Kinga Dunin czyta

Dunin: Życie erotyczne owczarki alzackiej

Biegające swobodnie psy bywają represjonowane za uliczny seks, ale nie podlegają takim ograniczeniom jak te wyprowadzane na smyczy. Każda cieczka Tulipanki to dramat dla jej pana.

Słodki tytuł, Moja Tulipanka, na okładce rysunek jak z książek dla dzieci – nobliwy starszy pan, piesek grzecznie trzymający własną smycz w pysku, a w tle sielski-angielski krajobraz. Czegóż zatem możemy spodziewać się po tej wydanej pierwszy raz w 1956 roku książeczce J.R. Ackerleya, edytora ważnych dzieł literatury angielskiej, pisarza, człowieka kultury, i kulturalnego? (Taki też jest styl jego pisania, lekko trącący myszką, spokojny i poprawny). Zapewne jakiejś słodkiej opowieści o wiernym psie i jego panu, z kilkoma anegdotkami i ogólnie pro-psim przesłaniem. Takiej „literatury familijnej”, może z dodatkiem antropomorfizacji czworonoga. Nic z tego.

Chociaż pies, a właściwie suka, jest traktowana niezwykle podmiotowo, jednak bez antropomorfizacji, tak charakterystycznej dla „książeczek o zwierzątkach”. (Niech jednak w opowiastki takie pierwszy rzuci kamieniem ktoś, kto nigdy nie wzruszył się podróżą Lassie albo jelonkiem Bambi). Można powiedzieć, że jest to niezwykły portret psiej indywidualności, ale chyba jest to przede wszystkim książka o miłości. Wzajemnym uczuciu między osobnikami bardzo różnymi, ale czy nie jest to kwintesencją dojrzałej miłości? Świadomość, że trzeba ułożyć się z kimś, kto nie jest taki jak my?

W tym wypadku jest to o tyle trudniejsze, że na relacje emocjonalne nakładają się relacje władzy. Jasne, kochając nasze zwierzęta, chcemy widzieć się w roli ich opiekunów, a nie panów. Szukamy w nich przyjaciół, a nie niewolników. Prawda jednak jest taka, że wobec zamieszkujących z nami zwierząt jesteśmy reprezentantami władzy i kultury, a ta, jak wiadomo, jest źródłem cierpień. Cierpień i opresji, odczuwanych szczególnie mocno ,jeśli znaleźliśmy się w kulturze nam obcej. Może więc psychoanaliza jest tym tropem, którym należy podążyć czytając Tulipankę?

Jednym z pierwszych naszych zetknięć z reżimem kultury jet trening czystości. Podobnie domowe zwierzęta muszą podporządkować się naszym wymogom w tym zakresie. Pierwsza część książki poświęca zatem autor problemom psich wypróżnień. Z punktu widzenia dzisiejszych standardów właściciel Tulipanki jest barbarzyńcą. Domaga się dla niej prawa załatwiania się na chodnikach, a nie na brzegu jezdni, jak to jest oczekiwane. I gotów jest o tę wygodę walczyć, ze zwracającymi mu uwagę. Aprobuje wpadki, stara się dostosowywać do potrzeb psa. Z pasją śledzi sposoby sikania, psie kody informacyjne. Sika razem z swoim psem, co podobno jest bardzo przyjemne. W każdym razie Tulipanka z fazą analną jakoś sobie radzi. Trudniejszą sprawa okazuje się eros.

Biegające swobodnie psy bywają represjonowane za uliczny seks, ale nie podlegają takim ograniczeniom jak te zadbane, wyprowadzane na smyczy. Każda cieczka Tulipanki to dramat dla jej pana. Trzeba odganiać zalotników i… patrzeć na jej przemożne pragnienie, z którym autor zdaje się coraz bardziej utożsamiać. Szuka dla Tulipanki właściwego partnera, jakiegoś rasowego czempiona. Jednak ona nie popiera jego wyborów, jak się okazuje, psy nie parzą się z kim popadnie. One także poszukują związków. Tak więc doprowadzenie do tego, by Tulipanka została matką jest dużo trudniejsze niż się wydaje. Decyduje o tym nie tylko mechanika rui, ale psie emocje, które kierują ją w stronę mezaliansu.

W końcu dopina swego i zostaje zapłodniona przez brzydkiego kundla. Ackerley towarzyszy jej przy porodzie i opiece nad szczeniakami, które oczywiście demolują ich mieszkanie, bo to już jest ich mieszkanie, wspólne łóżko i taras, gdzie pies może się też czasem załatwić. Po tym doświadczeniu, a był bliski utopienia szczeniaków, uznaje, że spełniła się już jako istota seksualna i matka. Postanawia, że to już koniec z prokreacją. Kolejne cieczki to jednak emocjonalny koszmar również dla niego. Hamownie jej pragnienia – które właściwie staje się jego pragnieniem, zamienia ich związek w grę erotyczną – jest nieznośne. W końcu postanawia obdarzyć ją wolnością seksualną, z której ona – o dziwo – nie korzysta do końca. I pozostaje wierna swemu panu. Czyżby jego najbardziej kochała?

Brnąc dalej w psychoanalizę, można by się zastanawiać, ile w tym wszystkim jest tłumionych namiętności autora, samotnego mężczyzny. Albo skrytej złości do ludzi.

Tulipanka właściwie rujnuje jego życie towarzyskie, nikt nie chce go odwiedzać, a on nigdzie nie ma zamiaru chodzić bez niej. Więcej odwagi wymaga jednak przyznanie, że ta grzeczna książeczka mówi o zupełnie nieobecnym w jakichkolwiek opisach erotycznym elemencie relacji między człowiekiem i zwierzęciem. A zoofilia w pornografii? – ktoś zapyta. Mówimy o erosie, który miewa rozmaite i bardziej subtelne odcienie, a nie o mechanicznej redukcji popędu.

Joe Randolf Ackerley, „Moja Tulipanka”, studio emka, 2013.


__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij