Czytaj dalej

Poganie i bezdusznicy. Dunin czyta Szczygła

Czy czeski pogrzeb z plastikową urną i dołkiem na wspólnym trawniku to faktycznie przejaw upadku?

Tłumy przed cmentarzami, bójki, policja. Tym razem to nie kolejna odsłona smoleńskiego zamieszania, tylko święto. Trudno powiedzieć, czy ten kult przodków jest już tylko pustym rytuałem, czy ma jeszcze jakieś inne znaczenie, ale chyba nawet ochrzczony wciąż pozostaje kultem pogańskim. Bo po co – z chrześcijańskiego punktu widzenia – zmarłym, którzy już zaczęli w proch się obracać i stanęli przed obliczem Pana, znicze i wianki? Może modlitwa i dobre uczynki w ich intencji byłyby bardziej a propos, nie mnie o tym sądzić.

Jednak, kiedy księża piętnują halloweenowe igraszki, mam wrażenie, że to spór między dwoma zabobonami. Przy czym obydwa korzeniami sięgają głęboko w przeszłość – słowiańską, celtycką. I właściwie do jednego i drugiego odczuwam rodzaj sympatii, bo bez etnograficznych ciekawostek świat byłby nudny. Ludzie z istoty swej są irracjonalni, a przekucie tego w powszechny zwyczaj tworzy miłe decorum, oczywiście pod warunkiem, że nie kończy się to we wściekłym tłumie. I nie mam zamiaru prawić tu liberalnych banałów, że wszystko dobre, byle bez przymusu. I niech każdy wybiera. Świat tak nie działa, czasem społeczeństwo wybiera za nas, a konformizm ma sporo zalet.

Jednak inny wariant kulturowy też jest ciekawy. I nie mam na myśli wyrafinowanych obrzędów pogrzebowych jakichś egzotycznych plemion, tylko sąsiadów.

Kiedy dwa lata temu ukazał się zbiór reportaży Mariusza Szczygła o Czechach Zrób sobie raj, prawie wszyscy, recenzenci i czytelnicy, zwracali uwagę na jeden z nich: Tu nikt nie lubi cierpieć. O zwyczajach funeralnych, albo raczej o ich braku, tuż za miedzą. Jeżeli mamy przed oczami polskie pogrzeby, prawie zawsze i niestety przymusowo w religijnej asyście, czy masowe obchody Święta Zmarłych, to czeska obyczajowość może nam się wydać szokująca. Szczygieł próbuje wobec swojego szoku zachować dystans reportera, jednak do końca nie umie się przed odruchem tym powstrzymać. I, chociażby tytułem, sugeruje dość proste, funkcjonalistyczne wytłumaczenie – Czesi porzucili sensowne kulturowe praktyki na rzecz eskapizmu. Nie chcą przeżywać traumy śmierci najbliższych kolektywnie ani obudowywać rytuałami śmierci, bo się jej boją i nie chcą cierpieć. Siedemdziesiąt sześć procent zmarłych zostaje spopielonych w krematoriach. Niektóre z nich nie tracą powstałego w ten sposób ciepła, lecz używają go do lokalnego ogrzewania. Urny bywają byle jakie, plastikowe, i często przez lata nie są odbierane przez rodziny. Grobem bywa dołek w ziemi na wspólnym trawniku, do którego dokonuje się „wysypki”. Z naszego punktu widzenia właściwie nie ma tam pogrzebów. Ani zasiłków pogrzebowych.

„Podają, że w Czechach nie odbierana jest co trzecia urna. Pytam: co stało się z miłością?” – pisze Szczygieł.

No cóż, miłość została sprywatyzowana. Raz jest, raz jej nie ma, jak to w życiu bywa. Wystawny pochówek z obfitą stypą wcale nie jest dowodem miłości, tylko maszynką do jej wytwarzania. Może takie maszynki są nam potrzebne, skoro produkują szacunek i wzruszenia, ale może to właśnie one służą do tego, żeby mniej cierpieć? Po prostu jest to inny sposób radzenia sobie ze śmiercią. Czeskie cierpienie również zostaje sprywatyzowane i zindywidualizowane. Zresztą rodzą się też nowe rytuały, już mniej obowiązkowe, odpowiadające autentycznym, indywidualnym potrzebom. Kolacja w towarzystwie urny, pochówek w przydomowym ogródku, rozsypywanie prochów w szczególnym, symbolicznym miejscu.

Wbrew pozorom to nie jest brak, upadek, rozkład obyczajowości – tylko pewna kulturowa odmiana, odpowiadająca światu, w którym wartościami są autentyzm i indywidualizm. Jedni mają wystawne groby i pogrzeby, inni Haloween, a jeszcze inni kolację z urną, o ile nie postanowili jej porzucić. Co też jest pewnym działaniem społecznym. Nie oceniam tych obyczajowych różnic jakąś miarką postępowości ani – przeciwnie – degeneracji, nie widzę jednak, co reportaż sugeruje, w czeskich obyczajach bezduszności. W każdym razie nie więcej niż w pogańskich obrzędach na pokaz. Jedyne, co może bym powiedziała, to to że Czesi nie są poganami. I rozumiem, że w Polsce musi to szokować.

Mariusz Szczygieł, Zrób sobie raj, Czarne 2010

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij