Kinga Dunin czyta

Dunin: Lewica i kopulacja z kurczakiem

Tak więc lewica popierając rodzinę nigdy nie zyska tyle, ile mogłaby zyskać zwalczając homoseksualistów. Ale czy rzeczywiście warto się tego uczyć?

Pewien mężczyzna co tydzień kupuje w supermarkecie kurczaka. Zanim jednak włoży go do piekarnika, odbywa z nim stosunek płciowy. Następnie piecze kurczaka i go zjada.

Czy bohater tej historii zrobił coś nagannego moralnie? Jeśli odpowiesz na to pytanie „nie”, choć może odruchowo uważasz to zachowanie za przynajmniej niesmaczne, należysz zapewne do kultury WEIRD (Western, educated, industralized, rich, democratic). Myślisz sobie, że w końcu nikt tu nie ucierpiał, kurczak już był martwy i wszystko odbyło się w domowym zaciszu, a każdy człowiek ma prawo zaspokajać swoje potrzeby seksualne zgodnie z własnymi preferencjami, o ile nikogo przy tym nie krzywdzi. Za fundament moralności uznajesz etykę troski o słabszych, sprawiedliwości i wolności. Jesteś dziwakiem  (po angielsku weird właśnie), anomalią na tle światowej populacji. Stosujesz dosyć schematyczne i ogólne kryteria. Większość ludzi na świecie po prostu wie/czuje, że tak się nie robi, bo to jest złe. Owszem, uznają oni te same etyczne podstawy co WEIRD (troska, sprawiedliwość), rozszerzają jednak moralne wartościowanie także na kwestie związane z lojalnością grupową, honorem, autorytetem i świętością. Albo to raczej WEIRD zawężają moralność do zbyt prostych i abstrakcyjnych zasad, stworzonych przez filozofów, u których można podejrzewać zespół Aspergera, czyli pewną niewydolność emocjonalną.

Czy stosunek do kopulacji z kurczakiem ma coś wspólnego z polityką i dominującymi ją zbyt często – jak się powszechnie uważa niepotrzebnie – wojnami kulturowymi i religijnymi? Jonathan Haidt, autor popularnonaukowej pracy Prawy umysł. Dlaczego dobrych ludzi dzieli religia i polityka?, dowodzi, że jak najbardziej. Moralność to powstały w wyniku ewolucji system norm, instytucji i przekonań służących integracji wspólnoty i umożliwiający współpracę między ludźmi.

Moralność jest głęboko zakorzeniona w ludzkich odruchach i emocjach. To jedna z podstawowych tez tej książki – najpierw pojawia się intuicja moralna, a dopiero potem rozumowanie. I najczęściej służy ono uzasadnieniu tego, co i tak czujemy.

To z kolei w dużej mierze decyduje o naszych wyborach politycznych. Lewica jest bardziej intelektualna, a prawica emocjonalna. „Lewica tradycyjnie ciąży ku uniwersalizmowi. Prawica historycznie ciąży ku parafiańszczyźnie”, mówi prof. Haidt w rozmowie z Jackiem Żakowskim.

I, dodaje Haidt, postawy te są dziedziczone, uwarunkowane genetycznie  (chodzi o wrodzony poziom lęku przed zmianą vs. poszukiwanie nowych wrażeń). Bardzo grubymi nićmi to szyte.

Autor opiera się na badaniach tysięcy osób, również z użyciem metod neuropsychologii, gdzie deklaracje badanych konfrontowane są z bezpośrednio mierzoną aktywnością ich mózgów. I to z jego badań pochodzi przedstawiona na początku historia, którą poddawał ocenie respondentów z różnych klas społecznych.

Na pytanie, „co z tym Kansas?” z książki Thomasa Franka, czyli dlaczego wyborcy z niższych klas – z tytułowego, prowincjonalnego Kansas – obdarzają zaufaniem prawicę wbrew swoim interesowi ekonomicznemu, Haidt odpowiedziałby: bo głosują zgodnie z interesem moralnym. Zgodnie z emocjonalnymi odruchami. W świecie rozmaitych zależności i wytworzonych kulturowo aspiracji identyfikacja interesów ekonomicznych i powiązanie ich z projektem politycznym, wraz z wpisaną w niego zasadą sprawiedliwości, wcale nie jest takie proste. Stąd zapewne sukces korwinistów i topornych neoliberałów, którzy właśnie taką prostotę proponują, a dzięki temu łatwiej uruchamiają emocje. Podobnie jak łatwiej jest uruchomić proste moralne odruchy – chrońmy niewinne dziecko poczęte, homoseksualizm jest obrzydliwy, kochamy rodzinę, obcy nam zagrażają…

Jak nietrudno się zorientować, Prawy umysł to pozycja z zakresu psychologii moralności i polityki oparta na założeniach psychologii ewolucyjnej. Czyli dobrze znanej narracji, którą przeciętnie obyty czytelnik może łatwo odtworzyć. To opowieść sięgająca daleko do prehistorii gatunku ludzkiego i mówiąca o tym, jak rozmaite instytucje i zwyczaje powstały w odpowiedzi na naturalne potrzeby, również na drodze koewolucj biologiczno-kulturowej. Opowieść taka ma spore walory perswazyjne oraz znane wady (cokolwiek istnieje, potrafimy wywieść to z biologii), możemy jednak ją pominąć, skupiając się po prostu na wynikach badań, w których porównywani są liberałowie z konserwatystami (wyborcy Partii Demokratycznej i Republikańskiej). Wnioski, które z nich wyprowadza autor, są w gruncie rzeczy poradami dla tracącej wpływy liberalnej lewicy.

Moralność (ja powiedziałabym: zwyczaje, emocje, odruchy, intuicje) liczą się w polityce bardziej niż rozum. Prawica odwołuje się do szerszego spektrum wartości i po prostu jest bliżej ludzkich odruchów. Lewica powinna się też tego nauczyć.

Komentując przedwyborcze wystąpienia Obamy, Haidt chwali jego wizytę w czarnym getcie i przemówienie o konieczności wzmocnienia rodziny, gani go zaś za deklarację kosmopolityzmu złożoną w Berlinie. Trochę irytujący ten wujek Dobra Rada. W polskich warunkach zapewne popierałby PiS.

Pisze o sobie, że jest Żydem, ateistą, który zawsze głosował na demokratów, ale odkrył wartości konserwatywne. Olśnienie przyszło w czasie stypendium w Indiach, gdzie zapewniono mu luksusowy gabinet na uniwersytecie, mieszkanie z kucharzem i służącą oraz szczodrą przyjaźń kolegów. Kto wie, może i mnie by to przekonało do konserwatyzmu! Oczywiście rozum podpowiada mu, że te tradycyjne społeczności mają też swoje ciemne strony, jednak – przypomnijmy – ważniejsze są odczucia. Woli więc mówić o pozytywnych wartościach związanych z konserwatyzmem, przede wszystkim grupotwórczych.. O zaletach przeżyć zbiorowych, w tym religijnych. O szacunku dla ludzkich odruchów. Zauważa jednak, że bardziej pociągają go idee niż polityczna praktyką, którą obserwuje na co dzień. I może właśnie tu leży pies pogrzebany.

W politycznej praktyce uruchomione zostają właśnie te ciemne strony dobrych, konserwatywnych wartości. Może to i piękne (i niech będzie – naturalne) czuć emocjonalny związek z własną grupą, ale politycznie bardziej opłaca się nienawiść do innych.

Tak więc lewica popierając rodzinę nigdy nie zyska tyle, ile mogłaby zyskać zwalczając homoseksualistów. Ale czy rzeczywiście warto się tego uczyć?

Możliwe, że rzeczywiście liberalna lewica jest WEIRD. I jest to jeden z powodów, dla którego trudniej jej społecznie się zakorzenić. Może nie umie jeszcze stworzyć własnej wspólnoty wartości, z wszystkim jej zaletami przynależności i lojalności grupowej, ale nie oznacza to, że powinna podkradać moralność konserwatystom.

Zresztą w ogromnym zakresie jest to wspólna moralność. Nie są to zbiory aż tak rozłączne, zupełnie inne matrixy, jak sugeruje autor Prawego umysłu. Wszyscy, u których zachowanie pana wobec kurczaka budzi niesmak, pozostają w pewnej wspólnocie odruchów, jednak nie wszyscy z nich uważają, że odruchy te koniecznie muszą być moralnym drogowskazem. Nie wszystko, co „naturalne”, musi być słuszne. A taką nauczkę w zasadzie daje nam psychologia ewolucyjna.

Odwołajmy się jednak do jej własnego języka. Skoro powstała też etyka lewicowo-liberalna (załóżmy, że jej początki w naszym kręgu kulturowym związane są z chrześcijaństwem), to widać jest ona równie słuszna i dobra, a może nawet ewolucyjnie stoi wyżej, bo później się ukształtowała. Na jej przystosowawczych zaletach autor skupia się jednak w dużo mniejszym stopniu, a „naturalne” to u niego jednak przede wszystkim konserwatywne. Albo emocjonalne.

I w końcu – nie musimy moralności pojmować wyłącznie w sposób socjologiczno-opisowy ani tym bardziej naturalistyczny.

Etyka lewicowa to dążenie do pewnego dobra, tak jak je pojmujemy, a nie jedynie do osiągnięcia politycznego sukcesu zrównanego z sukcesem rozrodczym.

Odpowiedzią lewicy na tę „emocjonalną alienację” bywa odżegnywanie się od wojen kulturowych i skupienie się na tzw. realnych problemach. Przypomnijmy tu jednak teoremat Thomasa: realne jest to, co ludzie za realne uznają. W tym także to, czy widzą realne szanse na realizację lewicowych obietnic.

Akronim WEIRD można jednak potraktować jako wskazówkę. Edukacja zgodna z zachodnimi wartościami, dobrobyt, demokracja, dodałabym do tego sprawiedliwość społeczną,  sprawiają, że ludzie staja się bardziej (lub inaczej) etyczni, choć może mniej „naturalni”. W dzisiejszym świecie moralność bardziej uniwersalna i ogólna, pozostawiająca margines tolerancji dla osobistych preferencji, nawet takich, które nam się nie podobają, o ile nikogo nie krzywdzą, wydaje się bardziej potrzebna od tego, co Haidt nazywa „moralnością parafialną”, zarezerwowaną dla własnego plemienia, narodu, grupy religijnej.

Przy całym moim sceptycyzmie wobec teoretycznego zaplecza tych badań nie da się ukryć, że szlachetne, uniwersalistyczne projekty zawsze zmagały się z oporem ludzkiego egoizmu, plemienności i myślowych nawyków.

Można nazwać to idealizmem, w przeciwieństwie do społecznego, darwinowskiego materializmu prawicy, która obsługuje „ewolucyjnie wcześniejsze od rozumu funkcje mózgu”. To jednak byłoby zbyt proste. Idealizm religijny jest politycznie skuteczny. Komunizm przez pewien czas był taką skuteczną ideą. Może więc problemem lewicy nie jest idealizm, tylko brak jego wyraźnej, symbolicznej reprezentacji, odwołującej się do czegoś więcej niż jednostka i prawa człowieka?  Przydałyby się też jakieś rytuały, bo to one wiążą człowieka i jego emocje z abstrakcją. Niestety, ani symboli, ani rytuałów nie da się stworzyć ot tak, bo są one potrzebne; to długotrwały i skomplikowany proces społeczny. Łatwiej jest próbować odebrać prawicy flagę i hymn.

Natomiast, jeżeli chodzi o kopulację z kurczakiem, to jest ona naganna moralnie, gdyż jeśli już musimy jeść mięso, wini jesteśmy szacunek zwierzętom, które w tym celu zabijamy. Również ich zwłokom.

Odruchy (choć nie twierdzę, że jest to mój odruch) możemy mieć podobne, ich racjonalizacje jednak bywają rozmaite. I o to chyba chodzi.

 

**Dziennik Opinii nr 16/2016 (1166)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij