Czytaj dalej

Majewska: To nie jest tylko sklep z książkami

Na polskim rynku księgarskim wszyscy walczą na ceny. Dlatego niezależne księgarnie przegrywają z sieciami i supermarketami.

Jeśli zimową nocą podróżny, niezwykła powieść Italo Calvino, zaczyna się od opisu wizyty w księgarni, podczas której czytelnik, zmierzając po upatrzoną książkę (którą jest właśnie Jeśli zimową nocą podróżny), musi stoczyć wewnętrzną walkę i obojętnie minąć książki należące m.in. do następujących kategorii:

„Książki Które Od Dawna Zamierzasz Przeczytać,
Książki Których Od Lat Poszukujesz Bez Powodzenia,
Książki Które Dotyczą Tego Czym Właśnie Się Zajmujesz,
Książki Które Chcesz Mieć Pod Ręką Na Wszelki Wypadek,
Książki Które Mógłbyś Odłożyć Na Wakacyjną Lekturę,
Książki Którymi Mógłbyś Zapełnić Wolne Miejsce W Swojej Bibliotece,
Książki Które Rozbudzają w Tobie Ciekawość Niespodziewaną Gwałtowną I Niezbyt Wyraźnie Usprawiedliwioną”.

Kto z nas, namiętnych czytelników i czytelniczek, nie staczał w księgarni takich batalii? Tylko czy dużo jest księgarni, w których znajdziemy książki z wszystkich tych (i pozostałych wymienionych przez Calvino) kategorii?

Niestety coraz mniej. Coraz częściej mówi się o „znikających księgarniach”. Z warszawskiej mapy zniknęły ostatnio księgarnie z tradycjami: MDM i księgarnia im. Conrada w Al. Jerozolimskich, młoda i sympatyczna księgarniokawiarnia Ukryte Miasto, księgarnię MiD w podziemiach Dworca Centralnego zastąpiła sieciowa księgarnia Matras, zagrożony był powiślański Tarabuk. Z Krakowa zniknęła księgarnia Hetmańska przy Rynku, zamyka się nowohucka Skarbnica. Sytuacja nie wygląda też dobrze w mniejszych miejscowościach, gdzie społeczno-kulturalna rola księgarni jest (lub mogłaby być) znacznie większa.

Bezpośrednią przyczyną likwidacji są często podwyżki czynszów – przez podmioty prywatne, ale też przez spółki miejskie. Samorządy bardzo rzadko korzystają z możliwości oferowania księgarniom preferencyjnych stawek czynszu – pojawia się tu zwykle nieśmiertelny argument o wolnym rynku, którego działania nie należy zakłócać. Stawki preferencyjne są jednak możliwe, co pokazuje przykład warszawskiej Chmielnej, gdzie miasto chciało stworzyć księgarniane zagłębie. Efekt nie jest spektakularny, obok siebie działają tam niszowa księgarnia artystyczna, księgarnia narodowa i świetna księgarnia dla dzieci, wszystkie w małych lokalikach, schowane na miejscowym skwerze.

Mimo wszystko nie warto by było narzekać, gdyby ten ruch był elementem szerszej polityki wobec księgarni.

Ale tak nie jest. Władze nie myślą o tym, co zrobić, żeby księgarnie działały na terenie całego miasta, jak wesprzeć te już działające, nie korzystają z możliwości przeprowadzania konkursów profilowanych, w których o ten sam lokal nie konkurowałby bank i księgarnia, ale kilkoro przedsiębiorców chcących prowadzić księgarnie. Wszystko to pokazuje, że księgarnie nie są postrzegane jako ważna część kulturalnej infrastruktury miasta. A kiedy popadają w kłopoty, doradza im się zakładanie stowarzyszeń, które miasto mogłoby wesprzeć, zamiast wykorzystać istniejące możliwości prawne i dostrzec społeczny wymiar działalności prowadzonej przez prywatne podmioty.

Tymczasem niezależne księgarnie to dziś często znacznie więcej niż tylko „sklep z książkami”. W wielu z nich prowadzone są różnego rodzaju działania kulturalne i szczególnie w mniejszych miejscowościach potrafią być prawdziwymi ośrodkami kultury, jak księgarnia Atena w Kamiennej Górze, organizująca co roku słynne już Kamiennogórskie Spotkania z Literaturą. Ale nawet bez tych dodatkowych funkcji niezależne księgarnie są ważne – jako „sklep z książkami” właśnie, ale też jako miejsce, w którym otrzymamy kompetentną informację o książkach czy zapoznamy się z nowościami, co w czasach, gdy w mediach brakuje miejsca dla książki, jest nie bez znaczenia.

Że tej funkcji nie spełniają wielkie sieci księgarskie i te, które są raczej supermarketem z papeterią, nie trzeba przekonywać nikogo, kto miał okazję w jednym z salonów Empiku literować nazwisko „Kuryluk”, dowiedzieć się, że książka jest, ale nie wiadomo, gdzie stoi, lub ze zdziwieniem zorientować się, że najważniejszym obecnie nurtem literackim jest powieść erotyczna dla kobiet z wątkami BDSM.

Niezależne księgarnie są potrzebne i zagrażają im nie tylko wysokie czynsze i brak polityki miejskiej, która dostrzegałaby ich kulturalną i społeczną funkcję. Niezależne księgarnie są przede wszystkim ofiarą patologii polskiego rynku wydawniczego, na którym wielka sieć księgarska regularnie oferuje nowości z 25-procentowym rabatem – na który zwykła księgarnia zwyczajnie nie może sobie pozwolić. Na polskim rynku wszyscy walczą na ceny i niezależne księgarnie przegrywają z sieciami księgarskimi, supermarketami, księgarniami internetowymi, Allegro, a wreszcie sklepami internetowymi wydawców. Przegrywają ze wszystkimi.

Właścicielka upadającej księgarni Skarbnica w Nowej Hucie powiedziała „Bibliotece Analiz”, że klienci coraz częściej traktują księgarnię jako wzorcownię – przychodzą oglądać książki, żeby później kupić je w internecie. Kto z nas tego nie robi? To w końcu całkowicie racjonalne zachowanie. Najbardziej świadomi czytelnicy starają się postępować zgodnie z hasłem „Wspieraj swoją lokalną księgarnię” i kupować książki „kameralnie”. Ale oczywiście i oni przy większych zakupach chętnie poszukają rabatu. Podobnie wydawcy – część z nich nie zdecyduje się sprzedawać swoich książek na Allegro taniej niż we własnym sklepie internetowym (o księgarniach stacjonarnych nie wspominając) – ale ich książki i tak tam trafią. Znów więc zupełnie racjonalne będzie, jeśli zaoferują je tam sami – słusznie licząc na to, że część ich klientów nie szuka na Allegro nowych książek i nawet nie poczuje się oszukana. To te jednostkowe decyzje składają się na politykę kulturalną wobec książki. Innej nie ma.

Próbą zmiany tej sytuacji jest przygotowany przez Polską Izbę Książki projekt ustawy o książce, w myśl którego przez rok od wydania książki obowiązywałaby na nią jednolita cena – niezależnie od tego, gdzie byłaby sprzedawana. Sytuacja niezależnych księgarni i ich znaczenie w społecznym obiegu książki są najczęściej przywoływanym przez projektodawców argumentem na rzecz tej kolejnej w ciągu kilkunastu lat próby wprowadzenia regulacji na rynku książki.

Czy w kontekście deklarowanego przez polityków zatroskania stanem czytelnictwa te argumenty trafią w Sejmie na podatny grunt? Czy raczej po raz kolejny usłyszymy argumenty o wolnym rynku, a nam pozostanie donkichotowskie wspieranie naszej lokalnej księgarni?

Zapraszamy dziś o 19.00 do Teatru Studio w Warszawie na debatę STUDIOTOK Ile kosztuje pół kilo książki? – o wydawnictwach, księgarniach i książkach. Goście: Beata Stasińska, Przemysław Czapliński, Michał Stefański i Magda Majewska, która w debacie reprezentuje Dziennik Opinii i akcję Warszawa Czyta.

W ramach drugiej edycji akcji społecznej Warszawa Czyta powstaje mapa niezależnych warszawskich księgarni.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Magda Majewska
Magda Majewska
Redaktorka, animatorka kultury
Redaktorka, animatorka kultury, popularyzatorka literatury i kultury dla dzieci aktywna w internecie pod szyldem Mosty z książek. Z Krytyką Polityczną związana od 2010 roku, w latach 2013–2023 redaktorka strony KrytykaPolityczna.pl, odpowiedzialna głównie za tematykę kulturalną i społeczną. Absolwentka politologii UW, Podyplomowych Studiów Polityki Wydawniczej i Księgarstwa UW oraz Studiów Podyplomowych „Literatura i książka dla młodzieży wobec wyzwań nowoczesności” na UW. Zajmowała się promocją i PR-em w dziedzinie kultury (m.in. promocją TR Warszawa w latach 2006–2010) oraz animacją projektów społeczno-kulturalnych. Redaktorka książek, głównie dla dzieci i młodzieży (m.in. „Złodziejki książek”). Inicjatorka akcji społecznej „Warszawa Czyta”, współprowadzi Mokotowski Dyskusyjny Klub Dyskusyjny. Feministka, weganka, rowerzystka. Mama Mirona.
Zamknij