Film

Podwodny antropocentryzm

Aquaman, jak wskazuje pseudonim, to człowiek mieszkający pod wodą. I jak każdy człowiek, zajęty jest przede wszystkim własnym gatunkiem.

Oceany przez wieki postrzegane były jako tajemnicze i niebezpieczne. Wierzono, że poza rybami zamieszkują je różnorakie kurioza, które już wyłowione i zakonserwowane kolekcjonerzy z dumą wystawiali w gablotach. Dopiero w przeciągu ostatnich 150 lat, dzięki postępowi naukowemu, upowszechniło się przekonanie, że może jednak warto zadbać o 70% Ziemi – bo tyle stanowią oceany. Wnioski te pojawiły się prawdopodobnie zbyt późno, jak zauważa Caspar Henderson w Księdze zwierząt niemalże niemożliwych: „na naszych oczach dokonuje się szóste masowe wymieranie, i to na przyspieszonych obrotach, a my kurczowo trzymamy się kilku strzępów tonącego wraku”.

Nowy film z uniwersum DC, Aquaman, nadgryza jedynie ten temat, skupiając się bardziej na relacjach międzyludzkich niż tych człowieka z naturą. Mieszkający na dnach oceanów Atlanci są tylko ludźmi, równie wadliwymi jak ci na powierzchni. Ich nowoczesne królestwo, napędzane źródłem nieskończonej energii, jest raczej fantazją na temat kolonizacji kosmosu niż przykładem życia w harmonii z naturalnym środowiskiem. Ocean wydaje się tu równie odległy i niezmierzony, co znajdujące się poza naszym zasięgiem planety, a powierzchnia wody oddziela od siebie współzależne państwa na różnych etapach postępu technologicznego.

W pewnym sensie Atlanci urzeczywistnili ludzką fantazję o podporządkowaniu sobie przyrody – bo przecież ujeżdżają rekiny i wyrośnięte koniki morskie, zjadają je, gdy są głodni czy przerabiają ich ekosystem po swojemu. Zamieszkiwane przez nich miasta nie różnią się niczym od tych z neonowych, cyberpunkowych fantazji. To jednak ich król Arthur Curry, tytułowy Aquaman, posiada decydujące narzędzie by władać naturą – rozumie zwierzęta i potrafi z nimi rozmawiać.

Człowiek, który rozmawiał z rybami

Te rozmowy to zwykle monologi, w których Curry przekonuje ryby i ssaki morskie, by zrobiły to, czego od nich wymaga. Przez całe dekady Aquaman był obiektem drwin fanów komiksów, bo co to za umiejętność tak sobie gadać z rybami? Owoc miłości królowej Atlantydy i zwykłego latarnika dopiero po przejęciu serii przez Geoffa Johnsa (również współautora fabuły filmu) stał się godnym szacunku bohaterem.

Uwolnić orki

Niestety tacy scenarzyści jak Johns czy Dan Abnett w ramach The New 52 i Rebirth, podobnie jak reżyser filmu James Wan, uznali relacje Atlantów z mieszkańcami powierzchni, a więc ludzi z ludźmi, za te najbardziej interesujące. Nie ma tu zbyt głębokiej eksploracji oceanów i naszej jednostronnej relacji z nimi.

Fabuła filmu kręci się wokół problemów rodzinnych Curry’ego. Królowa Atlantydy, Atlanna (Nicole Kidman) wylądowała pod latarnią jego ojca, kiedy została ranna, próbując wyrwać się z nieszczęśliwego związku. Po kilku latach sielanki została odnaleziona i musiała wrócić do męża. Gdy dała mu syna, została wygnana z królestwa. Orm, przyrodni brat Curry’ego, jest obecnie królem Atlantydy. Jego marzeniem jest zjednoczenie wszystkich podwodnych królestw jako Pan Oceanów i przeprowadzenie zbiorowego ataku na mieszkańców powierzchni. Jako ostrzeżenie ocean wyrzuca na brzeg statki i śmieci dryfujące po wodach. Ma co wyrzucać, jak pokazują tony plastiku zalegające na plażach. Nie ma jednak jakiejkolwiek wzmianki o tym, że ludzie – nieświadomi cywilizacji istniejącej pod powierzchnią – zinterpretowali to bardzo dziwne przecież zjawisko jako bunt natury.

Nie używajcie plastikowych słomek

Niedoszła narzeczona Orma, księżniczka Mera (Amber Heard) wypowiada się krytycznie o mieszkańcach lądów, ich miastach i zwyczajach, chociaż Atlantydzi bywają równie bezmyślni. To, że nie dzielą się z Powierzchniowcami (jak nazywani są w filmie) swoją nieprzebraną energią, pozwalając, by globalne ocieplenie postępowało i rafy koralowe wymierały, nie wydaje się zbyt rozsądnym działaniem. Dopiero kiedy Mera trafia do Sycylii, prawdziwie zachwyca się lądem, co nie powinno dziwić – leniwe włoskie miasteczka potrafią oczarować każdego. W jej zmianie podejścia spore jest też zasługa Curry’ego, którego urokowi stopniowo ulega. Głównym zajęciem Mery, jak i Atlanny, jest zresztą zachwycanie się głównym bohaterem.

Pomost między lądem a morzem

Zamiast ekologicznego przesłania, wezwania do większego poszanowania wody, Aquaman to kolejna wersja monomitu w rozumieniu Josepha Campbella. Imię Arthur dostaje po części na część huraganu, a zatem nieposkromionego żywiołu, a po części po legendarnym królu. Samo imię predysponuje go do wielkich rzeczy. Wedle teorii Campbella liczące tysiące lat mity mają taką samą strukturę: bohater odpowiada na wezwanie do podróży i wyrusza ze zwykłego świata do świata niezwykłego, by potwierdzić, że godzien jest statusu bohatera. Wprawdzie Curry niechętnie staje do walki o tron, ale robi to dla innych, nie dla siebie. W pewnym momencie jego status jako bohatera zaakcentowany jest bardzo dosłownie – jest kimś więcej niż król, bo walczy nie tylko o swoich poddanych, a o wszystkich ludzi.

Są tu nawiązania do króla Artura, który nie może uciec przed przeznaczeniem, oraz Pinokia, który bardzo chce zostać prawdziwym chłopcem. Pojawia się też wątek Judasza gdy Czarna Manta, „lądowy” wróg Curry’ego, wywołuje wojnę między mieszkańcami oceanów i lądów za sakiewkę srebrników. Arthur zajmuje tron Atlantydy nie dlatego, że chce, ale dlatego, że musi. Fabuła jest banalna, dialogi dopowiadają, co się stało, na wypadek gdyby wydarzenia na ekranie niewystarczająco opisywały rzeczywistość.

Mimo to mamy tu do czynienia z rzeczą bardzo efektowną, przede wszystkim pod względem wizualnym. Podwodny świat jest zachwycający, miasta i statki bardzo pomysłowe, podwodne stworzenia świetnie odwzorowane komputerowo. Świetne są też sceny walki i pościgi, przywodzące na myśl gry przygodowe pokroju Uncharted, A Way Out czy Batman: Arkham.

Główny bohater jest fascynujący pomimo swojej schematyczności. Jason Momoa zaskakująco pasuje do roli Aquamana. Ze swoimi rozpuszczonymi włosami, zarostem i muskulaturą przypomina bardziej podstarzałego surfera niż króla zarządzającego trzema czwartymi Ziemi. Tak też gra, dzięki czemu Curry nie jest sztywniakiem, ale uroczym lekkoduchem, któremu wszystko przychodzi z łatwością. Trudno nazwać go zwykłym, ale zachowuje się bardzo zwyczajnie, dzięki czemu jest tak ujmujący.

Człowiek pająk, czyli gość taki jak my

Uniwersum DC nie rozpieszczało swoich fanów, wypuszczając kolejne chaotyczne i/lub patetyczne obrazy. Od czasów Mrocznego Rycerza produkcje o Batmanie, Supermanie, Legionie Samobójców i Lidze Sprawiedliwości po prostu rozczarowywały. Jedynym wyjątkiem w tym paśmie nieszczęść pozostawała Wonder Woman. Znamienne, że zarówno film o Amazonce, jak i ten o Atlancie podjęły się – co prawda bardzo delikatnej – krytyki gatunku ludzkiego.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Łukasz Muniowski
Łukasz Muniowski
Amerykanista
Adiunkt w Instytucie Literatury i Nowych Mediów na Uniwersytecie Szczecińskim. Autor i tłumacz książek o sporcie.
Zamknij