Film

Bratysława nie jest mała

Visegrad Film Forum odbywa się dopiero od trzech lat. Już teraz widać, że może pomóc swoim uczestnikom w promowaniu talentów, doskonaleniu umiejętności i zdobywaniu partnerów.

Jeden z najlepszych słowackich pisarzy, znany również w Polsce Pavol Rankov, wydał przed kilku laty zbiór opowiadań zatytułowany Bratysława jest mała. Demonstrowany przez niego autoironiczny dystans wydaje się u Słowaków powszechny. Podobne wrażenia wzmocniło odbywające się w Bratysławie Visegrad Film Forum. Trudno wyobrazić sobie inny festiwal, który w pakiecie powitalnym oferowałby swoim gościom czarne skarpetki z logo imprezy.

Wpisana w specyfikę Forum bezpretensjonalność nie oznacza bynajmniej, że nie należy traktować go poważnie. Grupa młodych Słowaków po raz kolejny zorganizowała profesjonalny festiwal służący promocji kina z Europy Środkowej. W programie tegorocznego VFF znalazły się między innymi monumentalne, ośmiogodzinne warsztaty z Christianem Bergerem, stałym współpracownikiem Michaela Hanekego. W zgodnej opinii uczestników spotkanie z operatorem Białej wstążki było najbardziej atrakcyjnym wydarzeniem Forum. Organizatorzy VFF potrafili także stawić czoła wypadkom losowym. Gdy w ostatniej chwili swój przyjazd musiała odwołać producentka Kongresu i Idy Ewa Puszczyńska, zaplanowany wykład odbył się za sprawą transmisji internetowej. Wystąpienie współpracowniczki Ariego Folmana i Pawła Pawlikowskiego było jednym z kilku polskich akcentów tegorocznego VFF. Duże wrażenie na uczestnikach zrobił choćby wykład pod tytułem „Scenograf może stworzyć napięcie i kreować emocje” wygłoszony przez Allana Starskiego.

Bratysławskie Forum stało się platformą wymiany doświadczeń między producentami, organizatorami festiwali i dziennikarzami z całej Europy. Przede wszystkim jednak stanowi raj dla młodych twórców. Uczniowie szkół filmowych mogli oglądać dzieła kolegów, brać udział w warsztatach i przysłuchiwać się branżowym dyskusjom. Organizatorzy VFF udowodnili, że doskonale rozumieją prawidła branży. Program Forum jasno pokazuje, że w zawodzie filmowca oprócz talentu liczy się również przedsiębiorczość i umiejętność autopromocji.

„Gdy słyszę słowo kultura, natychmiast otwieram książeczkę czekową”

Właśnie tym kwestiom poświęcona została bodaj najciekawsza z Forumowych debat – Podróż filmu w stronę publiczności. Podczas dwugodzinnej dyskusji młodzi filmowcy mogli przysłuchiwać się rozmowie prowadzonej przez dystrybutorów, producentów i organizatorów festiwali. Na samym początku jeden z panelistów przytomnie zauważył, że w dzisiejszym świecie liczba festiwali okaże się niedługo większa niż liczba samych filmów. Jednocześnie mamy do czynienia z kryzysem tradycyjnego modelu dystrybucji. Przedstawiciel firmy Film Europe opowiedział o problemach, które towarzyszyły mu przy sprzedawaniu na słowacki rynek nawet tak głośnych filmów jak nagrodzone niedawno Oscarem Wielkie piękno Paola Sorrentina.

W jaki sposób radzić sobie z tą niepokojącą sytuacją i umożliwić młodym filmowcom prezentowanie swojego dorobku przed międzynarodową publicznością? Jedna z hipotez głosi, że przyszłość w tej kwestii należy do internetu. Właśnie w przestrzeni wirtualnej funkcjonuje choćby – reprezentowana na panelu – inicjatywa Doc. Alliance. Przedsięwzięcie będące efektem współpracy sześciu ważnych festiwali kina dokumentalnego (Polskę reprezentuje warszawski Planete+Doc) opiera się między innymi na istnieniu platformy internetowej DA.com. W ramach tego systemu wielbiciele dokumentu mają możliwość, by – za drobną opłatą – zapoznawać się z nagradzanymi na festiwalach filmami. Promocja całej inicjatywy odbywa się także za sprawą Doc Alliance Award dla Najlepszego Dokumentu, która jest przyznawana w trakcie festiwalu w Cannes.

Interesujący model wykorzystania internetu w prezentowaniu filmów opisał także Sergej Stanojkovski, dyrektor festiwalu filmowego Avvantura w Zadarze. W ramach współtworzonej przez chorwacki oddział T-Mobile platformy „Nedjeljna Avvantura” co tydzień o określonej porze internauci mają możliwość obejrzenia pokazywanego uprzednio na festiwalu filmu. Jedną z propozycji Chorwatów na najbliższe tygodnie stanowi Lęk wysokości Bartosza Konopki.

W trakcie debaty nie zabrakło środowiskowego kolorytu. Merytorycznym wypowiedziom towarzyszyły także pełne samouwielbienia monologi i cyniczne tyrady, na podstawie których Martin Scorsese mógłby stworzyć scenariusz „Wilka z Bratysławy”. Postawa części uczestników dyskusji przywoływała w pamięci nieśmiertelny cytat z Jeremy’ego Prokoscha, hollywoodzkiego producenta z Pogardy Jeana-Luca Godarda: „Gdy słyszę słowo kultura, natychmiast otwieram książeczkę czekową”. Z punktu widzenia początkujących filmowców styczność z podobną błazenadą mogła okazać się jednak pożyteczna. Z ludźmi pokroju Prokoscha będą przecież spotykać się przez całą swoją karierę.

Czeski Jarmusch i chorwacka Amelia

W końcówce debata powróciła jednak na właściwie tory. Długą dyskusję zakończyła konkluzja jednego z uczestników przypominająca, że gwarantem sukcesu w kinie pozostaje otwartość na inspiracje i uważne oglądanie jak największej liczby filmów. VFF wyszedł naprzeciw tym oczekiwaniom za sprawą prezentacji dorobku szkół filmowych z całej Europy. Wśród ośmiu placówek zaproszonych do udziału w projekcie znalazła się także łódzka Filmówka. Cieszy świadomość, że polskie filmy spotkały się z bardzo dobrym przyjęciem publiczności. Ogólny poziom seansów nie stał jednak na wysokim poziomie. W większości tytułów, niezależnie od kraju pochodzenia, czuło się charakteryzujący studentów brak odwagi. Filmy, choć nienaganne technicznie, były pozbawione duszy. Zamiast dać upust własnym przemyśleniom i wątpliwościom, młodzi reżyserzy woleli zrobić wrażenie na profesorach i zawalczyć o piątki w indeksie. Osobną sprawą była pozbawiona sensu próba kopiowania stylu najbardziej wyrazistych filmów europejskich. Komu miałoby zależeć na obejrzeniu chorwackiej Amelii?

Na tle wszystkich szkół najlepsze wrażenia – poza łódzką Filmówką – wywarła praska FAMU. Filmy z Czech sprawiały wrażenie najbardziej różnorodnych, a ich twórcy wydawali się obdarzeni przez swych profesorów odpowiednią dawką twórczej swobody. Choć organizatorzy zdecydowali się na formułę przeglądu, a nie konkursu, łatwo znalazłbym kandydata do przyznania swojego prywatnego Grand Prix. Mowa o trwającym niewiele ponad 10 minut 2:1 w reżyserii Fiony Gelsominy Ziegler. Czarno-biały czeski film urzeka już od pierwszych scen rozgrywających się w barze rodem z Kawy i papierosów Jarmuscha. W takiej scenerii dwie kelnerki rozpoczynają dyskretny pojedynek o względy przystojnego młodzieńca. W miarę rozwoju akcji niezobowiązujący flirt przeradza się w okrutną uczuciową grę rodem z najlepszych powieści Milana Kundery. W filmie Ziegler udało się połączyć stylistyczną atrakcyjność i przewrotność fabuły, ujmujący wdzięk i dotkliwą gorycz. Po takiej demonstracji talentu aż chciałoby się jeszcze kiedyś usłyszeć o młodej twórczyni.

Zakończone w sobotę Visegrad Film Forum odbywa się dopiero od trzech lat. Już teraz widać jednak, że może pomóc swoim uczestnikom w promowaniu talentów, doskonaleniu umiejętności i zdobywaniu partnerów koprodukcyjnych. Całkiem sporo jak na „małą Bratysławę”. Słowackim organizatorom należy życzyć powodzenia w rozwijaniu swych pożytecznych konceptów. Oby – tak jak dotychczas – nastawiali się na obszerną współpracę z Polakami.

Krytyka Polityczna była patronem medialnym Visegrad Film Forum.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Piotr Czerkawski
Piotr Czerkawski
Dziennikarz kulturalny
Dziennikarz kulturalny. Publikuje w „Kinie”, „Filmie”, „Dzienniku”, „Odrze”, a także w portalach internetowych Filmweb.pl i Dwutygodnik.com
Zamknij