niespotykanej samoorganizacji i determinacji odnalazła siłę w swojej różnorodności. Jeśli nie dali się podzielić w obliczu ubiegłorocznych wydarzeń, nie dadzą podzielić się w ciągu nadchodzących lat.

Ludzie głodują, władza milczy

Cała gmina zawsze razem

Zbudowana przez ostatni rok własna podmiotowość to najlepsza broń do dalszej walki z inicjatorami pomysłu powiększenia miasta. Pomimo, iż poszerzenie doszło do skutku, jest to największy blamaż, jaki widziało województwo. Prezydent Wiśniewski zbudował domek z kart, który będzie za wszelką cenę chciał w najbliższych latach scementować, bo stawką dla niego jest reelekcja.

Zadaniem poszkodowanych gmin jest do tego nie dopuścić. Odpowiedzią społeczną powinna być pozytywna wizja zjednoczonej lokalnej grupy ludzi, takiej, w której można na siebie liczyć, można wspólnie spędzać czas podczas lokalnych wydarzeń, w której hasło „Cała gmina zawsze razem” będzie odnosić się do istniejącej tu faktycznie wspólnoty ludzi żyjących w ramach, ale także ponad granicami administracyjnymi wyznaczonymi przez władze.

Dzięki temu, kiedy nastaną sprzyjające warunki, powrót gminy do kształtu sprzed 2017 roku będzie tak naturalny, jak wejście w swoje stare buty.

Wielka walka z „większym Opolem”

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij