Kraj

Wszołek: Platforma na bursztynowej autostradzie (i to bez korków)

O odklejeniu Platformy napisano setki tekstów. Wszystkie na nic.

Po wyborach prezydenckich napisano już setki tekstów o tym, jak to Platforma odkleiła się od realnych problemów obywateli; że niczego nie rozumie z oburzenia wyborców rozczarowanych sytuacją w kraju i głosujących z bezsilności na nieco już podstarzałego rockmana, opętanego niebezpieczną wizję zalania sceny politycznej żelbetonową masą jednomandatowych okręgów wyborczych. Trzeba jednak przyznać, że to wszystko na nic – odklejenie trwa. Rok do roku liderzy Platformy uznają, że największym problemem Polaków w okresie wakacyjnym są bramki na A1, tak zwanej Autostradzie Bursztynowej lub nawet AmberOne. A konkretnie mówiąc, problemem jest fakt, że bramki przeznaczone do poboru opłat blokują płynność ruchu i powodują korki.

W sierpniu ubiegłego roku ówczesny premier Donald Tusk wpadł na pewien pomysł. Skoro nie da rady skrócić kolejek do lekarzy, skutecznie walczyć z uśmieciowieniem zatrudnienia, a na dodatek społeczeństwu jeszcze dźwięczą w uszach barwne rozmowy kolejnych ministrów przy suto zastawionych stołach, to przynajmniej zrobi coś dla obywateli – niech nie męczą się w korku przed wjazdem na autostradę prowadzącą do jego rodzinnego Trójmiasta. Taki tani populizm dla klasy średniej. Dziś jest nawet nieco lepiej – może to efekt przegranych wyborów – bowiem, gdy już uciułamy na wakacyjny wyjazd i wybierzemy jako jego cel zatłoczone polskie Wybrzeże, nie będziemy musieli czekać aż do sierpnia na tę jedną decyzję szefa rządu. Teraz już od końca czerwca „w razie oceny, że jest korek lub nadmierne natężenie ruchu” – jak mówi premier Kopacz – za darmo pojedziemy A1 w piątki od 16.00 do 22.30, a w soboty i niedziele od 7.00 do 22.30. Warto dodać, że dla naszej wygody rząd zabezpieczył już 50 milionów złotych na pokrycie strat wynikających z czasowego zawieszenia opłat.

Odcinek autostrady A1, o który tak troszczą się zarówno Tusk, jak i Kopacz, jest zarządzany przez prywatnego koncesjonariusza, który to pobiera opłaty za przejazd. Jest nim Gdańsk Transport Company. Akcjonariuszami tej spółki są: Skanska A1 Invest AB (30% udziałów), John Laing Infrastructure Ltd. (30%), NDI Autostrada Sp. z o.o. (25%) oraz Intertoll (15%). Ich straty wyrównamy pewnie z budżetu państwa. Biznes na decyzjach rządu cierpi rzadko, budżet państwa i zwykli obywatele owszem.

Ci, którzy w ogóle nie pojadą na żaden urlop, będą więc dopłacać do wygody tych, których na dłuższy wypoczynek stać. Ot, sprawiedliwość społeczna w wydaniu Platformy. Dane Ipsosu z poprzedniego roku nie pozostawiają złudzeń, na wyjazd wypoczynkowy trwający powyżej pięciu dni pozwolić sobie mógł zaledwie jeden na trzech Polaków. Eurostat potwierdza, że ponad połowy polskich rodzin nie stać na tygodniowy wyjazd wakacyjny. Chyba już jednak nikogo nie dziwi, że zamiast naprawiać system, w którym wypoczynek, nawet jeśli nie jest luksusem sensu stricto, pozostaje nieosiągalny dla grubo ponad połowy obywateli, Platforma dogadza swojemu najwierniejszemu elektoratowi, czyli osobom zamożnym i związanym z biznesem. I to w sytuacji, gdy walka ze śmieciowymi umowami idzie tak opornie, a ogromna część pracowników, szczególnie młodszych i w średnim wieku, w ogóle nie zna dobrodziejstw płatnego urlopu wypoczynkowego. Na swojej śmieciówce mogą co najwyżej wziąć „urlop” bezpłatny i to bez żadnej ochrony zatrudnienia, za to z gwarancją radykalnego zmniejszenia dochodów w miesiącu, w czasie którego wypoczywali.

Doraźne zarządzanie kryzysem jako sposób na przetrwanie Platformy przestało się już sprawdzać. Można zarządzić pierwsze od 11 lat referendum ogólnokrajowe tylko po to, by pozostawić choć cień szansy na utrzymanie prezydentury kraju, a i tak przegrać wybory. Można potem też otworzyć szeroko autostrady, by utrzymać przy sobie najwierniejszą część elektoratu.

Gdy trzeba pomóc uprzywilejowanym, zdanie „polskie państwo istnieje tylko teoretycznie” nagle traci na aktualności. Dla poprawy losu obywatela, któremu i tak jest całkiem dobrze, można, jak się okazuje, nakazać posłuszeństwo nawet wielkiemu biznesowi trzymającemu w łapach część polskich „publicznych” autostrad. Jednak konsekwencja w egzekwowaniu praw pracowniczych czy wyrównywaniu różnic dochodowych przychodzi trudniej. Pewnie zawsze trzeba pamiętać, jak już niegdyś mówili w kuluarach politycy SLD, że „biedni i tak nie głosują”. Taka polityka musiała kiedyś przynieść plony. To arogancja ludzi Platformy doprowadziła do popularności prawicowych ekstremistów, takich jak Kukiz.

Ale ktoś, kto uznał, że antidotum na populizm stanowi darmowy przejazd autostradą i inne tego typy niedorzeczne pomysły, sam udowadnia, że na władzę nie zasługuję, bo niczego nie rozumie i niczego się nie uczy.

Platforma zaczyna przypominać bursztynową skamieliną z zastygłym w ruchu dziesiątki tysięcy lat temu owadem w środku. I na chwilę przed zatopieniem oznajmia: dla nas kolacja w restauracji Amber Room, gdzie ministrowie piją szampana w towarzystwie sprzętu nagrywającego, dla was darmowa AmberOne.

**Dziennik Opinii nr 176/2015 (960)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Michał Wszołek
Michał Wszołek
Aktywista, polityk
Współprzewodniczący krakowskiego koła partii Zielonych, aktywista inicjatywy Kraków Przeciw Igrzyskom.
Zamknij