Kraj

Zaród: Bajki robotyków

Fab laby działają już w Ghanie, Afganistanie czy Norwegii. Czy staną się platformą społecznej zmiany?

13 lutego 2012 r. na orbicie został umieszczony pierwszy polski satelita. Od jego radzieckiego przodka – Sputnika I – różni go prawie wszystko. PW Sat jest mniejszy, lżejszy i raczej nie zapoczątkuje nowej ery w inżynierii. Trudno też się spodziewać, że jego misja wzbudzi emocje wśród wojskowych i inżynierów.

W 1957 roku sytuacja była zupełnie inna. Misja radzieckiego Sputnika, pomimo pokojowego charakteru, miała zdecydowanie militarny wydźwięk. Odrobina strachu przed rosyjską kulą nad głowami dobrze jednak zrobiła politykom amerykańskim, bo już rok później wdrożyli programy reformujące szkolnictwo powszechne i wyższe. ZSRR podjęło wyzwanie i tak wraz z wyścigiem w kosmos rozpoczął się wyścig edukacyjny.

Pominąwszy deficyt budżetowy wszystkich jego uczestników, rywalizacja ta doprowadziła do zmian w szkolnictwie ścisłym. Konieczne stało się zwiększenie liczby studentów kierunków matematycznych i otwarcie nowych studiów związanych z matematyką stosowaną. W latach sześćdziesiątych ułatwiono dostęp do edukacji osobom wykluczonym ekonomicznie lub rasowo. Eksperymentowano również z nowym programem nauczania matematyki w szkołach podstawowych, ale rodzice (i pracodawcy) uznali, że powszechna znajomość teorii mnogości kosztem mnożenia nie jest zbyt dobrym pomysłem.

Ale matematyka to dopiero początek nowej ery inżynierii. Satelity wymagały sterowania, więc rozmachu nabrał również rozwój elektroniki. Kosmos wymagał nowych materiałów, dlatego inżynieria materiałowa też miała się całkiem nieźle. Kontrolerzy misji potrzebowali szybkiej obróbki danych, więc powoli kształtowały się zalążki informatyki.

Ukoronowaniem tego procesu było lądowanie Apollo 11 na Księżycu w roku 1969. Największy sukces astronautyki stanowił jednak jednocześnie zalążek przemijania mody na nią. Kiedy zabrakło kolejnego celu poruszającego wyobraźnię wyborców, zaczęło też brakować funduszy. Orbitalne stacje załogowe, satelity bezzałogowe i obserwatoria astronomiczne nigdy nie zawładnęły masową wyobraźnią tak silnie jak Sputnik i Apollo 11.

Historia elipsą się toczy

W 1969 roku, gdy inżynierowie kosmiczni przeżywali swoje chwile chwały, kiełkowały już zalążki Internetu. Legendy inżynierów kosmicznych, na przykład o improwizacji przy ratowaniu załogi Apollo 13 lub o awarii miernika wysokości Apollo 11, musiały ustąpić historiom o twórcach ARPANET-u (poprzednika Internetu) i pierwszych hakerach.

Informatyka wypracowała swoje własne podejście do wynalazków. Kluczowym czynnikiem napędzającym rozwój stała się łatwość rozwiązywania problemów w większym gronie.  Dzięki taniejącym komputerom każdy mógł spróbować swoich sił jako programista. Tymczasem budowa satelitów wciąż wymaga drogiego sprzętu (koszt polskiego PW-Sat to około pół miliona złotych).

Twórcy Internetu w kilku punktach przypominali jednak pionierów astronautyki. To, co zaczęło się jako program wojskowy, szybko przekształciło się w fenomen społeczny i doświadczenie pokoleniowe. Największą różnicą była skala wymiany myśli: inżynieria kosmiczna nigdy nie stała się tak powszechna jak informatyka.

Odkrycie z dostawą do domu

Po opanowaniu większości dziedzin nauki informatyka zaczęła być źródłem nie tylko narzędzi, ale również nowych koncepcji. Obliczenia rozproszone (np. SETI@Home) dały dodatkowe możliwości symulacjom kosmicznym i biologicznym. Ale najciekawsze rozwiązanie pojawiło się tam, gdzie informatyka najbardziej odbiegła od tradycyjnej „materialnej” inżynierii – w koncepcji wolnego oprogramowania.

Neil Gershenfeld, wykładowca w Massachusetts Institute of Technology, opracował w 2001 roku koncepcję stosunkowo taniej i łatwej w obsłudze pracowni – fab labu (fabrication laboratory – laboratorium wytwórcze). Idea jest prosta: zgromadzić w jednym miejscu zestaw maszyn do produkcji w małej skali, uprościć interfejs, aby mogli z nich korzystać laicy, i pozwolić ludziom działać. Użytkownicy fab labów, wynalazcy amatorzy i inżynierowie, szybko stworzyli środowisko uczące się i rozwijające własne projekty obok obiegu komercyjnego.

To, co wyglądało na ekstrawagancję inżynierów, szybko okazało się bardzo praktyczne. Fab laby powstały m.in. w Ghanie i Afganistanie, a mieszkańcy szybko nauczyli się z nich korzystać. W Ghanie używane są do produkcji małych elektrowni słonecznych i systemów sterowania mocą. Afgańczycy użyli fab labu do produkcji anten, dzięki którym mieszkańcy wielu wsi mają łączność. W europejskich pracowniach, w Holandii czy Norwegii, urządzenia są dzielone między dzieci a dorosłych wynalazców.

Inżynieria społeczna

W 2012 roku na świecie pracuje około stu fab labów. Koszt instalacji jednej pracowni to mniej więcej 100 tysięcy złotych, w zależności od  zaawansowania maszyn. Do tego trzeba doliczyć koszty obsługi (technicy i edukatorzy) i materiałów. Najbliższy Polsce fab lab znajduje się w Amsterdamie.

Fab laby zacierają różnicę między dziecięcą zabawą, ekspresją artystyczną a prototypem inżynierskim. Proces wytwórczy jest oczywiście droższy i wolniejszy niż produkcja masowa, ale fascynujący jest już sam akt otwarcia i uspołecznienia inżynierii. Nigdy wcześniej „oficjalna” wiedza inżynierska nie była tak blisko praktyki społecznej. Ograniczenie wykorzystania pracowni tylko do jednego aspektu (rozrywkowego, artystycznego lub inżynierskiego) byłoby równie niemądre, co próby ograniczania wykorzystania satelitów lub Internetu. Być może fab laby staną się katalizatorem trzeciej fali – postindustrializacji, prognozowanej przez Alvina Tofflera i wypatrywanej przez Edwina Bendyka.

Nawet jeśli pracownie te nie zrewolucjonizują przemysłu wytwórczego, to i tak świetnie łączą naukę ze swobodą ekspresji. Popularyzacja fab labów może pomóc szkolnictwu zawodowemu i technicznemu. A łącząc zaangażowanie mieszkańców i dostęp do odpowiedniej techniki, pracownie takie mogą stać się nośnikami samoorganizacji i zmiany społecznej.

*Marcin Zaród – inżynier tworzyw sztucznych, pracownik Centrum Badań Molekularnych i Makromolekularnych PAN w Łodzi, członek łódzkiego zespołu Krytyki Politycznej, popularyzator wiedzy z zakresu inżynierii, matematyki i fizyki

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Marcin Zaród
Marcin Zaród
Fizyk, socjolog
Doktor inżynier, wykładowca socjologii na Uniwersytecie SWPS w Warszawie. Specjalizuje się w badaniach socjologii nauki i techniki. Z pierwszego wykształcenia fizyk i inżynier OZE. Członek partii Razem.
Zamknij