Kraj

Znowu chcą nam przyrodę niszczyć

Minister Szyszko demontuje system ochrony przyrody.

Minister środowiska, prof. Jan Szyszko, znany jest ze swojego zamiłowania do myślistwa, braku wiedzy na temat zmian klimatu, zadziwiającego pojmowania kwestii zrównoważonego rozwoju jako usuwania wszelkich przeszkód w rozbudowie infrastruktury, chęci walki z kornikiem poprzez wycinanie drzew w Puszczy Białowieskiej, a podczas ostatniej kadencji zmienił nazwę swojego resortu, usuwając z niej słowo „ochrona” i uzasadniając to faktem, że ministerstwo jest jednym z resortów gospodarczych. Teraz minister ma w planie zmienić pakiet ustaw stanowiący o ochronie przyrody w Polsce.

Najważniejsze zmiany dotyczą likwidacji Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska wraz z Regionalnymi Dyrekcjami, instytucji, która od 2008 była kluczowym elementem systemu ochrony przyrody. Ponadto Lasy Państwowe, instytucja, która już teraz jest bogatym państwem w państwie, otrzyma wiele nowych kompetencji a jej działania nie będą praktycznie kontrolowane przez żaden inny urząd. Udział obywateli we wszelakich procesach decyzyjnych, np. budowy drogi, chlewni czy wybetonowaniu rzek, zostanie znacznie ograniczony.

W czwartek, 9 grudnia, Greenpeace Polska ujawnił teksty zmian kilku kluczowych ustaw wraz z ich uzasadnieniami. Tymczasem Ministerstwo Środowiska oficjalnie odżegnuje się od prowadzenia takich prac w resorcie. O czym innym jednak może świadczyć list Ministra Szyszki do premier Szydło, wicepremiera Mateusza Morawieckiego i prezesa Jarosława Kaczyńskiego datowany na 14 listopada. Minister pisze w nim: „Zgodnie z zapowiedzią przesyłam w załączeniu pakiet kompatybilnych ustaw, usprawniających zarządzanie żywymi zasobami przyrodniczymi”. Dalej, uzasadnia likwidację instytucji, które ochroną przyrody zajmują się obecnie: „Istniejący system oparty o istniejące struktury GDOŚ i RDOŚ wymaga gruntownej naprawy. Opanowany przez ideologicznych nieprofesjonalistów (…) powoduje paraliż inwestycyjny” (pisownia oryginalna).

Ci „nieprofesjonaliści” będą zwalniani. „Oddajemy z GDOŚ i RDOŚ tyle etatów (pieniędzy), ile obecnie zajmuje się ocenami oddziaływania na środowisko”.

Głównym celem tych zmian wydaje się jak najbardziej ułatwione przeprowadzanie nowych inwestycji. Projekty nie są jednak ze sobą spójne, zmiany tej samej ustawy znajdują się także w projektach zmiany innych ustaw i brak między nimi zgodności.

Zmiany w ustawach znacznie ograniczą możliwość uczestnictwa obywateli w podejmowaniu decyzji o środowisku, zapewniając je jedynie organizacjom działającym od ponad roku, mających min. 5 członków ze specjalistycznym wykształceniem, a ich działalność statutowa jest finansowana wyłącznie ze składek członków.

Takich organizacji w Polsce nie ma.

Wiemy, że często obywatele zrzeszają się dopiero po wystąpieniu zagrożenia w postaci np. budowy drogi pod ich domami. Nie mają wykształcenia, ale zapoznają się z przepisami i mają prawo do wyrażenia swojej opinii. Po zmianie przepisów będzie to niemożliwe.

Nowo wprowadzone przepisy, które budzą największe dotychczas oburzenie, to karanie osób, które utrudniają postępowanie inwestycyjne, karami w postaci więzienia do 3 lat. Co dokładnie Ministerstwo będzie definiowało jako utrudnianie, nie wiemy.

Zmiana w ustawie znosi Generalną oraz Regionalne Dyrekcje Ochrony Środowiska, które zajmowały się m.in. wydawaniem opinii nt. nowych inwestycji, pozwoleń środowiskowych, ale również odpowiadały za sieć Natura 2000, która chroni 1/5 naszego kraju. Według nowej koncepcji oceny oddziaływania na środowisko będą przygotowywać urzędy wydające również pozwolenia na budowę tej samej inwestycji, a więc wojewodowie i starostowie. Wszystkie decyzje będą podejmowane przez ten sam urząd, a być może i te same osoby.

Nad innymi przepisami dotyczącymi ochrony przyrody będą teraz sprawować pieczę Lasy Państwowe. Pozostałe zostaną przekazane nowo utworzonej instytucji, Krajowemu Zarządowi Zasobów Środowiska.

Zmianą pozytywną – tak, jest taka – jest zwiększony nacisk na jakość Ocen Oddziaływania na Środowisko, kary finansowe w przypadku podania nierzetelnych informacji oraz zaostrzone wymogi dla osób je sporządzających. Także organ, który wydazezwolenie na inwestycję, która jednak spowoduje szkodę w środowisku, zostanie ukarany finansowo.

Plany Urządzania Lasu, czyli plany wycinki i zarządzania lasami, nie będą już uzgadniane z instytucjami ochrony środowiska (RDOŚ), bo te przestają istnieć. Natomiast plany rezerwatów ochrony przyrody będą musiały być konsultowane z leśnikami, a wręcz zostaną włączone w plany leśne na obszarach pokrywających się. PUL nie będą musiały być uzgadniane z Parkami Krajobrazowymi ani obszarami Natura 2000.

Nowe przepisy umożliwiają osobom prywatnym i rolnikom ścianie niedużych drzew (do 50 cm obwodu) bez występowania o specjalne pozwolenie. Dotychczas było ono obowiązkowe. Umożliwiają również gminom zniesienie obowiązku uzyskiwania zezwolenia na usuwanie pozostałych (większych i „publicznych”) drzew. Widząc to, co przy obowiązujących teraz przepisach dzieje się często z drzewami w miastach czy przy drogach, nie mam najmniejszych wątpliwości, że po wejściu w życie nowych przepisów wiele drzew zostanie wyciętych czy ogołoconych.

Zmiany te cofają nas do czasów, kiedy rozwój rozumiano jako budowę nowych fabryk, dróg, prostowanie rzek bez patrzenia na konsekwencje środowiskowe i zdrowotne.

Ciężko zrozumieć, dlaczego w czasie kryzysu ekologicznego i pojawiania się informacji o tym, że przodujemy w liczbie miast z najbardziej zanieczyszczonym powietrzem, Ministerstwo Środowiska zamiast stać murem za zasobami naturalnymi prze na oślep w kierunku ich użytkowania, bynajmniej nie zrównoważonego.

***

Monika Kotulak – biolożka, zajmuje się prawem ochrony przyrody.

 

**Dziennik Opinii nr 347/2016 (1547)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij