Kultura

Majmurek: Widoki władzy albo nowy podział ziemi (tej ziemi)

Wszyscy z pewnością kojarzymy taką scenę – przedstawiciel władzy patrzy przez okno swojej rezydencji, z dumą ogarniając wzrokiem podległe mu włości i ludzi. O projekcie Konrada Pustoły zatytułowanym Widoki władzy pisze Jakub Majmurek.

Wszyscy z pewnością kojarzymy szereg podobnych scen z wielu filmów – przedstawiciel władzy (ekonomicznej, politycznej, symbolicznej) patrzy przez okno swojej rezydencji, z dumą i z pewnością w oku ogarniając podległe mu włości i ludzi. Okno, w którym ukazuje się przywódca, to jeden z najbardziej podstawowych rekwizytów teatru władzy. Wystarczy popatrzeć na cotygodniową modlitwę na Anioł Pański i błogosławieństwo Urbi et Orbi wygłaszane przed kamerami i oczami milionów telewidzów z okna Bazyliki Świętego Piotra; czy przypomnieć sobie Jana Pawła II w oknie Pałacu Biskupiego na Franciszkańskiej w Krakowie. Co jednak widzi człowiek władzy patrzący z okna, dziś w Polsce? Na to pytanie próbuje odpowiedzieć Konrad Pustoła w swoim projekcie Widoki władzy. Ze swoim aparatem fotograficznym przedostaje się do gabinetów przedstawicieli szeroko pojętej władzy (ludzi biznesu, kultury, mediów, polityki, Kościoła) i fotografuje to, co oni widzą z okna.


Choć władza została przez Pustołę zdefiniowana bardzo szeroko (w jej ekonomicznej, symbolicznej, finansowej, nie tylko politycznej postaci), to jej przestrzenny zasięg został w jego projekcie znacząco zawężony: fotografuje on wyłącznie widoki władzy z dwóch miast: Krakowa i Warszawy, nie do końca reprezentatywnych dla wszystkich polskich przestrzeni władzy. Obok architektonicznego chaosu Warszawy i starych murów Krakowa ciekawie byłoby zobaczyć widok z okien Urzędu Wojewódzkiego w Bydgoszczy, rektora Uniwersytetu w Opolu, przedsiębiorcy kierującego firmą kluczową dla gospodarki Poznania, czy Wrocławia, wydawcy lokalnej gazety w Ostrowcu Świętokrzyskim, czy Zielonej Górze. Nieobecność widoków władzy spoza Krakowa i Warszawy (nawet jeśli jest efektem przypadkowych czynników – np. ograniczonego budżetu projektu) jest sama w sobie znacząca, pokazuje pewne automatyczne utożsamianie władzy z dwoma centralnymi ośrodkami (stołecznym i krakowskim).


Co ciekawe, zdjęcia z Krakowa pokazują przede wszystkim widoki z okien przedstawicieli władzy symbolicznej. Trzy pierwsze krakowskie zdjęcia w książce to widoki z okien ludzi Kościoła (w mieście, gdzie grunty należące do tej instytucji zajmują większą powierzchnię niż Watykan wydaje się to być dość oczywistym wyborem), dalej są rektor UJ, „noblistka Wisława Szymborska”, prezydent miasta, lokalni posłowie, kilku przedsiębiorców – ale wyraźnie dominują producenci symboli. Nawet nie tyle producenci, ile osoby posiadające władzę ich społecznego legitymizowania, sankcjonowania, nadawania im znaczenia i ustawiania ich wartości. Władza ekonomiczna i polityczna mieści się, tak przynajmniej wygląda to w projekcie Pustoły, przede wszystkim w Warszawie.


Profesor Maria Poprzęcka w rozmowie z Pustołą zauważa, że w Polsce nie ma właściwie klasycznych budynków władzy, tworzących parateatralną przestrzeń, w której władza wystawiała by swój spektakl ukazując się gromadzących się wokół niej ludziom. Ostatnią taką przestrzenią była być może ta, wokół okna na Franciszkańskiej. Te przestrzenie władzy wytworzyły się w państwach zachodniej Europy wraz z rozwojem nowoczesnych państwa narodowych, czy poprzedzających je form politycznych (włoskie miasta-państwa, monarchie absolutne), charakteryzowanych przez procesy centralizacji i teatralizacji władzy, odbijające się w tkance miasta. W Polsce te procesy nigdy nie miały miejsca, Rzeczpospolita Szlachecka opierała się na daleko idącym rozproszeniu władzy – każdy ośrodek magnacki budował jej swój własny teatr – w Podhorcach, Łańcucie, Białymstoku Branickich, Krzyżtoporze, tak samo każdy ośrodek kościelny. Nie było centralnego ośrodka, wokół którego ukształtowałby się klasyczny budynek władzy.  Następnie takie teatrum władzy kształtowało się raczej w stolicach rozbiorowych imperiów (Petersburgu i Moskwie, Wiedniu, Berlinie i Królewcu), których polskie ziemie (z Krakowem, Poznaniem, Wilnem, Warszawą, Lwowem, Gdańskiem) stanowiły tylko peryferyjne prowincje. Ale paradoksalnie to rozproszenie, peryferyjność polskich instytucji władzy (widoczne w fotografiach Pustoły) stawia nas dziś być może w lepszej sytuacji wobec problemu konieczności uchwycenia fenomenu rozproszonej, pozbawionej centralnego ośrodka władzy (Pałacu Zimowego, który by można szturmować). 


Dlatego też okno władzy w Polsce jest raczej narzędziem ukrywania, niż odkrywania władcy, raczej otworem, wizjerem, przez który władza patrzy na świat, niż miejscem inscenizacji teatru władzy. Co widać z okien ludzi władzy w Polsce, w Krakowie i Warszawie? W Warszawie przede wszystkim potworny architektoniczny chaos. Jak zauważa Maciej Gdula w dołączonym do zdjęć Konrada Pustoły eseju, wysoka pozycja w świecie władzy – nawet ekonomicznej – nie daje przywileju widoku na zorganizowaną, uporządkowaną, miejską przestrzeń. Zygmunt Solorz-Żak z okna swojego biura widzi warszawskie blokowisko na prawym brzegu Wisły, prezes JW Construction ogródki działkowe przypominające brazylijskie fawele. Polskie ośrodki władzy ekonomicznej (przynajmniej te, do których dostęp uzyskał autor zdjęć – jego projekt był też rodzajem testu na otwartość różnych instytucji i ludzi władzy) wyrastają w urbanistycznym chaosie, wśród zgrzebnej zabudowy i sypiącej się infrastruktury na ogół mającej korzenie jeszcze w Polsce Ludowej – Warszawa nie ma swojej dzielnicy La Défense – uporządkowanej urbanistycznie, jednorodnej architektonicznie dzielnicy stworzonej dla biznesu.


Z kolei przedstawiciele władzy politycznej patrzą na zamknięte, mniej lub bardziej uporządkowane przestrzenie, często modernistyczne czy klasycystyczne (Plac Teatralny, ogród w Pałacu Namiestnikowskim). Często coś je jednak zaburza, wkrada się do nich chaos, jak w zdjęciu z gabinetu wojewody mazowieckiego, gdzie klasycystyczny porządek przestrzenny wyznaczany przez dziedziniec urzędu wojewódzkiego, rozbija zupełnie stojący po drugiej stronie Placu Bankowego szklany wieżowiec.


Widoki z krakowskich okien władzy są o wiele bardziej uporządkowane. „Pocztówkowe” krajobrazy Starego Miasta, Plant i okolic, intymne przestrzenie zamkniętych dziedzińców wewnętrznych, pięknie się zieleniących (zdjęcia robiono w maju), mile zacienionych ogrodów (najprzyjemniej wygląda ten, widziany z okna Grzegorza Turnaua). Ale oglądając to wszystko mamy poczucie, że są to właśnie trochę nierealne pocztówki, że prawdziwa władza, prawdziwe życie są gdzie indziej.

Jak twierdzi Carl Schmitt, każdy porządek społeczny opiera się na poprzedzającym go porządku przestrzennym, właściwym danym stosunkom społecznym podziałom ziemi, przestrzeni publicznej i prywatnej, przestrzeni władzy (pałacu) i przeciwstawionej jej przestrzeni placu itd. Schmitt, od greckiego czasownika nemein (dzielić) nazywa ten podział nomosem ziemi. Widoki władzy rozciągające się z okien, przez które Konrad Pustoła patrzy ze swoim aparatem, ukazują też pewien podstawowy porządek przestrzenny stanowiący najbardziej podstawową, materialną podstawę stosunków władzy we współczesnej Polsce, nasz dzisiejszy nomos ziemi.


Wróćmy do zdjęcia z okna prezesa JW Construction, w nim, jak sądzę, udało się uchwycić najlepiej pewną prawdę o stosunkach władzy we współczesnej Polsce. Z jednej strony społeczny wszechświat różnicy między światem prezesa dużego przedsiębiorstwa, ulokowanym na ostatnim piętrze wieżowca, a rozciągającymi się w dole ogródkami działkowymi, należącymi zazwyczaj do ludzi starszych, wykluczonych, niespecjalnie zamożnych. A z drugiej strony ten symbol władzy ekonomicznej (i nowych porządków, ukształtowanych w wyniku przemian po ‘89 roku) umieszczony tuż obok ogródków działkowych, często atakowanych jako „relikt PRL”, pokazuje, jak bardzo nowy porządek ekonomiczno-społeczny w Polsce powstaje na gruncie starego, jego infrastruktury, stosunków społecznych itd. Wreszcie kontrast gabinetu prezesa i ogródków działkowych pokazuje, jak nowy porządek społeczny ciągle nie jest w stanie do końca podporządkować sobie przestrzeni, jak ciągle chaotyczne, nietrwałe, prowizoryczne są stosunki społeczne kształtowane przez polski kapitalizm. I choć w widokach z okien władzy sfotografowanych przez Konrada Pustołę widać, jak się krystalizują w przestrzeni, jak tworzą nowy nomos ziemi, to ciągle być może wszystkie karty nie zostały tu rozdane i wynik gry może ulec zmianie. 

 


 

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Majmurek
Jakub Majmurek
Publicysta, krytyk filmowy
Filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisuje także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”. Współautor i redaktor wielu książek filmowych, ostatnio (wspólnie z Łukaszem Rondudą) „Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej”.
Zamknij