Kultura

Jakie włosy nosił Nick Carter?

"Bravo". Fotoedycja KP

Czy w latach 90. zastanawialiście się, co to właściwie jest petting? Są teorie, że to określenie zostało stworzone przez pisma takie jak „Bravo” i „Popcorn”. Dziś „Bravo” stało się didaskaliami do internetu i znika z rynku. Czym było czasopismo dla dzisiejszych trzydziestoparolatków?

W moim pamiętniku z 1995 roku znajduje się wpis ozdobiony kolażem fotografii z kultowego pisma „Bravo”, które właśnie znika z polskiego runku wydawniczego. Na jednym z nich widnieje Nick Carter (którego chyba nikomu z pokolenia trzydziestolatków nie trzeba przedstawiać) i podpis: „Nosi teraz włosy zaczesane do tyłu i na boki”. To wyrwane (z gazety i z kontekstu) zdjęcie bardzo dobrze ilustruje pewien fenomen – dla czytelników i czytelniczek kolorowej prasy z 1995 artykuł opowiadający o włosach chłopaka z boysbandu był bardzo interesujący.

Z „Bravo” mogliśmy się też dowiedzieć o filmie Obcy – 8. pasażer Nostromo, (jeden z ulubionych filmów Nicka Cartera, drugim był Dom dusz). Nastoletnie czytelniczki (i czytelnicy) od razu wypożyczali film na kasecie VHS. Nick, dziękujemy ci za to.

Skrolowanie gazety

„Bravo” po raz pierwszy ukazało się w Polsce w 1991 roku, znika z rynku dzisiaj. Dla wielu osób z mojego pokolenia największym zaskoczeniem jest fakt, że przez te wszystkie lata ciągle się ukazywało.

Większość trzydziestoparolatków, którzy byli jego nastoletnimi czytelnikami, była przekonana, że „Bravo” zniknęło z końcem lat 90.. Pismo poddało się dopiero dziś, w momencie, kiedy nikt nie mógł już udawać, że ma jeszcze jakikolwiek sens. I nie chodzi tylko o statystyki (przez dziesięć lat sprzedaż czasopisma zmalała dziesięciokrotnie – jeszcze w 2007 roku sprzedawało się 250 tysięcy egzemplarzy, a dziś już tylko 25 tysięcy), ale przede wszystkim o treść gazety.

„Bravo” stało się didaskaliami do internetu, papierowym komentarzem do wirtualnej rzeczywistości, przypisem do życia, które toczy się gdzieś indziej. W ostatnim numerze pisma znajdziemy artykuły o tym, co ciekawego dzieje się na Youtubie („Kliknij!”), jaki piesek jest teraz gwiazdą na Insta („Lajkuj!”), jakie aplikacje (naklejki i GIF-y) warto dziś pobrać na smarfona („Ściągnij!”).

Wydawnictwo jako przyczynę wycofania czasopisma z rynku podaje „zmianę preferencji i sposobu konsumpcji mediów grupy docelowej”. Istotnie, naprawdę trudno sobie wyobrazić nastolatka, który kupuje w kiosku (których też coraz mniej) gazetę po to, żeby dowiedzieć się, co ciekawego dzieje się na Instagramie.

Gazetka, która ma trzydzieści parę stron, nie może być ciekawsza niż cały świat, wszystkie zdjęcia mopsów, wszystkie teledyski i seriale w jednym miejscu. W serialu Specjalista od niczego jest scena, w której ojciec głównego bohatera, ojciec, który w dzieciństwie marzył o gitarze, odrzuca instrument, marzenie sprzed lat i wybiera tablet. Żegnaj gitaro, żegnaj „Bravo”, szkoda krokodylich łez.

Najlepsze filmy i seriale, jakie mogliście przegapić w 2017 roku

Kiedy ‘N Sync w końcu przyjadą do Polski?

Cofnijmy się jednak w czasie. „Bravo” pojawiło się Polsce jako jeden z pierwszych jeźdźców kapitalizmu. Kolorowe okładki, nagłówki, takie jak: „Jennifer Lopez i Puff Daddy: PLOTKI! SKANDALE! ROZSTANIE!”, „Nowe plany Kellysów”, informacja o plakatach (J.C. Van Damme i Worlds Apart w jednym numerze) znaczyło dla dzieciaków dorastających w latach 90. jedno: rozrywka! Pozbawiona wartości edukacyjnych, siermięgi i elementów codziennego, zwykłego życia.

„Bravo” było dla nas symbolicznym przejściem z dzieciństwa w tajemniczy świat nastolatków, nazw zespołów nieznanych rodzicom i nie do końca przez nich zrozumiałych. „Bravo” było buntem – indywidualistycznym, pozbawionym idei, schematycznym. Grupowo buntowaliśmy się przeciwko rodzicom wieszając plakaty Tupaca i Enrique Iglesiasa.

„Bravo” było esencją kapitalizmu, z całym jego bezsensem, efektownością, sztuczną powagą. Po co ci właściwie plakat z dziewczynami ze Spice Girls? Bo mają koleżanki, jest fajny i po prostu jest. Trudno o lepszą lekcję konsumpcjonizmu.

Pismo było też na tyle tanie (w roku 2000 – 1,55 zł), że mogliśmy kupować je sobie sami. Pierwsze zanurzenie w kulturę popularną, guilty pleasure, kontakt z show biznesem. Czytaliśmy poważne artykuły (na dwie strony!) o życiorysach muzyków z takich zespołów jak Take That i nikt jeszcze nie słyszał o portalach plotkarskich. „Bravo” nauczyło nas, jak ważne mogą być rzeczy niemające realnie żadnego znaczenia. Otworzyło przed nami pole fantazji, pragnień, które nigdy się nie spełnią i pokazało.

Przeczytajmy ten film

Mody ciągle się zmieniały (to też pewna nauka z „Bravo”), bo przecież na okładce co dwa tygodnie był ktoś inny, inna piosenka była na pierwszym miejscu listy przebojów „Bravo”. Już wtedy „Bravo” było interdycyplinarne. Kiedy w niektórych domach pojawiły się MTV i niemiecka telewizja Viva, w których można było po prostu posłuchać piosenek, w „Bravo” można było przeczytać o piosenkach i prześledzić listy przebojów w Polsce, Niemczech, Stanach Zjednoczonych.

Niewielu z nas uczyło się języków obcych w prywatnych szkołach, więc rubryka zawierająca tłumaczenia tekstów piosenek była jedną z najważniejszych przepustek do świata zagranicznych treści. „Istota Pozaziemska” Babylon Zoo, „Gdybyś kiedyś” East 17, czy „Kiedy umrę” No Mercy to dziś archiwum translatorskich pomyłek i sentymentalnych żartów. Bo kiedy Babylon Zoo śpiewał o „homophobic jokes” to w Polsce jeszcze nikt nie znał tego słowa i z „Bravo” dowiadywaliśmy się, że chodzi o „żarty uwłaczające ludziom”.

Stałym elementem pisma było też „Film Foto-Story”, gdzie kinowe nowości przepisane były na komiksy składające się z filmowych kadrów. Te komiksowe filmy oddziaływały równie mocno na dzieciaki z małych miast, w których likwidowano kina, jak i na te, które po prostu na filmy „dla dorosłych” nie mogły jeszcze chodzić.  Czy ktoś dzisiaj kupowałby gazetę, żeby przeczytać w niej film w formie komiksu? Raczej nie. Ale nie uwierzę, że kadry z Frankensteina ze zmasakrowanym i naprawdę potwornym Robertem De Niro nie robiły na was wrażenia w 1994 roku. No i chyba za ten międzymedialny miks gatunków należy się trochę szacunku. Dziś już nikt by tego nie wymyślił.

#Sexed 2000

Czy w latach 90. zastanawialiście się, co to właściwie jest petting? Są teorie, że to określenie zostało stworzone przez pisma takie jak „Bravo” i „Popcorn”. Tak zwane „ostre pieszczoty” były jednym z motywów, który nieustannie powracał na łamach czasopisma. Rubryka Trudne pytania, czyli co chcecie wiedzieć o: miłości, partnerstwie, dojrzewaniu była jednym z najważniejszych punktów programu i chyba jedynym elementem edukacji seksualnej w czasach sprzed internetu.

"Trudne pytania, czyli co chcecie wiedzieć o: miłości, partnerstwie i dojrzewaniu" – rubryka w Bravo, którą czytało się z rumieńcami na twarzy. 😉 Pamiętacie?

Opublikowany przez Pewex na 17 czerwca 2016

Na listy do redakcji odpowiadał doktor medycyny Jacek Starski, z poważnym wąsem i w jeszcze poważniejszych okularach. „Mojemu chłopcu nie wystarczają pieszczoty”, „Krostki na członku”, „Co mogę zrobić, by mnie pokochał?” – nastolatki (według oficjalnej wersji) pisały do „Bravo” z najbardziej intymnymi sprawami. Większość dotyczyła pierwszych seksualnych zbliżeń, zdrowia, emocji i lęków. W rubryce zawsze znajdowała się też opowieść o pierwszym seksie (Mój pierwszy raz).

Co ciekawe, dziś, w czasach, kiedy porady ekspertów zastąpiły fora internetowe, a większość z nas od razu wpisuje niepokojące objawy w Google, formuła „listu do redakcji” nie umarła w „Bravo”. W ostatnim numerze w nieśmiertelnej rubryce Trudne pytania znajdziemy opis: „Wojtek jest super. Znamy się od dziecka, a od dwóch lat jesteśmy parą. Dobrze nam ze sobą. Same przytulanki i pocałunki przestały nam ostatnio wystarczać. Pragnęliśmy więcej. Chcieliśmy spróbować pettingu. Byliśmy sami u mnie w domu i jakoś tak wyszło, że zaczęliśmy się coraz intensywniej dotykać i pieścić. Żadne z nas do końca nie wiedziało, co robić, działaliśmy intuicyjnie. Było wspaniale. To doświadczenie jeszcze bardziej zbliżyło nas do siebie”.

Poza urokiem staroświeckiej literatury (bo chyba nikt nie uwierzy, że Patrycja, lat 17, napisała ten list do redakcji gazety w 2017 roku) znajdziemy w tych listach charakterystyczną dla „Bravo” romantyczność, brak konkretów i szczegółów i wiarę w dziewczęcą niewinność. „Bravo” edukowało nas seksualnie, pojawiały się takie tematy jak masturbacja, pierwsza miesiączka, homoseksualizm, ale wszystko w pastelowych kolorach, ocenzurowane, jeszcze bez brutalnej szczerości internetu, za to z łagodnym uśmiechem pani psycholog – trochę jak w ulotkach, które dostawałyśmy od szkolnych pielęgniarek razem z podpaskami.

Bardzo trudno jest dziś zdobyć archiwalne numery pisma „Bravo”, wszyscy je kupowali, ale w końcu poszły na śmietnik. „Tak, tak, kupowałam, ale gdzie jest teraz? Może na działce kilka numerów?”. Dla wielu z nas moment, kiedy kupowaliśmy ten magazyn, stał się początkiem świadomego uczestnictwa w kulturze popularnej, bo numery czytało się od deski do deski, ale jednej osobie bardziej spodobało się Prodigy, a innej jednak Celine Dion. I oczywiście ten wybór to jedna wielka iluzja, bo „Bravo” ograniczało nasze gusta do kilku nazwisk, paru zespołów, filmów, potencjalnych idoli, ale czy nie tak właśnie wygląda nasze partycypowanie w kulturze? Kto czeka na nowy sezon Gry o Tron, a kto woli Black Mirror? Nowy Haneke czy nowy Dolan? Gwiezdne Wojny czy Blade Runner? Backstreet Boys czy Kelly Family?

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Emilia Konwerska
Emilia Konwerska
Publicystka, kuratorka, poetka
Literaturoznawczyni, publicystka, kuratorka, poetka. Mieszka we Wrocławiu.
Zamknij