Kinga Dunin czyta

Od Whitmana do Mroza

walt-whitman

Mało kto nie słyszał o Remigiuszu Mrozie, ale co to za znajomość – ze słyszenia. Postanowiłam coś przeczytać, bo przecież rynek nie może się mylić. W żadnej sprawie. Kinga Dunin czyta odnalezioną po latach powieść Walta Whitmana, „Zatracenie” Osamu Dazai i… „Hashtag” Remigiusza Mroza.

Walt Whitman, Życie i przygody Jacka Engle’a, przeł. Szymon Żuchowski, Biuro Literackie 2018

zycie-i-przygody-jacka-engle-aCzytelniku, opowiem ci zaraz historię prawdziwą. Narracja jest pierwszoosobowa, bo jej główny bohater spisał ją dla rozrywki bliskiej osoby.

Walt Whitman, słyszeliście o nim? Każdy słyszał, Źdźbła trawy (nie gorsze od gwiazd wędrujących po niebie). Albo przynajmniej kojarzy z filmu Stowarzyszenia umarłych poetów – „Kapitanie! Mój kapitanie!” W każdym razie Whitman wielkim poetą amerykańskim był. I dlatego dziś możemy przeczytać także jego krótką powieść. Z połowy XIX wieku, więc tak właśnie wygląda, trochę jak Dickens, tylko krótsze. Opowiada w niej autor losy chłopca włóczęgi, który znalazł pomoc u dobrych opiekunów, a potem był praktykantem u adwokata szalbierza. I tu pojawi się wątek kryminalny. Na końcu bohater zdobywa miłość i pieniądze.

Powieść została odnaleziona przez badacza notatek Whitmana, który na podstawie rozmaitych zapisków odszukał ich źródło. Ukazywała się ona w 1852 roku w odcinkach na łamach gazety „New York Sunday Dispatch”. Anonimowo. I Whitman nigdy się do niej nie przyznał. Może nie cenił jej zbyt wysoko. Natomiast Juliusz Pielichowski, autor posłowia, twierdzi, że ta „nieznana powieść jednego z najbardziej niezwykłych poetów, jacy chodzili po tej planecie, okazała się rewelacyjna, w każdym tego słowa znaczeniu”. Nie wiem, czy w każdym. Ma piękne momenty. I ciekawe są rozmaite obrazki obyczajowe z życia nowojorczyków, np. kazanie i religijne obyczaje Amerykanów. Albo panowie dyskutujący w salonie o polityce. Jedni zarzucają drugim, że ich ugrupowanie, wigowie, robi z konstytucją, co im się podoba. Na to drudzy odpowiadają coś o układach, korupcji i łapówkach. Będzie też zamiatacz ulic, populista, który zrobi polityczną karierę.

Podobno w powieści tej widać zapowiedź geniuszu poety. Możliwe. Większe wrażenie zrobiłoby na mnie jednak, gdyby ktoś odnalazł jej odcinki w zakurzonym stosie gazet i wykrzyknął: O! Widzę tu zapowiedź geniuszu. Kimże był autor?

***
Osamu Dazai. Zatracenie, przeł. Henryk Lipszyc, Czytelnik 2018

zatracenieWidziałem trzy fotografie tego mężczyzny.

Fotografie, budzące niepokój, dołączone są do dziennika, który trafia w ręce narratora. Nie ma to większego znaczenia. Zatracenie to właśnie ten dziennik, blisko związany z biografią autora. Dazai (pseudonim, ale japońskiego nazwiska i tak nikt nie zapamięta) urodził się w bogatej rodzinie w 1909 roku. Zaczął studia, ale nie skończył, flirtował z komunizmem, ale się wycofał, miał też związki z licznymi kobietami. Z niektórymi z nich próbował popełnić samobójstwo i w końcu (wspólnie z kobietą, dla której porzucił żonę i dzieci) zabił się w 1948 roku, tuż przed ukazaniem się książki. Rzucili się do wezbranego po deszczach kanału. Znany też z adaptacji filmowych, jest pierwowzorem bohatera podobno popularnej serii animowanej, który ma obsesję na punkcie podwójnego samobójstwa.

Dziennik wygląda na przedśmiertną spowiedź alter ego autora. To opowieść o lękach, prześladującym go poczuciu winy, a przede wszystkim poczuciu wyobcowania i niechęci do świata. Yozo nie potrafi zrozumieć innych ludzi, szczególnie kobiet, wejść z nikim w prawdziwy kontakt emocjonalny, nienawidzi siebie i społeczeństwa. Siebie oskarża o egoizm i słabość, brzydzi się sobą. Świat o zakłamanie, fałsz. W nic nie potrafi się naprawdę zaangażować, np. w ruch komunistyczny. Jego życie to nieustanna gra, przy czym wybiera dla siebie rolę błazna albo wołanie o pomoc. I zawsze ktoś, głównie kobiety, na nie odpowiada. Najlepiej czuje się z prostytutkami, ale kiedy zabraknie mu środków do życia, będzie utrzymankiem kolejnych kobiet. Z jedną z nich będą próbowali się zabić, on przeżyje. Lekarstwem okazuje się alkohol, a później morfina. W końcu popada w chorobę psychiczną. Wspomina też o molestowaniu w dzieciństwie przez służącą, co zresztą pojawia się też na końcu – kiedy przedwcześnie (bardzo, bo ma 27 lat) postrzały jest gwałcony przez starą służącą.

Książka ta, wciąż w Japonii popularna, bywa odczytywana w kategoriach społeczno-politycznych (chociaż dzieje się przed wojną). Przegrana wojna, koniec dawnego świata… Pesymizm, poczucie winy połączone z brakiem empatii, niemożność odnalezienia się w rzeczywistości – możliwe, że to diagnoza świadomości zbiorowej. Jednocześnie w gruncie rzeczy mało w tej książce Japonii: obco brzmiące imiona i nazwy, od czasu do czasu ktoś coś wyciągnie z rękawa kimona, usiądzie na poduszce zamiast na krześle, upije się sake… Ale właściwie mogłoby się to dziać gdziekolwiek.

Nie płaczę przed snem

czytaj także

Nie płaczę przed snem

Karolina Bednarz

Ważniejsze są chyba tropy psychologiczne. Pytanie, co było przyczyną takiego stanu bohatera? Może relacja z patriarchalnym ojcem i wszystko, co się z nią wiąże? Może jakieś dziecięce doświadczenia nadużyć seksualnych? Ale kiedy zaczynamy szukać przyczyn, to wszystko staje się dość banalne. Podobnie daleko nas nie zaprowadzi stawianie domorosłych diagnoz psychologicznych: nerwica lękowa, depresja, coś ze spektrum autyzmu, osobowość schizoidalna? Yozo jest postacią złożoną, budzi ambiwalentne uczucia – od niechęci po głębokie współczucie. Nie sposób go zrozumieć, a jednocześnie jest na tyle w tym wszystkim spójny, że jednak mamy wrażenie, iż rozumiemy jego uczucia i zachowania. Może jakimś literackim tropem jest Dostojewski?

Wszystko to osiąga autor oszczędnymi (to niewielka książka) i współczesnymi środkami, trudno uwierzyć, że to proza sprzed siedemdziesięciu lat i do tego z odległego świata. Ciekawe. Bardzo ciekawe.

***
Remigiusz Mróz, Hashtag, Czwarta Strona 2018

mroz-hashtagRocznie w trakcie snu człowiek produkuje około dziewięćdziesięciu ośmiu litrów potu. Stwarza to odpowiednie warunki, żeby na samej poduszce wyhodować szesnaście rodzajów grzybów.

Na tym nie kończą się walory edukacyjne Hashtagu. Będzie też Platon dla bardzo opornych, ważne nazwiska przedstawicieli teorii zarządzania, bitcoin i płatności peer-to-peer, rynki finansowe i globalne nierówności, coś o łabędziach i o astronomii oraz o znaczeniu słowa apsyda, coś z zakresu psychiatrii oraz o feedersach. Ważną rolę odegra też twitter oraz media społecznościowe. I na pewno coś pominęłam.

Ale to tylko niewielki przyczynek do wyjątkowości tego autora, który ledwo przekroczył trzydziestkę, a od 2013 roku opublikował prawie trzydzieści (29) powieści, zdobywając niemałe grono czytelników i wielbicieli. Mało kto o nim nie słyszał, ale co to za znajomość – ze słyszenia. Postanowiłam coś przeczytać, bo przecież rynek nie może się mylić. W żadnej sprawie.

Koncepcja książki okazała się interesująca. Oto mamy dwie przeplatające się narracje. Tesy, która w pierwszej osobie opowiada o tym, jak otrzymała dziwną przesyłkę. To doprowadziło ją do odkrycia twitterowych współczesnych wpisów osób dawno zaginionych. W końcu zaginie także jej mąż, więc rozwiązanie zagadki zacznie być sprawą palącą. Tesa waży 120 kilo i to jest istotna informacja. Drugi narrator jest trzecioosobowy. (Kim jest autor? – podpowiem, to ważne pytanie.) Jest to historia wykładowcy i jego fatalnego w skutkach romansu ze studentką, czyli Tesą. On też włączy się do poszukiwań.

Cmok-Mock. Po to czytać?

Jedna i druga historia opowiedziana jest dość nieskładnie, z mnóstwem retrospekcji i retrospekcji w retrospekcjach. Poza tym nie pasują one do siebie, więc szybko orientujemy się, że nie są to historie uzupełniające się. Są to dwie różne opowieści, napisane też z różnych powodów, przez autorów, którzy niezbyt dobrze władają piórem, a czytelnik nie może być pewny, co jest z w nich prawdą, a co fikcją. I chociaż na końcu znajduje się winny, to nie bardzo wiadomo, co, dlaczego i po co. Oraz jak policja wpadła na jego trop, o ile wpadła. Możemy sami sobie spróbować skonstruować tę historię. A jak się komuś nie podoba – bo też trudno, żeby się podobało – to znaczy, że nie kuma, bo to przecież taka wyrafinowana konstrukcja. Chyba że to autor wszedł nie na swoje schody. Jednak po tym doświadczeniu nie mam już ochoty sprawdzać, jak Mróz radzi sobie z prostszymi konceptami.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij