Kinga Dunin czyta

Dunin: Smutny koniec snu o męskości

Pisarz traci dystans, a ja sympatię dla pisarza, gdy ekstaza młodości kończy się cwaniactwem, konserwatywnym marudzeniem i mizoginią.

Powieść Poranek Eustachego Rylskiego bardzo mi się podobała, choć wydawałoby się, że nie powinna. Albo raczej podobałaby mi się, gdyby powstała jako samoistna książka, a nie była jedynie pierwszą częścią całości, czyli Obok Julii. Zresztą czemu kobiecie miałaby nie podobać się proza ociekająca melancholijnym testosteronem?

Ten pean na cześć młodej, eksplodującej męskość tylko z pozoru jest jej jednoznaczną apoteozą. To opowieść starego mężczyzny, który chociaż wygrał, to wie, że na swoją wygraną nie zasłużył, że dostał od życia więcej, niż mu się należało. Jego nostalgiczny powrót do czasów młodości opatrzony jest od początku znakiem dystansu, pozwalającym na odczytanie tej historii w cudzysłowie, może nawet w kategorii mitu.

Młody bohater, Janek, po trosze alter ego autora, pracuje w bazie transportowej w S.; są wczesne lata sześćdziesiąte, od razu więc przywodzi nam to na myśl Bazę Sokołowską Marka Hłaski. Otoczony prawdziwymi mężczyznami, będzie musiał przejść swoją próbę męskości, a jej kolejnym patronem jest Hemingway, gdyż jego kumple to już nie pracownicy bazy, ale namiętni czytelnicy tego supermęskiego pisarza.

A więc męskość, męskość, męskość. Konieczność umoszczenia się w męskim stadzie, prężenie muskułów, ustanawianie hierarchii, gry w swoich i obcych. Męskie reguły honoru. Szlachetność, odwaga, tężyzna, skłonność do ryzyka, obojętność wobec śmierci… To wszystko w takim natężeniu, którego nie dałoby się znieść, gdyby nie zmysłowe piękno przyrody i życia. Temu, a także zdystansowaniu starszego narratora zawdzięczamy, że nie jest to jedynie karykatura.

Mężczyzna, zdaje się mówić autor, to zwierzę pragnące przyjemności, niechętne wszelkim rygorom, podążające za pragnieniem, nawet jeśli ma ono doprowadzić do zguby. Lecz bohater, którego poznajemy, jest jeszcze niegotowy – „… w tym urojonym świecie twardych mężczyzn podszytym seksownym tragizmem byłem tym niesprawdzonym”. I cała powieść leniwie i zmysłowo prowadzi nas do momentu próby.

W miasteczku pojawia się dawna nauczycielka Janka, tajemnicza Julia. Paradoksalnie to ona była w jakimś sensie pierwszym męskim wzorem, zakochana w Błoku i rewolucji, zawsze jakby w ekstazie, domagająca się od swoich wychowanków skrajnego zaangażowania, oczywiście też niezwykle piękna i uwodzicielska. Jest jakby rewersem pozytywnej męskiej energii, pokazuje jej bardziej niepokojącą stronę. Dla niej bohater porzuci swoją nudną i nijaką narzeczoną, która prowadziła go do banalnej roli życiowej męża, ojca, robotnika.

Dla niej zabije i złamie prawo, chociaż wydawałoby się, że nie jest do tego zdolny, że wolałby z babką grać w szachy i czytać „Tygodnik Powszechny”.

Czy naprawdę zdobył się na to czy to tylko część Hemingwayowskiego fantazmatu? Zakończenie dopuszcza nawet taką, nieoczywistą możliwość, gdy w pewnym momencie usłyszy, że osoba, której pomógł, od lat nie żyje. I ta ballada o rodzącej się męskości może naprawdę się podobać. Niestety po Poranku następuje część druga, Południe i reszta dni. I dalej jest już tylko gorzej.

Janek pod kuratelą ubeka robi lewe interesy i wyrównuje dawne rachunki. Wątki, domykając się, tworzą coraz bardziej wydumaną narrację powieści przygodowej. Julia odnajduje się w Czerwonych Brygadach, bohater zostaje we Francji kierowcą rosyjskiego gangstera, padają kolejne trupy. Zamiast fantastycznej, ale pociągającej męskości obserwujemy, jak grzęźnie ona w mizantropii i samozadowoleniu. Cudzysłowy, które pozwalały bezkarnie zachwycać się „Porankiem, zastąpione zostają przez nadęte mądrości. Pisarz traci dystans, a ja sympatię dla pisarza, gdy ekstaza młodości kończy się cwaniactwem, brakiem zainteresowania światem, konserwatywnym marudzeniem i mizoginią.

Gdyby autor chciał nam powiedzieć, że tak właśnie kończą się sny o męskości, musiałby to zrobić jakoś inaczej. Jednak taki – może i słuszny – morał wymyka mu się spod pióra jakby bezwiednie. Rewolucyjna pasja Julii, skontrastowana z egoistyczną męską zachłannością, okazuje się czymś dużo od niej gorszym, lecz wcale nie jest jasne, dlaczego mielibyśmy dokonać takiego właśnie wartościowania. I w końcu Julia jest już tylko kobietą, a miłość do niej irracjonalną męską pogonią za nieosiągalnym ideałem. Może trochę lepiej Obok Julii sprawdza się jako historia PRL-u – od czasów „dzikiego zachodu” na Ziemiach Odzyskanych do fałszywego i podszytego cwaniactwem blichtru lat siedemdziesiątych; pokazuje paktowanie z systemem i pokrętne sposoby przystosowania. Natomiast wszelkie przełomy i nowa ustrojowa rzeczywistość są bohaterowi i, jak się wydaje, autorowi tak bezbrzeżnie obojętne, że nie ma o nich nic ciekawego do powiedzenia.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij