Czytaj dalej

Larczyński: Batalia o irańską wizę

„Artur, jesteśmy bezradni” – to jeden z oficjalnych maili, które dostał z ambasady Iranu w Warszawie Artur Orzech, próbując pojechać do Iranu.

Nie miał to być jego pierwszy pobyt w tym kraju. Artur Orzech, z wykształcenia iranista, z zamiłowania persofil, z wykonywanego zawodu dziennikarz muzyczny w radiowej Trójce, w kraju pod Damowandem był wielokrotnie i długo. Jednak nawet taki wyga może popełnić błąd – we wniosku wizowym napisał, że jest dziennikarzem, a to reżimowym procedurom wystarczyło do przyjęcia postawy „nie-bo-nie”  (bo raczej nie sądzę, by akurat w tym wypadku było to świadome działanie irańskiego wywiadu WADŻA, niewątpliwie zainstalowanego w ambasadzie). To podczas długiej batalii o wizę narodził się zarys tej książki, a starania o dokument są ramą narracyjną spajającą w dużej mierze dygresyjną treść.

Z racji wykształcenia i doświadczenia Orzech wydaje się jedną z najlepszych możliwych osób do przybliżenia nam narodu irańskiego, obdarzonego w masowej wyobraźni stereotypami tak bardzo niesprawiedliwymi, jak chyba żaden inny na świecie. Celowo piszę tu o narodzie, a nie o państwie, bo autor nie ukrywa ciemnych stron reżimu ajatollahów. Te są chyba oczywiste i nie trzeba ich przytaczać. Jednak dzięki swej wiedzy Orzech także i tu potrafi zniuansować perspektywę, wskazując też nieliczne pozytywy systemu. Mało znany na Zachodzie jest choćby fakt, że właśnie rządy porewolucyjne dokonały przełomu w masowej edukacji kobiet, które od niedawna stanowią większość studiujących.

Autor dobitnie podkreśla też wprost prawdę, z którą wciąż trudno się pogodzić na Zachodzie: nawet po ewentualnym obaleniu reżimu Iran nie będzie liberalną demokracją, lecz państwem z systemowym udziałem islamu i jakichś elementów szariatu.

Warto, byśmy o tym pamiętali, by uniknąć zdziwienia, jakie nieustannie pojawia się w mediach w jakiś czas po obaleniu kolejnej dyktatury na Bliskim i Środkowym Wschodzie. Nawet jeśli prawdopodobnie właśnie w Iranie ten udział mógłby być najmniejszy, może nawet mniejszy niż w dzisiejszej Turcji. To także – różne meandry szyizmu i stosunku społeczeństwa do niego – zostało niezwykle barwnie pokazane na kartach tej książki.

Mimo zdecydowanie pozytywnej oceny ogólnej nie mogę powstrzymać się od pewnych zastrzeżeń. Przede wszystkim: książka jest zdecydowanie zbyt szczupła. Wizualnie robi wrażenie sporej, lecz wiele miejsca zajmują fotografie, a także… marginesy (pewien bibliofil z Klubu Dumas byłby zachwycony). Oczywiście szlachetna lakoniczność to też cnota, lecz niekoniecznie w tym wypadku: nigdy dość relacji inteligentnych ludzi znających biegle język perski. Z całym szacunkiem dla Ryszarda Kapuścińskiego, ale znajomość angielskiego i (popularnego w starszym pokoleniu Persów) francuskiego to za mało. Przy tym część tej treści zajmują powtórzenia. Dwa razy czytamy o tzw. okupie za mleko matki, dwa razy historię o ścieraniu szminki, a MC Salome z pewnością uśmiałaby się, widząc się dwa razy na liście Iranek obecnych w kulturze i nauce (raz występuje jako artystka hiphopowa, a raz jako raperka, i to na sąsiednich pozycjach!). Przydałoby się więcej zaangażowania ze strony redakcji.

Ważniejsze jest może jednak to, że autor miejscami zbytnio jednak tonuje swoją krytykę reżimu. Prawie zupełnie brak tu szczegółów z życia politycznego Iranu, nie znajdziemy na przykład wzmianki o tzw. „aferze mordów seryjnych” z lat 90., która stała się inspiracją znanego i u nas filmu Rękopisy nie płoną. Można to w jakiejś mierze zrozumieć, biorąc pod uwagę obecne kłopoty Orzecha z wizą. Zapewne dlatego pewne rzeczy autor pisze nieco między wierszami, a czasem pozwala przemówić tekstom źródłowym z maksymalnie oszczędnym komentarzem. Mimo tego rozdział „Wyjątki z doktryny małżeńskiej chwilami wbija w fotel potwornym, niewyobrażalnym barbarzyństwem przytoczonych przepisów. Na samym początku dostajemy w oczy czymś takim: „Mężczyzna może poślubić dziewczynkę w wieku poniżej dziewięciu lat, nawet jeżeli jest ona wciąż dzieckiem karmionym piersią. Zabrania mu się jednak odbywania stosunku płciowego z dziewczynką do dziewiątego roku życia, z wyjątkiem (…) sodomii”. Wiedziałem wcześniej o małżeństwie Mahometa z dziewięciolatką, ale przyznam, że zezwolenie na – ja mogę napisać to wprost – stosunki analne z noworodkiem także mnie wprawiło w osłupienie i zgrozę. Dodatkowo autor zabezpiecza się uwagą: „wszystko to fragmenty nauk publikowanych oficjalnie, których źródeł wolę nie ujawniać”. A jednak ujawnił – spójrzmy na sam koniec bibliografii i zrozumiemy, skąd ta asekuracja.

Szkoda też, że autor nie przedstawił zasad wymowy przytaczanych licznie perskich słów, imion i nazw. Użycie do transliteracji wyłącznie polskiego alfabetu, bez dodatkowych znaków diakrytycznych, to zapewne żądanie wydawcy, który nie chciał straszyć czytelnika dodatkowymi kropkami i kreskami, jednak wobec braku oficjalnie ustalonych zasad transkrypcji pisma persoarabskiego parę słów wyjaśnienia by się przydało.

Mimo tych zastrzeżeń mnogość przytoczonych obserwacji z pierwszej lub drugiej ręki, zebranych bez bariery językowej, a także garść szczegółów z arcybogatej skarbnicy prastarej kultury Persów oraz załączone wiersze w przekładzie autora w zupełności uzasadniają wysupłanie z kieszeni 35 zł. Ostatecznie w niemal każdym medialnym doniesieniu Iran jest przedstawiany w tak czarnych barwach, że nie zaszkodzi choć jeden tekst może nieco zbyt wybielony. Memnunem, autorze!

Artur Orzech, „Wiza do Iranu”, Wydawnictwo Wielka Litera 2014

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Tomasz Larczyński
Tomasz Larczyński
autor książki „Pocztówki z Iranu”
Doktor nauk historycznych oraz analityk rynku kolejowego. Autor książki „Pocztówki z Iranu”. Publikuję m.in. w „Kurierze Kolejowym” i „Transporcie Publicznym”. Pracownik PAN Biblioteki Gdańskiej. Tworzy zespół Krytyki Politycznej w Trójmieście. Członek partii Razem.
Zamknij