Czytaj dalej

Zakonnice odchodzą po cichu

Dlaczego znikają bez śladu? Przecież byli księża bez ogródek mówią w telewizji o swoim odejściu z Kościoła.

Podobno co piąta osoba zna byłą zakonnicę. Chcę z nimi porozmawiać, bo piszę książkę. Znasz taką osobę? Albo kogoś, kto mógłby ją znać? Każda pomoc na wagę złota.

Taki mejl wysłałam do znajomych na Facebooku. Rzeczywiście, co piąta osoba znała byłą zakonnicę.
– To moja kuzynka. Ale z tą częścią rodziny nie rozmawiam od lat.
– Kiedy uczyłem w Akademii Sztuk Pięknych, miałem taką studentkę. Dyplom robiła już bez habitu. Zupełnie nie wiem, jak ją namierzyć.
– Moja koleżanka z podstawówki była w klasztorze. Ale wyjechała gdzieś za granicę i urwał nam się kontakt.
– Sama chciałam kiedyś napisać książkę o byłej zakonnicy. Rzuciła zakon, żyła z księdzem na plebanii i pracowała w szkole jako katechetka. Niestety, nie chciała o tym rozmawiać. Teraz nie wiem nawet, gdzie mieszka.

Połowa osób zadeklarowała, że zna byłego księdza lub zakonnika, a nawet kilku, i może dać namiary. Poprosiłam o kontakty, licząc, że duchowni będą mieli lepsze rozeznanie w świecie sióstr niż świeccy. Napisałam do Stanisława Obirka, Jacka Krzysztofowicza i Tadeusza Bartosia, księży zakonników, których odejścia były szeroko dyskutowane w mediach. Nie wiedzieli jednak więcej niż inni.
– Przykro mi, ale nie mam kontaktów z byłymi zakonnicami. To temat bardzo trudny i właściwie niezbadany, ale nie wiem, jak do nich dotrzeć – odpowiedział jeden.
– Prawdę powiedziawszy, choć byłe zakonnice nieraz spotykałem, to na ogół nie utrzymywałem z nimi dłuższych kontaktów. Osoba, do której mam namiary, nie zgodziła się, żebym je przekazał. Nie mogę pomóc… Mimo wszystko życzę powodzenia – odpowiedział drugi.
– Niestety, nie udało się namówić mojej znajomej – odpowiedział trzeci.

Dlaczego zakonnice znikają bez śladu? – zastanawiałam się. Przecież byli księża bez ogródek mówią w telewizji o swoim odejściu z Kościoła.

Miałam jednak jeszcze nadzieję, bo przez wiele lat badałam grupy w socjologii zwane hidden, czyli ukrytymi. Mimo wszystko zawsze udawało mi się dotrzeć czy to do gejów i lesbijek strzegących swojej prywatności, czy to do wychowanków domów dziecka, po których ślad zaginął. W takich sytuacjach – analizowałam – najlepiej sprawdziła się kula śnieżna, internet i pomoc ludzi dobrej woli.

Kula śnieżna to metoda docierania do ludzi, których trudno znaleźć. Zaczyna się od jednej osoby, która daje kontakt do następnej, a ta do kolejnej. Pierwszy wychowanek poznał mnie ze swoimi koleżankami, które także były w domu dziecka. One dały namiary do następnych i tak dalej, aż stworzył się łańcuch kilkuset osób. W ten sposób badacze poznali społeczność paralotniarzy, kierowców quadów, muzyków jazzowych, osób uzależnionych od hazardu czy bezdomnych.

Pierwsze trzy byłe siostry, do których dostałam telefon, stwierdziły, że nie znają żadnych innych. To samo powiedziały czwarta, piąta i szósta. Zakonnice odchodzą pojedynczo i po cichu. Nie mają ze sobą kontaktu. Nie było szans na kulę śnieżną.

A więc internet. Szukałam miejsc, gdzie w sieci kontaktują się ze sobą byłe siostry. Na forach o tematyce powołaniowej znalazłam tylko rozterki młodych dziewcząt, czy powinny wstąpić do zakonu. Nic więcej. Byłe siostry nie szukają ze sobą kontaktu. Z ciekawszych tropów tylko Stowarzyszenie Byłych Księży i Ich Rodzin. Stowarzyszenia Byłych Zakonnic nikt jeszcze nie założył.

Napisałam do księży. Odpowiedzieli, że stowarzyszenie nie prowadzi kartotek osób opuszczających stan duchowny. Polecają zamieścić apel na ich forum. Może ktoś się zgłosi. Obiecali przesłać wiadomość do swoich kontaktów.

W sieci znalazłam też chrześcijańską poradnię psychologiczną dla byłych duchownych kierowaną przez protestanckiego księdza. Pastor nie bardzo chciał się spotkać, ale obiecał przesłać moją prośbę dalej. Po dwóch tygodniach dał znać, że przesłał, ale większość byłych zakonnic od razu odmówiła.
– Kobiety, zakonnice, mają zwykle poczucie winy większe niż mężczyźni, obarczają się odpowiedzialnością za wszystkie grzechy świata i chcą cierpieć w ukryciu – tłumaczył.

Pozostali ludzie dobrej woli. Teraz już pytałam o kontakty każdą napotkaną osobę. Pomagali zarówno sympatycy Ruchu Palikota, jak i znajomi głęboko zaangażowani w życie Kościoła.
– Znam dwie, ale nie rozmawiają ze mną, bo jestem lesbijką. Jedna normalnie ucieka przede mną na ulicy. Postaram się zadziałać, chociaż to hardkorowe przypadki. Nie wiem, czy te dziewczyny otworzą się na kogoś obcego. Jedna była w zakonie, gdzie stosuje się samobiczowanie, a druga u kalkucianek. Traumatycznie to zniosły.
– Niestety, dla mojej koleżanki to trudny temat. Spowiednik polecił jej, żeby już nigdy z nikim do tego nie wracała – relacjonował przyjaciel, były dominikanin.
– Moja przyjaciółka dobrze zna to środowisko. Mówi, że byli są wyłącznie księża. Dla niej ekszakonnica to kosmita.
– Moja ciotka. Znam powody, dla których zrezygnowała, ale ona nikomu o tym nie opowiada. Trudne zadanie przed tobą – mówił mi znajomy po mszy. – Podobno z zakonu porwał swoją żonę detektyw Rutkowski.

Wszystko to nie przybliżyło mnie jeszcze do meritum.

Zadzwoniłam do Zuzanny Radzik, teolożki feministki, która właśnie skończyła książkę o kobietach w Kościele. Musi coś wiedzieć.
– Łatwiej mi było umówić się na rozmowę z przeoryszą na Filipinach niż z kimś w Polsce – rozwiała moje nadzieje. – W związku z tym postanowiłam nie pisać o polskich zakonnicach.

Pozostała ostatnia deska ratunku. Profesor Baniak. Profesor Józef Baniak, socjolog religii, ukończył teologię na KUL-u i pracuje na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Od lat bada księży i zakonników, a także żony byłych księży i ich dzieci. Pyta też gimnazjalistów, co myślą o Kościele, a katolickie rodziny, co sądzą o moralności. W ciągu ostatnich trzech lat wydał jedenaście książek, poprzednich już nie liczyłam. W świecie uniwersyteckim wydanie jednej rocznie jest wielkim osiągnięciem. Przejrzałam jego prace – prawie nic o zakonnicach. Ale na pewno próbował je badać. Napisałam z prośbą o pomoc.

Po dwóch dniach przyszła odpowiedź:

Szanowna Pani,

podjęła się Pani zadania bardzo trudnego, obecnie niemal niewykonalnego. Jednak warto próbować je wykonać, choćby w minimalnym zakresie. Temat losu byłych zakonnic jest zupełnie niezbadany pod każdym względem, w tym socjologicznie. Ja próbowałem nim się zająć, lecz jak dotąd bezskutecznie – w wielu zakonach nie wyrażono zgody na takie badania. 

Może warto poszukać byłych zakonnic w internecie, one tam, przynajmniej niektóre, mniej zastraszone przez Kościół, opowiadają o swoim życiu we wspólnocie zakonnej, w tym o własnej seksualności? Na pewno Pani wie, że w Polsce funkcjonuje stowarzyszenie byłych osób duchownych, może oni zechcieliby wskazać takie zakonnice?

Jednak życzę powodzenia w tych staraniach.

Józef Baniak 

Dwadzieścia – to dużo czy mało? Dotarcie do dwudziestu byłych zakonnic zajęło mi pół roku.

Jest to fragment książki Zakonnice odchodzą po cichu Marty Abramowicz, która wkrótce ukaże się w Wydawnictwie Krytyki Politycznej. Książka już w przedsprzedaży! 

***

Habit już uszyty. Za dwa miesiące siostra Joanna uroczyście otrzyma go z rąk Mistrzyni. Ale teraz jest noc i siostra Joanna myśli tylko o tym, czy wszyscy zasnęli. Jest po komplecie, światła zgaszone. Nie wolno opuścić łóżka, nie wolno się odezwać. Siostra Joanna łamie reguły zakonne i wymyka się z pokoju. Przebiega pod ścianą, po schodach w górę, do biblioteki. Drzwi skrzypią. Trzeba uważać. Między regałami czeka już siostra Magdalena…

Byłe zakonnice nikomu nie opowiadają o swoim życiu. Nie występują w telewizji. Powiedzieć złe słowo na zakon, to stanąć samotnie przeciw Kościołowi. Nie mówią znajomym ani rodzinie, bo ludzie nic nie rozumieją. Dla ludzi świat jest prosty: odeszła, bo na pewno w jakimś księdzu się zakochała. W ciążę z biskupem zaszła. Jak one tam bez chłopa wytrzymują? Chyba w czystości nie żyją?

Byłe zakonnice nie mogą uwierzyć: o czym oni mówią?
Jaki biskup? W zakonie walczy się o przetrwanie.
Jaki ksiądz? Tam szuka się dawno zgubionego sensu.
Jak wytłumaczyć, że chodzi o coś zupełnie innego?

W książce znajdziecie odpowiedzi.

Marta Abramowicz (1978) – dziennikarka, badaczka, psycholożka. Reportażu uczyła się pod okiem Hanny Krall. Napisała wiele tekstów lekkich, gazetowych, i sporo poważniejszych, naukowych, w tym kilka książek. Robi badania społeczne, najczęściej o ludziach, którym trudniej się odnaleźć. Zawsze najbliżsi jej byli wykluczeni, więc od lat z różnymi organizacjami pozarządowymi szuka sprytnych sposobów na zmianę świata.

 

**Dziennik Opinii nr 44/2016 (1194)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij