Film

Nikt cię jeszcze nie nagrał, jak zdejmujesz majtki przed komputerem?

Zagrożeniem nie jest wcale technologia, wszechobecne aplikacje, sztuczna inteligencja, ale uzależnienie od opinii innych, potrzeba splendoru i lęk przed krytyką.

I hear babies cryin’, I watch them grow. They’ll learn much more, than I’ll ever know”, śpiewa Louis Armstrong w trailerze czwartego sezonu Black Mirror i chyba nigdy What a wonderful world nie brzmiało tak złowieszczo. Charlie Brooker – autor scenariusza i ulubiony kreator dystopii dla mas, wraca pod koniec grudnia z sześcioma nowymi odcinkami serialu. Każdy o innej technofantazji, która co prawda się spełnia, ale nie do końca tak, jak to sobie wyobrażaliśmy.

Black Mirror pojawiło się w 2011 roku i już w pierwszym odcinku wciągnęło widzów w swoją grę. Brytyjski premier zostaje zmuszony do stosunku seksualnego ze świnią. Na wizji. Miliony żądnych sensacji Brytyjczyków oglądają transmisję z upokorzenia i przekroczenia granic. Oglądamy i my, bo przecież wszyscy mówią o tym szokującym serialu. Już tutaj mamy okazję do przejrzenia się w „czarnym lustrze” – to nawiązanie nie tylko do ekranu monitora, ale też spojrzenia na siebie samego.

Każdy z odcinków serialu opowiada inną historię, ale niektóre tematy powracają w różnych odsłonach. Odcinek o świni wprowadza temat mediów – tych tradycyjnych, ale przede wszystkim nowych. Twórcy serialu pierwsze oskarżenie rzucają w kierunku widzów. „J’accuse społeczeństwo spektaklu!”, mógłby zakrzyknąć Charlie Brooker. Jesteśmy niewolnikami narzędzi do podglądania innych, a jednocześnie jesteśmy uzależnieni od internetowego ekshibicjonizmu. Banały? Pewnie tak, ale w Black Mirror zawsze podane z pewnym twistem, wykraczające poza typowe wyobrażenia i potoczne diagnozy społeczne. Pierwszy odcinek serialu (ten o świni) pokazuje nie tylko zezwierzęcenie społeczeństwa (bo kto tu jest świnią?), ale też zniewolenie polityków przez sondaże, tak zwaną „opinię publiczną”, głosy internautów. Ten „vox populi” nie jest tu żadnym partnerem do rozmów. Black Mirror atakuje tutaj demokrację, wskazuje na jej zgniłe fundamenty.

Cyfrowa rewolucja i jej ofiary

czytaj także

The Waldo Moment to odcinek opowiadający o populizmie. Znajdujemy się w świecie, w którym aplikacja – wulgarny i złośliwy miś – jest jednym z najbardziej opiniotwórczych głosów w kraju. Miś, którego aktywność polega na przekleństwach, sprośnościach i pierdzeniu, staje się ważnym graczem przy okazji wyborów, jest zapraszany do telewizyjnych debat, „demaskuje” polityków. W drugim odcinku pierwszego sezonu (Fifteen Million Merits) oglądamy przedśmiertne drgawki telewizji albo raczej tego, co po niej pozostało. „Dlaczego nie pokazujecie nam piękna?”, pyta bohater odcinka, uczestnik talent show. „Zaprezentowałaś się jako osoba ohydna i bezwartościowa”, słyszy inna uczestniczka. Świat jako wielki konkurs talentów, którego wszystkie wymiary są wizualizacją jak z programu Idol, a każdy człowiek jest w nim „uczestnikiem”, to wariacja na temat telewizji, która już od lat umiera, ale nie chce się poddać i walczy, coraz bardziej agresywnie i bez klasy.

W serialu wracają takie tematy jak pamięć, cielesność, sztuczna inteligencja. The Entire History of You to opowieść o ludziach, którzy pozbyli się teraźniejszości. Wszystko nagrywają na dysku wewnętrznym, każda rozmowa, spotkanie towarzyskie, impreza jest wielokrotnie odtwarzana. Co za tym idzie, analizowane są uśmiechy i gesty. Pojawia się zazdrość. Każde spojrzenie na innego mężczyznę można udowodnić, każdą zdradę obejrzeć wspólnie z partnerem. Odcinek opowiada o paranoi, w której wszyscy już częściowo uczestniczymy. Bohaterowie podczas kolacji oglądają wspomnienia z wieczoru w klubie. Zapewne kiedyś, na jakimś innym spotkaniu obejrzą także samą kolację. I tak dalej. Społeczeństwo pozbyło się „tu i teraz”, ciało funkcjonuje w innej przestrzeni niż umysł –  jest w tym coś znajomego, prawda?

Man Against Fire to opowieść o przyszłości eugeniki i działań wojennych, ale również o kompromisie, zawsze podłym i łamiącym człowieka. Pogodzenie się ze światem, którego nie akceptujemy, to jedna z bardziej bolesnych diagnoz serialu. Nic nie można zrobić, więc trzeba się dostosować. Fifteen Million Merits wspomina o buncie, który też stał się jednym z elementów rynku i „systemu”; można go dobrze sprzedać, podać dwa razy w tygodniu, będzie pasował. Andrew Potter i Joseph Heath (Bunt na sprzedaż. Dlaczego kultury nie da się zagłuszyć) na pewno uśmiechnęliby się z przekąsem.

Bohaterowie Black Mirror to ludzie, których ciała i emocje nie dorosły do cywilizacyjnego przewrotu. Nosedive (trzeci sezon), jeden z najlepszych odcinków, to opowieść o rzeczywistości, w której hierarchię społeczną ustalają oceny innych. Wszystkich – od osoby, która sprzedaje ci kawę, bilet, benzynę, przez kolegów z pracy i rodzinę. Lajki z Facebooka, serduszka z Instagrama przejęły kontrolę nad światem, a wartość człowieka „w realu” mierzona jest jego popularnością w sieci.

Drogi Facebooku, drogi Google’u, przestańcie mnie śledzić

I o tym tak naprawdę jest Black Mirror – według twórców serialu zagrożeniem nie jest wcale technologia, wszechobecne aplikacje, sztuczna inteligencja, ale uzależnienie od opinii innych, potrzeba splendoru i lęk przed krytyką. Ostatni odcinek trzeciego sezonu (Hated in the Nation) opowiada o hejcie w internecie. Ludzie, którzy zostają otagowani hasztagiem #deathto, umierają naprawdę. Ta historia nie jest tylko o lekkomyślności internautów, ale też o terrorze „poprawnych zachowań”. Wśród osób skazanych na śmierć jest publicystka, która niepochlebnie wypowiedziała się o niepełnosprawnej dziewczynce nazywanej „Świętą na wózku” (coś Wam to przypomina?), raper, który skrytykował swojego małego fana, i kobieta, która udawała, że sika na pomnik bohatera. Internet, wszechobecne kamery są tutaj moralnym cenzorem, a opinia obcych ludzi jest wyrokiem. Bohaterem Shut Up and Dance jest chłopak szantażowany nagraniem z kamerki internetowej – ktoś posiada filmik, na którym nastolatek masturbuje się przed laptopem. Szokujące? Nie bardzo, ale co, jeśli zobaczy to mama, nauczycielka, koledzy z pracy?

Technika to nowe źródło nerwic, twierdzą twórcy serialu. Bo może nikt nie nagrał cię, jak zdejmujesz majtki przed komputerem, ale może ktoś widział twój głupi komentarz? Nawet, jeśli go usunęłaś? Właśnie o tych lękach Black Mirror mówi najchętniej i to odróżnia ten serial od innych opowieści z gatunku science-fictiion, od znanych nam antyutopii i dystopii.

Czwarty sezon Black Mirror ma być mniej nihilistyczny. Charlie Brooer z zaskoczeniem stwierdził, że ulubionym odcinkiem widzów okazał się San Junipero, czyli osadzona w latach osiemdziesiątych historia miłosna z wątkiem eutanazji w tle. Jedyna tak naprawdę optymistyczna opowieść o technologii, jaką możemy zobaczyć w serialu. Twórcom dało to sporo do myślenia. W grudniu zobaczymy wyreżyserowany przez Jodie Foster Arkangel (historia o technologicznej ingerencji w ciała dzieci), Crocodile (znów o pamięci), USS Callister (space opera, najdroższy i najbardziej komediowy odcinek całego serialu), Metalhead (pierwszy czarno-biały odcinek, najbardziej tajemniczy i intrygujący, z wątkiem psa-robota) i Black Museum (opowieść szkatułkowa, mroczna i szalona).

Przyszłość (sztuczna inteligencja, przepływ informacji, transferowanie danych, kontrola nad pamięcią) jest w Black Mirror traktowana trochę jak zabawka, która okazuje się za trudna w obsłudze. W Hated in the Nation naukowcy tracą kontrolę nad tysiącami dronów, które zastąpiły pszczoły, sytuacja wygląda poważnie. Jedna z bohaterek mówi do naukowca: „Napraw to”. Wciąż wierzymy, że rozwój technologii da się zatrzymać i że mamy jeszcze kontrolę nad światem. I wszyscy spotkamy się na plaży w San Junipero, będziemy tańczyć do przebojów Madonny i się całować. The end.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Emilia Konwerska
Emilia Konwerska
Publicystka, kuratorka, poetka
Literaturoznawczyni, publicystka, kuratorka, poetka. Mieszka we Wrocławiu.
Zamknij