Kinga Dunin czyta

Dunin: Żydzi z Polski. Naród czy subkultura?

Powstał naród izraelski, ale czy istnieje naród żydowski albo naród polskich Żydów?

Sergiusz Kowalski jest ateistą, z rodziny zasymilowanych Żydów z tradycjami lewicowymi i komunistycznymi, członkiem żydowskiej gminy wyznaniowej oraz odnowionej loży B’nai B’rith. (Została ona zdelegalizowana w 1938. Kiedyś zajmowała się pomocą wdowom i sierotom, teraz, jak się wydaje, zajmuje się sobą.) Jest też jednym z rozmówców Ireny Wiszniewskiej, właśnie  ukazał się tom jej rozmów z polskimi Żydami, My, Żydzi z Polski.

Zaczynam od tego przykładu, ponieważ Sergiusz stawia bardzo dobre pytanie:
Człowiek czuje się Żydem mimo braku rozmaitych składowych. Braku religii, braku wyniesionej z domu tradycji. To zasadnicze pytanie: jeśli bierzesz Żyda i odejmujesz różne elementy składowe, co zostanie?

Każda z zaprezentowanych rozmów ma charakter autobiograficzny i po prostu bywają ciekawe. Jednak to, co jest fascynujące w tej książce, to właśnie owe „składowe”, rozważania dotyczące tożsamości współczesnych polskich Żydów, z których każdy jest też Polakiem. Ta składowa wydaje się jednak oczywista. W końcu urodzili się i mieszkają w Polsce i nie da się jej całkowicie uniknąć.  Bywają ateistami, ale wielu przeszło tutejszą religijną edukacje – chrzty, pierwsze komunie… No i choinka na święta.

Kłopot bowiem jest taki, że polskich Żydów, religijnych i wychowanych w ciągłości żydowskiej tradycji, po prostu już nie ma. Powstał naród izraelski, ale czy istnieje naród żydowski albo naród polskich Żydów?

Czy też chodzi o wyznawców judaizmu? Jeśli ktoś odnajduje się w tej właśnie religii, może nawrócić się na judaizm, ale czy w ten sposób zostanie Żydem? W każdym razie religia i przestrzeganie jej zaleceń to jakiś konkret, mogący tworzyć silną identyfikację. Szczególnie jeśli wybiera się ortodoksję czy chasydyzm. To także pewna forma kulturowa – święta, obyczajowość, dla ambitniejszych język. Przede wszystkim hebrajski, niektórzy jednak pielęgnują jidisz. Oznacza to też tworzenie społeczności spojonej takim kulturowym wyborem. Do tego można dodać aktywność animowaną przez rozmaite żydowskie organizacje – przedszkola, szkoły, kolonie, spotkania dyskusyjne… Udział w takim życiu społeczno-towarzyskim wcale nie zakłada akcesu do judaizmu ani przestrzeganiu religijnych obyczajów w życiu prywatnym. Jest to jakiś element stylu życia, ale może on być naprawdę powierzchowny, związany ze swego rodzaju snobizmem – wątek ten często się pojawia, choć osobiście nikt do takiej motywacji się nie przyznaje. 

I tak oto powoli zbliżamy się do pytania, czy można być Żydem całkiem świeckim? Na jakiej tradycji w tym wypadku można się oprzeć, pomijając krew, odszukaną gdzieś babcię, która może i była Żydówką? Są jakieś resztki rodzinnych historii, pozostałości sprzed asymilacji. I Holocaust, jako symbol wspólnego losu. Miejsce w zasadzie puste, niedające żadnego pozytywnego punktu odniesienia. Pozostała po nim trauma ciągnąca się przez pokolenia, tajemnice, przemilczenia, nieopowiedziane historie. Specyficzna sytuacja psychologiczna przetwarzana w kolejnych pokoleniach. To spoiwo jednak powoli pęka. Wielu z rozmówców Wiszniewskiej wróży takiemu żydostwu rozmycie się w świecie zewnętrznym, zniknięcie. I chociaż Sergiusz mówi, że chce żeby Żydzi istnieli wiecznie, to jego syn już Żydem nie jest, zachowując jednak zapewne jakąś świadomość swoich korzeni. 

I tu pojawia się, można by rzec, postmodernistyczny motyw wyboru samoidentyfikacji. Jeśli istnieją jakiekolwiek podstawy, albo i bez nich – konwertyci, wolno wybrać sobie taką tożsamość. Po co? Mówiąc szczerze, nie bardzo rozumiem, bo sama czuję się człowiekiem raczej bez takich właściwości. Z drugiej strony osoby, które wykonały często ogromną pracę, aby zostać prawdziwymi Żydami, budzą moja sympatię. Rekonstruują, a właściwie konstruują od nowa tutejszą żydowska kulturę, która nie jest przecież kulturą z Nalewek, ale też nie z Izraela, konstruują siebie, właściwie z resztek, jakichś pozostałości… Budują i rozwijają swoistą kulturę, czy raczej subkulturę. W kraju tak beznadziejnie homogenicznym jak Polska można się z tego tylko cieszyć.

Najbardziej świeckim i dystansującym się wobec kontrasymilacyjnych procesów rozmówcą Wiszniewskiej jest Jan Hartman. Zwraca on też uwagę na jeszcze jeden element, z pewnością nie do pominięcia – antysemityzm. Wrażliwość na ten problem, gwałtowny sprzeciw łączy ze swoim pochodzeniem.

To, że polskie społeczeństwo jest nadal antysemickie, nie jest sądem wiszącym w próżni, tylko dobrze zbadanym. „Żyd” pozostaje więc naznaczeniem, etykietą narzucaną z zewnątrz.

Przyznanie się do pochodzenia żydowskiego odbierane jest coming out. I oczywiście zmaganie się z etykietą jest jednym mechanizmów kształtujących tożsamość.

O lęku przed antysemityzmem wspomina się w tej książce dość często, ale co ciekawe, bardzo mało jest konkretnych epizodów, kiedy antysemityzm dotyka rozmówców. To najczęściej jakieś drobne wspomnienia z dzieciństwa, ze szkoły, z podwórka. Wygląda na to, że społeczność żydowska odbudowuje się raczej w otoczeniu życzliwym, a nawet lekko zazdrosnym.

Religia, obyczajowość, Holocaust i jego psychologiczne i metafizyczne konsekwencje, krew też należy wspomnieć, reakcja na polski antysemityzm, poszukiwanie wsparcia w grupie oraz możliwości i gratyfikacje, jakie to daje…  Tak mniej więcej wygląda dla mnie zestaw występujących w różnych konfiguracjach czynników spajających tę społeczność.

Sergiusz na zakończenie rozmowy mówi, że chciałby, żeby Żydzi istnieli wiecznie. Ale czy gdyby wszystkie te składniki odjąć, coś by zostało? Jakiś rdzeń tożsamości na wieki wieków żydowski? To zbyt esencjalistyczne myślenie jak na mój praktyczny umysł.

Irena Wiszniewska, „My, Żydzi z Polski”, Czarna Owca 2014

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij